[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ciepło wciąż płynęło i Brooke musiała poczekać. W palcach
czuła dziwne mrowienie energii, której nie rozumiała, a jednak
akceptowała. Babcia zawsze ją zachęcała, by słuchała podszeptów
instynktu. Mówiła, że jej prababcia też miała ten dar i że nie należy się
go bać. Brooke przez lata starała się to zrozumieć, nauczyć
rozpoznawać, co znaczy mrowienie i jak wykorzystywać taką
umiejętność. Jako dziecko zadawała babci wiele pytań, ale odpowiedz
wciąż była ta sama - dar pochodzi od Boga i jemu należy dziękować i
prosić o wskazanie właściwej drogi.
Nagle wibrowanie ustało, Biscuit stanęła i polizała Brooke po
twarzy.
- Co się stało? - spytała zaskoczona Dorothy. - Wygląda, jakby
ból minął!
Korzystanie z daru nie było trudne. Kłopot sprawiało wy-
jaśnianie. Z doświadczenia Brooke wiedziała, że nie należy opowiadać,
jak leczy i skąd czerpie energię. Postawiła pieska na podłodze i
pozwoliła mu podbiec do właścicielek. W tej chwili do pokoju wszedł
Nate i Brooke zrozumiała, że wyraz jego twarzy nie wróży nic dobrego.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Może gdyby udało jej się przekonać Dorothy...
- Uszkodzenie nie było tak poważne, jak się mogło wydawać -
wyjaśniła. - Aapa była wybita ze stawu. Udało mi się ją nastawić. Może
jeszcze trochę boleć, ale jeśli zadbacie przez kilka dni o Biscuit,
wszystko szybko wróci do normy.
- To tak, jakby człowiek poszedł do kręgarza? - spytała Dorothy z
uśmiechem.
- Tak, coś podobnego - odparła Brooke z westchnieniem ulgi.
Mimo że Dorothy przyjęła wyjaśnienie, Nate i Jenny wciąż
uważnie się jej przyglądali.
- Może sprawdzimy, jak chodzi - zaproponowała Brooke, żeby
odwrócić ich uwagę od swojej osoby.
Pies radośnie wybiegł do poczekalni.
- Naprawdę wygląda na to, że nic już jej nie dolega. Dziękuję.
Kiedy ją przyniosłam, myślałam, że jest poważnie ranna... -
powiedziała Dorothy i sięgnęła po portfel.
- Ta wizyta była bezpłatna. Pewnie wystarczyłoby trochę
spokoju, a sama poradziłaby sobie z tym zwichnięciem.
- Na pewno?
- Oczywiście. Poza tym Jenny dała mi Angel. Moja siostrzyczka
ją uwielbia. Można więc powiedzieć, że jesteśmy kwita.
Gdy uszczęśliwione właścicielki suczki wychodziły z lecznicy,
Jenny posłała Brooke spojrzenie, które mówiło, że dziewczynka wcale
nie wierzy w jej wyjaśnienia. Drzwi zamknęły się za nimi i Brooke
spojrzała na swojego szefa. On też nie uwierzył.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Chodz do mojego gabinetu - zażądał surowo.
- Powinnam zajrzeć do Tessy...
- Tessa jest z Ellie. Do mojego biura. Natychmiast. Zaprowadził
ją do gabinetu i starannie zamknął drzwi.
Popatrzył na nią z mieszaniną gniewu i ciekawości.
- Co zrobiłaś z tym psem?
Więc nadeszła chwila wyznania prawdy. Brooke nie chciała
kłamać. Zaczęła starannie dobierać słowa.
- Widzisz, Nate, mam pewien dar.
- Jaki dar? - spytał, mrużąc oczy.
- Trudno to wyjaśnić - przyznała uczciwie. - Sama nie do końca
to rozumiem. Babcia mówiła, że jej matka też miała ten talent. Energia
pochodzi od światła, ziemi, nieba... od tego, co daje nam życie. Ja
jestem tylko narzędziem... przewodnikiem.
- Chcesz mi powiedzieć, że noga Biscuit była złamana i ty ją
wyleczyłaś dotykiem? - spytał, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku.
- Tak - przyznała Brooke, nie mogąc nic odczytać z jego
kamiennej twarzy.
- A dlaczego Angel nie wyzdrowiała, gdy tylko jej dotknęłaś? -
zapytał sceptycznie. - Albo kot pani Clark? I doberman Chada
Thompsona?
Brooke przypomniała sobie identyczną rozmowę z Timem i
próbę odpowiedzi na podobne pytania.
- Nie potrafię uzdrowić każdego zwierzęcia. Przynajmniej nie w
ten sposób. To tak, jakby niektóre były wybrane albo jakbym miała z
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nimi lepszy kontakt. A mój dar... nie służy jedynie do leczenia.
- Jak to? - spytał, sztywniejąc.
- Czasem mogę też diagnozować. Właściciel przynosi zwierzę,
ale nie potrafi powiedzieć, co mu dolega. Niekiedy wyczuwam dłonią
zimne miejsca na ciele pacjenta i dowiaduję się, na czym polega
problem, jeszcze zanim zrobię badania krwi czy rentgen.
- Ale i tak robisz badania?
- Po to, by się upewnić. - Brooke skinęła głową. Nate sprawiał
wrażenie zmartwionego.
- To dlatego wciąż się przeprowadzasz?
- Ale nie dlatego, że tego chcę. Po prostu muszę. Najpierw
uczyłam się na uniwersytecie w Illinois, bo dostałam tam pełne
stypendium. Po skończeniu studiów nie było mnie stać na własną
praktykę, więc starałam się o pracę. Chciałam być blisko babci, ale
przecież musiałam zarabiać na życie. Dostałam wtedy pracę na
przedmieściach Chicago... - urwała, zastanawiając się, jak wiele może
mu jeszcze zdradzić.
- Mów dalej - poprosił i bardzo powoli skrzyżował ramiona na
piersiach.
- Pracowałam tam już rok, gdy poznałam Tima - wyjaśniła cicho.
- Myślałam, że czeka nas wspólna przyszłość. Wtedy ktoś przyniósł
papużkę, którą pogryzł pies. Udało mi się ją uzdrowić. Widział to
asystent i weterynarz. Zaczęły się plotki. Potem zadzwonił reporter i
chociaż odmówiłam udzielenia wywiadu, napisał artykuł. Tim był
wściekły. Miał zostać wspólnikiem w swojej kancelarii adwokackiej i
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nie chciał, by koledzy mówili, że związał się z szamanką. Zaczęłam
otrzymywać dziwne telefony, a w lecznicy patrzono na mnie, jakbym
była kosmitką. Wtedy Tim uznał, że sama jestem sobie winna i zerwał
znajomość. W końcu wylądowałam w Syracuse.
- A tam, co się wydarzyło? - spytał Nate po chwili ciszy.
- Nate... - zaczęła, słysząc obcość w jego głosie.
- Więc co wydarzyło się w Syracuse? - powtórzył.
- To samo, co tu - odparła, wzruszając ramionami. - Dotknęłam
zwierzęcia i... Nikt nie mógł zrozumieć, co się stało z kotem, który miał
poważną wadę nerek. Następne testy wykazały, że wszystko wróciło do
normy. Widzisz, miesiącami pracuję jak zwykły weterynarz, aż nagle
pojawia się zwierzę, które mogę uzdrowić dotykiem. Nieważne, kto
jest w pobliżu, muszę poddać się instynktowi i intuicji. Nie mogę
pozwolić, by zwierzę cierpiało, niezależnie od tego, co to dla mnie
oznacza.
- Już wiem, czemu nie chciałaś o tym mówić. - Nate przesunął
dłonią po włosach. - To niewiarygodne.
- Wiem - szepnęła.
Brooke czekała na wyrok. Liczyła na zrozumienie i akceptację,
lecz oblicze jej szefa było jak wykute w skale. Nate patrzył na nią
inaczej niż przedtem. Głęboko westchnęła.
- Chcesz, żebym odeszła? - spytała cicho, opuszczając ramiona.
- Muszę wszystko przemyśleć, Brooke. To, co widziałem, jest
trudne do zaakceptowania. Muszę myśleć o mojej praktyce i reputacji
lecznicy.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Czy mam dalej pracować, dopóki nie podejmiesz ostatecznej
decyzji?
- Jak długo jeszcze masz zajmować się Tessą? - zapytał i zaczął
niespokojnie krążyć po gabinecie.
- Do końca tygodnia. Mogłabym prowadzić poranne przyjęcia,
jeśli Ellie się nią zajmie. W sobotę odwiozę małą do Phoenix i wrócę w
niedzielę po południu.
- Do tego czasu dam ci odpowiedz - odparł Nate poważnym
głosem.
- %7łałuję, że nie mogłam powiedzieć ci o tym wcześniej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Ciepło wciąż płynęło i Brooke musiała poczekać. W palcach
czuła dziwne mrowienie energii, której nie rozumiała, a jednak
akceptowała. Babcia zawsze ją zachęcała, by słuchała podszeptów
instynktu. Mówiła, że jej prababcia też miała ten dar i że nie należy się
go bać. Brooke przez lata starała się to zrozumieć, nauczyć
rozpoznawać, co znaczy mrowienie i jak wykorzystywać taką
umiejętność. Jako dziecko zadawała babci wiele pytań, ale odpowiedz
wciąż była ta sama - dar pochodzi od Boga i jemu należy dziękować i
prosić o wskazanie właściwej drogi.
Nagle wibrowanie ustało, Biscuit stanęła i polizała Brooke po
twarzy.
- Co się stało? - spytała zaskoczona Dorothy. - Wygląda, jakby
ból minął!
Korzystanie z daru nie było trudne. Kłopot sprawiało wy-
jaśnianie. Z doświadczenia Brooke wiedziała, że nie należy opowiadać,
jak leczy i skąd czerpie energię. Postawiła pieska na podłodze i
pozwoliła mu podbiec do właścicielek. W tej chwili do pokoju wszedł
Nate i Brooke zrozumiała, że wyraz jego twarzy nie wróży nic dobrego.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Może gdyby udało jej się przekonać Dorothy...
- Uszkodzenie nie było tak poważne, jak się mogło wydawać -
wyjaśniła. - Aapa była wybita ze stawu. Udało mi się ją nastawić. Może
jeszcze trochę boleć, ale jeśli zadbacie przez kilka dni o Biscuit,
wszystko szybko wróci do normy.
- To tak, jakby człowiek poszedł do kręgarza? - spytała Dorothy z
uśmiechem.
- Tak, coś podobnego - odparła Brooke z westchnieniem ulgi.
Mimo że Dorothy przyjęła wyjaśnienie, Nate i Jenny wciąż
uważnie się jej przyglądali.
- Może sprawdzimy, jak chodzi - zaproponowała Brooke, żeby
odwrócić ich uwagę od swojej osoby.
Pies radośnie wybiegł do poczekalni.
- Naprawdę wygląda na to, że nic już jej nie dolega. Dziękuję.
Kiedy ją przyniosłam, myślałam, że jest poważnie ranna... -
powiedziała Dorothy i sięgnęła po portfel.
- Ta wizyta była bezpłatna. Pewnie wystarczyłoby trochę
spokoju, a sama poradziłaby sobie z tym zwichnięciem.
- Na pewno?
- Oczywiście. Poza tym Jenny dała mi Angel. Moja siostrzyczka
ją uwielbia. Można więc powiedzieć, że jesteśmy kwita.
Gdy uszczęśliwione właścicielki suczki wychodziły z lecznicy,
Jenny posłała Brooke spojrzenie, które mówiło, że dziewczynka wcale
nie wierzy w jej wyjaśnienia. Drzwi zamknęły się za nimi i Brooke
spojrzała na swojego szefa. On też nie uwierzył.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Chodz do mojego gabinetu - zażądał surowo.
- Powinnam zajrzeć do Tessy...
- Tessa jest z Ellie. Do mojego biura. Natychmiast. Zaprowadził
ją do gabinetu i starannie zamknął drzwi.
Popatrzył na nią z mieszaniną gniewu i ciekawości.
- Co zrobiłaś z tym psem?
Więc nadeszła chwila wyznania prawdy. Brooke nie chciała
kłamać. Zaczęła starannie dobierać słowa.
- Widzisz, Nate, mam pewien dar.
- Jaki dar? - spytał, mrużąc oczy.
- Trudno to wyjaśnić - przyznała uczciwie. - Sama nie do końca
to rozumiem. Babcia mówiła, że jej matka też miała ten talent. Energia
pochodzi od światła, ziemi, nieba... od tego, co daje nam życie. Ja
jestem tylko narzędziem... przewodnikiem.
- Chcesz mi powiedzieć, że noga Biscuit była złamana i ty ją
wyleczyłaś dotykiem? - spytał, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku.
- Tak - przyznała Brooke, nie mogąc nic odczytać z jego
kamiennej twarzy.
- A dlaczego Angel nie wyzdrowiała, gdy tylko jej dotknęłaś? -
zapytał sceptycznie. - Albo kot pani Clark? I doberman Chada
Thompsona?
Brooke przypomniała sobie identyczną rozmowę z Timem i
próbę odpowiedzi na podobne pytania.
- Nie potrafię uzdrowić każdego zwierzęcia. Przynajmniej nie w
ten sposób. To tak, jakby niektóre były wybrane albo jakbym miała z
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nimi lepszy kontakt. A mój dar... nie służy jedynie do leczenia.
- Jak to? - spytał, sztywniejąc.
- Czasem mogę też diagnozować. Właściciel przynosi zwierzę,
ale nie potrafi powiedzieć, co mu dolega. Niekiedy wyczuwam dłonią
zimne miejsca na ciele pacjenta i dowiaduję się, na czym polega
problem, jeszcze zanim zrobię badania krwi czy rentgen.
- Ale i tak robisz badania?
- Po to, by się upewnić. - Brooke skinęła głową. Nate sprawiał
wrażenie zmartwionego.
- To dlatego wciąż się przeprowadzasz?
- Ale nie dlatego, że tego chcę. Po prostu muszę. Najpierw
uczyłam się na uniwersytecie w Illinois, bo dostałam tam pełne
stypendium. Po skończeniu studiów nie było mnie stać na własną
praktykę, więc starałam się o pracę. Chciałam być blisko babci, ale
przecież musiałam zarabiać na życie. Dostałam wtedy pracę na
przedmieściach Chicago... - urwała, zastanawiając się, jak wiele może
mu jeszcze zdradzić.
- Mów dalej - poprosił i bardzo powoli skrzyżował ramiona na
piersiach.
- Pracowałam tam już rok, gdy poznałam Tima - wyjaśniła cicho.
- Myślałam, że czeka nas wspólna przyszłość. Wtedy ktoś przyniósł
papużkę, którą pogryzł pies. Udało mi się ją uzdrowić. Widział to
asystent i weterynarz. Zaczęły się plotki. Potem zadzwonił reporter i
chociaż odmówiłam udzielenia wywiadu, napisał artykuł. Tim był
wściekły. Miał zostać wspólnikiem w swojej kancelarii adwokackiej i
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nie chciał, by koledzy mówili, że związał się z szamanką. Zaczęłam
otrzymywać dziwne telefony, a w lecznicy patrzono na mnie, jakbym
była kosmitką. Wtedy Tim uznał, że sama jestem sobie winna i zerwał
znajomość. W końcu wylądowałam w Syracuse.
- A tam, co się wydarzyło? - spytał Nate po chwili ciszy.
- Nate... - zaczęła, słysząc obcość w jego głosie.
- Więc co wydarzyło się w Syracuse? - powtórzył.
- To samo, co tu - odparła, wzruszając ramionami. - Dotknęłam
zwierzęcia i... Nikt nie mógł zrozumieć, co się stało z kotem, który miał
poważną wadę nerek. Następne testy wykazały, że wszystko wróciło do
normy. Widzisz, miesiącami pracuję jak zwykły weterynarz, aż nagle
pojawia się zwierzę, które mogę uzdrowić dotykiem. Nieważne, kto
jest w pobliżu, muszę poddać się instynktowi i intuicji. Nie mogę
pozwolić, by zwierzę cierpiało, niezależnie od tego, co to dla mnie
oznacza.
- Już wiem, czemu nie chciałaś o tym mówić. - Nate przesunął
dłonią po włosach. - To niewiarygodne.
- Wiem - szepnęła.
Brooke czekała na wyrok. Liczyła na zrozumienie i akceptację,
lecz oblicze jej szefa było jak wykute w skale. Nate patrzył na nią
inaczej niż przedtem. Głęboko westchnęła.
- Chcesz, żebym odeszła? - spytała cicho, opuszczając ramiona.
- Muszę wszystko przemyśleć, Brooke. To, co widziałem, jest
trudne do zaakceptowania. Muszę myśleć o mojej praktyce i reputacji
lecznicy.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Czy mam dalej pracować, dopóki nie podejmiesz ostatecznej
decyzji?
- Jak długo jeszcze masz zajmować się Tessą? - zapytał i zaczął
niespokojnie krążyć po gabinecie.
- Do końca tygodnia. Mogłabym prowadzić poranne przyjęcia,
jeśli Ellie się nią zajmie. W sobotę odwiozę małą do Phoenix i wrócę w
niedzielę po południu.
- Do tego czasu dam ci odpowiedz - odparł Nate poważnym
głosem.
- %7łałuję, że nie mogłam powiedzieć ci o tym wcześniej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]