[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak dotąd.
- Upiekliśmy ciastka - oznajmił Clay, który siedział na podłodze z komiksem w ręku i jadł właśnie jedno
z nich.
- Dostaniemy też szczeniaka.
- Niezle - odparła Lily i poszła do swego pokoju, a Kara pobiegła za nią.
- Wiem, że nie byłaś dziś w szkole - powiedziała po wejściu do sypialni Lily, która była mniejsza niż
pokoje Claya oraz Autumn i cała pomalowana na czerwono. Na głównej ścianie pyszniła się tu olbrzymia
ryba. Coś innego, choć niewiele ładniejszego niż trofea w pozostałych pokojach. Lily leżała na łóżku z
rękami pod głową.
- Tam, gdzie byłam, nauczyłam się więcej niż w szkole - odparła.
Kara przyjrzała się jej uważnie. Lily miała obrzmiałe wargi, potargane włosy i rozmazany makijaż.
Nawet tak niedoświadczona osoba jak Kara nie mogła mieć żadnych wątpliwości, iż Lily doświadczyła
dziś gwałtownych przeżyć erotycznych.
- Autumn powiedziała, że wybrałaś się do jakiegoś  raju , ale nie natrafiłam na nic podobnego w książce
telefonicznej - rzekła Kara, starając się, by w jej głosie nie zabrzmiało oskarżenie ani nagana.
- Próbowałaś dzwonić do raju? - spytała z uśmiechem dziewczyna. - Co za spryt!
Kara nie wiedziała, jak zareagować na takie zachowanie kogoś o dziewięć lat młodszego od siebie.
- Martwiłam się, czy nic ci się nie stało. Nie powiedziałam wujkowi, że byłaś na wagarach, bo jest zbyt
zdenerwowany wyprawą Bricka, ale nie jestem pewna, czy dobrze postąpiłam.
- Dzięki! - Lily podeszła do Kary i objęła ją siostrzanym, a może konspiracyjnym, uściskiem. - Nie
musisz się o mnie martwić. Wiem, co robię i czego chcę. Miałaś rację, nie mówiąc o niczym wujkowi. On
nic na to nie poradzi, a i tak ma masę kłopotów z moim rodzeństwem i ranczem. Po co zawracać mu
głowę? Powiedz, co z tą wyprawą Bricka?
Kara opowiedziała o eskapadzie chłopców do Yellowstone, a Lily zareagowała zdziwieniem i
rozbawieniem.
- Brick to niespokojny duch. Uwielbia wolność. Jimmy też. Zwietnie, że się zaprzyjaznili, choć władze
szkolne, wujek i matka Jimmy ego pewnie tak nie myślą.
- Nie masz zamiaru mi powiedzieć, gdzie dzisiaj byłaś, prawda?
- Byłam w raju przez małe  r . I nie chodzi tu o miejsce, a raczej o stan... rozkoszy. - Lily
prowokacyjnie uniosła brwi. - Tyle mogę ci wyjaśnić. Gdy prześpisz się z wujkiem, to może wymienimy
poglądy.
Lily najwyrazniej starała się zaszokować pannę Kirby i osiągnęła swój cel. Kara przypomniała sobie
swoje koleżanki ze szkoły, na wszelki wypadek noszące w torebkach prezerwatywy i umawiające się ze
starszymi od nich mężczyznami na rozbierane randki. Takie dziewczyny cieszyły się w klasie niezwykłą
popularnością. Kara uświadomiła sobie z niechęcią, że jeszcze dziś nastolatki takie jak bratanica Maca
ciągle ją onieśmielają.
- Chciałabym się zdrzemnąć - oznajmiła Lily, ziewnąwszy. - Mam za sobą niezwykły, lecz bardzo
wyczerpujący dzień. Dziękuję, że zajęłaś się dziećmi. Jesteś aniołem - dodała, obejmując Karę po
przyjacielsku i odprowadzając do drzwi.
Wyprowadziła ją na korytarz, a potem zamknęła się w swoim pokoju. Kara powoli schodziła na dół,
próbując zebrać myśli. Na dzwięk silnika samochodu, zatrzymującego się przed domem, przystanęła na
schodach. Po chwili usłyszała kroki na ganku.
A potem otwarły się frontowe drzwi i stanął w nich Mac. Na widok silnej męskiej postaci w
kowbojskich butach, dżinsach, ciemnej koszuli i drelichowej marynarce Karę ogarnęła fala ciepła.
Zaschło jej w ustach. Spędziła dzień z dziećmi i dobrze jej było z nimi. Mac wnosił do tej domowej
atmosfery erotyczne napięcie, przed którym najchętniej skryłaby się w mysiej dziurze. A tymczasem nie
mogła się nawet poruszyć. Mac podszedł bliżej i wziął ją w ramiona.
- Tak się cieszę, że cię widzę - rzekł i mocno ją pocałował.
Kara aż przymknęła oczy, ogarnięta uczuciem szczęścia. Mac pieścił jej usta, wsuwając język między
wargi i smakując ich słodycz. Dziewczynę ogarnęło gorące pragnienie, by mu się oddać. Był nienasycony
w pocałunkach, a ona chciała więcej i więcej. Wreszcie przerwał pocałunek i spojrzał na nią płomiennym
wzrokiem. Jęknęła cicho obezwładniona siłą uczuć. Z jednej strony miała ochotę przytulić się do niego i
kontynuować pieszczoty, a z drugiej niewiele brakowało, by umknęła do swego pokoju, próbując w
samotności dojść z sobą do ładu.
Zanim zdążyła cokolwiek zdecydować, tuż obok rozległ się czyjś głos.
- Nie lubię przeszkadzać w takich chwilach, lecz mamy gości. Nie uwierzycie, kto przyjechał.
- Gości? - powtórzył z niezadowoleniem Mac, ciągle trzymając w ramionach rozdygotaną Karę.
Dziewczyna wyrwała mu się z objęć. Czuła, że drżą jej nogi, a całe ciało płonie podnieceniem. Była
bardzo zmieszana. Odwróciła wzrok od Maca i spojrzała na chłopca, który właśnie pojawił się w holu.
- Ty musisz być Karą - powiedział domyślnie i podszedł, by się przedstawić. - Jestem Brick. Wujek
powiedział, że zawiadomiłaś go o mojej wyprawie do Yellowstone.
Kara nie bardzo wiedziała, jak zareagować. Brick przyglądał się jej badawczo, bez wrogości. Miał
przydługie, ciemne włosy i brązowe oczy, nieco jaśniejsze niż u pozostałych Wilde ów. Był niewysoki,
trochę piegowaty. Wyglądał na wysportowanego, zwinnego chłopca.
- Miło mi cię poznać. Mam nadzieję, że rozumiesz, iż nie miałam wyboru i musiałam w twojej sprawie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl