[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na jedną noc! - zawołała kobieta w niebieskim kombinezonie,
przekrzykując syk elektrycznej dmuchawy. Podała Maggie
szpitalną koszulę, która leżała złożona na krześle. - Musimy
panią zatrzymać na jedną noc.
Potem poprosiła gestem, by Maggie usiadła na łóżku, a ona
wyjęła plastikową szpatułkę i bawełniany wacik. Odłożyła na
bok zamkniętą szczelnie strzykawkę.
- Muszę pobrać od pani wymaz z gardła, a potem krew - wolała
kobieta, przesadnie układając wargi na wypadek, gdyby Maggie
jej nie słyszała. Potem, pokazując mały pojemnik, dodała: - I
proszę to napełnić.
Za szklaną ścianą Maggie widziała ludzi, którzy ją obserwowali.
Kobieta w niebieskim kombinezonie zrozumiała jej obawy, bo
wskazała na róg, gdzie Maggie zobaczyła, że ma przynajmniej
zamykaną łazienkę.
Zastanawiała się, czy to normalne, że tak głośno słyszy bicie
swojego serca. Jak długo już tak wali? Nie, to nie jej serce. Nie
miała co do tego wątpliwości. Starała się go nie słuchać.
Odchyliła głowę i otworzyła usta, usiłowała nie skupiać się na
tym, że nie może przełknąć ani oddychać. Trwało to tylko kilka
sekund. Kobieta jest szybka. Dzięki Bogu.
Kobieta schowała wacik i wyjęła strzykawkę. Maggie odwróciła
wzrok, gdy poczuła ukłucie. Widziała probówki i rozmaity
sprzęt wzdłuż ścian, kamerę w rogu przy suficie, monitory
mrugające i wydające rozmaite dzwięki, chociaż jeszcze jej do
nich nie podłączono.
Kiedy ostatnio przebywała w szpitalu, tuż po incydencie z
zamrażarką, obudziła się i z przerażeniem ujrzała rurki i kable
połączone z jej ciałem, pojemniki z płynem zawieszone nad jej
głową, monitory pokazujące pracę serca. Wyjaśniono jej, że
jeszcze minuta czy dwie, a zamrażarka stałaby się jej trumną.
Wypompowali z niej całą krew, by ją ogrzać, a potem
wpompować z powrotem. Nie rozumiała, jak to w ogóle jest
możliwe. Nie miała ochoty o tym myśleć, mimo że skończyła
szkołę medyczną. Przez wiele tygodni pózniej męczyły ją
koszmary, w których to wszystko powracało. Niewiele
pamiętała poza zimnem, paniką, klaustrofobią. I kompletnym
wyczerpaniem.
Kobieta w niebieskim kombinezonie zamknęła jedną probówkę
z krwią i zaczęła napełniać drugą. Maggie wlepiła wzrok w
szybę. Przynajmniej można patrzeć przez nią z obu stron.
Widziała zatem twarze po drugiej stronie. Były tam cztery
osoby, a może pięć. Stukali w klawiatury, wpatrzeni w
monitory. Wszyscy poza jednym mężczyzną byli zajęci. Musiał
do nich dołączyć w międzyczasie, ponieważ wcześniej go nie
zauważyła.
Stał blisko szyby i patrzył na nią. Widok znajomej twarzy
działał kojąco, nawet jeśli mężczyzna ściągnął brwi, a wzrok
miał zatroskany. Westchnęła i zdała sobie sprawę, że chyba
wstrzymywała oddech.
Uśmiechnęła się do R.J. Tully'ego, a on pomachał do niej ręką.
Miał twarz ściągniętą zatroskaniem. Przypomniała sobie o
kopercie schowanej w dwóch torebkach,
ukrytej pod żakietem. Musi znalezć jakiś sposób, by mu ją
przekazać. Póki co, powiedziała bezgłośnie, bo przez grubą
szklaną ścianę i tak by jej nie usłyszał:
- Harvey. Proszę, zajrzyj do Harveya.
Tully skinął głową.
ROZDZIAA
18
Reston, Wirginia
Emma Tully wyjęła list z pożółkłej koperty. Z początku plik
kopert związanych pomarańczową gumką recepturką
przyciągnął jej uwagę, ponieważ ta na samej górze miała
znaczek za dwadzieścia centów z podobizną Ethel Barrymore.
Nigdy nie słyszała o Ethel Barrymore. Może to babka Drew?
Nieważne. Emma zainteresowała się tą kopertą przede
wszystkim dlatego, że nie mogła uwierzyć, iż kiedyś znaczek
kosztował dwadzieścia centów.
Zastanawiała się, czy te listy długo leżały w zapomnieniu.
Znalazła je podczas ostatniego pobytu w domu matki w
Cleveland. Ktoś wepchnął je do szuflady biurka w pokoju
gościnnym. I zapomniał o nich, choć były dość ważne, żeby je
zachować. Jej mama zdecydowanie nie miała zwyczaju niczego
chomikować, a listy były ułożone w porządku chronologicznym.
Tego na pewno jej
mama by nie zrobiła, chyba że te listy były wyjątkowo dla niej
ważne.
Emma nie znała nikogo, kto jeszcze pisuje listy. Trafiła na
prawdziwy skarb. Zwłaszcza jeśli jej podejrzenia są słuszne.
Czy to stare listy miłosne, które ojciec pisał do mamy, zanim się
pobrali? Superromantyczna sprawa. Jakby zajrzała przez
dziurkę od klucza do swojej własnej historii.
Oparła się wygodnie o poduszki.
26 sierpnia 1982
Droga Liney!
Wczoraj wieczorem dotarłem na miejsce około ósmej, cały i
zdrowy. Nie martw się. Chociaż teraz muszę przyznać, że trochę
się denerwowałem. Wiem, powiedziałem Ci, że się nie boję. I
mam rację co do tych dwóch poważnych katastrof lotniczych,
które dzieliły zaledwie dwa miesiące. Coś takiego już się nie
powtórzy. Ale przez kilka minut, kiedy siedziałem w samolocie,
a jeszcze nie opuściliśmy pasa startowego, wyobraziłem sobie
płonące części ciała rozrzucone po okolicy Nowego Orleanu.
Obiecałem sobie, że zbadam tę sprawę i dowiem się, co się
stało.
Powinnaś zobaczyć to miejsce. Quantica przypomina małe
miasteczko ukryte w sosnowym lesie. Chyba spodziewałem się
czegoś w rodzaju wojskowych koszar.
W każdym pokoju w akademiku mieszka trzech mężczyzn, a nie
są to duże pokoje. Ale nic nie szkodzi. Moi współlokatorzy nie
są tacy zli. W końcu wszyscy chcemy zostać agentami, to nas
łączy.
Zabawne, ale niema i natychmiast każdy z nas dostał
jakieś przezwisko. Nie, Razzy miał już ksywkę, i stwierdził, że
każdy musi ją mieć, więc Reggie został J.B., bo je tylko żelki w
kształcie fasolek, jakby jego życie od tego zależało. Poważnie,
przywiózł ze sobą wielką paczkę. Mówi, że prezydent Reagan
też je lubi. Nie wiem, czy to prawda. Kupiłem najnowszy 
Time " na lotnisku, bo jest tu wywiad z Reaganem. Nie
wspominają ani słowem o żelkach, tylko o recesji i jak jezdził
konno z Królową. Ale jeśli jada żelki, to w porządku.
A jeśli chodzi o moją ksywkę - nigdy byś nie zgadła. Indy. Może
być, w końcu jestem z Indiany. Ci kolesie nie mają pojęcia,
gdzie leży Indiana, nie wspominając o Terre Haute.
Mówiłem ci kiedyś, że nie lubię przezwisk. Pamiętasz, prawda?
Przede wszystkim dlatego, że w dzieciństwie tata przezywał
mnie głupkiem albo ciemięgą. Takie durne przezwiska. Ale to
może być. Nawet mi się podoba. Przypomina mi się ,,Indiana
Jones". To był drugi film, jaki oglądaliśmy razem zeszłego lata,
pamiętasz? Jasne, że pamiętasz. Jak mogłabyś zapomnieć?
Więc w sumie podoba mi się, że kojarzą mnie z gościem, który
nosi bat i zdobywa dziewczyny bez problemu. To zdecydowanie
bardziej do mnie pasuje niż ciemięga. I jest bardziej w moim
stylu niż to, co wymyślał ojciec. Jeszcze dzisiaj rano zrobił mi
kazanie, że opuszczam rodzinny biznes. Wiesz, że nawet trochę
jestem podobny do Harrisona Forda, nie sądzisz? Poza tym
Indiana Jones, Indy, bardziej pasuje do tego, co chcę robić.
Tak, Quantico to dopiero początek mojej kariery. Mam wielkie
plany.
Do następnego razu, Twój Indy
Emma wyjęła drugi list, ale powstrzymały ją kroki na
schodach. Ktoś szedł do jej sypialni. Co teraz? Zebrała listy i
wsadziła je pod narzutę. W tej samej chwili rozległo się
stukanie do drzwi. - Cześć, Słodki Groszku! - wołał ojciec. W [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl