[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do ogrodu. Jedna z kobiet znalazła się na dworze zupełnie naga. W świetle księżyca
wyglądała jak srebrna smuga; cudowny widok. Teściowa okryła ją szalem. Potem
uspokojono zgorszonych żyjących krewnych, a przodkowie, którzy już niczego,
nawet oburzenia, nie muszą udawać, spokojnie wrócili do siebie.
Na szczęście, jak sięgnąć pamięcią, nie doświadczyliśmy naprawdę poważnych
trzęsień ziemi. Jesteśmy za to wdzięczni. Należymy do kasty braminów
wyznających śiwaizm i jesteśmy przekonani,
że uniknęliśmy kataklizmu dzięki temu, że recytujemy mantry poświęcone
Siwie, naszemu ulubionemu z wielkiej Trójcy: Brahmy, Wisznu i Siwy.
Siwa razem z małżonką mieszka w świątyni na szczycie wzgórza, znajdującego
się w samym sercu miasta. Bóg Niszczyciel, którego symbolem jest wyobrażenie
falliczne - lingam połączona z seksualnym symbolem kobiety. Równowaga, która
powstała dzięki połączeniu dwóch energii, utrzymuje spokój na ziemi. Dzieciom
przyciszonym głosem opowiada się, że wzgórze w rzeczywistości jest drzemiącym
wulkanem, chociaż nikt nie pamięta ostatniego wybuchu. Zwiątynia stoi na kraterze.
Dolina w swoich warstwach skalnych nosi ziarno własnej zagłady. Ziarno
nieustannie krąży korytarzami podziemnego królestwa. W każdej chwili może
wybuchnąć nam prosto w twarz. Dlatego podczas ruchów tektonicznych modlimy
się żarliwie, hindusi po swojemu, muzułmanie po swojemu. Dorastamy, słuchając
śpiewu błagalnych hymnów. Wszystko to ma sens, musi być prawdą. Przeżyliśmy
wiele trzęsień ziemi, a wulkan ciągle drzemie.
Muzułmanie nie wierzą w Ziwę, natomiast my, hindusi z kasty panditów, latem,
kiedy tylko możemy, wspinamy się na górę i idziemy do świątyni. W świątyni na
kraterze ofiarujemy bogu modlitwę, otrzymujemy łaski. Po żmudnej wspinaczce
jesteśmy głodni, biegniemy więc w dół drugą stroną wzgórza, żeby teraz sprawić
sobie przyjemność piknikiem nad jeziorem Dal. Gorliwie naśladujemy Ziwę, łącząc
ascezę ze zmysłowymi przyjemnościami. Być może właśnie dlatego jest naszym
ulubionym bogiem. Lubimy się bawić i bawimy się, kiedy tylko nadarza się okazja.
Nie zapominamy również o pomniejszych bóstwach, jednak najważniejszą datą w
kalendarzu kaszmirskich hindusów jest rocznica zaślubin Siwy, przypadająca zimą.
Zestaw potraw na tę uroczystość jest ustalony raz na zawsze, niczego nie może
zabraknąć. Nie zaspokaja się kapryśnych zachcianek, co roku używamy tych
samych produktów. Podstawą dań są nieco egzotyczne produkty dostępne zimą.
Jemy dzikie gęsi, które przyleciały aż z Syberii, dzikie ptaki o turkusowo-złotych
fosforyzujących głowach, suszone na słońcu pomidory, kabaczki oraz oberżyny,
suszone również na słońcu owoce i suszone ryby. Podczas przyrządzania suszonej
ryby cały dom przenika intensywnym zapachem.
Palcami zaciskamy nosy, robimy sobie z tego żarty, ale wytrzymujemy,
ponieważ przyrządzana ryba zimą jest wyjątkowym przysmakiem. O tej porze roku
nie ma świeżych warzyw ani owoców. Nawet latem trzeba je zrywać w
odpowiednim momencie. Nawlekamy owoce i warzywa na sznurki i w najsuchsze i
najgorętsze dni lata wieszamy na poddaszu. Suszone będą służyły nam zimą.
Obchody corocznych zaślubin Siwy - Ziwratń - trwają kilka dni, tak jak nasze
uroczystości weselne. W najważniejszy dzień  Idealnych Zaślubin", takich, jakie
wszystkim się marzą, kapłan celebruje rodzinne modły. Dopiero po modlitwie
można zasiąść do przygotowanej na tę okazję uczty. Kapłan zaczyna od domu w
starej części miasta i po kolei odwiedza wyznawców Siwy. Do nas dociera dopiero
póznym wieczorem. Do tego czasu niemal umieramy z głodu, niemniej musimy
czekać, czasem aż do północy. Po modlitwie podajemy młodej parze wszystkie
potrawy, które będziemy jeść, przy czym jako bogowie dostają jeszcze całą surową
rybę, twór natury nietknięty przez człowieka. Po dopełnieniu obrządku rodzina
może zasiąść do stołu.
Siwa i jego małżonka są wszechobecni w dolinie. Jednak dla nas najwyższym
bóstwem jest Zakti, bogini, która tchnęła w Ziwę życie, twórczą wszechprzenikającą
energię. Oczywiście bogini poświęcono znacznie więcej świątyń i miejsc kultu niż
bogu. W kilku świątyniach ofiarą składaną Bogini z tygrysem są tchawica, płuca i
wątroba kozy lub jagnięcia, wszystko w jednym kawałku. Muzułmański rzeznik
wie, jak należy przygotować ofiarę. Zanosimy ją do świątyni, skąd surowe mięso
wiruje ku niebu. Dzięki uprzejmości krążących w powietrzu kań, doskonale
obeznanych z rytuałem, karuzela mięsa i krwi wzbija się wysoko w niebiosa i prawie
natychmiast ofiara zostaje przyjęta.
Niektóre świątynie bogini są wegetariańskie, do najświętszej z nich my,
hodowcy ryżu, nosimy w ofierze khir, ryżowy budyń. Jest to specjalny poczęstunek
dla tej właśnie bogini. Miejsce to jest oazą spokoju. Czysty niebieskozielony
strumień opływający świątynię płynie przez sam środek ćinarowego gaju. Modlimy
się, żeby - kiedy przyjdziemy złożyć ofiarę bogini Khir Bhawani - woda w
strumieniu
była czysta. Gdy jest ciemna i mętna, ogarnia nas przerażenie, oznacza to
bowiem, że na dolinę spadnie jakieś nieszczęście. W bezpośrednim otoczeniu
świątyni stoją domy muzułmanów, w niektórych zawsze prowadzono wegetariańską
kuchnię.
W święto Ziwratń zapraszamy do domu na wspólny posiłek przyjaciół innych
wyznań. Sąsiadom muzułmanom w podeszłym wieku posyłamy owoce i orzechy, a
ich dzieci przychodzą do nas na lunch lub kolację. W rewanżu jesteśmy zapraszani
na przyjęcia do ich domów podczas świąt obchodzonych przez nich. Dla tych człon-
ków mojej rodziny, którzy ze względów religijnych nie jadają muzułmańskich
potraw, gospodarz przyjęcia wcześniej przysyła do naszego domu surową
jagnięcinę. Nasi kucharze przygotowują mięso i wtedy wszyscy mogą spokojnie na
przyjęciu spożywać to, co im odpowiada. Nie wiem dlaczego, ale problem stanowi
nie produkt, ale sposób przygotowania potraw. Prawie wszyscy rzeznicy są
muzułmanami; w zdecydowanie niewegetariańskiej dolinie doskonale się im
wiedzie.
Nasz rzeznik wygląda krzepko i dobrodusznie. Ma rzadką brodę; chyba hoduje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl