[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ramionami podciÄ…gniÄ™te pod brodÄ™ kolana. Zaci­
snęła powieki; nie chciała widzieć.
W ciszy rozległ się chichot.
Dopiero czujÄ…c dotyk jego palców, kiedy uno­
sił jej włosy, rozsypując je na jej nagie ramiona,
odważyła się unieść powieki.
- Nie mam ci za zÅ‚e tych nagÅ‚ych lÄ™ków - po­
wiedziaÅ‚ cicho, zaskakujÄ…c jÄ… poważnym wy­
razem twarzy. Oddzielił jeden długi, rudy kosmyk
i nawinął sobie na palce. - A teraz - dodał
lżejszym tonem - nauczę cię innych przyjemności
loża.
Postanowiła poddać się bez walki, kiedy
chwycił ją za kostki nóg i wolno przyciągnął do
siebie. Przekręciła się na bok, niespodziewanie
zawstydzona swoją nagością pod jego uważnym
wzrokiem. Ułożył ją z powrotem na plecach,
130 ELAINE COFFMAN
a potem zawisł nad nią wsparty na kolanach
i Å‚okciach.
- Jesteś obolała, ale uporamy się z tym szybko,
żebyÅ› już wkrótce mogÅ‚a odnalezć rozkosz. -Mó­
wiąc to, przysiadł na piętach i wodził dłońmi po
jej udach, biodrach i brzuchu.
Sophie ośmieliła się na niego spojrzeć: na
wyraziste rysy twarzy, niewiarygodnie szerokÄ…
pierś z ciemnym owłosieniem, na brzuch pocięty
bruzdami twardych mięśni. Nim zdoÅ‚aÅ‚a zaprotes­
tować, wsunął rękę między jej uda, a Sophie
poczuła, że nagle ogarnął ją miłosny żar.
- Nie! Przestań!
Próbowała cofnąć się ku wezgłowiu łóżka, ale
jedną ręką przytrzymał ją w miejscu.
- ZrobiÄ™ to szybko - powiedziaÅ‚, znów ukÅ‚a­
dając się nad nią. - Zaraz będzie po wszystkim.
A potem...
- Poczekaj... Nie!
- Dobrze wiem, co robiÄ™. ZresztÄ… sama mnie
o to prosiłaś - powiedział i się z nią połączył.
Zrobił to istotnie szybko, mimo to zabolało.
Sophie odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™, zaciskajÄ…c usta. Powie­
dziaÅ‚a sobie, że jakoÅ› przetrzyma, wytrwa. W mia­
rę, jak jego ruchy stawały się coraz bardziej
pospieszne, stwierdziła z ulgą, że ból zaczyna
ustępować.
- Och. - Bezwiednie westchnęła, po czym
natychmiast, speszona, zacisnęła usta.
OCALONA 131
Znowu nasilił rytm; Sophie poddała mu się,
odpowiadając mu ruchem bioder. Nagle zastygł;
czuÅ‚a drżenie jego napiÄ™tych ud i nagÅ‚e zesztyw­
nienie ramion pod jej palcami. Jak to się stało, że
obejmowała go z całych sił? Wstrząsnął się raz,
drugi, trzeci. A potem opadł na nią całym ciałem
i zlany potem, dyszał ciężko.
Sophie nie wiedziała, co robić. Zdjęła dłonie
z jego nagle zwiotczaÅ‚ych ramion, lecz to w ni­
czym nie zmniejszyło ogarniającego ją uczucia
niepokoju.
Obudził w niej tę grzeszną naturę, którą tak
bardzo chciała w sobie zwalczyć. A jednak teraz,
kiedy przygniatał ją masywnym ciałem, odniosła
przedziwne wrażenie, jakby zaczął coś, co nie
zostało dokończone. Jego oddech wracał do
normy i pomyÅ›laÅ‚a, że usnÄ…Å‚. PoruszyÅ‚a siÄ™, pró­
bujÄ…c siÄ™ spod niego wydostać. OcknÄ…Å‚ siÄ™ na­
tychmiast i wsparty na łokciu, popatrzył na nią
z góry.
Sophie nie mogła uciec wzrokiem przed jego
spojrzeniem. OpuÅ›ciÅ‚a powieki. ChciaÅ‚a odwró­
cić głowę, ale zdążył ją chwycić za podbródek.
- Patrz na mnie - zażądał. W jego głosie nie
było rozbawienia ani łagodności.
Sophie usłuchała od razu, bo wyczuła w jego
tonie gniewną nutę, choć nie rozumiała, co ją
wywołało. Czyż nie zrobiła wszystkiego, czego
od niej wymagał?
132 ELAINE COFFMAN
Znowu poruszyÅ‚ siÄ™ w niej w powolnym koÅ‚y­
szącym rytmie. Sophie była bliska całkowitego
poddania się. Brał we władanie jej ciało, ale czuła
się tak, jakby to ona była górą.
Wygięła ciaÅ‚o w Å‚uk, wprawiona w rytm dzikie­
go galopu, dopóki nie poczuła, jakby coś w niej
pękło. Coś wybuchło i pulsowało, a ona mogła
tylko krzyczeć, obezwładniona rozkoszą.
Leżeli zwróceni do siebie twarzami, ich nogi
i brzuchy nadal siÄ™ stykaÅ‚y. CzuÅ‚a leciutki po­
dmuch jego oddechu na swej nagiej skórze, a gdy
zamykała oczy, oddając wyczerpane spełnieniem
ciaÅ‚o w objÄ™cia snu, nie dostrzegÅ‚a emocji, malujÄ…­
cych siÄ™ na twarzy Jamesa.
Pózniej, kiedy się obudzili i pomału wracali do
rzeczywistości, przytulił ją mocno, jakby bał się ją
utracić. W chwili zwyciÄ™stwa, z poczuciem osiÄ…g­
niętego celu, nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że
uwiódł anielską istotę.
Czy będzie musiał ponieść za to karę?
ROZDZIAA JEDENASTY
 Gdyby me czyny miały kiedykolwiek
Wydać na zewnątrz wewnętrzny stan, zakrój
Mojego serca, niedługo bym potem
Musiał to serce nosić u rękawa
Na żer dla kruków. Nie jestem, czym jestem".
William Szekspir (1564-l6l6), angielski
poeta i dramaturg
 Otello" (1602-1604), Akt 1, scena 1
Książę Rockingham miaÅ‚ napad zÅ‚ego humo­
ru. Podniesiony, gniewny głos niósł się echem
w dÅ‚ugich, krÄ™tych korytarzach zamku w York­
shire.
- Bardzo mi przykro, książę, ale nie udało
nam się wpaść na jej ślad. Pilnie szukają jej nasi
134 ELAINE COFFMAN
agenci i żoÅ‚nierze. Wyznaczono wysokie nagro­
dy, jednak nikt nie zgłosił się z informacją. Nie
zdoÅ‚aliÅ›my zebrać żadnych wiadomoÅ›ci. Być mo­
że należałoby przyjąć, że nie żyje.
Rockingham Å›cisnÄ…Å‚ oparcie bogato zdobio­
nego fotela tak mocno, że aż zbielaÅ‚y mu kost­
ki.
- Nie oczekujÄ™ od pana rad ani nie zezwoli­
Å‚em panu na ich udzielenie. Niech pan nie
zapomina, do kogo siÄ™ zwraca. To ja zdecydujÄ™,
jak należy postąpić. Nie zamierzam uznać jej za
zmarłą, ponieważ ona żyje. Czy wyrażam się
jasno?
- Jak najbardziej, książę.
- Jej ciaÅ‚o byÅ‚o jedynym, którego nie odnale­
ziono - przypomniał Rockingham. - Czy nie
uważa pan, że to o czymś świadczy?
- MogÅ‚o zostać poniesione przez fale w mo­
rze - odparł sir Giles Newland.
- Bzdura! Nie sądzi pan, że to byłoby dziwne?
Sir Giles usiÅ‚owaÅ‚ coÅ› powiedzieć, jednak ksiÄ…­
żę odprawił go niedbałym ruchem ręki.
- Czas na zmianę strategii. Nie będzie pan mi
potrzebny. Niech mój ochmistrz wypłaci panu
należność. Proszę mu przekazać, żeby zaraz
potem do mnie przyszedł.
Sir Giles skłonił się i mszył do drzwi.
- Wedle życzenia, książę.
Pięć minut pózniej do komnaty wszedł och-
OCALONA 135
mistrz, Jeremy Ashford, jak zwykle kilkakrotnie
kłaniając się w pas.
- Kazał pan po mnie posłać, książę.
Rockingham złożył podpis na dokumencie
i odłożył pióro, po czym powiedział:
- Owszem. Potrzebny mi Szkot.
- Szkot, książę?
- Tak, ale nie może to być zwykły Szkot, tylko
góral.
- MoÅ›ci książę, życzy pan sobie, żebym zna­
lazł szkockiego górala?
- Tak, może to być ktokolwiek, byle okazał się
zdrajcÄ….
Jeremy uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Zdrajca? Dobrze, postaram się, panie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl