[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gustu...
- Słyszałem, że w szkole uważano go powszechnie za tępaka, bo nie był w
stanie wykuć się na pamięć definicji... - szef z udanym ubolewaniem pokiwał
61
głową.
- Koledzy dla odmiany nie lubili go, gdyż wolał czytać książki, niż grać w
piłkę...
- O, jak dobrze go rozumiem - Pan Samochodzik przymknął oczy i uśmiechnął
się do swoich wspomnień.
- Z gimnazjum został relegowany, gdyż nie był w stanie nauczyć się greki. Gdy
jego rodzina wyemigrowała do Włoch, musiał pozostać w Niemczech, ponieważ
wymagano od niego ukończenia obowiązkowego przeszkolenia wojskowego,
które odbywali tam chłopcy w wieku szesnastu lat. Jednak nauczyciel
matematyki wystawił mu zaświadczenie, że niczego więcej nie jest w stanie go
nauczyć, a lekarz rozpoznał załamanie nerwowe. Na podstawie tych dwóch
papierów uznano go za niezdolnego do służby i zezwolono na wyjazd.
- Niczego więcej nie był w stanie go nauczyć - uśmiechnął się. - To można
zinterpretować na dwa sposoby...
- Owszem, choć trzeba się zastanowić, czy po niemiecku nie jest to bardziej
jednoznaczne. We Włoszech pracował jako kancelista, potem dotarł do
Szwajcarii. Próbował dostać się na politechnikę w Zurychu, ale sromotnie poległ
podczas egzaminów wstępnych... Oblano go z francuskiego, biologii i chemii.
Ale z matematyki i fizyki wyniki miał tak znakomite, że profesorowie osobiście
zaprosili go, by uczęszczał na ich wykłady. Z czasem uzupełnił też średnie
wykształcenie...
- A jego kontakty ze Skłodowską?
- Poznali się w 1909 roku, na uroczystości 350-lecia uniwersytetu w Genewie.
Potem spotykali się wielokrotnie na sympozjach naukowych i przypuszczalnie
dyskutowali o fizyce. Einstein był od niej o jedenaście lat młodszy... W 1913
Einsteinowie z dziećmi przyjechali do Skłodowskiej w gości i bawili kilka dni,
wyrwali się też w Alpy. Rozdzieliła ich pierwsza wojna światowa, ale potem
znowu mieli wiele okazji do spotkań - oboje byli członkami Międzynarodowej
Komisji Współpracy Intelektualnej, która działała w ramach Ligi Narodów. Sam
Einstein w tym czasie miał problemy rodzinne, rozpadło się jego drugie
małżeństwo... Więcej się nie ożenił, a z czasem nawet, z racji wielu przelotnych
romansów, dorobił się opinii kobieciarza... Wreszcie opuścił Europę i osiadł w
USA, gdzie mieszkał do śmierci...
- Z tego co słyszałem, nazywają go ojcem bomby atomowej, mimo że nie brał
przecież udziału w jej budowie - westchnął.
- Widzi pan, wywiad aliancki zdobył informacje, że Niemcy pracują nad tą
bronią... Dysponowali sporą ilością uranu, zarówno z kopalni w czeskich
Rudawach i okolicach Wałbrzycha, jak i przesłanego im przez Japończyków
przed wojną. Posiadali niezłą kadrę naukową, mieli też dobrą technologię
wzbogacania stopu. Gdyby zaczęli wojnę dwa lata pózniej, prawdopodobnie
zdążyliby rozwiązać wszystkie problemy techniczne. Jednak na początku lat
czterdziestych świat nie wiedział, jak zaawansowane są ich prace. Tymczasem
USA zaczęły te badania z opóznieniem. Miejscowi fizycy i grupka uciekinierów z
62
Europy nie znajdowali poparcia dla tego projektu. Einstein im pomógł. W
pazdzierniku 1939 roku wspólnie napisali list, w którym informowali, że budowa
takiej broni jest możliwa i że należy się z tym pospieszyć. I faktycznie, dość
szybko zbudowano bombę atomową... Ta, którą zrzucono na Hiroszimę mała
bardzo prostą konstrukcję: była to kula z uranu, zaopatrzona w dziurę. Wstrzelo-
no w nią mniejszą kulę, także z uranu. Przekroczono masę krytyczną i pyk -
strzeliłem palcami. - Liczba ofiar sięgnęła dziesiątków tysięcy, choć, jak się
oblicza, rozszczepiło się nie więcej niż piętnaście procent ładunku... Ciekawe są
też pośmiertne losy Einsteina.
- Co się stało?
- Uczeni rzucili się na jego mózg i pokroili go na plastry, by sprawdzić, gdzie
kryje się tajemnica geniuszu. Nie znalezli zupełnie nic... Dziś te próbki są
rozproszone po całym świecie... Oczy Einsteina zabrał sobie na pamiątkę jego
okulista, Henry Abrams. Przechowuje je do dziś...
- Makabryczny pomysł... Podsumujmy - powiedział poważnie pan Tomasz. -
Maria Skłodowska-Curie dostała od Einsteina brązowy notatnik oprawiony w
skórę. Wiemy, że zawierał coś, czego uczona się przestraszyła.
- Notatnik miała najprawdopodobniej w ręce w dniu otwarcia Instytutu
Radowego - dodałem. - Jeśli to ten, który trzyma na fotografii...
- Nie odesłała go właścicielowi... A co za tym idzie, są trzy możliwości.
Pierwsza - zgiął palec - mogła go zniszczyć.
- Przypuszczalnie jednak tego nie zrobiła, gdyż wtedy ci wszyscy, którzy
rozbijają się po Warszawie w jego poszukiwaniu, po prostu by się tu nie pojawili.
- Po drugie, mogła go ukryć.
- Gdzieś w niewykończonym jeszcze budynku Instytutu Radowego -
uzupełniłem.
- Instytut ma sporą kubaturę, w chwili otwarcia wszędzie trwały prace [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl