[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie tylko zaspokaja zmysły: głębiej, w duszę białego człowieka rzuca szczere ziarno&
5 Kobiety.
65
Nad ranem budzi mnie z półsnu podejrzany szelest. Zapałam wiatło i z przerażeniem spostrzegam
Velomody, gotujaca się do] odej cia. Zrywam się, nagle oprzytomniały, i wołam ostro:
Co robisz?!
Dziewczyna milczy i ma minę przydybanego na goracym uczynku urwisa. Jak cios spada na mnie
nagła wiadomo ć: Velomody chciała uciec. Nakazuję jej przez zaci nięte zęby:
Kład się natychmiast i nie ruszaj się z domu, dopóki nie pozwolę&
Widocznie wygladam zatrważajaco; dziewczyna wykonuje rozkaz bez słowa sprzeciwu.
Zaledwie wita, proszę do siebie wójta Rajaonę i potwierdzam jeszcze raz w jego obecnoci moja
niezłomna wolę zatrzymania na stałe Velomody. Owiadczam, że dzi jeszcze, przed południem, kupię
jej u miejscowego Hindusa najpiękniejszy materiał na lambę . Czy dziewczyna się zgadza?
Rajaona tłumaczy moje słowa (Velomody zna kiepsko język francuski), lecz dziewczyna jako ociaga
się z odpowiedzia. To już szczyt upokorzenia, wiat przewraca się do góry nogami: malgaska
dziewczyna namyla się, czy przyjać ponętny dar od białego człowieka. Rajaona długo przedkłada i
nalega. Stoję jak na rozżarzonych węglach. W końcu dziewczyna podnosi wzrok z jakim powziętym
postanowieniem, mierzy mnie pochmurnie i owiadcza, że: tak, chce lamby , lecz prosi, by mogła
teraz odej ć.
Odejd zgadzam się ale za godzinę wróć! Pójdziemy do Hindusa.
Velomody nie wraca ani za godzinę, ani póniej. Więc dziewczyna oszalała i nie chce lamby .
Dziewczyny w Ambinanitelo postradały, jak widać, rozum, lecz i ja zaczynam odchodzić od rozumu.
Przez całe przedpołudnie siedzę w chacie podenerwowany i po prostu boję się wyjć na wie, by nie
wytykano mnie palcami. Wie jest cicha i jakby wyczekujaca. Od kucharza Rakoty dowiaduję się tylko
tyle, że yelomody nie uciekła na ryżowiska i że pozostaje wciaż w ród chałup.
Na obiad wraca z puszczy ze zbiorem owadów Bogdan Kreczmer, zmęczony jak pies, lecz zdrowy
jak rydz, ogorzały i spokojny. (Jego chwyci dopiero póniej, za kilka miesięcy, gdy pozna dziewczynę
ze szczepu Sakalawów). Kreczmer umiecha się pogodnie do całej tej dziewczęcej awantury, widzi ja
we wła ciwym wietle i stara się mnie
66
trzewo przekonać, że to tylko wesoła błahostka. Madrze mu tak radzić, gdy on poluje na owady, a ja
na brazowych ludzi. Gdy on patrzy na wszystko z bezpiecznej odległoci, a ja od tygodni poddaję się
wiadomie wpływom goracej doliny, wczepiam się wszystkimi zmysłami w jej kaprysy, wchłaniam
tańce młodzieży, a we włosach dziewczyn czuję zapach palmy kokosowej. I gdy przy tym jeszcze
zapada do mej duszy drobne a niebezpieczne, kiełkujace ziarenko!
Po południu starszyzna wsi przysyła mi zapowied, że o piatej godzinie starszyzna wsi przyjdzie do
mnie na ważne posiedzenie.
Czy to z powodu Velomody? pytam.
Tak! odpowiada goniec, lecz bliższych szczegółów rzekomo nie zna.
Jak zapowiedziano, o piatej przybywa kilkunastu obywateli, całe przedstawicielstwo sioła z sołtysem
Bezaza na czele. Stary Dżinarivelo oraz życzliwi mi Berandro i Tamasu obnosza poważne, zamknięte
twarze, natomiast kuzynowie Bezazy nie ukrywaja złoliwych błysków w oczach. Zanosi się na co
przykrego dla mnie, więc by załagodzić sytuację, nasamprzód częstuję zebranych suto rumem. Sołtys
Bezaza ociera usta rękawem koszuli i nie zwlekajac, zaczyna gromić.
Dwa dni temu, powiada, wie musiała wysłuchać moich cierpkich słów i ciężkich oskarżeń o brak
gocinnoci. Wie dała mi wszystko, co posiadała: i owoce ziemi i dwie najlepsze żony. Lecz co z tego
wynikło? Zniewaga dziewczyn, wstyd rodziny, hańba sioła! Wie ofiarowała mi uczciwe żony z
przyjani i z miłoci i z poczucia gocinnoci, lecz ja obszedłem się z nimi nieuczciwie i zawiodłem
haniebnie ich zaufanie&
W miarę, jak prawił Bezaza a prawił soczycie i nie szczędził wyrazów rozwierały mi się oczy w
coraz większym zdumieniu. To ja znieważyłem dziewczyny?
Znieważyłem i zadałem ostatni srom smagał Bezaza jak biczem. Benaczehina nie zniosła krzywdy i
uciekła ze wsi. Natomiast poczciwa Velomody, równie skrzywdzona, wolała zostać i przed cała
gmina postawić mnie w stan oskarżenia, walczac odważnie o swe prawo żony&
Wodzę po zgromadzeniu błędnym wzrokiem, lecz nikomu nie zbiera się na żarty.
Więc ostatecznie o co chodzi? pytam i nie wiem, czy wybuchnać miechem, czy gniewem.
Nie spełniłe obowiazków męża!&
i* 67
W ostatnich dwóch dniach przeżywałem tyle niespodzianek, że i ta ostatnia bomba wybuchła bez
wielkiego wrażenia. Trochę mi tylko wstyd, że tyle uszu słyszy wierutna potwarz. Mimo woli
rumienię się i milczac wzruszam ramionami.
Wie wyznaczyła ci żonę ciagnie Bezaza a dziewczyna zgodziła się na to nie dla zabawy ani
rozpusty, lecz na to, by godnie spełnił obowiazki męża i miał z dziewczyna dziecko. Ty natomiast, ku
hańbie obydwóch niewiast, użył zabiegów, by temu zapobiec&
Ratujcie bogowie, robi mi się goraco! Teraz dopiero zaczyna mi witać w głowie, i gdy wyjania się
sprawa, ogarnia mnie coraz większa wesołoć mimowolnego winowajcy, poznajacego wreszcie swa
winę. A niewzruszony Bezaza nie ustaje i karci dalej:
Takie niegodne machinacje, wiemy o tym, sa w modzie u was, w Europie, jednak tutaj sa ciężkie
fadi i obrażaja do głębi. Jeli za zastosowałe ten rodek, by uchronić się od chorób, to wiedz, vazaho,
że wie Ambinanitelo ręczy za zdrowie wyznaczonej ci dziewczyny&
Sołtys prawił długo i z uroczystym oburzeniem, lecz już go nie słuchałem. Poniosła mnie radoć.
Pięknie, że wie ręczy za dziewczynę, więc wznoczę szklankę z rumem, aby wypić na zdrowie nie
zdrowie, bo tego wszakże nie potrzeba! na pomylnoć przyszłych pokoleń. Lecz Bezaza jeszcze nie
skończył i zadaje mi ostatnie pytanie, niejako urzędowo:
Więc czy chcesz mieć dziecko z Velomody?
Chcę, chociażby bli niaki! wołam z zapałem.
Bliniaki nie! Ani się waż! To fadi i nieszczęcie! poprawia mnie sołtys z cała powaga. Jedno
dziecko starczy& [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl