[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Musiała się zaprzeć, żeby nie upaść pod jego ciężarem.
Gdy wreszcie stanął na nogach, zachwiał się niebezpiecznie. Przytrzymała go w pasie. Nie chciała
zastanawiać się nad emocjami, jakie ją przepełniły.
- Dasz radę iść? - zapytała.
- Zwykle mi się udaje - odparł. - Gdy mam te cholerne migreny, tak kręci mi się w głowie, że nie
mogę ustać. A kiedy już stanę, zwykle wymiotuję. - Skrzywił się. - Nie mów, że cię nie ostrzegłem.
- Zapamiętam. - Zarzuciła sobie na barki jego ramię. - Od dawna masz migreny?
- OdkÄ…d omal nie zginÄ…Å‚em od wybuchu miny.
L R
T
Serce jej zamarło. Mógł zginąć. Mogło go nie być. Już by go więcej nie zobaczyła. Nie usłyszała
tych ciętych odzywek. Nie poczuła dotyku jego ust.
- Mason, do diabła, dlaczego mi nie powiedziałeś? - wykrztusiła.
Znała odpowiedz. Nie chciał dzielić się z nią swoim życiem. Ani dziesięć lat temu, ani teraz. Co za
głupiec.
- Powinieneś mi powiedzieć - powtórzyła głośniej.
Mason skrzywił się z bólu.
- Ciszej, Park Avenue.
- Przepraszam - wyszeptała. Czuła się przygnębiająco bezradna, jak zwykle przy nim. - Powiedz, co
mam robić.
- Nic szczególnego. Traktuj mnie, jakbym miał kaca.
Zerknęła na niego badawczo.
Uśmiechał się z przymusem, żałośnie. Była zła na siebie, że tak się nad nim lituje.
- Mów cicho. Nie zapalaj światła. I trzymaj się na dystans, bo mogę znienacka puścić pawia.
Aatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo dotarcie do jego pokoju zabrało dobre dziesięć minut. Mason
opierał się na niej całym ciężarem, w dodatku zrobił się chorobliwie blady. Modliła się, żeby starczyło jej
sił. Gdy dopadły go torsje, doszli do łazienki.
Niestety nie całkiem do toalety.
Mason opierał się o ścianę.
- Reese, przepraszam - wymamrotał. Był blady jak papier. - Najpierw napadłem cię w samochodzie,
teraz to.
- Co mam zrobić?
Na brwiach miał kropelki potu, koszula przylepiła mu się do pleców.
- Muszę się opłukać.
Rozsunęła drzwi kabiny, odkręciła wodę. Mason, opierając się o ścianę, zdjął ubranie. Był zbyt
otępiały z bólu, żeby się krępować. W końcu znali swe ciała, dziesięć lat nie powinno robić różnicy.
Jednak robiło. Zaciskając zęby, pomogła mu wejść pod prysznic, stanąć pod ścianą. Zaczęła
polewać go strumieniem ciepłej wody. Spływała po opalonej skórze, anielskich skrzydłach wytatuowanych
na Å‚opatkach.
Przesunęła wzrok niżej i oczy zrobiły się jej wielkie jak spodki.
- Masz drugi tatuaż.
Wytatuowana szesnastka. Na pośladkach. Pośpiesznie przesunęła spojrzenie na jego twarz. Zbyt
cierpiał, żeby przejąć się jej reakcją.
- Tyle było lasek dynamitu w ładunku, przez który omal nie zapoznałem się z życiem
pozagrobowym.
Zapadła cisza.
L R
T
Miała dość. Odwróciła się od Masona, drżącymi rękami zaczęła wycierać podłogę. W głowie miała
gonitwę myśli.
Mason nieraz skarżył się na bezsenność. Na bóle głowy. Nie przyznał się, że omal nie stracił życia.
Cierpiał w samotności, nie chciał - a może nie mógł - poprosić ją o pomoc. Robiło jej się niedobrze od tych
myśli.
Odepchnęła je od siebie. Na własne życzenie był sam.
Skończył się myć, podała mu ręcznik, a potem pomogła doczłapać do łóżka.
Odsunęła kołdrę. Mason położył się, zamknął oczy. Miał ciemne kręgi pod oczami, twarz
wykrzywioną cierpieniem. Ledwie się powstrzymała, żeby nie ucałować blizny na jego skroni. Przesunąć
po niej opuszkami palców. Zacisnęła pięść.
Ten mężczyzna jest jak narkotyk. Trzeba uważać.
- Dzięki za pomoc - wymamrotał.
- ZostanÄ™ z tobÄ….
- Nie ma potrzeby, Park Avenue. - Wciąż miał opuszczone powieki. Nie poruszał głową, był
przerazliwie blady. Dziwnie wyglądał w luksusowej brzoskwiniowej pościeli. - Jutro przyjadą pierwsi
goście. - Uśmiechał się z przymusem, żałośnie. - Masz dużo roboty.
Bez jego pomocy niewiele by zdziałała. Tak bardzo zależało jej na zachowaniu twarzy, że
najważniejsza była dla niej impreza. Jakże to błahe w zderzeniu z tym, co spotkało Masona. Mógł umrzeć.
Powinna wyjść, bronić się przed nim, lecz rozpaczliwie chciała przy nim zostać.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o migrenach? Wzruszył ramionami, jakby to był drobiazg.
- I tak miałem szczęście - odezwał się szorstko. - Niektórzy wracali do domu mocno okaleczeni. -
Umilkł, a po chwili dodał ze znużeniem: - Niektórzy w ogóle nie wracali.
Azy zapiekły ją pod powiekami. Na te słowa czekała, powinna usłyszeć je dziesięć lat temu. Wtedy
milczał. Sam się z tym zmagał. Nie chciał jej pomocy.
- To nie znaczy, że nie cierpiałeś. - Zaraz powie, że to nic takiego, choć prawda była inna. Zawsze
tak było. Zwłaszcza pod koniec ich małżeństwa.
- Reese, idz odpocząć.
- Nigdzie nie pójdę. - Przełożyła na podłogę jego torbę, ostrożnie usadowiła się na łóżku. - Zostanę,
póki nie zaśniesz.
- Dobija mnie, że oglądasz mnie w takim stanie.
Popatrzyła na jego nagi tors, płaski brzuch. Ciemne włoski dochodzące do krawędzi otulającego
biodra ręcznika.
- To znaczy?
- SÅ‚abego. Bezradnego.
- Każdy ma w życiu chwile, gdy potrzebuje wsparcia. - Zrozumiała to, gdy nie mogła dojść do
siebie po rozpadzie małżeństwa. Wtedy pomógł jej Dylan. Gdyby po pierwszej misji w Afganistanie
L R
T
Mason się przed nią otworzył, ich związek pewnie by przetrwał. Cóż, minęło tyle lat, oboje są teraz innymi
ludzmi. - Dziesięć lat temu - zaczęła, patrząc na swoje dłonie. - Gdyby...
Przeniosła wzrok na Masona. Miał rozluznioną twarz, oddychał miarowo. Wreszcie zasnął.
ROZDZIAA ÓSMY
Tym razem nie miał wątpliwości, że śni. Otaczał go zapach Reese, dotykał jej jedwabistej skóry.
Przez moment trwał nieruchomo, żeby przedłużyć tę szczęśliwą chwilę, nie wracać do rzeczywistości.
Kiedy podniósł powieki, tuż przed sobą ujrzał twarz Reese. Spała spokojnie, pasmo włosów
opadało jej na policzek. Była w prostej bluzeczce i dżinsowej spódniczce. Jego ręka leżała na jej biodrze, a
przecież już dawno nie miał do tego prawa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl