[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeszklonego i zakratowanego otworu w drzwiach i jeszcze mniejszego,
umieszczonego tak wysoko, że nawet nie mógł przez niego wyjrzeć. Ten również
miał kraty. Drzwi były zaryglowane.
W rogu stał sedes bez deski. Pęcherz Malcolma był pełny. Zbyt pełny. Ale nie
śmiał skorzystać z toalety w obawie, że policjant lub, co gorsza, jedna z
kobiet, które pobierały jego odciski palców, zajrzy i zobaczy, jak oddaje mocz.
Malcolm był teraz przerażony. Usiadł w rogu i zwinął się w kłębek.
Forrest przyglądał się niechlujnej, skulonej postaci siedzącej naprzeciw niego.
Zawsze tak się działo, gdy spotkał się twarzą w twarz z mordercą. Zastanawiał
się, czy rzeczywiście ów człowiek mógł tego dokonać. Taka niepozorna osoba nie
mogła mieć tak rozbudowanego ego, jakie zawsze przypisywał  chirurgowi". Forrest
wyobrażał go sobie jako kogoś pewnego siebie, dumnego. Zarozumiałego. Kogoś
bardziej przypominajÄ…cego Pinky'ego Sutcliffe'a. KogoÅ› z charakterem i aparycjÄ….
Może Forning się zmieniał, gdy stawał się  chirurgiem".
Przeszukał materiał dowodowy zebrany przeciw podejrzanemu. Kolekcja ostrzy
skalpeli. Pasuje do schematu, odnotował w myślach. Pracował na sali operacyjnej,
na bloku numer cztery, choć nie w tym samym czasie co Rosemary Baring i Colin
Wilson.
Usiadł przy stole naprzeciw Malcolma i przyglądał mu się przez chwilę, nim
włączył magnetofon. Shaw usiał przy nim. Przy drzwiach stał policjant w
mundurze. Forrest spojrzał Malcolmowi głęboko w oczy, jakby szukając w nich cech
zabójcy. Albo jednak ich tam nie było, albo ten człowiek był na tyle sprytny, że
zdołał ukryć przed nim ciemną stronę swej osobowości.
ZaczÄ…Å‚.
 Nazywa siÄ™ pan Malcolm Forning?
183
¦
Malcolm skinął głową.
 Musi pan mówić, Malcolmie. Magnetofon nie słyszy skinień głowy.
 Tak.  Jego głos brzmiał jak pisk wystraszonej myszy. Forrest przyglądał mu
się. Jakiej to metamorfozy trzeba było, by
zmienić to nieśmiałe stworzenie w zbrojnego w skalpel mordercę?
 Przede wszystkim mam obowiązek zapytać, czy chciałby pan odpowiadać w
obecności adwokata?
 Nie.
 Musimy pana ostrzec, Malcolmie, że ze względu na wagę oskarżeń wysuniętych
przeciwko panu, byłoby lepiej, by odpowiadał pan w obecności prawnika.
Malcolm skinął głową, a wysoki, łysiejący policjant opisał jego gest, mówiąc do
magnetofonu. Malcolm zaryzykował szybki rzut oka na trzech funkcjonariuszy.
%7ładen na niego nie patrzył. Starał się pilnie przysłuchiwać wszystkiemu, co
mówił policjant.
 Pracował pan w Szpitalu Królewskim jako salowy na bloku operacyjnym. Zgadza
siÄ™?
 Tak.
 Kiedy?
 Pięć lat temu.
 Nie zagrzał pan tam miejsca.
 Nie. Moja mama zachorowała. Musiałem się nią opiekować.
 Podobała się panu ta praca?
Malcolm nie wiedział, co odpowiedzieć na to pytanie. Wiedział jedynie, że
policjant, który do tej pory był dla niego miły i grzeczny, nagle przybrał
surowy wyraz twarzy. Coś było nie tak.
Odpowiedział grzecznie, jakby pytanie dotyczyło ciasteczka podanego do herbaty:
 Tak. Dziękuję. Podobała mi się ta praca.
Policjant wydał mu się teraz nieco bardziej zadowolony.
 A zatem lubił pan pracę na bloku operacyjnym?
Malcolm wzdrygnął się w myślach. Czyją lubił? Nie. Nie lubił. Wystraszony,
spojrzał na policjanta. Ten zachęcająco skinął głową.
 Tak  odrzekł Malcolm oficjalnie.  Uważałem, że to niezwykle interesująca
praca.
Odezwał się ten drugi. Nie mundurowy, blokujący drzwi, ale wysoki, ciemnowłosy.
 To dlatego zbierał pan ostrza skalpeli?
184
5
Malcolm wyczuł pułapkę.  Nie  wydukał.  J-j-ja rzez-z-zbię ozdoby do m-m-
mebli.
W tej samej chwili zdał sobie sprawę, że nie powinien był tego mówić. Mężczyzni
w białych kombinezonach przeszukają jego mieszkanie i odkryją kłamstwo. Nie było
żadnych ozdób wykonanych techniką intarsji. Były tylko ostrza.
Ciemnowłosy detektyw zbliżył swoją twarz do jego i uśmiechnął się, jakby
wszystko wiedział.
 Jak dobrze znałeś Colina Wilsona?
 W ogóle go nie znałem.  Malcolm przełknął.  Kto to taki?
 Twoja pierwsza ofiara.
Pomajstrowali chwilę przy magnetofonie i zamienili szybko kilka słów między
sobą. Aysiejący detektyw popatrzył na niego z życzliwością.
 Ludzie, którzy przeszukiwali pańskie mieszkanie, nie znalezli śladu po pracy
nad jakimikolwiek ozdobami w drewnie, Malcolmie. Proszę powiedzieć, do czego
naprawdę wykorzystywał pan ostrza?
Zapadła straszna cisza.
Bardzo długo zastanawiał się, co odpowiedzieć:  B-b-bawiłem się nimi.
Blada twarz policjanta poczerwieniała, jakby się na niego rozzłościł. Rozzłościł
się, i to bardzo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl