[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
L
T
- Nick, świetnie, że dzwonisz - ucieszyła się. - Greg, Lew i twój ojciec usiłują się z
tobą skontaktować. Ojciec prosił, abym ci przekazała, że przyjęcie w klubie jachtowym
rozpocznie się nie o szóstej trzydzieści, lecz o siódmej. Zostawiłam ci wiadomość na po-
czcie głosowej.
- Dzięki. - Poderwał się z fotela bujanego i przeszedł do sypialni. - Leah, z iloma
spośród kobiet ubiegających się o posadę niani rozmawiałaś osobiście?
- Z czterema. Czyżby panna Chamberlain się nie sprawdziła?
- Sprawdziła się doskonale. - Niemal zmiażdżył w dłoni telefon. - Myślę o jesieni,
kiedy jej już nie będzie.
- Przecież zamierzałeś zatrudnić kobietę, która obecnie pracuje u Cosgriffów.
- Zmieniłem zdanie.
- Mam rozpocząć poszukiwania?
- Jeszcze nie. A tak z ciekawości, to ile mieliśmy zgłoszeń?
- Pan Lloyd mówił, że pięćset czterdzieści.
Nic dziwnego, zważywszy na stan gospodarki, pomyślał Nick.
- Podczas przesiewu na co miał zwracać uwagę?
- Na wykształcenie kandydatek.
- To wszystko? - Nick potarł kark.
- Tak. Uznałam, że młode kobiety po studiach, które szukają pracy na trzy miesią-
ce, nie będą pustymi wydmuszkami. Kiedy dostałam cztery nazwiska, zaczęłam dzwonić,
sprawdzać referencje. Jeden z profesorów stwierdził, że panna Chamberlain ma, cytuję,
przebłyski geniuszu. To mi się spodobało. Poza tym pochodzi z rodziny wielodzietnej, a
z czterech kandydatek była najmłodsza. To ważne. Przy dziecku trzeba być szybkim,
sprawnym, kucać, siadać na podłodze...
Nick poczuł oczywiste emocje, gdy przypomniał sobie niedawne harce na podłodze
z panną Chamberlain.
- W końcu co przeważyło szalę?
- Jeszcze na to nie wpadłeś?
R
L
T
Oczywiste emocje przybrały na sile. Leah zbyt dobrze go znała, zresztą niewiele
udawało mu się przed nią ukryć. Z drugiej strony zawsze mógł liczyć na jej szczerość i
dyskrecję.
- Wiedziałaś, że jesienią Reese zaczyna staż w firmie Miroff-Hooplan?
- A niech mnie! Dzielna dziewczyna.
- Tak, prawda... Pogadamy pózniej, dobrze? - Wiedział już, co ma zrobić. - Aha,
jeszcze jedno...
- Tak?
- Dziękuję, Leah.
Włożyła luzne białe spodnie i bluzkę w kolorze khaki. Zamierzała wyjść, po prostu
wyjść gdziekolwiek, choćby na długi spacer, żeby ochłonąć po nadmiarze emocji, gdy
nagle usłyszała ciche pukanie.
Chwyciwszy torebkę, otworzyła drzwi. W korytarzu stał Nick, bez Jamiego, z ręką
opartą o framugę.
Napotkała jego spojrzenie. Serce zabiło jej mocno, ponieważ niedawny chłód prze-
padł bez śladu.
Mierzył ją uważnie wzrokiem, jakby próbował wybadać, czy się na niego gniewa.
- Jest mi wstyd, Reese. Dwukrotnie przekroczyłem dopuszczalną granicę. Jesteś
bardzo atrakcyjną kobietą, ale to mnie w żaden sposób nie usprawiedliwia. Przysięgam,
że więcej cię nie dotknę. Póki będziesz u mnie pracowała, nie musisz się niczego oba-
wiać.
Poczuła ulgę, ale nie dlatego, że nie musi się obawiać następnych pocałunków, bo
akurat tego było jej szkoda. Dobre było natomiast to, że ich relacje znów wróciły na
przyjazne tory.
- Nie byłam bezwolną ofiarą, Nick. Przeciwnie.
- Czyli jest szansa, że mi wybaczysz? To, że pózniej się wściekłem, nie miało z to-
bą nic wspólnego. To znaczy... Po prostu przeraża mnie myśl, że mogłabyś odejść wcze-
śniej, zostawić mnie i Jamiego samych.
Kąciki jej ust zadrgały.
- Mnie też przeraża taka myśl. Potrzebuję pieniędzy, które mi płacisz.
R
L
T
- Na tyle, że zgodziłabyś się towarzyszyć mi na przyjęcie? Zabralibyśmy Jamiego...
- Co to za impreza? - Skrzyżowała ręce na piersi.
- Rodzice chcą, żebym ponownie się ożenił. Nie tylko chcą, ale już wybrali idealną
kandydatkę na żonę, idealną oczywiście w ich mniemaniu. Nazywa się Jennifer Ridge-
way. Ostatni raz widzieliśmy się wiele lat temu, a dziś przyjdzie do klubu ze swoimi ro-
dzicami.
- Planujesz bunt?
- Bunt, rokosz, rewolucję - oznajmił twardo, stanowczo. - Widok Jamiego z nieod-
powiednią wedle ich standardów nianią uzmysłowi wszystkim to, co od jakiegoś czasu
usiłuję im powiedzieć. No i w pewnym sensie stanę się banitą.
Wiedziała, że Nick nie żartuje. Dzisiejszy wieczór zmieni życie zarówno ojca, jak i
syna. Pragnęła uczestniczyć w tym wiekopomnym wydarzeniu, patrzeć, jak historia dzie-
je się na jej oczach.
- W co mam się ubrać?
Nick natychmiast się rozpogodził.
- Możesz włożyć... hm, żółtą sukienkę? A włosy związać białą tasiemką?
- Dobrze. A ty w czym wystąpisz?
- %7ładen członek klubu jachtowego nie ośmieliłby się pokazać na kolacji bez smo-
kingu.
- A jak ubierzemy Jamiego?
- W granatowe wdzianko ze Snoopym i białe buciki - powiedział z uśmiechem. -
Będzie pierwszym niemowlakiem, który przekroczy próg szacownego klubu. - Na mo-
ment zamilkł. - Nie martw się, świetnie sobie poradzisz z tłumem na kolacji.
Reese poczuła, jak łzy podchodzą jej do gardła. W tym tłumie będą Wainwrighto- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl