[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pnia. Wyszarpnął kawałek pokryty warstwą tufu spłukanego przez deszcz  i nieoczekiwanie
wyleciało zeń coś, co wziąłem na pierwszy rzut oka za wielką stonogę i co legło, wijąc się, na
ziemi. W następnej chwili uświadomiłem sobie, że jest to jaskrawy, ceglasto-żółty młody wąż,
długości mniej więcej dwunastu cali i grubości ołówka. Uznałem go za stonogę z racji jego
zdumiewającego ubarwienia, gdyż nie przypuszczałem, że młode boa tak bardzo różnią się pod
tym względem od stonowanych dorosłych osobników. Tryumfalnie podnieśliśmy malucha,
umieściliśmy go czule w płóciennym worku i pokuśtykaliśmy z nim do obozu.
 No widzisz  dyszał John, ślizgając się i potykając tuż obok mnie na garbie Krągłej
Wyspy.  Ten brzdąc byłby bezbronny wobec dorosłej telfarii i któraś z nich na pewno by go
uznała za smaczny kąsek.
W nocy nie tylko lało jak z cebra, ale przy tym dął tak silny wiatr, że groziło nam to utratą
namiotu. Była to bardzo nieprzyjemna noc i ucieszyliśmy się, gdy wreszcie nadszedł świt.
Tradycyjną metodą przeszukaliśmy latanie i wróciliśmy do obozu o jedenastej. Morze wzburzyło
się wyraznie, a niebo zasnuło chmurami. Wichura atakowała nas nagłymi, gwałtownymi
podmuchami i znowu zanosiło się na deszcz. Podczas lunchu przypadkiem wysunąłem głowę
z namiotu i dostrzegłem ze zdumieniem dzielny okręt  Sphyrna , który zbliżał się ku nam,
dziarsko prując fale, choć przychodziło mu to z trudem, gdyż morze było już bardzo
niespokojne. Zaczęliśmy snuć domysły, jaką to osobliwą misję statek może mieć do spełnienia
przy tak niesprzyjającej pogodzie; lecz po pewnym czasie stało się jasne, że zmierza ku Krągłej
Wyspie. Zastanowiliśmy się, co to za niezbędne artykuły przysyła nam Wahab. Nie przyszło
nam na myśl, że właśnie pogoda jest przyczyną nieoczekiwanych odwiedzin. Kuter przybił do
przystani i zarzucił kotwicę, a kapitan wezwał nas okrzykiem.
 Cyklon!  zawołał.  Na Mauritiusie alarm drugiego stopnia! Przypłynąłem po was,
musicie się pośpieszyć.
Myśl o spędzeniu bliżej nieokreślonego czasu na Krągłej Wyspie ogarniętej cyklonem,
wszystko jedno o jakiej sile, wydawała się tak mało pociągająca, że kapitan nie musiał nakłaniać
nas do pośpiechu. Nikt chyba nie zwijał i nie pakował obozu z taką szybkością. Przeniesienie
rzeczy na łódkę, a z łódki na  Sphyrnę , było niezwykle ryzykownym przedsięwzięciem,
w końcu jednak, wraz z ekwipunkiem i dwoma cennymi wężami, znalezliśmy się wśród
rozkołysanych fal, miotających statkiem w drodze na Mauritius.
Alarm trwał tydzień  i był to tydzień paskudnej pogody, deszczu i wzburzonego morza. Na
domiar złego już na Krągłej Wyspie poczułem się kiepsko, co okazało się spowodowane
amebiazą  jedną z tych szczególnie irytujących i wycieńczających infekcji. Wydawało się, że
przepadła szansa powrotu na wyspę w celu odłowienia koniecznej liczby węży do programu
hodowlanego; i nie schwytaliśmy nawet drugiego gatunku jaszczurki, na którym nam zależało.
Oznaczało to, że będziemy zmuszeni zostawić węże Wahabowi, aby odwiózł je na Krągłą
Wyspę i wypuścił. Boa były zbyt rzadkimi stworzeniami, by ryzykować omyłkę, a na
Mauritiusie nie mieliśmy warunków, które pozwoliłyby nam bez wątpliwości określić płeć
złapanego malucha. Byłoby zbrodnią zabieranie tych dwóch węży na Jersey, gdyby miało się
okazać, że są tej samej płci. Omówiłem całą sprawę obszernie z Wahabem, który powiedział mi,
że zgodnie z długoterminową prognozą cyklon nas jednak ominie i że zapowiada się okres
bezchmurnej pogody.
 Czy nie mógłbyś zostać nieco dłużej?
Musiałem właśnie, ku mej głębokiej irytacji, odwołać planowaną podróż do Assam, którą
przygotowywałem od ponad siedmiu lat i w którą miałem się udać natychmiast po powrocie na
Jersey, ponieważ lekarze z Mauritiusa opowiedzieli się przeciwko niej. To mi dawało pewną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl