[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Franka ze skromnym sprzętem potrzebnym do uprzątnięcia sypialni - tej jednej jedynej na
świecie sypialni zakażonej lodem-9.
Skądś z fioletowej aksamitnej oddali dobiegał mnie głos Angeli. Nie próbowała bronić
siebie, broniła małego Newta.
- Newt niczego jej nie dawał. Ona sama ukradła.
Jej wyjaśnienie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.
Na co może liczyć ludzkość - myślałem sobie - skoro istnieją tacy ludzie jak Feliks
Hoenikker, którzy potrafią dawać takie zabawki jak lód-9 w ręce bezmyślnych dzieci, jakimi są
wszyscy prawie mężczyzni i kobiety.
I przypomniałem sobie Rozdział Czternasty Księgi Bokonona, przeczytany w całości
poprzedniego wieczora. Rozdział Czternasty jest zatytułowany: Jaką nadzieję może żywić
myślący człowiek co do przyszłości ludzkości, jeśli wezmie pod uwagą doświadczenia ostatniego
miliona lat?
Na przeczytanie Rozdziału Czternastego nie trzeba zbyt wiele czasu. Składa się on z
jednego tylko słowa i kropki.
Oto on:
 %7ładnej."
111. CHWILA ODPOCZYNKU
Frank wrócił z miotłami, szufelkami, lutlampą, prymusem, wiadrem i gumowymi
rękawicami.
Włożyliśmy rękawice, aby nie zakazić rąk lodem-9. Frank rozpalił prymus na ksylofonie
niebiańskiej Mony i na tym wszystkim ustawił stare poczciwe wiadro.
Zbieraliśmy większe kawałki lodu-9 z podłogi i wrzucaliśmy je do tego skromnego,
zwykłego wiadra, gdzie topniały, stając się dobrą, kochaną, uczciwą wodą.
Angela i ja zamiataliśmy podłogę, a mały Newt szukał pod meblami kawałeczków lodu,
które mogliśmy przeoczyć. Frank zaś szedł naszym śladem z oczyszczającym płomieniem
lutlampy.
Opanowała nas bezmyślna pogoda ducha sprzątaczek i woznych pracujących na nocną
zmianę. W tym rozbabranym świecie robiliśmy porządki przynajmniej w swoim kąciku.
Słyszałem samego siebie, wypytującego swobodnym tonem Newta, Angelę i Franka o
dzień wigilijny, w którym umarł ich ojciec, i o psa.
A oni, wierząc jak dzieci, że sprzątaniem wszystko da się naprawić, opowiedzieli mi
następującą historię:
W ową fatalną wigilię Bożego Narodzenia Angela udała się do wsi po lampki na choinkę,
zaś Newt i Frank poszli na spacer po opustoszałej zimowej plaży, gdzie spotkali czarnego psa
wodołaza. Pies był w towarzyskim nastroju, jak wszystkie wodołazy, i poszedł za chłopcami do
domu.
W czasie gdy dzieci nie było, Feliks Hoenikker umarł w swoim białym wiklinowym
fotelu zwróconym w stronę morza. Przez cały dzień drażnił dzieci aluzjami do lodu-9, pokazując
im buteleczkę z etykietką, na której wyrysował czaszkę z piszczelami i napisał:  Uwaga! Lód-9!
Chronić przed wilgocią!"
Przez cały dzień Feliks Hoenikker dręczył dzieci wypowiadanymi żartobliwym tonem
pytaniami w rodzaju:  No, wytężcie trochę mózgownice! Mówiłem wam, że składa się wyłącznie
z wodoru i tlenu, a topi się w temperaturze stu czternastu przecinek czterech stopni Fahrenheita.
Jak to wyjaśnić? Pomyślcie trochę! Boicie się nadwerężyć swoje mózgi? Nic im nie będzie."
- Stale powtarzał nam, żebyśmy wytężyli mózgownice - powiedział Frank, przywołując
wspomnienie dawnych czasów.
- Ja zrezygnowałam z wytężania mózgownicy jeszcze jako dziecko - wyznała Angela,
opierając się na miotle. - Kiedy zaczynał mówić o nauce, natychmiast przestawałam go słuchać.
Kiwałam tylko głową i udawałam, że próbuję wytężyć mózgownicę, ale moja biedna
mózgownica przy zetknięciu z nauką traciła wszelką elastyczność niczym stary pasek do
pończoch.
Z dalszej opowieści Angeli wynikało, że Feliks Hoenikker, zanim zasiadł w swoim
wiklinowym fotelu i umarł, bawił się w kuchni wodą, garnkami, patelniami i lodem-9. Musiał
widocznie przekształcać wodę w lód-9 w tę i z powrotem, bo powyciągał wszystkie garnki i
patelnie, jakie tylko były. Termometr też leżał na wierzchu - pewnie mierzył temperaturę różnych
rzeczy.
Stary Hoenikker miał widocznie zamiar odpocząć w swoim fotelu tylko przez chwilę, bo
zostawił w kuchni straszny bałagan. Częścią tego bałaganu była patelnia wypełniona lodem-9.
Bez wątpienia Hoenikker miał zamiar stopić go, zmniejszając z powrotem światowe zasoby
błękitnobiałej substancji do kilku okruchów przechowywanych w buteleczce. Chciał to zrobić po
chwili odpoczynku.
Ale, jak powiada Bokonon:  Każdy człowiek może sobie odpocząć, ale nikt nie wie, jak
długo będzie odpoczywać."
112. TOREBKA MATKI
- Powinnam się domyślić, że on nie żyje, jak tylko weszłam - mówiła Angela znowu
opierając się na miotle - bo jego wiklinowy fotel nie wydawał żadnego dzwięku. Zawsze
skrzypiał i trzeszczał, kiedy ojciec w nim siedział, nawet jeśli spał.
Angela uznała jednak, że ojciec śpi, i poszła ubierać choinkę.
Newt i Frank wrócili z wodołazem i poszli do kuchni, poszukać jakiegoś jedzenia dla psa.
Znalezli tam kałuże pozostawiane przez ojca.
Newt wziął szmatę i wytarł wodę z podłogi. Mokrą szmatę rzucił na blat jednego ze
stołów.
Tak się złożyło, że szmata upadła na patelnię z lodem-9.
Frank myślał, że na patelni jest jakiś krem do tortu, i podsunął ją pod nos bratu, żeby mu
pokazać, co narobił, rzucając szmatę.
Newt oderwał szmatę od powierzchni lodu i stwierdził, że ścierka nabrała dziwnych,
metalicznych, wężowych właściwości, jakby była spleciona z cieniutkich złotych drucików.
- Wspomniałem o złotych drucikach - wyjaśnił Newton w sypialni  Papy" - ponieważ ta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl