[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Starsza pani i lokaj zbiegli po schodach w wielkim pośpiechu.
Niech Ned sprowadzi powóz, natychmiast. I pomóżcie mu załadować cały ten
bałagan zarządziła gniewnie, ocierając łzy z zaczerwienionych policzków.
Niech sprowadzi też wóz, jeśli będzie trzeba. Chcę, żeby to wszystko stąd zniknęło
najszybciej, jak to możliwe. Hannah zwróciła się do zdumionej kobiety proszę
cię, czy możesz dopilnować, żeby usunięto wszystkie rzeczy pana McQuaida z
pokoju, który zajmował? Stanęła w miejscu, ze wszystkich sił starając się nie
załamać. Niech zabiorą wszystko. Nie chcę, żeby cokolwiek zostało.
Co ty, u licha, wyprawiasz? spytał Bear, wypełniając sobą, niczym burzowa
chmura, drzwi za jej plecami.
Pomagam ci się wynieść. Przecież właśnie to planowałeś, czyż nie? Wynieść
się stąd? Skierowała się do biblioteki, ale dogonił ją na schodach.
Musimy porozmawiać, Diamond. Urażona duma zabarwiła jego głos
nowym brzmieniem. Wiem, że to ci się musi wydawać podłe i podstępne, ale
przysięgam, nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie chciałem ci niczego zabierać. Mam
zamiar oddać każdego centa. To tylko pożyczka, zwyczajnie i po prostu.
Nie ma nic zwyczajnego i prostego w tym, co zrobiłeś. Bartonie McQuaid
powiedziała, przełykając łzy dławiące ją w gardle. Chcę, żebyś się wyniósł z
mojego domu i mojego życia. Odwróciła się, wskazując palcem na drzwi.
Wracaj do swojej ukochanej Montany i buduj tę przeklętą kolej, jeśli w ogóle
istnieje coś takiego jak Montana Central and Mountain. Jedz! Resztką sił dotarła
do biblioteki i wlała cały swój ból i gniew w ostatnie słowa: I nie wracaj.
Hardwell zdążył przybiec z głębi domu akurat w chwili, gdy Diamond wpadła
do biblioteki i zamknęła za sobą drzwi z taka siłą, że ściany zatrzęsły się na
wszystkich trzech piętrach.
Rozejrzawszy się, Bear stwierdził, że Hannah, Hardwell, Jeffreys, pani Cullen i
kilka pokojówek przyglądają mu się z przestrachem. Na tę pełną napięcia scenę
wpadł Robbie z umorusaną twarzą i błyszczącymi ciekawością oczyma.
Co się stało? zapytał ożywiony. Umarł ktoś czy co?
Wyrwany z osłupienia Bear rzucił się przez hol do drzwi biblioteki i zaczął w
nie bębnić pięściami.
Wyjdz stamtąd, Diamond. Porozmawiajmy o tym, a przynajmniej mnie
wysłuchaj. Nie było odzewu, więc znów zaczął się dobijać. Otwórz, do licha!
wrzasnął. Nie możesz tam zostać na zawsze!
Jednak cisza po drugiej stronie świadczyła o tym, że postanowiła tego
spróbować. Powłócząc nogami, podszedł do Jeffreysa.
Przynieś mi młotek i stalowe dłuto. Widząc wahanie lokaja, dodał:
Natychmiast!
Parę minut pózniej zapanowało wielkie zamieszanie. Bear dobierał się za
pomocą młotka i dłuta do zawiasów, Hannah drżącymi rękami opróżniała pokój
zajmowany przez Beara z jego osobistych rzeczy, Hardwell bezskutecznie usiłował
złapać Robbiego i zamknąć go w pokoju, a Jeffreys wraz z innymi służącymi
pośpiesznie pakował bagaże do powozu, wykręcając szyję, żeby dojrzeć, co też się
dzieje pomiędzy nowożeńcami.
Wreszcie ostatni zawias puścił: Bear wyjął z futryny masywne dębowe drzwi i
oparł je o ścianę.
Oszalałeś? Chcesz zrujnować dom? Diamond stała na środku biblioteki z
rękami wspartymi na biodrach, jakby to jej mogło pomóc w utrzymaniu stojącej
pozycji. Miała zaczerwienione oczy: pierś jej falowała od wstrzymywanego
szlochu.
Bear jeszcze nigdy w życiu nie doznał tak wielkiej złości, rozpaczy i poczucia
winy jednocześnie. Pół godziny temu miał wszystko, czego pragnął, a nawet
więcej: pieniądze, materiały i sprzęt do budowy kolei, własny wagon, piękną i
kochającą żonę, do której zamierzał wrócić, gdy linia będzie gotowa. A teraz stała
przed nim ze złamanym sercem, wierząc w to, że wszystko, co jej mówił i co z nią
robił, było fałszem, że ją wykorzystał i porzucał. Czuł się tak samo obnażony i
bezradny jak w wieku szesnastu lat, kiedy wyrzucono go z jedynego domu. Jaki w
życiu posiadał.
Ufała mu, przyjęła go do siebie, do swego łóżka i dobrze strzeżonego serca. W
ciągu ostatnich trzech dni zdołał na tyle przedrzeć się przez jej opór, by odkryć
namiętną, pełną miłości kobietę. Poznał ją jak jeszcze nikt dotąd. Ale nie liczyło się
to, że nie miał zamiaru jej ranić, że uczciwie wierzył, iż pomaga jej tak samo jak
sobie. Ona w to nie wierzyła. Do diabła, nie wierzyła nawet, że naprawdę budował
linię kolejową! Wiedział, że jeśli teraz wyjdzie i wsiądzie do pociągu, Diamond
nigdy mu nie uwierzy.
Patrzył jej w oczy, piękne jak niebo Montany, teraz zaczerwienione i
wypełnione bólem. Opuścił wzrok, nie mogąc znieść widoku jej drżącego
podbródka. Dostrzegł jakiś mały przedmiot u jej stóp. Na perskim dywanie leżał
zielono złoty wagonik, ten który mu dała w prezencie ślubnym. Jeden róg był
zgnieciony, a dach rozłamał się na połowę; miniaturowe sprzęty ze środka
rozsypały się po podłodze.
Przymknął oczy, a kiedy znów je otworzył, wiedział, że została mu jedna
jedyna możliwość.
Więc sądzisz, że namówiłem cię na małżeństwo tylko po to, żeby cię
pozbawić pieniędzy odezwał się schrypniętym głosem. Nie wierzysz, że istnieje
linia Montana Central and Mountain. Zwietnie. Więc będziesz musiała pojechać ze
mną do Montany i zobaczyć na własne oczy, jak ją buduję. Zbliżył się do niej.
Pakuj się.
Nie mam najmniejszego zamiaru. Zesztywniała, cofając się o krok.
Jedziesz ze mną, nawet jeślibym cię musiał zabrać siłą, kopiącą i
wrzeszczącą. Przysunął się jeszcze bliżej. Pakuj się.
Zawrzała ze złości. Nie zadowolił się zagarnięciem majątku i wystawieniem jej
do wiatru, musiał ją jeszcze bardziej upokorzyć. Po raz pierwszy od lat użyła
słowa, które tak pilnie starała się wykreślić ze swego życia i słownika.
Nie.
Ruch w holu zmarł. Służący zaszemrali między sobą, porażeni niezwykłością
zdarzenia. Hardwell i Hannah spojrzeli po sobie, jakby nie dowierzając własnym
uszom. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Starsza pani i lokaj zbiegli po schodach w wielkim pośpiechu.
Niech Ned sprowadzi powóz, natychmiast. I pomóżcie mu załadować cały ten
bałagan zarządziła gniewnie, ocierając łzy z zaczerwienionych policzków.
Niech sprowadzi też wóz, jeśli będzie trzeba. Chcę, żeby to wszystko stąd zniknęło
najszybciej, jak to możliwe. Hannah zwróciła się do zdumionej kobiety proszę
cię, czy możesz dopilnować, żeby usunięto wszystkie rzeczy pana McQuaida z
pokoju, który zajmował? Stanęła w miejscu, ze wszystkich sił starając się nie
załamać. Niech zabiorą wszystko. Nie chcę, żeby cokolwiek zostało.
Co ty, u licha, wyprawiasz? spytał Bear, wypełniając sobą, niczym burzowa
chmura, drzwi za jej plecami.
Pomagam ci się wynieść. Przecież właśnie to planowałeś, czyż nie? Wynieść
się stąd? Skierowała się do biblioteki, ale dogonił ją na schodach.
Musimy porozmawiać, Diamond. Urażona duma zabarwiła jego głos
nowym brzmieniem. Wiem, że to ci się musi wydawać podłe i podstępne, ale
przysięgam, nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie chciałem ci niczego zabierać. Mam
zamiar oddać każdego centa. To tylko pożyczka, zwyczajnie i po prostu.
Nie ma nic zwyczajnego i prostego w tym, co zrobiłeś. Bartonie McQuaid
powiedziała, przełykając łzy dławiące ją w gardle. Chcę, żebyś się wyniósł z
mojego domu i mojego życia. Odwróciła się, wskazując palcem na drzwi.
Wracaj do swojej ukochanej Montany i buduj tę przeklętą kolej, jeśli w ogóle
istnieje coś takiego jak Montana Central and Mountain. Jedz! Resztką sił dotarła
do biblioteki i wlała cały swój ból i gniew w ostatnie słowa: I nie wracaj.
Hardwell zdążył przybiec z głębi domu akurat w chwili, gdy Diamond wpadła
do biblioteki i zamknęła za sobą drzwi z taka siłą, że ściany zatrzęsły się na
wszystkich trzech piętrach.
Rozejrzawszy się, Bear stwierdził, że Hannah, Hardwell, Jeffreys, pani Cullen i
kilka pokojówek przyglądają mu się z przestrachem. Na tę pełną napięcia scenę
wpadł Robbie z umorusaną twarzą i błyszczącymi ciekawością oczyma.
Co się stało? zapytał ożywiony. Umarł ktoś czy co?
Wyrwany z osłupienia Bear rzucił się przez hol do drzwi biblioteki i zaczął w
nie bębnić pięściami.
Wyjdz stamtąd, Diamond. Porozmawiajmy o tym, a przynajmniej mnie
wysłuchaj. Nie było odzewu, więc znów zaczął się dobijać. Otwórz, do licha!
wrzasnął. Nie możesz tam zostać na zawsze!
Jednak cisza po drugiej stronie świadczyła o tym, że postanowiła tego
spróbować. Powłócząc nogami, podszedł do Jeffreysa.
Przynieś mi młotek i stalowe dłuto. Widząc wahanie lokaja, dodał:
Natychmiast!
Parę minut pózniej zapanowało wielkie zamieszanie. Bear dobierał się za
pomocą młotka i dłuta do zawiasów, Hannah drżącymi rękami opróżniała pokój
zajmowany przez Beara z jego osobistych rzeczy, Hardwell bezskutecznie usiłował
złapać Robbiego i zamknąć go w pokoju, a Jeffreys wraz z innymi służącymi
pośpiesznie pakował bagaże do powozu, wykręcając szyję, żeby dojrzeć, co też się
dzieje pomiędzy nowożeńcami.
Wreszcie ostatni zawias puścił: Bear wyjął z futryny masywne dębowe drzwi i
oparł je o ścianę.
Oszalałeś? Chcesz zrujnować dom? Diamond stała na środku biblioteki z
rękami wspartymi na biodrach, jakby to jej mogło pomóc w utrzymaniu stojącej
pozycji. Miała zaczerwienione oczy: pierś jej falowała od wstrzymywanego
szlochu.
Bear jeszcze nigdy w życiu nie doznał tak wielkiej złości, rozpaczy i poczucia
winy jednocześnie. Pół godziny temu miał wszystko, czego pragnął, a nawet
więcej: pieniądze, materiały i sprzęt do budowy kolei, własny wagon, piękną i
kochającą żonę, do której zamierzał wrócić, gdy linia będzie gotowa. A teraz stała
przed nim ze złamanym sercem, wierząc w to, że wszystko, co jej mówił i co z nią
robił, było fałszem, że ją wykorzystał i porzucał. Czuł się tak samo obnażony i
bezradny jak w wieku szesnastu lat, kiedy wyrzucono go z jedynego domu. Jaki w
życiu posiadał.
Ufała mu, przyjęła go do siebie, do swego łóżka i dobrze strzeżonego serca. W
ciągu ostatnich trzech dni zdołał na tyle przedrzeć się przez jej opór, by odkryć
namiętną, pełną miłości kobietę. Poznał ją jak jeszcze nikt dotąd. Ale nie liczyło się
to, że nie miał zamiaru jej ranić, że uczciwie wierzył, iż pomaga jej tak samo jak
sobie. Ona w to nie wierzyła. Do diabła, nie wierzyła nawet, że naprawdę budował
linię kolejową! Wiedział, że jeśli teraz wyjdzie i wsiądzie do pociągu, Diamond
nigdy mu nie uwierzy.
Patrzył jej w oczy, piękne jak niebo Montany, teraz zaczerwienione i
wypełnione bólem. Opuścił wzrok, nie mogąc znieść widoku jej drżącego
podbródka. Dostrzegł jakiś mały przedmiot u jej stóp. Na perskim dywanie leżał
zielono złoty wagonik, ten który mu dała w prezencie ślubnym. Jeden róg był
zgnieciony, a dach rozłamał się na połowę; miniaturowe sprzęty ze środka
rozsypały się po podłodze.
Przymknął oczy, a kiedy znów je otworzył, wiedział, że została mu jedna
jedyna możliwość.
Więc sądzisz, że namówiłem cię na małżeństwo tylko po to, żeby cię
pozbawić pieniędzy odezwał się schrypniętym głosem. Nie wierzysz, że istnieje
linia Montana Central and Mountain. Zwietnie. Więc będziesz musiała pojechać ze
mną do Montany i zobaczyć na własne oczy, jak ją buduję. Zbliżył się do niej.
Pakuj się.
Nie mam najmniejszego zamiaru. Zesztywniała, cofając się o krok.
Jedziesz ze mną, nawet jeślibym cię musiał zabrać siłą, kopiącą i
wrzeszczącą. Przysunął się jeszcze bliżej. Pakuj się.
Zawrzała ze złości. Nie zadowolił się zagarnięciem majątku i wystawieniem jej
do wiatru, musiał ją jeszcze bardziej upokorzyć. Po raz pierwszy od lat użyła
słowa, które tak pilnie starała się wykreślić ze swego życia i słownika.
Nie.
Ruch w holu zmarł. Służący zaszemrali między sobą, porażeni niezwykłością
zdarzenia. Hardwell i Hannah spojrzeli po sobie, jakby nie dowierzając własnym
uszom. [ Pobierz całość w formacie PDF ]