[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głos, ale uświadomiła sobie to dopiero wtedy, gdy rozległ się on
echem w pustym holu i strażnik spojrzał na nią uważnie.
- Chodz ze mną na kawę - zaproponował Angus cicho.
- Nie!
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Czy to nie może poczekać? Jestem bardzo zmęczona - od-
parła rozdrażniona.
- Niestety nie - rzekł poważnym głosem. - Na tym polega
cały problem.
Parę minut pózniej siedziała w samochodzie Angusa. Nie
zdawała sobie sprawy, że zmierzają w stronę jego domu, aż do
chwili, gdy wjechał do podziemnego parkingu pod blokiem.
- Angusie... - zaprotestowała.
- Posłuchaj! - Opony zapiszczały, gdy skręcał, by zaparko-
wać na oznaczonym numerem miejscu. - Czy naprawdę sądzisz,
że chcę cię zmusić do czegoś, na co nie masz ochoty? Moja
siostra jest żoną twojego brata, na miłość boską! - Zgasił silnik
i otworzył drzwi. Caitlin wysiadła razem z nim. - Gdybym cię
uwiódł na siłę, czego absolutnie nie zamierzam robić, nie uszło-
by mi to na sucho. Jeśli sądzisz, że cała ta sytuacja jest łatwiejsza
dla mnie niż dla ciebie, to się mylisz.
- Jaka sytuacja? - spytała ze znużeniem.
Zatrzasnął drzwi i włączył alarm, po czym ruszyli do windy.
- Dobrze wiesz! Ale jeśli chcesz, żebym powiedział to głoś-
S
R
no, to powiem. Zerwałaś ostatnio zaręczyny i bardzo się sobie
podobamy, więc... powinniśmy wreszcie się do tego przyznać.
Czy uważasz, że zle to ująłem?
- Nie, nie uważam tak - przyznała.
- No, to przynajmniej w tym jesteśmy zgodni - odparł i nie
odzywał się do czasu, aż znalezli się w jego mieszkaniu.
Był to apartament samotnego, zamożnego mężczyzny, który
dużo podróżował - wygodny, czysty, nie zagracony. Swoisty
klimat nadawała mu kolekcja obrazów oraz różnych bibelotów,
które starannie przez lata dobierał. Długa, pokryta ciemną skórą
kanapa wręcz zapraszała, by na niej usiąść. Caitlin jednak wciąż
stała, jakby obawiała się, że jeśli spocznie, zachęci tym Angusa
do większej poufałości.
- Napijesz się kawy? - spytał, gdy weszli do pokoju.
- Nie będę mogła zasnąć.
- To może gorącej czekolady?
Caitlin skinęła głową i poszła za Angusem do kuchni. Przy-
glądała się, jak przygotowuje napoje, a potem wstawia do ku-
chenki mikrofalowej, aby je podgrzać.
- Caitlin, poproszono mnie dziś rano, a właściwie powiedziano
mi, żebym poleciał do Los Angeles na cztery miesiące i wziął udział
w pewnych badaniach na tamtejszym uniwersytecie.
- To wspaniale! Kiedy wyjeżdżasz?
- Za tydzień. Nie zmartwiło cię to specjalnie...
- Nie - odparła odruchowo.
Poczuła się jednak zaniepokojona tą niespodziewaną wiado-
mością. Obawiała się też tego, co jeszcze może usłyszeć. Roz-
legł się brzęczyk kuchenki mikrofalowej i Angus wyjął z niej
dwa kamionkowe kubki, zamieszał czekoladę i podał Caitlin.
Ich palce zetknęły się na moment.
S
R
- A co chciałbyś ode mnie usłyszeć, Angusie? Szkoda, że
akurat teraz musisz wyjechać, ale...
- To właśnie pragnąłem usłyszeć! Nie chcę być dla ciebie
tylko kimś, kto pomoże ci zapomnieć o Scotcie. Myślałem, że
poznamy się lepiej i coś z tego wyjdzie, ale teraz ta okazja
została nam odebrana.
- Wyjdzie? - powtórzyła. - Nie chcę tego tak określać.
- Wiem, do licha! Ale nie potrafię myśleć inaczej. Być może
jestem zbyt uparty, ale nie zamierzam się poddać tylko dlatego,
że coś zdarza się nie w porę.
- Nie jestem teraz w stanie niczego deklarować, obojętnie
jak bardzo byś się upierał. Czułabym się nielojalna wobec Scot-
ta, wobec tego, co razem przeżyliśmy. Wiem, że to nie miało
przed sobą przyszłości, ale przez długi czas było nam dobrze.
Nie mogę tak po prostu tego przekreślić.
Angus przyglądał się Caitlin, która siedziała z opuszczoną
głową, wpatrując się w czekoladowy napój. Wyglądała tak mło-
do. Był starszy od niej o dwanaście lat. Mimo to miała w sobie
pewnego rodzaju dojrzałość, którą wyczuł już wtedy, gdy zoba-
czył ją po raz pierwszy.
Teraz znowu dostrzegał to w jej twarzy, w poważnym wyra-
zie ust i zamyślonym spojrzeniu. Ciemne rzęsy rzucały cienie
na jej lekko zaróżowione policzki. Była szczera, mówiła to, co
rzeczywiście czuła. Wydawało się jej, że winna jest coś Scotto-
wi. Angusa tak bardzo kusiło, by w końcu powiedzieć jej prawdę
o nim. Miał ochotę wyrzucić z siebie: Tracisz tylko czas. On na
to nie zasłużył. Zdradzał cię wtedy, kiedy nosiłaś jego pierścio-
nek. Okłamywał cię, a ty nic o tym nie wiedziałaś. Nic mu nie
jesteś winna! Zapomnij o nim i bądz ze mną.
Nie powiedział jednak nic. Czy dlatego, że nie chciał jej
S
R
zranić, podważyć jej wiary w ludzi? Tak, z pewnością o to mu
chodziło. Był zdumiony, że w tak krótkim czasie zaczął tak
bardzo troszczyć się o to, co czuła. Jednakże wcale nie poma-
gało mu to w spełnieniu własnych pragnień, dlatego też wciąż
pełen był wątpliwości, czy postępuje właściwie.
Odezwał się w końcu napiętym głosem:
- Wcale nie proszę cię, żebyś przekreśliła to, co było między
wami. Chodzi mi tylko o to, żebyś spędziła ze mną trochę czasu,
zanim wyjadę. Czy masz jutro wolne?
- Tak, ale...
- Możemy wybrać się gdzieś w ciągu dnia i spędzić parę
godzin jak brat z siostrą. Gdy Rachel tu była, czasami dotrzy-
mywała mi towarzystwa.
- Dobrze - zgodziła się ostrożnie.
Zadzwonił telefon. Angus wiedział, kto to może być: jego
stary przyjaciel z Londynu. Wystarczało mu zwykle pięć godzin
snu na dobę i nie mógł uwierzyć, że ktoś może chodzić spać
przed dwunastą. Poza tym w stolicy Wielkiej Brytanii było teraz
wczesne popołudnie. I znowu coś nie w porę...
- Cześć, Adamie - rzekł Angus zrezygnowanym tonem,
a następnie przez dziesięć minut usiłował grzecznie skłonić
przyjaciela do zakończenia rozmowy.
Gdy wreszcie odłożył słuchawkę, zobaczył, że Caitlin zasnę- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl