[ Pobierz całość w formacie PDF ]
właśnie byłem u niego.
– Po coś był u niego?
– Tak sobie... Siedzieliśmy, gadali, wypiliśmy. Jak sobie chcesz, Natalie, nie podoba mi się
ten osobnik. Okropnie mi się nie podoba! Bałwan, jakich mało. Bogacz, kapitalista, ma z
sześćset tysięcy, a wcale po nim tego nie znać. Pieniądze dla niego to jak rzepa dla psa. Sam
nie żre i innym nie daje. Kapitałem trzeba obracać, a on go się trzyma, boi się z nim rozstać...
A co za korzyść z leżącego kapitału? Leżący kapitał to trawa.
Mari d’elle namacuje brzeg łóżka i sapiąc siada u nóg żony.
– Leżący kapitał to szkodnik... – ciągnie. – Dlaczego w Rosji dzieje się coraz gorzej? Dla-
tego, że dużo jest leżących kapitałów, że ludzie boją się kredytu... Nie to, co w Anglii... W
Anglii, bracie, nie ma takich frajerów, jak Zagwozdkin... Tam każda kopiejka jest w obrocie...
Tak... Tam jej nie trzyma się w kufrach...
– To i dobrze. Spać mi się chce.
– Zaraz... O czym to ja mówiłem? Aha... Jak na dzisiejsze czasy, tego Zagwozdkina powie-
sić – to mało... podlec i dureń... Dureń i tyle. Gdybym prosił go o pożyczkę bez gwarancji...
ale nawet dziecko widzi, że tu nie ma żadnego ryzyka. Nie rozumie, osioł! Za dziesięć tysięcy
– dostałby sto. Po roku miałby drugie sto. Prosiłem, tłumaczyłem... nie dał, bałwan!
14
Mari d’elle (fr.) - dosł.: jej mąż; tu: mąż znakomitości.
38
– Mam nadzieję, że nie prosiłeś o pożyczkę w moim imieniu!
– Hm... Dziwne pytanie... – obraża się mari d’elle. – W każdym razie dałby prędzej dzie-
sięć tysięcy mnie niż tobie. Jesteś kobietą, a ja bądź co bądź mężczyzną, człowiekiem intere-
su. A jakiż projekt mu przedstawiłem! Nie bańki mydlane, nie chimery jakieś, ale interes, rze-
czowy! Gdyby się trafiło na człowieka ze zrozumieniem, to za sam pomysł dałby ze dwadzie-
ścia tysięcy! Nawet ty byś zrozumiała, gdybym ci wytłumaczył, o co chodzi. Tylko, żebyś
tego... nie wypaplała... ani mru–mru... Zresztą, zdaje się, już ci mówiłem. Mówiłem ci o kisz-
kach?
– Mm... potem...
– Zdaje się, że mówiłem... Rozumiesz, w czym rzecz? Teraz sklepy spożywcze i wędli-
niarnie skupują kiszki na miejscu po dużej cenie. Ale gdyby przywozić kiszki z Kaukazu,
gdzie są za bezcen, gdzie je wyrzucają, to co, według ciebie? Od kogo wędliniarze będą ku-
pować kiszki? Tutaj, w rzeźniach, czy ode mnie? Oczywiście, że ode mnie! Przecież ja będę
sprzedawać dziesięć razy taniej! Teraz rozważajmy tak: corocznie w stolicach i innych mia-
stach zakupuje się tych kiszek za... powiedzmy, pięćset tysięcy. To minimum. A jeżeli...
– Opowiesz mi jutro... Potem...
– Tak, prawda... Spać ci się chce, pardon... Zaraz pójdę... Co tu mówić – z kapitałem,
gdziekolwiek się ruszyć, wszędzie można zrobić interes. Z kapitałem to nawet na niedopał-
kach można zrobić milion... Weźmy chociażby wasz interes teatralny. Dlaczego na przykład
zbankrutował Lentowski? Bardzo proste! Od samego początku sprawę źle poprowadził. Ka-
pitału nie ma, a on prze na całego bez pamięci... Trzeba najprzód zagwarantować sobie kapi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
właśnie byłem u niego.
– Po coś był u niego?
– Tak sobie... Siedzieliśmy, gadali, wypiliśmy. Jak sobie chcesz, Natalie, nie podoba mi się
ten osobnik. Okropnie mi się nie podoba! Bałwan, jakich mało. Bogacz, kapitalista, ma z
sześćset tysięcy, a wcale po nim tego nie znać. Pieniądze dla niego to jak rzepa dla psa. Sam
nie żre i innym nie daje. Kapitałem trzeba obracać, a on go się trzyma, boi się z nim rozstać...
A co za korzyść z leżącego kapitału? Leżący kapitał to trawa.
Mari d’elle namacuje brzeg łóżka i sapiąc siada u nóg żony.
– Leżący kapitał to szkodnik... – ciągnie. – Dlaczego w Rosji dzieje się coraz gorzej? Dla-
tego, że dużo jest leżących kapitałów, że ludzie boją się kredytu... Nie to, co w Anglii... W
Anglii, bracie, nie ma takich frajerów, jak Zagwozdkin... Tam każda kopiejka jest w obrocie...
Tak... Tam jej nie trzyma się w kufrach...
– To i dobrze. Spać mi się chce.
– Zaraz... O czym to ja mówiłem? Aha... Jak na dzisiejsze czasy, tego Zagwozdkina powie-
sić – to mało... podlec i dureń... Dureń i tyle. Gdybym prosił go o pożyczkę bez gwarancji...
ale nawet dziecko widzi, że tu nie ma żadnego ryzyka. Nie rozumie, osioł! Za dziesięć tysięcy
– dostałby sto. Po roku miałby drugie sto. Prosiłem, tłumaczyłem... nie dał, bałwan!
14
Mari d’elle (fr.) - dosł.: jej mąż; tu: mąż znakomitości.
38
– Mam nadzieję, że nie prosiłeś o pożyczkę w moim imieniu!
– Hm... Dziwne pytanie... – obraża się mari d’elle. – W każdym razie dałby prędzej dzie-
sięć tysięcy mnie niż tobie. Jesteś kobietą, a ja bądź co bądź mężczyzną, człowiekiem intere-
su. A jakiż projekt mu przedstawiłem! Nie bańki mydlane, nie chimery jakieś, ale interes, rze-
czowy! Gdyby się trafiło na człowieka ze zrozumieniem, to za sam pomysł dałby ze dwadzie-
ścia tysięcy! Nawet ty byś zrozumiała, gdybym ci wytłumaczył, o co chodzi. Tylko, żebyś
tego... nie wypaplała... ani mru–mru... Zresztą, zdaje się, już ci mówiłem. Mówiłem ci o kisz-
kach?
– Mm... potem...
– Zdaje się, że mówiłem... Rozumiesz, w czym rzecz? Teraz sklepy spożywcze i wędli-
niarnie skupują kiszki na miejscu po dużej cenie. Ale gdyby przywozić kiszki z Kaukazu,
gdzie są za bezcen, gdzie je wyrzucają, to co, według ciebie? Od kogo wędliniarze będą ku-
pować kiszki? Tutaj, w rzeźniach, czy ode mnie? Oczywiście, że ode mnie! Przecież ja będę
sprzedawać dziesięć razy taniej! Teraz rozważajmy tak: corocznie w stolicach i innych mia-
stach zakupuje się tych kiszek za... powiedzmy, pięćset tysięcy. To minimum. A jeżeli...
– Opowiesz mi jutro... Potem...
– Tak, prawda... Spać ci się chce, pardon... Zaraz pójdę... Co tu mówić – z kapitałem,
gdziekolwiek się ruszyć, wszędzie można zrobić interes. Z kapitałem to nawet na niedopał-
kach można zrobić milion... Weźmy chociażby wasz interes teatralny. Dlaczego na przykład
zbankrutował Lentowski? Bardzo proste! Od samego początku sprawę źle poprowadził. Ka-
pitału nie ma, a on prze na całego bez pamięci... Trzeba najprzód zagwarantować sobie kapi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]