[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zajmuje w tej instytucji miejsce oskarżonego, jest skazany z góry, jeszcze przed procesem, i to
skazany na karę bardzo surową, jako że zdrada stanu, jest przestępstwem, którego władza nie
darowuje. Inaczej mówiąc: instytucja ta jest zaprogramowaną maszyną, która  gdy się ją wprawi
w ruch za pomocą formuły: proszę wstać, sąd idzie! działa niezawodnie aż do momentu, kiedy
osiągnie skutek. Skazanie jest jej produktem, lecz i materiałem, którym ją zaprogramowano,
znajduje się ono na jej końcu i na początku. Najmisterniejsza obrona nie jest w stanie wsypać
piasku w jej tryby, może tylko przedłużyć jej działanie. Kolejne argumenty i świadkowie obrony są
kolejnymi ruchami rąk rozbitka płynącego przez ocean  każdy następny przedłuża życie i jest
zarazem równie bezowocny jak poprzednie. Któryś musi być wreszcie ostatni.
Historia nie zna uniewinnień w procesach o zdradę stanu.
Książę Orleański, pózniejszy król, nazwał go  parodią sprawiedliwości".
268
10
W procesie Neya przesłuchano kolejno 37 świadków. Szło to szybko i bez specjalnych sensacji.
Temperatura sali osiągnęła stan wrzenia dopiero wówczas, gdy na sali pojawili się dwaj główni
świadkowie: oskarżenia  generał Bourmont, i obrony  marszałek Davout. Spróbuję
scharakteryzować obydwu w sposób możliwie lapidarny.
A więc Ludwik August Wiktor hrabia de Ghaisne de Bourmont. Był to osobnik o nader
dowcipnych zapatrywaniach na lojalność. Za Rewolucji walczył po stronie Burbonów w Wandei,
za Konsulatu opuścił Burbonów i przeszedł na stronę Napoleona, by z kolei w roku 1814 zdradzić
Napoleona i przejść na stronę Burbonów, ale tylko na rok, bo w czasie Stu Dni wykonał kolejne
 volte face" i znalazł się ponownie w armii cesarskiej, a przed bitwą pod Waterloo zdezerterował
do Prusaków Bliichera. *
Z kolei Ludwik Mikołaj Davout, książę Auerstaedt i Eckmuhl, który uchodził za jednego z
najwierniejszych satelitów Napoleona. W armii szeptano, że Bonaparte jest zazdrosny o talenty
strategiczne Davouta od czasu kampanii roku 1806, kiedy to w oficjalnych biuletynach ogłoszono,
iż armia pruska została zmiażdżona pod Jena przez Napoleona, podczas gdy w rzeczywistości
główne siły Prusaków zostały rozniesione przez Davouta pod Auerstaedt i to za pomocą zaledwie
trzech dywizji, co graniczyło z cudem.
Zazdrosny, czy nie zazdrosny  faktem jest, że Napoleon konsekwentnie usuwał Davouta w cień,
nie powierzając mu stanowisk godnych jego zdolności. Marszałek znosił to ze stoickim spokojem.
W roku 1814, gdy większość jego kolegów skapitulowała już przed aliantami, bądz zdradziła
Napoleona, Davout bronfl się do ostatka w dalekim Hamburgu i kiedy oblegający donieśli mu o
kapitulacji armii francuskiej i wezwali do złożenia broni, odparł pogardliwie:
 Cesarz nie ma w zwyczaju przysyłać mi rozkazów za pośrednictwem rosyjskich oficerów!
Po abdykacji cesarza i przejściu I Cesarstwa do-legendy Davout wycofał się w zacisze domowe,
przekonany, że uczestnictwo w zamęcie wielkiej historii ma nareszcie  z głowy". Mylił się. Po
powrocie z Elby Napoleon wezwał go do siebie i zaproponował stanowisko ministra wojny.
Dyskryminowany przez 20 lat Davout odmówił. Wówczas Bonaparte podszedł do niego i
powiedział cicho:
 Słuchaj, oni wszyscy myślą, że działam w porozumieniu z cesa-
* W Bourmoncie było coś tak odrażającego, że nawet Blucher, któremu zdrajca przyniósł cenne
informacje militarne, nie dopuści! go do siebie i kazał mu powiedzieć, że uważa go za  psi pomiot"
(Konkretnie Blucher użył innego sformułowania, lecz nie nadaje się ono do druku).
269
rzem Austrii i że moja rodzina jest już w drodze do Paryża. To nieprawda. Jestem sam przeciw
całej Europie...
 Przyjmuję ministerium!  przerwał Davout.
Anglicy, chociaż jest wśród nich mniej dżentelmenów niż w jakimkolwiek innym narodzie, ukuli
piękne powiedzenie:  Dżentelmen zajmuje się tylko przegranymi sprawami".
U
Bourmont zeznawał pierwszy. Powołano go dlatego, że w marcu 1815 roku znajdował się u boku
Neya i był świadkiem wydarzeń w Lons--le-Saulnier. Czuł się pewnie i nie stracił pewności siebie
nawet wtedy, gdy Ney poderwał się ze swego miejsca i wprawił w osłupienie wszystkich obecnych
oświadczając, że to właśnie Bourmont, wraz z Lecour-bem, przełamali jego ostatnie opory,
namawiając do połączenia się z Napoleonem. Bourmont spokojnie zaprzeczył i oświadczeniem
marszałka przestano się zajmować.
Gdy skończył prokurator, do zadawania pytań przystąpiła obrona, a konkretnie Berryer senior.
Wówczas wyszły na jaw fakty wielce dla świadka zawstydzające. Otóż okazało się, iż ten
rozmiłowany w Ludwiku XVIII, a nienawidzący Bonapartego oficer, miał 14 marca tysiąc i jedną
okazję, by-opuścić  zdrajców" i nie uczynił tego. Najzabawniejszym zaś był fakt, iż pan generał de
Bourmont wziął z ochotą udział w bankiecie wydanym przez Neya na cześć cesarza.
Być może Berryer nie był genialnym adwokatem, lecz za dwa ostatnie pytania należy mu się jedno
z pierwszych miejsc w dziejach francuskiej palestry.
 Jak zareagowało wojsko na pronapoleońską odezwę Neya?  spytał Berryer.
 Krzyknęło: niech żyje cesarz!  odparł zgodnie z prawdą Bourmont.
Berryer odwrócił się w kierunku stołu sędziowskiego i straszliwie powoli, cedząc wyrazy,
powiedział:
 Panie przewodniczący, proszę spytać świadka, czy krzyknął wówczas : niech żyje król!
Salę wypełniło śmiertelne milczenie. Dopiero po chwili wszczął się tumult na ławach dla
deputowanych i padły stamtąd okrzyki:
 Takie pytania są niedopuszczalne!
Oczywiście, takie pytania były niezgodne z regułami, które chciano narzucić tej grze i narzucono
by z łatwością, gdyby obrońcy Neya nie traktowali rzetelnie swych obowiązków. Na wszelki
wypadek, aby oszczę-
270
dzić arcyświadkowi oskarżenia dalszych razów, przewodniczący trybunału odesłał go na miejsce.
Z kolei Davout oświadczył, że nigdy nie podpisałby konwencji z Anglikami i nie rozpuściłby armii,
gdyby wiedział, iż amnestia okaże się oszustwem. To niewygodne dla oskarżenia zdanie
wykreślono z protokółu. Tak po prostu.
Po zakończeniu przesłuchań wygłosili mowy: oskarżycielską Bellart ( Panowie, ten człowiek
zdradził króla i ojczyznę!"), obrończą Berryer senior, którego argumentów wysłuchano z jawnym
zniecierpliwieniem, po czym w nocy z 6 na 7 grudnia 1815 roku parowie przystąpili do
sfinalizowania spektaklu. Odpowiedzieć musieli w głosowaniu na trzy pytania, z których ostatnie
brzmiało:  Czy marszałek Ney dokonał zamachu na bezpieczeństwo państwa?". Tylko jeden par na
161 odpowiedział głośno:
 Nie!
Był nim najmłodszy w Izbie, 30-letni Wiktor de Broglie, rojalista (!) z wychowania i przekonań,
człowiek, którego ojca zgilotynowała Rewolucja, lecz który miał w rodzie trzech marszałków
Francji i nie zamierzał skalać ich pamięci.
W głosowaniu nad wyrokiem 5 parów wypowiedziało się za odwołaniem do łaski króla, 17 za
deportacją, a 139 powiedziało:
 Zmierć!
Wśród tych ostatnich było 5 marszałków, 1 admirał oraz 14 generałów  kolegów Neya z Wielkiej
Armii. Wielu z nich zawdzięczało mu życie swoje lub swoich bliskich.
W sentencji wyroku, który ogłoszono natychmiast, Ney skazany został na rozstrzelanie za zdradę
stanu. Odebrano mu też Legię Honorową z Wielką Wstęgą, którą przepasał się w roku 1805, by
poprowadzić wspaniały atak na most Elchingen na Dunaju. Jak na urągowisko ściany sali zdobiły
napisy:  Mądrość, Tolerancja, Aagodność"*.
12
O trzeciej nad ranem do celi skazańca wszedł Couchy i zaczął powoli czytać wyrok, zaczynając od
długiej listy tytułów marszałka.
 Proszę opuścić te formułki!  krzyknął zniecierpliwiony Ney.  Co jest na końcu ?
A gdy usłyszał:  Skazany na śmierć":
 No więc dobrze, będę gryzł ziemię! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl