[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rycerskiego świętego Aazarza I klasy.
Była autorką katolicką, w najlepszych dziełach daleką od powierzchowności.
Trudno wyliczać kilkadziesiąt jej powieści i innych prac.
Strona 71
Kossak Zofia - Grod nad jeziorem
W ka\dym razie zasadnicze miejsce wśród nich wszystkich zajmuje cykl
historyczny poczynający się od Krzy\owców" poprzez "Króla Trędowatego" do "Bez
orę\a" właśnie.
To - w największym skrócie mówiąc - dzieje wypraw krzy\owych.
Zofia Kossak napisała wiele ksią\ek historycznych związanych z dziejami Polski.
"Gród nad jeziorem" te\ do nich nale\y.
Rzecz dzieje się przed powstaniem chrześcijaństwa.
Autorka nie zawsze ma zrozumienie dla specyficznej religijności owego czasu,
ka\da religia przedchrześcijańska jest dla niej czymś w rodzaju zabobonu, zaś
kapłani pogańscy są właściwie po prostu oszustami.
Ju\ przed wojną dość ściśle określono datę biskupińskiego grodu na wiek szósty.
Takie te\ miejsce w historii (czy prehistorii raczej) przyznaje autorka swojemu
grodowi.
Nie nazywa go Biskupinem - byłby to przecie\ absurdalny anachronizm, u\ywa
jednak określenia "Nałęcz", co jest o tyle dorzeczniejsze, \e w tym miejscu miał
swoją siedzibę rzeczywiście prastary ród Nałęczów.
Zwróćmy te\ uwagę, \e jej bohaterowie u\ywają od czasu do czasu dawnych
polskich słów, zresztą bardzo oszczędnie.
U\ycie takich a nie innych określeń, zresztą powiedzenie wprost o "Słowianach",
świadczy, \e za Słowian właśnie uwa\ała autorka mieszkańców swojego
Nałęcza-Biskupina.
Sprawa wymaga pewnych wyjaśnień.
Biskupin to jeden z grodów kultury łu\yckiej rozkwitającej w drugim i pierwszym
tysiącleciu przed narodzeniem Chrystusa.
Wiele było sporów, jaka to właściwie była "narodowość" czy oczywiście
"pranarodowość" raczej.
Spory te w du\ej mierze miały ostrze aktualne i polityczne - chodziło o to, czy
Słowianie są na tych ziemiach przybyszami, czy te\ autochtonami.
W tej chwili spór zaczyna tracić na znaczeniu.
Ludzkość, cała ludzkość składała się z plemion wędrownych, więc w jakimś sensie
ka\dy na ka\dym miejscu jest przybyszem.
Podobnie zresztą rzeczy się mają ze słynną "teorią najazdu", równie w tej
chwili anachroniczną i bez znaczenia.
Aby pognębić Polaków, uczeni niemieccy forsowali w ubiegłym stuleciu tezę, \e
Słowianie nie mają zmysłu organizacyjnego, a więc ich państwo musiało zostać
stworzone przez germańskich najezdzców.
Teoria nie była zresztą bardzo nowa ani wyłącznie niemiecka, lecz znakomicie
właśnie Niemcom odpowiadała,.
Polacy dla odmiany popadali w inną skrajność i zaczynali wywodzić, \e w ich
\yłach od czasów niepamiętnych czysta jeno krew słowiańska płynie.
Bardzo to ju\ staroświeckie.
Anglia prze\yła pokazną ilość najazdów i w \yłach Anglika płyną wszelkie
mo\liwe domieszki, a jakoś nikomu to nie uwłacza.
Dlaczego miałoby uwłaczać nam?
Zresztą "czystych" narodów po prostu nie ma - przynajmniej w Europie.
Tak więc i sprawa przynale\ności etnicznej kultury łu\yckiej straciła na
znaczeniu, zwłaszcza od czasu, kiedy co jak co, ale germanizacja nam nie
zagra\a.
Tym niemniej uczeni niezale\nie od tego doszli do wniosku, \e Au\yczanie byli
rzeczywiście prasłowianami (chocia\ inne teorie, na przykład iliryjska, całkiem
jeszcze odrzucone nie zostały).
Zofia Kossak miała więc prawo kształtować swoich bohaterów na modłę prapolską.
Oczywiście, pozostaje pytanie, czy do tego stopnia.
Przecie\ jakieś pewne informacje o naszych przodkach mamy sprzed lat tysiąca,
natomiast u Zofii Kossak rzecz się dzieje dwa tysiące pięćset lat temu.
Przez tysiąc, pięćset lat Zapewne wiele się zmieniło.
A jednak i tu, generalnie rzecz biorąc, pisarka była w swoim prawie.
Imiona bogów, obyczaj, obrzędy bywają niezmiernie trwałe.
Chrześcijaństwo ma ju\ dwa tysiące lat, a przecie\ Chrystus nie zmienił
imienia...
Kto wie, mo\e istotnie w owym Biskupinie moglibyśmy z biedą dogadać się własnym
językiem.
Uznaliśmy, \e tak zwane "bajeczne" dzieje Polski wcale bajeczne nie są.
Uznaliśmy historyczność Ziemomysłów i Ziemowitów, ba, tak\e i Popielidów
przecie\- Najdawniejsze korzenie Polski mogły się kształtować ju\ i wtedy, a
nawet pewne elementy psychiki narodowej mogły się przecie\ uformować.
Zresztą prawdę powiedziawszy po to właśnie Zofia Kossak napisała "Gród nad
jeziorem", aby czegoś takiego dowieść.
Strona 72
Kossak Zofia - Grod nad jeziorem
Bo to istotnie mogło mieć czterdzieści lat temu znaczenie polityczne, chocia\
chyba nie ma ju\ dzisiaj.
Nie tylko o "obrazek z dziejów ojczystych" szło tutaj.
Czym\e więc wyró\niają się ci słowianie-łu\yczanie?
(W ksią\ce pada nawet nazwa "Polanie", co ju\ jest całkowicie jednoznaczne).
Najpierw rzecz nieco osobliwa, i przyznam, nie w pełni dla mnie zrozumiała.
Prawi Zofia Kossak, \e jej bohaterowie nie lubią drzew jako takich i \e to
zostało do dzisiaj.
O co tu chodzi?
Czemu by Polacy drzew mieli nie lubić, jest raczej dla mnie niepojęte.
Kult drzew istniał w Polsce równie dobrze jak u Bałtów, Celtów i Germanów (co
prawda to i Zofia Kossak przyznaje), no, a \e nie mamy tylu starych, pięknych
drzew co Anglicy, to raczej sprawa licznych wojen i najazdów ni\ czegokolwiek
innego.
Literatura te\ nie potwierdza niczego takiego.
Kochanowski wysławia lipę (co prawda ściął ją jakiś idiota w zeszłym stuleciu,
ale to wywołało ogromne oburzenie), podobnie Mickiewicz opłakuje puszcze, gdzie\
pogarda i lekcewa\enie?
Istotniejszą jeszcze cechą jest to, \e Słowianie nie lubią wędrówek.
Siedzą na swoim, na nowinki nie zwracają uwagi, ziemi nie popuszczą.
Oczywiście rozumiemy, o co tu chodzi.
Nie o \adnych tam Prasłowianach Zofia Kossak opowiada, ale o wozie Drzymały, o
Prusowskim Zlimaku, jednym słowem o walce z kolonizacją niemiecką.
I kiedy w jej ksią\ce gród napadają Germanie, to przede wszystkim chcą usunąć
tuziemców.
Jest to anachronizm.
Wszystko to było zapewne znacznie bardziej dynamiczne, ni\ nam się wydaje, choć
zapewne inną ni\ dzisiejsza dynamiką.
Mo\na te\ przypuszczać, \e i wtedy dokonywała się historia, istniała jakaś
polityka, chocia\ o tym nie mo\emy mieć \adnego konkretnego pojęcia.
W ka\dym razie, kiedy ju\ Polska wychynęła w świat pisany, była tworem
niezmiernie zło\onym, o bardzo ju\ długiej i skomplikowanej historii
politycznej, z której domyślamy się przede wszystkim procesów integracyjnych.
Jak daleko sięgają w przeszłość, tego nie wiemy.
Oczywiście, przestrzeni było stokroć więcej ni\ teraz, więc mo\na by sądzić, \e
plemiona po prostu się rozrastały nie krępowane przez, nikogo.
A jednak nie było a\ tak błogo, poniewa\ wykorzystanie przestrzeni było
znacznie mniej intensywne ni\, dzisiaj.
Dla wy\ywienia jednego człowieka trzeba było tym więcej przestrzeni, im
prymitywniejsza była gospodarka.
W bardzo odległej przeszłości myśliwsko-zbierackiej zapewne trzeba było tysięcy
kilometrów kwadratowych dla jednego człowieka.
Kto wie zresztą, czy w tym rozumieniu ziemia nie jest "przeludniona" od setek
tysięcy lat, od wczesnego paleolitu zgoła?
Mo\na chyba dociec, na czym polega błąd myślowy Zofii Kossak, zresztą nie tylko
przez nią popełniany.
Mniej czy bardziej podświadomie przymierza ona Biskupin do dzisiejszego
maleńkiego miasteczka czy wioski, nale\ącego przecie\ do większej struktury
społecznej.
W tego rodzaju miejscu \adna wielka polityka sie naturalnie nie dzieje, bo to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Rycerskiego świętego Aazarza I klasy.
Była autorką katolicką, w najlepszych dziełach daleką od powierzchowności.
Trudno wyliczać kilkadziesiąt jej powieści i innych prac.
Strona 71
Kossak Zofia - Grod nad jeziorem
W ka\dym razie zasadnicze miejsce wśród nich wszystkich zajmuje cykl
historyczny poczynający się od Krzy\owców" poprzez "Króla Trędowatego" do "Bez
orę\a" właśnie.
To - w największym skrócie mówiąc - dzieje wypraw krzy\owych.
Zofia Kossak napisała wiele ksią\ek historycznych związanych z dziejami Polski.
"Gród nad jeziorem" te\ do nich nale\y.
Rzecz dzieje się przed powstaniem chrześcijaństwa.
Autorka nie zawsze ma zrozumienie dla specyficznej religijności owego czasu,
ka\da religia przedchrześcijańska jest dla niej czymś w rodzaju zabobonu, zaś
kapłani pogańscy są właściwie po prostu oszustami.
Ju\ przed wojną dość ściśle określono datę biskupińskiego grodu na wiek szósty.
Takie te\ miejsce w historii (czy prehistorii raczej) przyznaje autorka swojemu
grodowi.
Nie nazywa go Biskupinem - byłby to przecie\ absurdalny anachronizm, u\ywa
jednak określenia "Nałęcz", co jest o tyle dorzeczniejsze, \e w tym miejscu miał
swoją siedzibę rzeczywiście prastary ród Nałęczów.
Zwróćmy te\ uwagę, \e jej bohaterowie u\ywają od czasu do czasu dawnych
polskich słów, zresztą bardzo oszczędnie.
U\ycie takich a nie innych określeń, zresztą powiedzenie wprost o "Słowianach",
świadczy, \e za Słowian właśnie uwa\ała autorka mieszkańców swojego
Nałęcza-Biskupina.
Sprawa wymaga pewnych wyjaśnień.
Biskupin to jeden z grodów kultury łu\yckiej rozkwitającej w drugim i pierwszym
tysiącleciu przed narodzeniem Chrystusa.
Wiele było sporów, jaka to właściwie była "narodowość" czy oczywiście
"pranarodowość" raczej.
Spory te w du\ej mierze miały ostrze aktualne i polityczne - chodziło o to, czy
Słowianie są na tych ziemiach przybyszami, czy te\ autochtonami.
W tej chwili spór zaczyna tracić na znaczeniu.
Ludzkość, cała ludzkość składała się z plemion wędrownych, więc w jakimś sensie
ka\dy na ka\dym miejscu jest przybyszem.
Podobnie zresztą rzeczy się mają ze słynną "teorią najazdu", równie w tej
chwili anachroniczną i bez znaczenia.
Aby pognębić Polaków, uczeni niemieccy forsowali w ubiegłym stuleciu tezę, \e
Słowianie nie mają zmysłu organizacyjnego, a więc ich państwo musiało zostać
stworzone przez germańskich najezdzców.
Teoria nie była zresztą bardzo nowa ani wyłącznie niemiecka, lecz znakomicie
właśnie Niemcom odpowiadała,.
Polacy dla odmiany popadali w inną skrajność i zaczynali wywodzić, \e w ich
\yłach od czasów niepamiętnych czysta jeno krew słowiańska płynie.
Bardzo to ju\ staroświeckie.
Anglia prze\yła pokazną ilość najazdów i w \yłach Anglika płyną wszelkie
mo\liwe domieszki, a jakoś nikomu to nie uwłacza.
Dlaczego miałoby uwłaczać nam?
Zresztą "czystych" narodów po prostu nie ma - przynajmniej w Europie.
Tak więc i sprawa przynale\ności etnicznej kultury łu\yckiej straciła na
znaczeniu, zwłaszcza od czasu, kiedy co jak co, ale germanizacja nam nie
zagra\a.
Tym niemniej uczeni niezale\nie od tego doszli do wniosku, \e Au\yczanie byli
rzeczywiście prasłowianami (chocia\ inne teorie, na przykład iliryjska, całkiem
jeszcze odrzucone nie zostały).
Zofia Kossak miała więc prawo kształtować swoich bohaterów na modłę prapolską.
Oczywiście, pozostaje pytanie, czy do tego stopnia.
Przecie\ jakieś pewne informacje o naszych przodkach mamy sprzed lat tysiąca,
natomiast u Zofii Kossak rzecz się dzieje dwa tysiące pięćset lat temu.
Przez tysiąc, pięćset lat Zapewne wiele się zmieniło.
A jednak i tu, generalnie rzecz biorąc, pisarka była w swoim prawie.
Imiona bogów, obyczaj, obrzędy bywają niezmiernie trwałe.
Chrześcijaństwo ma ju\ dwa tysiące lat, a przecie\ Chrystus nie zmienił
imienia...
Kto wie, mo\e istotnie w owym Biskupinie moglibyśmy z biedą dogadać się własnym
językiem.
Uznaliśmy, \e tak zwane "bajeczne" dzieje Polski wcale bajeczne nie są.
Uznaliśmy historyczność Ziemomysłów i Ziemowitów, ba, tak\e i Popielidów
przecie\- Najdawniejsze korzenie Polski mogły się kształtować ju\ i wtedy, a
nawet pewne elementy psychiki narodowej mogły się przecie\ uformować.
Zresztą prawdę powiedziawszy po to właśnie Zofia Kossak napisała "Gród nad
jeziorem", aby czegoś takiego dowieść.
Strona 72
Kossak Zofia - Grod nad jeziorem
Bo to istotnie mogło mieć czterdzieści lat temu znaczenie polityczne, chocia\
chyba nie ma ju\ dzisiaj.
Nie tylko o "obrazek z dziejów ojczystych" szło tutaj.
Czym\e więc wyró\niają się ci słowianie-łu\yczanie?
(W ksią\ce pada nawet nazwa "Polanie", co ju\ jest całkowicie jednoznaczne).
Najpierw rzecz nieco osobliwa, i przyznam, nie w pełni dla mnie zrozumiała.
Prawi Zofia Kossak, \e jej bohaterowie nie lubią drzew jako takich i \e to
zostało do dzisiaj.
O co tu chodzi?
Czemu by Polacy drzew mieli nie lubić, jest raczej dla mnie niepojęte.
Kult drzew istniał w Polsce równie dobrze jak u Bałtów, Celtów i Germanów (co
prawda to i Zofia Kossak przyznaje), no, a \e nie mamy tylu starych, pięknych
drzew co Anglicy, to raczej sprawa licznych wojen i najazdów ni\ czegokolwiek
innego.
Literatura te\ nie potwierdza niczego takiego.
Kochanowski wysławia lipę (co prawda ściął ją jakiś idiota w zeszłym stuleciu,
ale to wywołało ogromne oburzenie), podobnie Mickiewicz opłakuje puszcze, gdzie\
pogarda i lekcewa\enie?
Istotniejszą jeszcze cechą jest to, \e Słowianie nie lubią wędrówek.
Siedzą na swoim, na nowinki nie zwracają uwagi, ziemi nie popuszczą.
Oczywiście rozumiemy, o co tu chodzi.
Nie o \adnych tam Prasłowianach Zofia Kossak opowiada, ale o wozie Drzymały, o
Prusowskim Zlimaku, jednym słowem o walce z kolonizacją niemiecką.
I kiedy w jej ksią\ce gród napadają Germanie, to przede wszystkim chcą usunąć
tuziemców.
Jest to anachronizm.
Wszystko to było zapewne znacznie bardziej dynamiczne, ni\ nam się wydaje, choć
zapewne inną ni\ dzisiejsza dynamiką.
Mo\na te\ przypuszczać, \e i wtedy dokonywała się historia, istniała jakaś
polityka, chocia\ o tym nie mo\emy mieć \adnego konkretnego pojęcia.
W ka\dym razie, kiedy ju\ Polska wychynęła w świat pisany, była tworem
niezmiernie zło\onym, o bardzo ju\ długiej i skomplikowanej historii
politycznej, z której domyślamy się przede wszystkim procesów integracyjnych.
Jak daleko sięgają w przeszłość, tego nie wiemy.
Oczywiście, przestrzeni było stokroć więcej ni\ teraz, więc mo\na by sądzić, \e
plemiona po prostu się rozrastały nie krępowane przez, nikogo.
A jednak nie było a\ tak błogo, poniewa\ wykorzystanie przestrzeni było
znacznie mniej intensywne ni\, dzisiaj.
Dla wy\ywienia jednego człowieka trzeba było tym więcej przestrzeni, im
prymitywniejsza była gospodarka.
W bardzo odległej przeszłości myśliwsko-zbierackiej zapewne trzeba było tysięcy
kilometrów kwadratowych dla jednego człowieka.
Kto wie zresztą, czy w tym rozumieniu ziemia nie jest "przeludniona" od setek
tysięcy lat, od wczesnego paleolitu zgoła?
Mo\na chyba dociec, na czym polega błąd myślowy Zofii Kossak, zresztą nie tylko
przez nią popełniany.
Mniej czy bardziej podświadomie przymierza ona Biskupin do dzisiejszego
maleńkiego miasteczka czy wioski, nale\ącego przecie\ do większej struktury
społecznej.
W tego rodzaju miejscu \adna wielka polityka sie naturalnie nie dzieje, bo to [ Pobierz całość w formacie PDF ]