[ Pobierz całość w formacie PDF ]
również to zapamiętał.
- Pomóż mi, caro. Dziś jest inaczej niż wtedy. Nadal niewiele pamiętam. Chcę się
nacieszyć moją piękną żoną tak, żeby nie myśleć już o tobie i Nicu, i żebyś nie chciała
zostać jego królową.
Kiedy wreszcie dotarł do niej sens jego słów, zaskoczona oderwała od niego usta i
powiedziała:
- Nigdy nie chciałam zostać jego królową. Przecież o tym wiesz.
Chwycił ją za ramiona.
- Myślę, że jednak chciałaś. Kiedy Lucca wstąpił na tron, twoje myśli wybiegły ku
Nicowi, który mógł zaoferować ci koronę. Co prawda nie tę, na której ci zależało, ale
cóż... - Wpatrywał się w nią uważnie. - Niestety, genialny pomysł twojego brata związał
cię z plebejuszem mojego pokroju. Przyznaj, że trudno ci przełknąć tę pigułkę.
Och, Dizo... Oto jak przyszło jej zapłacić za poświęcone mu serce i duszę. Zapa-
miętał każdą rzecz, każde słowo, które mu powiedziała, choć to wszystko było niczym
więcej jak niewinną paplaniną niepewnej siebie dziewczyny, która nie do końca wie, o
czym mówiła, i która pragnie za wszelką cenę zaimponować boskiemu młodemu męż-
czyznie, w którym się zakochała.
Dlatego rzucone w twarz oskarżenie zabolało ją tym mocniej.
- Jeśli uważasz mnie za tak ambitną, gwarantuje, że nie spodoba ci się, jak nas do
siebie uwiązano. Nie wiem, po co właściwie o tym rozmawiamy.
- Ponieważ czas wyłożyć karty, księżniczko.
R
L
T
- Dlaczego dalej mnie tak nazywasz?
- Ponieważ tym właśnie jesteś: księżniczką. Nie chcę cię zranić, Gina, a jedynie
otworzyć ci oczy. Nie zmienisz tego, tak samo jak ja nie zmienię faktu, że jestem synem
Guida. Czy mówiłem ci, że kiedy byłem chłopcem, moi rodzice byli biedakami? Nigdy
nie dowiesz się, co to znaczy. Prawie nie chodziłem do szkoły, ponieważ papa potrzebo-
wał mnie do pomocy na farmie. Miałem tylko jedno ubranie. Nie mieliśmy bieżącej wo-
dy, ani zimnej, ani ciepłej. Wiecznie chodziłem z brudnymi paznokciami. Nie przymiera-
liśmy głodem, ale niewiele brakowało. Szukając zródeł utrzymania, papa pracował na
terenie Piazza d'Italia w Sassari. Kiedy król Castelmare przyjechał do miasta na Ofiaro-
wanie Pańskie, był pod takim wrażeniem pracy ojca, że z miejsca zaoferował mu posadę
ogrodnika w pałacu. Pomyślisz, że to niesamowite szczęście dla naszej rodziny. Oferta
króla oznaczała stałe zatrudnienie, lepsze warunki życia i wyższą pensję. Papa wysyłał
pieniądze do domu, ale ja nie chciałem opuścić mojego świata i żyć w krainie z bajki.
Wiesz, takiej z gatunku patrz, ale nie dotykaj. Pragnij, ale nie posiadaj. Takiego, w któ-
rym istniał wyrazny podział na tych, którzy kąpią się w mleku, i na tych, którzy nie znają
mydła.
- Naprawdę tak się czułeś? - Gina była zdumiona.
- Początkowo owszem, ponieważ tak wyglądała rzeczywistość. Ale wtedy pewna
nad wiek rozwinięta księżniczka z koroną ze sprężystych czarnych loków zaprzyjazniła
się ze mną i nauczyła, czym jest świat. Złagodziła moją porywczą naturę.
Złożył na jej ustach kolejny namiętny pocałunek.
- Przecież kiedy miałam dziesięć lat, nie mogłam wiedzieć, co do mnie czułeś.
- Kiedy miałaś dwadzieścia sześć, też nie - stwierdził ponuro.
- Dizo, to nie w porządku.
- Ale taka jest prawda. Teraz jesteś moją żoną i nie masz pojęcia, co to znaczy
funkcjonować jak normalna kobieta w normalnym domu.
- Nasze życie w pałacu było dość normalne - próbowała się bronić. - Zawsze mo-
głeś zmienić swój status, ale twój ojciec nie pozwalał, żeby któryś z jego synów zadawał
się z arystokracją. Papa przygotował dla was jeden z dużych apartamentów na drugim
piętrze. Twój ojciec nie chciał o tym słyszeć, ale papa mu powiedział, żeby traktował pa-
R
L
T
łac jak drugi dom. Papa miał o twoim ojcu bardzo wysokie mniemanie i chciał, żeby cała
wasza rodzina korzystała z dobrodziejstw życia w pałacu. Przecież mogliście pływać w
basenie i jezdzić na wycieczki konne, kiedy tylko zapragnęliście. - Dizo milczał. - Ojciec
nigdy ci o tym nie mówił, prawda? Kiedy zacząłeś studiować, papa błagał Guida, żeby
pozwolił ci korzystać z biblioteki pałacowej. Twój ojciec odmówił.
Dizo wziął głęboki oddech i odparł:
- Papa to dumny mężczyzna. Zderzenie kultur okazało się dla niego zbyt trudne do
zniesienia.
Zdaniem Reginy Guido był zbyt dumny. I Dizo również taki jest. Mogła to udo-
wodnić.
- Rozumiem, ale musisz wiedzieć coś jeszcze. Papa założył dla ciebie i twoich bra-
ci fundusz powierniczy, który nadal istnieje.
Po chwili Dizo mruknął:
- Poniewczasie przekonałem się, że twój ojciec był wspaniałym człowiekiem.
- %7łałuję, że Guido nie zaakceptował jego przyjazni. Papa był z ciebie bardzo dum-
ny, że samodzielnie skończyłeś akademię medyczną. Pewnie nawet nie wiesz, jak bardzo
Lucca cię lubi. Zraniłeś mojego brata, kiedy próbował się z tobą zaprzyjaznić, a ty go
zbyłeś. Lucca nie miał wielu przyjaciół. Wiele razy usiłował się do ciebie zbliżyć, ale
odrzucałeś go, jakby nie był ciebie godzien. To zabolało zarówno jego, jak i mnie.
Dizo zwiesił głowę z kamienną miną.
Dopiero kiedy wyszedł, poczuła wibracje silników. Prom zdążył w międzyczasie
wypłynąć z portu rozsławionego przez Kolumba. Nie miała pojęcia, dokąd poszedł Dizo,
ale postanowiła wykorzystać chwilę samotności i nieco się odświeżyć. Odpięła gardenie
od kostiumu, a następnie sięgnęła do walizki po czyste ubranie. Znalazła tam koszulę
nocną, purpurowe bikini, bieliznę, parę sandałów, białe spodnie i koszulkę z krótkim rę-
kawem.
Przebrała się w mgnieniu oka, a kiedy wieszała ślubny strój w szafce, wrócił Dizo,
niosąc tacę z jedzeniem i napojami. Postawił ją na stoliku, a potem zdjął z siebie mary-
narkę i krawat, które rzucił na dolne łóżko. Podwinął rękawy i posłał Ginie świdrujące
spojrzenie.
R
L
T
- Uczta czeka.
Ujrzawszy kanapki, nagle uświadomiła sobie, jak bardzo była głodna. Jak długo
zamierzał przypominać jej o dawnym życiu? Postanowiła go ignorować. Albo może le-
piej zaserwować mu miód zamiast octu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
również to zapamiętał.
- Pomóż mi, caro. Dziś jest inaczej niż wtedy. Nadal niewiele pamiętam. Chcę się
nacieszyć moją piękną żoną tak, żeby nie myśleć już o tobie i Nicu, i żebyś nie chciała
zostać jego królową.
Kiedy wreszcie dotarł do niej sens jego słów, zaskoczona oderwała od niego usta i
powiedziała:
- Nigdy nie chciałam zostać jego królową. Przecież o tym wiesz.
Chwycił ją za ramiona.
- Myślę, że jednak chciałaś. Kiedy Lucca wstąpił na tron, twoje myśli wybiegły ku
Nicowi, który mógł zaoferować ci koronę. Co prawda nie tę, na której ci zależało, ale
cóż... - Wpatrywał się w nią uważnie. - Niestety, genialny pomysł twojego brata związał
cię z plebejuszem mojego pokroju. Przyznaj, że trudno ci przełknąć tę pigułkę.
Och, Dizo... Oto jak przyszło jej zapłacić za poświęcone mu serce i duszę. Zapa-
miętał każdą rzecz, każde słowo, które mu powiedziała, choć to wszystko było niczym
więcej jak niewinną paplaniną niepewnej siebie dziewczyny, która nie do końca wie, o
czym mówiła, i która pragnie za wszelką cenę zaimponować boskiemu młodemu męż-
czyznie, w którym się zakochała.
Dlatego rzucone w twarz oskarżenie zabolało ją tym mocniej.
- Jeśli uważasz mnie za tak ambitną, gwarantuje, że nie spodoba ci się, jak nas do
siebie uwiązano. Nie wiem, po co właściwie o tym rozmawiamy.
- Ponieważ czas wyłożyć karty, księżniczko.
R
L
T
- Dlaczego dalej mnie tak nazywasz?
- Ponieważ tym właśnie jesteś: księżniczką. Nie chcę cię zranić, Gina, a jedynie
otworzyć ci oczy. Nie zmienisz tego, tak samo jak ja nie zmienię faktu, że jestem synem
Guida. Czy mówiłem ci, że kiedy byłem chłopcem, moi rodzice byli biedakami? Nigdy
nie dowiesz się, co to znaczy. Prawie nie chodziłem do szkoły, ponieważ papa potrzebo-
wał mnie do pomocy na farmie. Miałem tylko jedno ubranie. Nie mieliśmy bieżącej wo-
dy, ani zimnej, ani ciepłej. Wiecznie chodziłem z brudnymi paznokciami. Nie przymiera-
liśmy głodem, ale niewiele brakowało. Szukając zródeł utrzymania, papa pracował na
terenie Piazza d'Italia w Sassari. Kiedy król Castelmare przyjechał do miasta na Ofiaro-
wanie Pańskie, był pod takim wrażeniem pracy ojca, że z miejsca zaoferował mu posadę
ogrodnika w pałacu. Pomyślisz, że to niesamowite szczęście dla naszej rodziny. Oferta
króla oznaczała stałe zatrudnienie, lepsze warunki życia i wyższą pensję. Papa wysyłał
pieniądze do domu, ale ja nie chciałem opuścić mojego świata i żyć w krainie z bajki.
Wiesz, takiej z gatunku patrz, ale nie dotykaj. Pragnij, ale nie posiadaj. Takiego, w któ-
rym istniał wyrazny podział na tych, którzy kąpią się w mleku, i na tych, którzy nie znają
mydła.
- Naprawdę tak się czułeś? - Gina była zdumiona.
- Początkowo owszem, ponieważ tak wyglądała rzeczywistość. Ale wtedy pewna
nad wiek rozwinięta księżniczka z koroną ze sprężystych czarnych loków zaprzyjazniła
się ze mną i nauczyła, czym jest świat. Złagodziła moją porywczą naturę.
Złożył na jej ustach kolejny namiętny pocałunek.
- Przecież kiedy miałam dziesięć lat, nie mogłam wiedzieć, co do mnie czułeś.
- Kiedy miałaś dwadzieścia sześć, też nie - stwierdził ponuro.
- Dizo, to nie w porządku.
- Ale taka jest prawda. Teraz jesteś moją żoną i nie masz pojęcia, co to znaczy
funkcjonować jak normalna kobieta w normalnym domu.
- Nasze życie w pałacu było dość normalne - próbowała się bronić. - Zawsze mo-
głeś zmienić swój status, ale twój ojciec nie pozwalał, żeby któryś z jego synów zadawał
się z arystokracją. Papa przygotował dla was jeden z dużych apartamentów na drugim
piętrze. Twój ojciec nie chciał o tym słyszeć, ale papa mu powiedział, żeby traktował pa-
R
L
T
łac jak drugi dom. Papa miał o twoim ojcu bardzo wysokie mniemanie i chciał, żeby cała
wasza rodzina korzystała z dobrodziejstw życia w pałacu. Przecież mogliście pływać w
basenie i jezdzić na wycieczki konne, kiedy tylko zapragnęliście. - Dizo milczał. - Ojciec
nigdy ci o tym nie mówił, prawda? Kiedy zacząłeś studiować, papa błagał Guida, żeby
pozwolił ci korzystać z biblioteki pałacowej. Twój ojciec odmówił.
Dizo wziął głęboki oddech i odparł:
- Papa to dumny mężczyzna. Zderzenie kultur okazało się dla niego zbyt trudne do
zniesienia.
Zdaniem Reginy Guido był zbyt dumny. I Dizo również taki jest. Mogła to udo-
wodnić.
- Rozumiem, ale musisz wiedzieć coś jeszcze. Papa założył dla ciebie i twoich bra-
ci fundusz powierniczy, który nadal istnieje.
Po chwili Dizo mruknął:
- Poniewczasie przekonałem się, że twój ojciec był wspaniałym człowiekiem.
- %7łałuję, że Guido nie zaakceptował jego przyjazni. Papa był z ciebie bardzo dum-
ny, że samodzielnie skończyłeś akademię medyczną. Pewnie nawet nie wiesz, jak bardzo
Lucca cię lubi. Zraniłeś mojego brata, kiedy próbował się z tobą zaprzyjaznić, a ty go
zbyłeś. Lucca nie miał wielu przyjaciół. Wiele razy usiłował się do ciebie zbliżyć, ale
odrzucałeś go, jakby nie był ciebie godzien. To zabolało zarówno jego, jak i mnie.
Dizo zwiesił głowę z kamienną miną.
Dopiero kiedy wyszedł, poczuła wibracje silników. Prom zdążył w międzyczasie
wypłynąć z portu rozsławionego przez Kolumba. Nie miała pojęcia, dokąd poszedł Dizo,
ale postanowiła wykorzystać chwilę samotności i nieco się odświeżyć. Odpięła gardenie
od kostiumu, a następnie sięgnęła do walizki po czyste ubranie. Znalazła tam koszulę
nocną, purpurowe bikini, bieliznę, parę sandałów, białe spodnie i koszulkę z krótkim rę-
kawem.
Przebrała się w mgnieniu oka, a kiedy wieszała ślubny strój w szafce, wrócił Dizo,
niosąc tacę z jedzeniem i napojami. Postawił ją na stoliku, a potem zdjął z siebie mary-
narkę i krawat, które rzucił na dolne łóżko. Podwinął rękawy i posłał Ginie świdrujące
spojrzenie.
R
L
T
- Uczta czeka.
Ujrzawszy kanapki, nagle uświadomiła sobie, jak bardzo była głodna. Jak długo
zamierzał przypominać jej o dawnym życiu? Postanowiła go ignorować. Albo może le-
piej zaserwować mu miód zamiast octu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]