[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wojny, a ciebie nie będzie?" W końcu, powiedziała Waltraud, jej matka uspokoiła się" i pozwoliła
odciągnąć się od rzeki i od myśli o samobójstwie. Następnego dnia dotarły do krewnych i urządziły się
w pokoju na poddaszu. Ale czekał je jeszcze jeden koszmar.
W tym samym domu mieszkała też pewna Polka, zatrudniona jako służąca. Została wywieziona do
pracy przymusowej w Niemczech, a teraz dostrzegła okazję do zemsty. Kiedy zauważyła w pobliżu
grupę radzieckich żołnierzy, powiedziała im, że na poddaszu ukrywa się matka Waltraud. Ona [Polka]
też dużo wycierpiała -powiedziała Waltraud - i być może jej rodzice i krewni również, i w ten sposób
chciała to sobie wynagrodzić. Musiała to zrobić".
I tak matka Waltraud została zgwałcona po raz kolejny: W Demmin widziałam już rzeczy, których nie
rozumiałam, ale wiedziałam, że to nieludzkie i uwłaczające dla godności ludzkiej, to jak łapali te
kobiety i upokarzali je. I podobnie jak wszystkie inne kobiety, moja matka całkowicie zamknęła się w
sobie [...]. Nie sposób sobie wyobrazić, jak to jest, być gwałconą dziesięć albo dwadzieścia razy
dziennie. Taka osoba nie jest już człowiekiem. I moja matka stała się zupełnie inną osobą na resztę
życia [...]. Co do mnie, to było tak, jakbym nagle dorosła. I nie czułam, że żyję. Widziałam wszystko w
najczarniejszych barwach [...]. Przez cały czas myślę o babci, jaka była silna. Zawsze byłam jej
wdzięczna. Podczas wojny było wiele silnych kobiet, a ona powiedziała, że nie wie, dlaczego nagle
poczuła w sobie taką siłę".
Te kilka dni w Demmin w maju 1945 roku zmieniło życie rodziny Waltraud. Od tamtej pory jej matka
cierpiała na ataki paranoi. Jej babka odkryła, że dysponuje ogromnymi zasobami wewnętrznej siły. A
dla Waltraud i jej siostry był to dramatyczny koniec dzieciństwa. Dla Waltraud miało to jeszcze
dodatkową konsekwencję - od tego momentu stała się zagorzałą pacyfistką.
179
VII. Zbiorowe samobójstwo
Kiedy usłyszeliśmy, co Waltraud wycierpiała w Demmin, byliśmy wstrząśnięci. Nie tylko z powodu
przerażającej wymowy samej relacji, lecz również dlatego, że do tej pory nie mieliśmy pojęcia, co
wydarzyło się w tym małym miasteczku. Zapewne przed upadkiem muru berlińskiego wszystkie
miejsca, gdzie dochodziło do takich zbrodni - a także ich świadkowie - były niedostępne dla ludzi
Zachodu. Ale sądzę, że był również inny powód, dla którego podobne okrucieństwa nie zyskały na
Zachodzie większego rozgłosu. Wolimy nie pamiętać, że nasi sojusznicy dopuszczali się tak
odrażających zbrodni wojennych, a media w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych nadal
wzdragają się przed ukazywaniem nawet całkowicie niewinnych Niemców jako ofiar".
35
Shigeaki Kinjou
i rzez niewiniątek
Wiedziałem od początku swojej pracy, że rozmowy z uczestnikami drugiej wojny światowej pozwolą
mi lepiej zrozumieć tamte wydarzenia niż książki i dokumenty. Ale nie zdawałem sobie sprawy, ile
zdołam uzyskać, odwiedzając miejsca, gdzie rozgrywały się opisywane wydarzenia. I tak, na przykład,
dopóki nie przemierzyłem rozległych stepów na wschód od Charkowa, nie potrafiłem sobie
wyobrazić, jaką radość musiały odczuwać załogi niemieckich czołgów podczas operacji Blau" latem
1942 roku. I dopiero po wizycie na pustkowiu na północ od Murmańska na Półwyspie Kolskim
uświadomiłem sobie, dlaczego alianccy marynarze czuli się tak osamotnieni w Związku Radzieckim,
czekając na powrót konwoju. Ale to japońska wyspa To-kashiki okazała się najcenniejszym miejscem
historycznym, które odwiedziłem.
Wyspa słynie ze swojego pierwotnego piękna - jej skaliste wybrzeża wznoszą się ponad falami Morza
Wschodniochińskiego, a wzgórza są porośnięte drzewami i bujnymi zaroślami. Odwiedziłem Tokashiki
w 1999 roku, a kiedy jechałem ze swoją ekipą filmową w stronę wąwozu w niedostępnych górach,
myślałem o żołnierzach amerykańskiej piechoty morskiej, którzy przedzierali się przez to gęste
poszycie pięćdziesiąt cztery lata wcześniej. I przestałem się dziwić, dlaczego wszyscy powtarzali, że
nienawidzili tej wyspy. Amerykanie ponieśli tu straszliwe straty - podobnie jak na pobliskiej Okinawie.
W dżungli widoczność jest ograniczona do kilku metrów, a obrońcy mieli wyrazną przewagę.
Ale w marcu 1945 roku japońscy żołnierze wiedzieli, że ta przewaga niewiele znaczy. Walcząc w
dżunglach Tokashiki, mogli jedynie odwlekać nieuniknione: amerykańska wyższość w dziedzinie
uzbrojenia i wsparcia technicznego musiała doprowadzić do japońskiej klęski. Wszyscy żołnierze
Armii Cesarskiej złożyli jednak przysięgę, że nie skapitulują. I, odcięci na Tokashiki, wiedzieli, że nie
mają innego wyboru, jak walczyć - i zginąć - na wyspie.
Sytuacja żołnierzy była wystarczająco jasna - ale co z cywilami na Tokashiki? Z jednej strony nie
składali przysięgi, że się zabiją, z drugiej jednak wierzyli, że winni są absolutną lojalność swojemu
cesarzowi. Dla szesnastoletniego wówczas Shigeaki Kinjou było oczywiste, czego się oczekuje od
mieszańców wyspy: Byliśmy poddanymi cesarza. Japończycy należeli do cesarza jako jego dzieci.
Byliśmy jego dziećmi. Funkcjonowaliśmy w strukturze rodzinnej z cesarzem na szczycie. Musieliśmy
poświęcić życie dla cesarza".
181
VIL Zbiorowe samobójstwo
Kamikaze dali przykład, jak należy się zachować, a japońskie kroniki filmowe sławiły ich wyczyny.
Jeden film propagandowy z tego okresu ukazuje kamikaze otrzymujących cesarskie
błogosławieństwo. Pewien japoński oficer odczytuje grupie pilotów, oczekujących na samobójczą
misję, orędzie: Te słowa pochodzą od cesarza - mówi oficer. - Ci, którzy zaatakowali nieprzyjaciela,
dokonali wielkiego dzieła i osiągnęli znaczące rezultaty. Jakże byli dzielni, że poświęcili życie dla
swojego kraju".
,,[W tym czasie] uważałem, że kamikaze postępują bardzo dobrze - powiedział Shigeaki Kinjou. -
Wierzyłem, że poświęcają życie dla swojego kraju. A my, cywile, też byliśmy gotowi poświęcić życie
dla kraju, kiedy przyjdzie czas". Cywilom na Tokashiki powiedziano również, że nie przeżyją, jeśli
dostaną się do amerykańskiej niewoli. Poinformowano nas, że zostaniemy zabici, jeśli się poddamy.
Myślę, że właśnie dlatego tylu ludzi było gotowych popełnić samobójstwo".
Po czterdziestominutowej jezdzie pod górę dotarliśmy do celu. Było to odizolowane miejsce na
odizolowanej wyspie. Kiedy przeszedłem przez betonową barierę chroniącą przed wężami, która
otaczała wąwóz (umieszczoną tam, jak sobie z niepokojem uświadomiłem, aby zatrzymać węże w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
wojny, a ciebie nie będzie?" W końcu, powiedziała Waltraud, jej matka uspokoiła się" i pozwoliła
odciągnąć się od rzeki i od myśli o samobójstwie. Następnego dnia dotarły do krewnych i urządziły się
w pokoju na poddaszu. Ale czekał je jeszcze jeden koszmar.
W tym samym domu mieszkała też pewna Polka, zatrudniona jako służąca. Została wywieziona do
pracy przymusowej w Niemczech, a teraz dostrzegła okazję do zemsty. Kiedy zauważyła w pobliżu
grupę radzieckich żołnierzy, powiedziała im, że na poddaszu ukrywa się matka Waltraud. Ona [Polka]
też dużo wycierpiała -powiedziała Waltraud - i być może jej rodzice i krewni również, i w ten sposób
chciała to sobie wynagrodzić. Musiała to zrobić".
I tak matka Waltraud została zgwałcona po raz kolejny: W Demmin widziałam już rzeczy, których nie
rozumiałam, ale wiedziałam, że to nieludzkie i uwłaczające dla godności ludzkiej, to jak łapali te
kobiety i upokarzali je. I podobnie jak wszystkie inne kobiety, moja matka całkowicie zamknęła się w
sobie [...]. Nie sposób sobie wyobrazić, jak to jest, być gwałconą dziesięć albo dwadzieścia razy
dziennie. Taka osoba nie jest już człowiekiem. I moja matka stała się zupełnie inną osobą na resztę
życia [...]. Co do mnie, to było tak, jakbym nagle dorosła. I nie czułam, że żyję. Widziałam wszystko w
najczarniejszych barwach [...]. Przez cały czas myślę o babci, jaka była silna. Zawsze byłam jej
wdzięczna. Podczas wojny było wiele silnych kobiet, a ona powiedziała, że nie wie, dlaczego nagle
poczuła w sobie taką siłę".
Te kilka dni w Demmin w maju 1945 roku zmieniło życie rodziny Waltraud. Od tamtej pory jej matka
cierpiała na ataki paranoi. Jej babka odkryła, że dysponuje ogromnymi zasobami wewnętrznej siły. A
dla Waltraud i jej siostry był to dramatyczny koniec dzieciństwa. Dla Waltraud miało to jeszcze
dodatkową konsekwencję - od tego momentu stała się zagorzałą pacyfistką.
179
VII. Zbiorowe samobójstwo
Kiedy usłyszeliśmy, co Waltraud wycierpiała w Demmin, byliśmy wstrząśnięci. Nie tylko z powodu
przerażającej wymowy samej relacji, lecz również dlatego, że do tej pory nie mieliśmy pojęcia, co
wydarzyło się w tym małym miasteczku. Zapewne przed upadkiem muru berlińskiego wszystkie
miejsca, gdzie dochodziło do takich zbrodni - a także ich świadkowie - były niedostępne dla ludzi
Zachodu. Ale sądzę, że był również inny powód, dla którego podobne okrucieństwa nie zyskały na
Zachodzie większego rozgłosu. Wolimy nie pamiętać, że nasi sojusznicy dopuszczali się tak
odrażających zbrodni wojennych, a media w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych nadal
wzdragają się przed ukazywaniem nawet całkowicie niewinnych Niemców jako ofiar".
35
Shigeaki Kinjou
i rzez niewiniątek
Wiedziałem od początku swojej pracy, że rozmowy z uczestnikami drugiej wojny światowej pozwolą
mi lepiej zrozumieć tamte wydarzenia niż książki i dokumenty. Ale nie zdawałem sobie sprawy, ile
zdołam uzyskać, odwiedzając miejsca, gdzie rozgrywały się opisywane wydarzenia. I tak, na przykład,
dopóki nie przemierzyłem rozległych stepów na wschód od Charkowa, nie potrafiłem sobie
wyobrazić, jaką radość musiały odczuwać załogi niemieckich czołgów podczas operacji Blau" latem
1942 roku. I dopiero po wizycie na pustkowiu na północ od Murmańska na Półwyspie Kolskim
uświadomiłem sobie, dlaczego alianccy marynarze czuli się tak osamotnieni w Związku Radzieckim,
czekając na powrót konwoju. Ale to japońska wyspa To-kashiki okazała się najcenniejszym miejscem
historycznym, które odwiedziłem.
Wyspa słynie ze swojego pierwotnego piękna - jej skaliste wybrzeża wznoszą się ponad falami Morza
Wschodniochińskiego, a wzgórza są porośnięte drzewami i bujnymi zaroślami. Odwiedziłem Tokashiki
w 1999 roku, a kiedy jechałem ze swoją ekipą filmową w stronę wąwozu w niedostępnych górach,
myślałem o żołnierzach amerykańskiej piechoty morskiej, którzy przedzierali się przez to gęste
poszycie pięćdziesiąt cztery lata wcześniej. I przestałem się dziwić, dlaczego wszyscy powtarzali, że
nienawidzili tej wyspy. Amerykanie ponieśli tu straszliwe straty - podobnie jak na pobliskiej Okinawie.
W dżungli widoczność jest ograniczona do kilku metrów, a obrońcy mieli wyrazną przewagę.
Ale w marcu 1945 roku japońscy żołnierze wiedzieli, że ta przewaga niewiele znaczy. Walcząc w
dżunglach Tokashiki, mogli jedynie odwlekać nieuniknione: amerykańska wyższość w dziedzinie
uzbrojenia i wsparcia technicznego musiała doprowadzić do japońskiej klęski. Wszyscy żołnierze
Armii Cesarskiej złożyli jednak przysięgę, że nie skapitulują. I, odcięci na Tokashiki, wiedzieli, że nie
mają innego wyboru, jak walczyć - i zginąć - na wyspie.
Sytuacja żołnierzy była wystarczająco jasna - ale co z cywilami na Tokashiki? Z jednej strony nie
składali przysięgi, że się zabiją, z drugiej jednak wierzyli, że winni są absolutną lojalność swojemu
cesarzowi. Dla szesnastoletniego wówczas Shigeaki Kinjou było oczywiste, czego się oczekuje od
mieszańców wyspy: Byliśmy poddanymi cesarza. Japończycy należeli do cesarza jako jego dzieci.
Byliśmy jego dziećmi. Funkcjonowaliśmy w strukturze rodzinnej z cesarzem na szczycie. Musieliśmy
poświęcić życie dla cesarza".
181
VIL Zbiorowe samobójstwo
Kamikaze dali przykład, jak należy się zachować, a japońskie kroniki filmowe sławiły ich wyczyny.
Jeden film propagandowy z tego okresu ukazuje kamikaze otrzymujących cesarskie
błogosławieństwo. Pewien japoński oficer odczytuje grupie pilotów, oczekujących na samobójczą
misję, orędzie: Te słowa pochodzą od cesarza - mówi oficer. - Ci, którzy zaatakowali nieprzyjaciela,
dokonali wielkiego dzieła i osiągnęli znaczące rezultaty. Jakże byli dzielni, że poświęcili życie dla
swojego kraju".
,,[W tym czasie] uważałem, że kamikaze postępują bardzo dobrze - powiedział Shigeaki Kinjou. -
Wierzyłem, że poświęcają życie dla swojego kraju. A my, cywile, też byliśmy gotowi poświęcić życie
dla kraju, kiedy przyjdzie czas". Cywilom na Tokashiki powiedziano również, że nie przeżyją, jeśli
dostaną się do amerykańskiej niewoli. Poinformowano nas, że zostaniemy zabici, jeśli się poddamy.
Myślę, że właśnie dlatego tylu ludzi było gotowych popełnić samobójstwo".
Po czterdziestominutowej jezdzie pod górę dotarliśmy do celu. Było to odizolowane miejsce na
odizolowanej wyspie. Kiedy przeszedłem przez betonową barierę chroniącą przed wężami, która
otaczała wąwóz (umieszczoną tam, jak sobie z niepokojem uświadomiłem, aby zatrzymać węże w [ Pobierz całość w formacie PDF ]