[ Pobierz całość w formacie PDF ]
farbowaniem i dwa masaże. Pewna matka z córką przyjdą na oczyszczanie twarzy w
przyszłym tygodniu. W przyszłym tygodniu!
- Musimy to uczcić - zdecydowała Malory. - Dlaczego nie mamy szampana? Mogłybyśmy
sobie przyrządzić mimozy, gdybyśmy miały szampana i sok pomarańczowy.
- Kiedy weszłam, telefon już dzwonił - podjęła Zoe, wciąż oszołomiona. - Dzwonił, choć
nie było jeszcze dziewiątej. Wszyscy mówili, że przeczytali artykuł w gazecie. Chcę
wyjść za mąż za Flynna i rodzić mu dzieci . Wybacz, Malory, ale nie mogę się
powstrzymać.
- Ustaw się w kolejce. - Malory sięgnęła po gazetę leżącą na szafce. - Popatrzcie tylko.
Czy nie wyglądamy super? - Zaprezentowała przyjaciółkom stronę ze zdjęciem, na
którym stały w holu, obejmując się nawzajem wpół. - Price, McCourt i Steele -
przeczytała - czyli piękno i intelekt tworzące Pokusę .
- Muszę przyznać, że naprawdę się przyłożył do tego artykułu. - Dana zajrzała Malory
przez ramię. - Wyszłyśmy świetnie, jakżeby inaczej. Ale on jeszcze uchwycił pewną
istotną cechę. Element zabawy. Do tego dochodzi kwestia ożywienia miejscowej
233
gospodarki, inicjatywa trzech kobiet z Valley, przywrócenie blasku niszczejącej
posiadłości i tak dalej, ple ple. To wzbudza zainteresowanie.
- I naprawdę wyglądamy niezle - wtrąciła Zoe. - Mała rzecz, a cieszy. Przeczytałam
artykuł jeszcze przed śniadaniem, a po drodze musiałam się zatrzymać, żeby przeczytać
drugi raz.
- Oprawię go w ramki - oznajmiła Malory. - Powiesimy jeden egzemplarz w kuchni. -
Wyjęła z torebki notes, żeby to zapisać. - Aha, tak przy okazji, trzeba będzie sprawdzić,
czy wszystko w porządku z poczęstunkiem, który planujemy na piątkowe otwarcie. Ja
biorę na siebie wypieki. Dano, ty zajmiesz się napojami, a Zoe owocami i serami.
- Mój telefon znowu dzwoni - powiedziała Zoe i ku zaskoczeniu przyjaciółek wybuchnęła
płaczem.
- Oho. Zajmij się nią - poleciła Malory Danie. - Ja odbiorę.
Ruszyła pospiesznie w stronę recepcji, podczas gdy Dana wyszarpnęła z pudełka garść
chusteczek jednorazowych i wepchnęła je Zoe do rąk.
- Przepraszam. Przepraszam. Dlaczego ja ciągle beczę?
- Nie przejmuj się tak. Wyrzuć to z siebie.
Zoe nie mogła się uspokoić i na widok powracającej Malory skinęła tylko ręką, usiłując
stłumić szloch.
- Zejdzmy do kuchni i napijmy się herbaty. - Malory dziarsko poderwała Zoe na nogi,
objęła i wyprowadziła z salonu.
- Dobry pomysł. Boże, jaka ze mnie idiotka - Zoe hałaśliwie wydmuchała nos. - Sama nie
wiem, co się ze mną dzieje.
- Otwierasz salon kosmetyczny, zbliża się termin zakończenia twoich poszukiwań,
związałaś się z mężczyzną. Połączenie tych czynników może być nieco stresujące, nie
uważasz? Chodz, złotko, dajmy sobie trochę luzu.
- Czuję się strasznie głupio. - Zoe, pociągając nosem, pozwoliła Malory usadzić się na
kuchennym krześle. - Nie mam żadnych powodów do płaczu. Wszystko idzie świetnie,
naprawdę jest wspaniale. - Azy ponownie napłynęły jej do oczu i rozpłakała się, kładąc
głowę na stole. - Potwornie się boję.
- Masz prawo. - Malory stanęła za nią i masowała jej ramiona, podczas gdy Dana
nastawiła wodę na herbatę. - Masz pełne prawo się bać, skarbie.
234
- Nie mogę tracić na to czasu! Otwieram własny salon. Marzyłam o nim od dziesięciu lat i
teraz mój sen się ziścił. Ludzie dzwonią. Jestem naprawdę szczęśliwa, więc dlaczego się
załamuję?
- Ja też się boję.
Zoe uniosła głowę, spojrzała na Malory, zamrugała ze zdumieniem.
- Boisz się?
- Panicznie. Gdy czytałam artykuł Flynna, zaczęło mi dzwonić w uszach i poczułam na
podniebieniu ten taki, wiesz, metaliczny smak. Nie posiadałam się ze szczęścia, a
jednocześnie dzwoniło mi w uszach coraz głośniej i musiałam bez przerwy przełykać
ślinę, żeby się pozbyć tego smaku.
- A ja ciągle się budzę w środku nocy. - Dana odwróciła się od kuchenki. - Myślę sobie:
otwieram księgarnię i wtedy czuję, że mam duszę na ramieniu.
- Och, dzięki Bogu. - Zoe poczuła ulgę, słuchając przyjaciółek. - Dzięki Bogu. Jest w
porządku, kiedy się czymś zajmuję albo myślę, co jeszcze zostało mi do zrobienia. Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
farbowaniem i dwa masaże. Pewna matka z córką przyjdą na oczyszczanie twarzy w
przyszłym tygodniu. W przyszłym tygodniu!
- Musimy to uczcić - zdecydowała Malory. - Dlaczego nie mamy szampana? Mogłybyśmy
sobie przyrządzić mimozy, gdybyśmy miały szampana i sok pomarańczowy.
- Kiedy weszłam, telefon już dzwonił - podjęła Zoe, wciąż oszołomiona. - Dzwonił, choć
nie było jeszcze dziewiątej. Wszyscy mówili, że przeczytali artykuł w gazecie. Chcę
wyjść za mąż za Flynna i rodzić mu dzieci . Wybacz, Malory, ale nie mogę się
powstrzymać.
- Ustaw się w kolejce. - Malory sięgnęła po gazetę leżącą na szafce. - Popatrzcie tylko.
Czy nie wyglądamy super? - Zaprezentowała przyjaciółkom stronę ze zdjęciem, na
którym stały w holu, obejmując się nawzajem wpół. - Price, McCourt i Steele -
przeczytała - czyli piękno i intelekt tworzące Pokusę .
- Muszę przyznać, że naprawdę się przyłożył do tego artykułu. - Dana zajrzała Malory
przez ramię. - Wyszłyśmy świetnie, jakżeby inaczej. Ale on jeszcze uchwycił pewną
istotną cechę. Element zabawy. Do tego dochodzi kwestia ożywienia miejscowej
233
gospodarki, inicjatywa trzech kobiet z Valley, przywrócenie blasku niszczejącej
posiadłości i tak dalej, ple ple. To wzbudza zainteresowanie.
- I naprawdę wyglądamy niezle - wtrąciła Zoe. - Mała rzecz, a cieszy. Przeczytałam
artykuł jeszcze przed śniadaniem, a po drodze musiałam się zatrzymać, żeby przeczytać
drugi raz.
- Oprawię go w ramki - oznajmiła Malory. - Powiesimy jeden egzemplarz w kuchni. -
Wyjęła z torebki notes, żeby to zapisać. - Aha, tak przy okazji, trzeba będzie sprawdzić,
czy wszystko w porządku z poczęstunkiem, który planujemy na piątkowe otwarcie. Ja
biorę na siebie wypieki. Dano, ty zajmiesz się napojami, a Zoe owocami i serami.
- Mój telefon znowu dzwoni - powiedziała Zoe i ku zaskoczeniu przyjaciółek wybuchnęła
płaczem.
- Oho. Zajmij się nią - poleciła Malory Danie. - Ja odbiorę.
Ruszyła pospiesznie w stronę recepcji, podczas gdy Dana wyszarpnęła z pudełka garść
chusteczek jednorazowych i wepchnęła je Zoe do rąk.
- Przepraszam. Przepraszam. Dlaczego ja ciągle beczę?
- Nie przejmuj się tak. Wyrzuć to z siebie.
Zoe nie mogła się uspokoić i na widok powracającej Malory skinęła tylko ręką, usiłując
stłumić szloch.
- Zejdzmy do kuchni i napijmy się herbaty. - Malory dziarsko poderwała Zoe na nogi,
objęła i wyprowadziła z salonu.
- Dobry pomysł. Boże, jaka ze mnie idiotka - Zoe hałaśliwie wydmuchała nos. - Sama nie
wiem, co się ze mną dzieje.
- Otwierasz salon kosmetyczny, zbliża się termin zakończenia twoich poszukiwań,
związałaś się z mężczyzną. Połączenie tych czynników może być nieco stresujące, nie
uważasz? Chodz, złotko, dajmy sobie trochę luzu.
- Czuję się strasznie głupio. - Zoe, pociągając nosem, pozwoliła Malory usadzić się na
kuchennym krześle. - Nie mam żadnych powodów do płaczu. Wszystko idzie świetnie,
naprawdę jest wspaniale. - Azy ponownie napłynęły jej do oczu i rozpłakała się, kładąc
głowę na stole. - Potwornie się boję.
- Masz prawo. - Malory stanęła za nią i masowała jej ramiona, podczas gdy Dana
nastawiła wodę na herbatę. - Masz pełne prawo się bać, skarbie.
234
- Nie mogę tracić na to czasu! Otwieram własny salon. Marzyłam o nim od dziesięciu lat i
teraz mój sen się ziścił. Ludzie dzwonią. Jestem naprawdę szczęśliwa, więc dlaczego się
załamuję?
- Ja też się boję.
Zoe uniosła głowę, spojrzała na Malory, zamrugała ze zdumieniem.
- Boisz się?
- Panicznie. Gdy czytałam artykuł Flynna, zaczęło mi dzwonić w uszach i poczułam na
podniebieniu ten taki, wiesz, metaliczny smak. Nie posiadałam się ze szczęścia, a
jednocześnie dzwoniło mi w uszach coraz głośniej i musiałam bez przerwy przełykać
ślinę, żeby się pozbyć tego smaku.
- A ja ciągle się budzę w środku nocy. - Dana odwróciła się od kuchenki. - Myślę sobie:
otwieram księgarnię i wtedy czuję, że mam duszę na ramieniu.
- Och, dzięki Bogu. - Zoe poczuła ulgę, słuchając przyjaciółek. - Dzięki Bogu. Jest w
porządku, kiedy się czymś zajmuję albo myślę, co jeszcze zostało mi do zrobienia. Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]