[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w jaskrawe gwiazdy i księżyce. Mniejsze rekwizyty wisiały na tablicy z kołkami
lub były starannie ułożone na półkach przymocowanych do ściany.
–Wygląda na to, że lubi oddzielać pracę zawodową od życia prywatnego –
powiedziała Calleigh, wyrażając dokładnie to samo, o czym pomyślał Horatio.
–Tak – odpowiedział Horatio z rozmysłem. –Zaszufladkowane. Wszystko jest
ładnie ułożone, uporządkowane i na swoim miejscu. Wszystko poza samym panem
Batinem...
–Myślałam, że nazywa się Pathan?
–Wspaniały Batin to jego pseudonim sceniczny.
królestwo, w którym zasiada, aby tworzyć nowe iluzje.
Calleigh w lot złapała kierunek myślenia Hora tia.
A tutaj znajduje się jego
–Myślisz, że porwanie zostało zainscenizowane?
–Nie wiem, ale pan Pathan nie byłby pierwszym niechlubnym synem bogatego
ojca, który zmistyfikował swoje porwanie. Nie rozumiem tylko, jaki to ma związek
z wcześniejszym atakiem, a także jak zdołał wyciąć ten numer z odciskami palców.
Ale jeśli istotnie próbuje nas oszukać, to swoje plany przygotowuje właśnie w tym
miejscu.
–Takie małe, konkurencyjne laboratorium – podsumowała Calleigh – zajmujące
się ukrywaniem prawdy, zamiast jej odkrywaniem.
– W tym przypadku mamy do czynienia z wojną na umiejętności – odparł
Horatio – tyle że on dysponuje przydomowym warsztatem, podczas gdy my mamy
dostęp do wszystkich środków laboratorium kryminalnego Miami––Dade.
–No i twoi asystenci nie muszą się ubierać jak dziewczyny z rewii – zauważyła
Calleigh. – Co przypuszczalnie jest zaletą. Nie, żebym wyglądała źle w
kabaretkach i cylindrze, ale wolałabym nie oglądać Ryana ubranego w cekiny...
–Zdajesz sobie sprawę – odezwał się Sackheim – że i tak wszystkie dowody,
które zebrałeś, wylądują na moim biurku.
Horatio spojrzał na agenta FBI zza biurka i uśmiechnął się życzliwie. Złączył
przed sobą ręce i zapytał:
–Jesteś tego pewien?
Sackheim przeszył go wzrokiem.
– Sugerujesz
federalne?
że będziesz przeszkadzał w śledztwie prowadzonym przez biuro
– Oczywiście, że nie, ale zakładając brak wiary w zdolności mojego zespołu,
zapewne wątpisz też w to, że będziemy zdolni cokolwiek znaleźć. Czyż nie tak?
,
–Nie miałem zamiaru kwestionować kompetencji twojego zespołu,
Jestem przekonany, że wszystko, co odkryją, będzie pomocne w śledztwie.
Sackheim zastanowił się chwilę,
przyszło mu z widocznym trudem.
po czym złagodził swoje spojrzenie, co
Caine.
– Zabrzmiało to niemal jak przeprosiny – powiedział Horatio. Zamilkł na chwilę,
spojrzał Sackheimowi w oczy i dodał cicho: – Niemal...
Sackheim odwrócił wzrok w stronę wiszącego na ścianie i oprawionego w ramkę
dyplomu Horatia, który najwyraźniej wydał mu się nagle niezwykle interesujący.
–Przykro mi, jeżeli uraziłem ciebie lub twoich ludzi. Czy możemy już zakończyć
te dyskusje i skoncentrować się na naszej pracy?
– Ani na chwilę nie przestałem się na niej koncentrować – odpowiedział Horatio.
– Mamy jakieś wieści od porywaczy?
– Na razie nie. Podejmujemy wszelki standardowe pro edury Mimo twoich
wątpliwości naszym priorytetem jest bezpieczny powrót ofiary do domu.
- Świetnie. Mój zespół analizuje teraz wszystkie próbki pobrane z miejsca
zdarzenia. Kiedy tylko do czegoś dojdziemy, od razu o tym powiadomimy.
-Zdajesz sobie sprawę, że nasze laboratorium w Quantico jest lepiej wyposażone
i ma lepszych specjalistów...
– Podobnie jak laboratorium w Wirginii – zauważył Horatio. – Jednak przesłanie
wszystkich materiałów do nich mogłoby spowodować zanieczyszczenie próbek,
zakłócenie porządku śledztwa, a także pozbawienie nas cennego czasu. Myślę, że
jest w dobrze pojętym interesie ogółu, żeby wszelkie prace wykonywać na
miejscu.
Mógłbyś być zdumiony, do jakiego sprzętu mamy dostęp. Mogę
zorganizować odpowiednią prezentację...
–To nie będzie konieczne – odrzekł Sackheim.
Calleigh przyglądała się powiększonym zdjęciom plam krwi w domu Pathana.
Położyła je na podświetlanym stole, przez co jej twarz rozświetlona była upiorną
czerwoną poświatą. W pewnym momencie wszedł Horatio.
ko się tym zajmuje.
–Cześć, masz chwilę?
–Pewnie, Horatio, w czym mogę pomóc?
–Właśnie skończyłem rozmawiać przez telefon z Alexx. Wygląda na to, że
wdowa po Bezimiennym, która czeka na to, aby ją przesłuchać zaczyna popadać w
rozpacz. Ta biedna kobieta przyleciała tu aż z Brazylii i pewnie chciałaby już mieć
to za sobą.
Calleigh zmarszczyła brwi.
–Myślałam, że De
–Tak, to jego działka, ale wydaje mi się, że przechodzi kryzys w zajmowaniu się
tym dochodzeniem. Pomyślałem, że świeże spojrzenie mogłoby jakoś ruszyć tę
sprawę.
c
.
..
l
– A więc ja mam tam pójść? – zapytała Calleigh z uśmiechem. – To miłe z
twojej strony, ale nie wiem, jak odbierze to Eric.
– Zostaw to mnie. Teraz jest zbyt zajęty sprawą Pathana, aby zaprzątać sobie
głowę wstrzymanym dochodzeniem. Chciałbym, żebyś zeszła na dół do pokoju
przesłuchań numer dwa i porozmawiała z panią Solaną Villanova. – Horat o
sięgnął po teczkę, którą trzymał pod ręką i podał ją Calleigh. – To wszystko, co
udało się ustalić Ericowi. Niestety nie jest tego zbyt wiele.
Calleigh otworzyła teczkę i przejrzała jej zawartość.
–Hmm... W pewnym sensie rozumiem, dlaczego go to frustruje. Życie tego
człowieka to niemal czysta karta.
–Liczę na to, że ty ją zapiszesz – powiedział Horatio.
Calleigh została sama ze skromną zawartością teczki. Jak wszyscy w tym gronie,
Calleigh lubiła intrygujące zagadki. Istniało prawdopodobieństwo, że ta pochłonie
ją na tyle, że nie zauważy, iż Horatio odciągnął ją od bardzo ważnego dochodzenia,
przekazując znacznie mniej pilne zadanie. Ale nadstawianie karku w kontaktach z
FBI było niebezpiecznym zadaniem, a w tej sytuacji, zamieszanie wokół wyników
badań odcisków palców stawiało Calleigh w krzyżowym ogniu. Sackheim mógł
wykorzystać tę sytuację jako argument do zakwestionowania jej pracy, a być może [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl