[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nerem za sumę 80 grzywien czystego srebra i 5 denarów erfurckich, zwanych
szerokimi. Nabycie wsi przypieczętował przeprowadzając starodawny obrzęd
picia wody.
Radośnie zawołałem:
Eureka!
Oto w dokumentach opactwa po raz pierwszy natrafiłem na nazwisko
Baldarich-Bałdrzych, którego legendarnych skarbów poszukiwała Czarna
Milady. Baldarich-Bałdrzych, przez którego być mo\e zginął Herakliusz
Pronobis.
A więc nie opat Bernard związany był z osobą owego Baldaricha-
Bałdrzycha, lecz opat Willerm? Legenda z Przeklętnika opowiada, \e Baldarich-
Bałdrzych został spalony na stosie. Willerm działał w latach dwudziestych XIII
stulecia, wówczas jednak nie było inkwizycji. Czarna Milady mówiła
Pronobisowi, \e jest ostatnią z rodu Bałdrzychów. A więc istniał i ród
Bałdrzychów?
Znowu ogarnęły mnie wątpliwości. Znowu nic nie wiedziałem, znowu uciekła
mi z ręki nić przewodnia tajemniczej historii z zamierzchłej przeszłości, która
nagle brutalnie wdarła się we współczesność, zabiła Pronobisa, a mnie i
Natanielowi kazała szukać morderców i prze\ywać najdziwniejsze przygody.
Czarna Milady mogłaby chyba podać mi jakąś wskazówkę. Lecz i ona
wymknęła mi się z rąk pozostawiając ostrze\enie Radzę przestać bawić się w
czarnoksięstwo. To mo\e pana zbyt drogo kosztować .
ROZDZIAA DWUNASTY
śYCIE JEST RYZYKIEM " PROFESOR ZANN CHCE UCIEC W
STRATOSFER " PRZYPOWIEZ MISTRZA NATANIELA "
ZNIKNICIE ZWARIOWANEGO ZEGARA
Poniewa\ długo w noc próbowałem siłę swego rozumu zmierzyć z
tajemnicami Sulejowa i Nieborowa, zasnąłem dopiero, gdy pierwsze kury
zapiały . Obudziłem się, a tak naprawdę obudziło mnie pukanie do drzwi, około
południa.
Proszę, proszę! zawołałem.
Na stole, niczym wyrzut pana Józefa, stała taca z wystygłym śniadaniem, a w
drzwiach redaktor naczelny Horyzontów Filozofii .
Mierzył mnie przez chwilę ironicznym spojrzeniem, po czym
bezceremonialnie a bezszelestnie jak wszystko co robił umieścił się w fotelu:
Nie trzeba tyle myśleć, zwłaszcza w nocy pokręcił z naganą głową.
Przyjąłem z pokorą tę uwagę bądz co bądz specjalisty od myślenia.
No i jak, proszę pana? przyjrzał się swoim paznokciom. Namyślił się
pan? Zdemaskujemy malarza?
Teraz ja obejrzałem swój manikiur:
A czy to się uda?
Ziewnął.
Nie. Ale mielibyśmy wspaniałą zabawę. Nudno tu i smutno. Nawet nie ma z
kim zagrać w pokera!
Filozoficzny poker? To ciekawe... pomyślałem.
A Zann i Grzegorczyk?
Pogardliwie wydął wargi:
To golcy, bez pieniędzy wyprę\ył się w swym wytartym nieco garniturze.
Drogi panie, poker to hazard, a hazard wymaga pieniędzy. Zann i Grzegorczyk
nadają się najwy\ej do tysiąca , ale nie do powa\nej gry z dreszczykiem emocji!
tu małe oczy niespodziewanie zabłysły.
Czy\ nasze \ycie, samo w sobie, nie jest wystarczającą emocją?
wtrąciłem.
Ech, \ycie! zaśmiał się. Tu ma pan rację! To dopiero hazard!
wykrzyknął z tak głębokim przekonaniem, \e a\ mnie zdziwiło.
Czy\by naprawdę spokojny na pozór byt filozofa tak pełen był ryzyka?
A wracając do pieniędzy ciągnął to czy nie uwa\a pan za smutne, \e w
naszych czasach intelektualiści obywają się bez grosza? Chyba, \e umieją słu\yć.
Ma rację Borówko: trzeba się czołgać, \eby do czegoś dojść.
A panu jak się powodzi? zapytałem mo\liwie delikatnie.
Ró\nie. Przeró\nie. Jak to... zawiesił głos filozofom wybuchnął
niespodziewanym śmiechem. Ale przynajmniej nie muszę się czołgać! śmiał
się nadal.
Moje gratulacje!
A dziękuję, dziękuję!
Zmiejąc się wcią\ wstał z fotela.
A co do Borówko, to niech się pan jeszcze na myśli! skłonił się i wyszedł.
Czy nie zanadto czepiamy się wszyscy malarza? przyszło mi na myśl...
Na obiad zszedłem starannie ogolony i odświe\ony gorącą kąpielą. Na twarz
przywołałem wyraz chłodnej obojętności, nie chciałem bowiem, aby ktokolwiek
domyślił się problemów, które mnie nurtowały.
Dostrzegłem Katarzynę Rokoko, piękną jak nigdy dotąd, ubraną w błękitną
suknię.
Jest pani błękitna jak Anna Orzelska rzekłem całując długo dłoń aktorki.
Brawo! Mój uczeń czyni postępy oświadczył dumnie mistrz Nataniel.
Niezbyt w smak mi było takie głośne nazwanie mnie uczniem, ale... niech
tam!
Raczej... podstępy, mistrzu roześmiała się Katarzyna Rokoko.
Borówko obrzucił ją roztargnionym, ale ponurym spojrzeniem.
Piękne kobiety wychodzą dziś w mody parsknął wzgardliwie. Nie
malujemy pięknych kobiet. Nie malujemy pięknych pejza\y.
No, oczywiście wtrąciła się Pani z Wydawnictwa. Piękne kobiety
zdobywali jedynie ludzie z grubszą gotówką.
A tak, tak, madame przyświadczył Nataniel. Piękne kobiety są dla ludzi
bez wyobrazni, co podkreślano niejednokrotnie. Byłem zawsze człowiekiem bez
wyobrazni zakończył skromnie, jak na mistrza przystało.
Zann uderzył ręką w stół:
Wybaczcie państwo, ale nic nie rozumiem! W takim razie po co pisze się
tyle o potrzebie piękna? Ale\ to kpiny, proszę państwa! denerwował się. Mój
przyjaciel fizyk rzekł na pewnym zebraniu: Nie będę budował akcelaratora
atomowego w kraju, który nie potrafi wyhodować odpowiedniej ilości świń . I
postanowił wraz ze mną skonstruować balon, na którym ulecimy obydwaj w
stratosferę...
Tatusiu! krzyknęła przestraszona Stokrotka.
A tak. Polecimy i niech nas potem gonią! Przysłali mi tu do Nieborowa
trzytomowy podręcznik matematyki. Mam go zrecenzować. Ale nie zrecenzuję!
Tylko zabiorę do balonu. W stratosferze podrę! Podrę, podrę na molekuły!
Nataniel łagodził gniew profesora:
Nie na tym polega główne zło, \e nie umiemy wyhodować odpowiedniej
ilości świń, lecz na tym, \e nie potrafimy tego uzasadnić w sposób naukowy!
Tra-ta-ta, proszę państwa, dziś w nocy spadnie śnieg powiedział
uspokojony profesor, czym zdecydowanie zmroził tak pogodną atmosferę
obiadu. Wszyscy bowiem pomyśleliśmy: Czy\by profesor wró\ył nową
kradzie\? I przypomnienie, \e wśród nas jest złodziej spadło na nas jak
brzemię...
Proszę państwa, zgodnie z tradycją czwartkowych obiadów a dziś mamy
czwartek zapraszam wszystkich do biblioteki, gdzie przy rozpalonym kominku
zostanie za chwilę podana czarna kawa i będziemy mogli mówić o sztuce... Myślę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Nerem za sumę 80 grzywien czystego srebra i 5 denarów erfurckich, zwanych
szerokimi. Nabycie wsi przypieczętował przeprowadzając starodawny obrzęd
picia wody.
Radośnie zawołałem:
Eureka!
Oto w dokumentach opactwa po raz pierwszy natrafiłem na nazwisko
Baldarich-Bałdrzych, którego legendarnych skarbów poszukiwała Czarna
Milady. Baldarich-Bałdrzych, przez którego być mo\e zginął Herakliusz
Pronobis.
A więc nie opat Bernard związany był z osobą owego Baldaricha-
Bałdrzycha, lecz opat Willerm? Legenda z Przeklętnika opowiada, \e Baldarich-
Bałdrzych został spalony na stosie. Willerm działał w latach dwudziestych XIII
stulecia, wówczas jednak nie było inkwizycji. Czarna Milady mówiła
Pronobisowi, \e jest ostatnią z rodu Bałdrzychów. A więc istniał i ród
Bałdrzychów?
Znowu ogarnęły mnie wątpliwości. Znowu nic nie wiedziałem, znowu uciekła
mi z ręki nić przewodnia tajemniczej historii z zamierzchłej przeszłości, która
nagle brutalnie wdarła się we współczesność, zabiła Pronobisa, a mnie i
Natanielowi kazała szukać morderców i prze\ywać najdziwniejsze przygody.
Czarna Milady mogłaby chyba podać mi jakąś wskazówkę. Lecz i ona
wymknęła mi się z rąk pozostawiając ostrze\enie Radzę przestać bawić się w
czarnoksięstwo. To mo\e pana zbyt drogo kosztować .
ROZDZIAA DWUNASTY
śYCIE JEST RYZYKIEM " PROFESOR ZANN CHCE UCIEC W
STRATOSFER " PRZYPOWIEZ MISTRZA NATANIELA "
ZNIKNICIE ZWARIOWANEGO ZEGARA
Poniewa\ długo w noc próbowałem siłę swego rozumu zmierzyć z
tajemnicami Sulejowa i Nieborowa, zasnąłem dopiero, gdy pierwsze kury
zapiały . Obudziłem się, a tak naprawdę obudziło mnie pukanie do drzwi, około
południa.
Proszę, proszę! zawołałem.
Na stole, niczym wyrzut pana Józefa, stała taca z wystygłym śniadaniem, a w
drzwiach redaktor naczelny Horyzontów Filozofii .
Mierzył mnie przez chwilę ironicznym spojrzeniem, po czym
bezceremonialnie a bezszelestnie jak wszystko co robił umieścił się w fotelu:
Nie trzeba tyle myśleć, zwłaszcza w nocy pokręcił z naganą głową.
Przyjąłem z pokorą tę uwagę bądz co bądz specjalisty od myślenia.
No i jak, proszę pana? przyjrzał się swoim paznokciom. Namyślił się
pan? Zdemaskujemy malarza?
Teraz ja obejrzałem swój manikiur:
A czy to się uda?
Ziewnął.
Nie. Ale mielibyśmy wspaniałą zabawę. Nudno tu i smutno. Nawet nie ma z
kim zagrać w pokera!
Filozoficzny poker? To ciekawe... pomyślałem.
A Zann i Grzegorczyk?
Pogardliwie wydął wargi:
To golcy, bez pieniędzy wyprę\ył się w swym wytartym nieco garniturze.
Drogi panie, poker to hazard, a hazard wymaga pieniędzy. Zann i Grzegorczyk
nadają się najwy\ej do tysiąca , ale nie do powa\nej gry z dreszczykiem emocji!
tu małe oczy niespodziewanie zabłysły.
Czy\ nasze \ycie, samo w sobie, nie jest wystarczającą emocją?
wtrąciłem.
Ech, \ycie! zaśmiał się. Tu ma pan rację! To dopiero hazard!
wykrzyknął z tak głębokim przekonaniem, \e a\ mnie zdziwiło.
Czy\by naprawdę spokojny na pozór byt filozofa tak pełen był ryzyka?
A wracając do pieniędzy ciągnął to czy nie uwa\a pan za smutne, \e w
naszych czasach intelektualiści obywają się bez grosza? Chyba, \e umieją słu\yć.
Ma rację Borówko: trzeba się czołgać, \eby do czegoś dojść.
A panu jak się powodzi? zapytałem mo\liwie delikatnie.
Ró\nie. Przeró\nie. Jak to... zawiesił głos filozofom wybuchnął
niespodziewanym śmiechem. Ale przynajmniej nie muszę się czołgać! śmiał
się nadal.
Moje gratulacje!
A dziękuję, dziękuję!
Zmiejąc się wcią\ wstał z fotela.
A co do Borówko, to niech się pan jeszcze na myśli! skłonił się i wyszedł.
Czy nie zanadto czepiamy się wszyscy malarza? przyszło mi na myśl...
Na obiad zszedłem starannie ogolony i odświe\ony gorącą kąpielą. Na twarz
przywołałem wyraz chłodnej obojętności, nie chciałem bowiem, aby ktokolwiek
domyślił się problemów, które mnie nurtowały.
Dostrzegłem Katarzynę Rokoko, piękną jak nigdy dotąd, ubraną w błękitną
suknię.
Jest pani błękitna jak Anna Orzelska rzekłem całując długo dłoń aktorki.
Brawo! Mój uczeń czyni postępy oświadczył dumnie mistrz Nataniel.
Niezbyt w smak mi było takie głośne nazwanie mnie uczniem, ale... niech
tam!
Raczej... podstępy, mistrzu roześmiała się Katarzyna Rokoko.
Borówko obrzucił ją roztargnionym, ale ponurym spojrzeniem.
Piękne kobiety wychodzą dziś w mody parsknął wzgardliwie. Nie
malujemy pięknych kobiet. Nie malujemy pięknych pejza\y.
No, oczywiście wtrąciła się Pani z Wydawnictwa. Piękne kobiety
zdobywali jedynie ludzie z grubszą gotówką.
A tak, tak, madame przyświadczył Nataniel. Piękne kobiety są dla ludzi
bez wyobrazni, co podkreślano niejednokrotnie. Byłem zawsze człowiekiem bez
wyobrazni zakończył skromnie, jak na mistrza przystało.
Zann uderzył ręką w stół:
Wybaczcie państwo, ale nic nie rozumiem! W takim razie po co pisze się
tyle o potrzebie piękna? Ale\ to kpiny, proszę państwa! denerwował się. Mój
przyjaciel fizyk rzekł na pewnym zebraniu: Nie będę budował akcelaratora
atomowego w kraju, który nie potrafi wyhodować odpowiedniej ilości świń . I
postanowił wraz ze mną skonstruować balon, na którym ulecimy obydwaj w
stratosferę...
Tatusiu! krzyknęła przestraszona Stokrotka.
A tak. Polecimy i niech nas potem gonią! Przysłali mi tu do Nieborowa
trzytomowy podręcznik matematyki. Mam go zrecenzować. Ale nie zrecenzuję!
Tylko zabiorę do balonu. W stratosferze podrę! Podrę, podrę na molekuły!
Nataniel łagodził gniew profesora:
Nie na tym polega główne zło, \e nie umiemy wyhodować odpowiedniej
ilości świń, lecz na tym, \e nie potrafimy tego uzasadnić w sposób naukowy!
Tra-ta-ta, proszę państwa, dziś w nocy spadnie śnieg powiedział
uspokojony profesor, czym zdecydowanie zmroził tak pogodną atmosferę
obiadu. Wszyscy bowiem pomyśleliśmy: Czy\by profesor wró\ył nową
kradzie\? I przypomnienie, \e wśród nas jest złodziej spadło na nas jak
brzemię...
Proszę państwa, zgodnie z tradycją czwartkowych obiadów a dziś mamy
czwartek zapraszam wszystkich do biblioteki, gdzie przy rozpalonym kominku
zostanie za chwilę podana czarna kawa i będziemy mogli mówić o sztuce... Myślę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]