[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wayne westchnął i pokiwał głową, jakby była małym, upartym
dzieckiem.
- Nie rób mi tego, Lauren.
Pochylił się i chwycił ją za nadgarstek. Wyraz jego oczu, nie
pozostawiał najmniejszych wątpliwości, że jeśli mu się nie podda,
zrobi piekło.
- No, chodz już.
- Odczep się - syknęła z nienawiścią, gotowa na wszystko, byle
nie dopuścić do rozmowy w cztery oczy.
- Swoim niekulturalnym zachowaniem wprowadzasz zapewne
panów w zakłopotanie - skarcił ją wyniośle.
Poczuła, że pali ją szyja i policzki. Dobrze wiedział, jak uderzyć.
99
R S
- Za pozwoleniem - odezwał się Michael bez śladu
najmniejszego napięcia. - Ja bynajmniej nie czuję się zakłopotany. A
ty, mój przyjacielu? Czujesz się zakłopotany?
Evan wyglądał dość niepewnie. Bąknął coś pod nosem.
- Ani trochę. - Michael uśmiechem dodał mu odwagi. - Opiszesz
to wszystko w swojej następnej książce. Niezłe, co?
Evan gorliwie przytaknął głową.
- Bardzo interesująca sytuacja.
- Klasyczna scena przemocy. Jesteś w tym - Michael
wyprostował wskazujący palec w stronę Wayne'a - bardzo dobry. Tyle
że pomyliłeś się w ocenie nas obu. Mamy bardzo zdrowe poglądy na
prawa kobiet. Szanujemy je.
- Z całą pewnością. - Evan gotów był wesprzeć przyjaciela
dalszą argumentacją.
- A teraz bądz tak dobry i puść rękę Lauren - kontynuował
Michael. - Prosiła cię, żebyś dał jej spokój, prawda? Dość jasno dałeś
do zrozumienia, że nie jesteś mięczakiem, ale zapewniam cię, że
fizyczna przemoc wobec kobiety nie uwiarygodnia cię w
najmniejszym stopniu.
- Tak, tak - dorzucił grobowym tonem Evan. - %7ładen dżentelmen
nie trzyma damy wbrew jej woli.
Zdumienie Lauren nie miało granic. Nigdy by się nie
spodziewała, że Michael pośpieszy jej na ratunek. Przez cały dzień
żyła jak w gorączce. Prawie go nie zauważała, bezustannie obawiając
się Wayne'a, który na całą noc zaparkował samochód przed domem jej
100
R S
matki. Rankiem bratu udało się przemycić ją w swoim samochodzie i
zawiezć do hotelu, lecz tego rodzaju manewr w dłuższej perspektywie
mógł się okazać nieskuteczny. Wystarczyło włączyć radio, trafić na
program z Evanem, zorientować się, iż to ona pilotuje promocję jego
książki i zadzwonić do redakcji. Dalej łatwo już było pójść tropem
wywiadów.
Poczuła, że dłoń Wayne'a zaciska się mocniej na jej przegubie.
Odnalazł ją i - co oczywiste - nie miał zamiaru odejść z kwitkiem.
Oparł pięść na stoliku i spojrzał jadowicie na Michaela.
- Nie twój interes - syknął, jakby próbował go zastraszyć.
- Wręcz przeciwnie. - Michael wydawał się absolutnie
nieporuszony. - Właśnie omawialiśmy interesy, tyle że nam
przeszkodziłeś. Bylibyśmy niezmiernie wdzięczni, gdybyś zechciał
nas zostawić w spokoju. I to natychmiast.
- O to, to - zawtórował mu Evan. - I proszę puścić Lauren -
dodał z niesmakiem.
- Jeszcze czego! - Wayne złapał Lauren i podniósł z krzesła. -
Wstawaj! Idziemy!
Stało się to tak szybko, że poczuła się jak bezwolny manekin,
niezdolny do jakiegokolwiek oporu. Ciągnął ją za sobą z taką siłą, że
ledwie trzymała się na nogach. Jak przez mgłę widziała zaskoczone
miny kelnerów, słyszała podniesione głosy i szuranie krzeseł, lecz
przede wszystkim czuła żelazny uścisk palców na nadgarstku, szalone
bicie swego serca i paniczny strach.
101
R S
Nagle wszystko jakby się zamazało. Wayne krzyknął z bólu,
oswobadzając jej rękę. Bezwiednie przytuliła ją do piersi i stała przez
moment ogłuszona, chwytając oddech i próbując zebrać myśli.
Poczuła, że obejmuje ją łagodnie czyjeś mocne ramię.
- Wszystko w porządku - uspokoił ją Evan, gdy zerknęła na
niego w panice. - Lepiej będzie, jeśli nie będziemy się teraz wtrącać.
Niech Michael załatwi sprawę do końca.
Michael! Zauważyła go dopiero teraz. Blokował Wayne'owi
przejście. Skończyło się pozowanie na żartownisia. Mężczyzna gotów
do konfrontacji z jej byłym mężem emanował siłą i zdecydowaniem.
Tego samego wzrostu, jeśli nawet nie Wyższy od Wayne'a, stał
naprzeciwko niego ze zmienioną twarzą, na której nie było już śladu
uprzejmości. Rysy zaostrzyły się, oczy błyszczały jak sztylety.
- Złamałeś mi rękę! - jęknął rozwścieczony Wayne.
Lauren szybko zerknęła w jego stronę. Trzymał się za ramię, a
obolała ręka zwisała bezwładnie u boku. Nic dziwnego, że mnie
puścił, gdy próbował wyprostować palce, pomyślała.
- Dostałeś paraliżujący cios. - Michael nie zamierzał się nad nim
roztkliwiać, ani tym bardziej usprawiedliwiać. - Nic ci nie będzie.
- Michael ma czarny pas karateki - szepnął Evan.
- Jak chcesz, możesz sobie zrobić prześwietlenie, ale myślę, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl