[ Pobierz całość w formacie PDF ]

starzenia się, które towarzyszą nam w tym doczesnym życiu, stoję tu w wieńcu krótkich
piętnastu wiosen na czole.
Tedy zważywszy, że w tak młodym wieku pewna naiwność uczuć i wysłowienia się
jest dopuszczalna, stwierdzam, iż w gruncie rzeczy mój poprzedni etap życia nie był dobrym
przygotowaniem do literackiej kariery. Może nie należy tu użyć przymiotnika: literackiej. To
słowo przywodzi na myśl poufne stosunki z literaturą, a także rodzaj umysłu i sposób czucia,
do których nie śmiem rościć pretensji. Ja tylko kocham literaturę; ale ta miłość jeszcze nie
pasuje na literata, tak jak miłość do morza nie wystarcza, aby być marynarzem. I bardzo jest
możliwe, że kochani literaturę w ten sam sposób, w jaki literat kocha morze, na które
spogląda z brzegu  ów teren wielkich wysiłków i wielkich czynów zmieniających oblicze
świata, ów wielki, otwarty szlak wiodący do przeróżnych nie odkrytych krain.
Może powinienem raczej powiedzieć, że życie na morzu  a nie myślę tu o krótkiej
próbie, tylko o całym szeregu lat, które składają się na porządny okres służby  że życie na
morzu nie jest dobrym przygotowaniem do życia pisarza. Ale uchowaj mnie Boże od
podejrzeń, iż się wypieram mych mistrzów z pokładu. Nie jestem zdolny do tego rodzaju
odszczepieństwa. Wyznałem już swoją zbożną cześć dla ich cieni w trzech czy czterech
opowieściach i kto jak kto, ale właśnie powieściopisarz musi być szczery względem samego
siebie, jeśli dba o swoje zbawienie.
Chcę przez to po prostu powiedzieć, że szkoła morskiego życia nie przygotowuje
należycie do znoszenia krytyki literackiej. Tylko to i nic więcej. Ale ten brak jest dość
poważny. Jeśli wolno przekręcić, odwrócić, dostosować (i zepsuć) określenie dobrego
krytyka przez pana Anatola France a, to pozwolę sobie powiedzieć, że dobrym pisarzem jest
ten, który patrzy bez wyraznej radości lub przesadnego smutku na przygody swej duszy
wśród krytyki. Nie mam bynajmniej zamiaru narzucać uważnemu czytelnikowi fałszywego
mniemania, jakoby krytyka na morzu nie istniała. To byłoby nieuczciwe i nawet nieuprzejme.
Na morzu wszystko można znalezć, zależnie od tego, czego się szuka  walkę, spokój,
romantyzm, najskrajniejszy naturalizm, ideały, nudę, wstręt, natchnienie  i wszelkie
możliwe okazje, nie wyłączając okazji do ośmieszenia się, zupełnie jak w literackim
zawodzie. Lecz na morzu krytyka jest nieco różna od literackiej. Tylko tyle ma ją wspólnego,
że zazwyczaj i w jednym, i w drugim przypadku odpowiadać nie warto.
Tak, można znalezć na morzu krytykę, a także i uznanie  powtarzam, wszystko
można znalezć na słonej wodzie  krytykę na ogół zaimprowizowaną i zawsze viva voce (co
jest zewnętrznym, jawnym, odchyleniem od literackiej operacji tego rodzaju), pełną wskutek
tego świeżości i siły, których często brakuje drukowanemu słowu. Uznanie zaś przychodzi na
samym końcu, gdy krytyk i krytykowany mają się rozstać, i wyraża się inaczej. Na morzu
uznanie czyichś skromnych talentów ma trwałość pisanego słowa, lecz rzadko urok
rozmaitości, a styl tego uznania jest formalny. Tutaj mistrz literacki bierze górę nad tamtym,
choć właściwie on także w gruncie rzeczy może tylko powiedzieć  i nieraz mówi  w
takich samych słowach:  Polecam usilnie. Tylko że zwykle używa słowa  my , ponieważ w
pierwszej osobie liczby mnogiej tkwi jakiś okultystyczny przymiot, który czyni ją szczególnie
odpowiednią dla oświadczeń krytyków i królów. Mam drobną garść tych marynarskich ocen
podpisanych przez różnych kapitanów; żółkną powoli w lewej szufladzie biurka i szeleszczą
pod mym dotknięciem pełnym szacunku, jak garść uschłych liści zerwanych z drzewa wiedzy
na tkliwą pamiątkę. To dziwne! Zdawałoby się, że dla tych kilku kawałków papieru, które
mają w nagłówku nazwę okrętu i są podpisane nazwiskami szkockich i angielskich
kapitanów, że dla tych kilku świadectw stawiałem czoło oburzeniu, wykrzykom zdumienia,
drwinom i wyrzutom, które ciężko było znieść piętnastoletniemu chłopcu; że dla nich właśnie
oskarżano mnie o brak patriotyzmu, o brak rozsądku, a także o brak serca; że dla nich
przechodziłem męki, walcząc z samym sobą i wylewając niemało ukrytych łez  że dla nich
utraciłem piękności Furka Pass i zostałem nazwany  niepoprawnym Donkiszotem w aluzji
60
KRAINA LOGOS www.logos.astral-life.pl
do szaleństwa tego rycerza, szaleństwa zrodzonego z literatury. Dla tego łupu! Tych
szeleszczących kartek papieru jest wszystkiego około tuzina. W ich nikłym, widmowym
szeleście żyją wspomnienia dwudziestu lat, głosy prostych ludzi, których już nie ma, potężny
głos wieczystych wiatrów i szept tajemniczego czaru, szmer wielkiego morza, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl