[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przychodzić zarówno Hindusi, jak i Europejczycy, większa integracja
przedstawicieli obu ras.
Jeśli chodzi o sprawy towarzyskie, wielką pomocą mogła być dla niego
Seraphina. Już teraz widział, jak łatwo zaprzyjaznia się z Hinduskami.
Tyle było do zrobienia! No i oczywiście nie zabraknie przeciwników
takich rewolucyjnych pomysłów. Ale wreszcie ma swoją szansę.
 Bogowie sÄ… Å‚askawi  szepnÄ…Å‚ do siebie.
Odszedł od okna i skierował kroki w stronę przygotowanego do śniadania
stołu.
Zobaczył, że nakryto tylko dla jednej osoby, więc siadając, zapytał
służącego:
 Czy mem-sahib je śniadanie w swoim pokoju?
 Mem-sahib wyjechała, sahibie.
 Wyjechała?  zdziwił się Kelvin.
Usiłował sobie przypomnieć, czy Seraphina mówiła mu wieczorem o
jakichÅ› planach na rano.
Uznał, że mężczyzna nie zrozumiał pytania.
 Zapytałem  mówił powoli  czy mem-sahib je śniadanie w sypialni?
 Nie, sahibie.
Kelvin czekał na dalsze wyjaśnienia, więc służący dodał:
 Mem-sahib wyjechała bardzo wcześnie, tuż po wschodzie słońca.
Strona nr 114
PODRÓ%7Å‚ POZLUBNA
Kelvin wstał od stołu.
Przez chwilę nie bardzo mógł zrozumieć, co ten człowiek usiłuje mu
powiedzieć. Potem, nie zadając już dalszych pytań, przeszedł przez
oświetlony słońcem dziedziniec i wspiął się marmurowymi schodami na górę.
Stanął pod drzwiami Seraphiny, zapukał i wszedł do środka.
Pokój był pusty.
Aóżko nie było posłane, przez otwarte drzwi szafy zauważył parę
sukienek Seraphiny.
Poczuł, jak ogarniający go lęk zaczyna opadać.
Na pewno pojechała zobaczyć się z radżamatą, pomyślał. Zastanawiał się
tylko, dlaczego nie wspomniała nic o spotkaniu.
W tej samej chwili zauważył leżący na toaletce list. Idąc przez pokój już
wiedział, że to do niego. Podniósł kopertę, ale bał się ją otworzyć.
Bardzo powoli wyciągnął ze środka zapisaną kartkę i przeczytał.
Teraz, kiedy masz już wszystko, co chciałeś, wracam do ojca. Proszę, nie
staraj się mnie zatrzymywać. Rozumiem, co czujesz, i jestem ci bardzo
wdzięczna, że byłeś dla mnie tak mity i cierpliwy.
Seraphina
Kelvinowi wydawało się, że słowa tańczą mu przed oczami. Nie mógł ich
zrozumieć. Uniósł głowę i rozejrzał się po pokoju, w którym jeszcze nigdy
nie był.
Było tu biało, chłodno i bardzo pięknie. Odpowiedni pokój dla Seraphiny.
Czuł też lekki, słodki zapach, który zawsze jej towarzyszył.
Trąc mocno ręką podbródek, wyszedł z sypialni. Posłał po swego
służącego, Jahana.
 Dlaczego nikt nie poinformował mnie, że mem-sahib wyjeżdża? 
zapytał.
 Mem-sahib zakazała nam pana budzić.
 Kto z nią pojechał?
 Tylko Amar.
 Czy Amar mówił, gdzie się wybierają?
 Nie, sahibie.
 Zaraz wyjeżdżam, a ty jedziesz ze mną!  rozkazał Kelvin.  Bierzemy
konie. Przygotuj rzeczy na noc.
 Tak, sahibie. Czy wrócimy tutaj?
 Wrócimy  powiedział Kelvin zdecydowanym głosem.
Pół godziny pózniej opuścili pałac. Kelvin na grzbiecie jednego z koni,
które otrzymał w prezencie od maharadży. Było to piękne zwierzę krwi
arabskiej.
Strona nr 115
Barbara Cartland
W stajni poprosił o drugiego wierzchowca dla swego sługi.
 Jest tylko jeden koń, który dotrzyma kroku pańskiemu rumakowi,
sahibie  odpowiedziano mu.  I on również należy do pana.
Konie zostały osiodłane i założono im zwykłą uprząż, nie tę wysadzaną
srebrem i złotem, którą Kelvin otrzymał w prezencie od maharadży. Jahan
przytroczył zrolowany koc przy swoim siodle i ruszyli od razu kłusem,
ponieważ mieli przed sobą długą i żmudną drogę.
Kelvin wiedział, że musi się pospieszyć, żeby zdążyć do Bombaju, zanim
Seraphina wsiądzie na pierwszy lepszy statek, który zabierze ją do Anglii.
Gdyby jej się to udało, mogłyby minąć całe tygodnie, nim zdołałby się z
nią skontaktować. Dlatego było niezwykle ważne, by dogonić ją jeszcze
przed Chitorgarh.
Stosunkowo łatwo dowiedział się, dokąd jechała i że podróżowała tongą 
bardzo lekkim powozem na dużych kołach zaprzężonym w jednego konia.
Będzie podróżować szybko, a ponieważ ruszyła w drogę o czwartej
trzydzieści, wyprzedziła go już o wiele mil. Kelvin był zbyt doświadczonym
jezdzcem, by ponaglać swego wierzchowca do szybkiej jazdy. Zarówno on,
jak i Jahan, trzymali konie na wodzy, zmuszając je do równego kłusa, który
nie męczył ani rumaków, ani jezdzców.
Szczęśliwie, kiedy wyjechali z Udaipuru, droga do Chitorgarh była równa,
a ziemia miękka.
Kelvin raz po raz przypominał sobie wszystko, co wydarzyło się od dnia
jego ślubu.
Za to co stało się teraz, oskarżał siebie.
Powinien był wiedzieć, jak Seraphina zrozumie jego okrzyk po
otrzymaniu telegramów, mimo że nie takie było jego znaczenie. Zrozumiał
teraz, że powinien pójść za nią, kiedy wyszła do swego pokoju. A
przynajmniej obudzić, jeżeli rzeczywiście spała, kiedy poszedł do niej po
wyjściu purdhana.
 Byłem głupcem  przyznał uczciwie.
Jedynym jego usprawiedliwieniem był fakt, że dotychczas obcował
wyłącznie z dojrzałymi kobietami, nigdy dotąd nie spotkał takiej osoby jak
Seraphina.
Zawsze podobał się kobietom. Nierzadko padały mu w ramiona i dawały
wszystko, o co poprosił, zanim zdążył ich zapragnąć.
Seraphina przypominała mu zrebaka, którego starał się oswoić, gdy był
małym chłopcem.
Na początku zwierzę uciekało płochliwie, kiedy się do niego zbliżał.
Dopiero gajowy, który miał w sobie trochę cygańskiej krwi, wyjaśnił mu, że
najpierw zrebię musi się do niego przyzwyczaić i zaakceptować go jako
naturalną część otoczenia.
Strona nr 116
PODRÓ%7Å‚ POZLUBNA
Pamiętał, jak godzinami siedział bez ruchu pod drzewem w parku
otaczającym dom, czekając, aż konik podejdzie do niego.
Każdy gwałtowny ruch, nawet głośniejsze westchnienie, mogło
przestraszyć zrebaka. A wtedy uciekał i wszystko trzeba było zaczynać od
nowa.
Oswajanie zabrało mu kilka miesięcy, ale wreszcie zrebak jadł mu z ręki i
podbiegał na zawołanie. Pamiętał spojrzenie jego oczu i zręczność ruchów.
Seraphina poruszała się z takim samym wdziękiem. Nigdy dotąd nie znał
kobiety, która by patrzyła na niego z lękiem i była równie wrażliwa na jego
nastrój.
Kiedy wchodził do pokoju, widział nieraz, jak zerkała na niego spod
półprzymkniętych powiek, sprawdzając, czy nie jest zły. Szukała w jego
wzroku aprobaty nie tylko w sprawach dotyczących wyglądu, ale również,
gdy chciała mu powiedzieć coś ważnego.
Pod wieloma względami była jeszcze dzieckiem, a jednak nie znał dotąd
kobiety, która myślałaby tak poważnie i która miałaby takie interesujące
pomysły.
Przypomniał sobie teraz ich rozmowy na statku o religii, psychologii i
filozofii.
Nie oczekiwał nigdy od kobiet, by umiały poruszać tak ważne tematy, czy
nawet wiedziały o istnieniu podobnych problemów.
Zadziwiała go wrażliwość Seraphiny i zrozumienie dla innych ludzi.
Szukała zawsze prawdziwych, głębokich motywów i znaczeń ludzkich
działań.
Była przedziwną mieszaniną: pół dziecko, pół kobieta, a przy tym tak
niewiarygodnie niewinna.
A tego właśnie, myślał Kelvin, pragną wszyscy mężczyzni.
Przypomniał sobie maharanię i zrozumiał, że pod wieloma względami
Seraphina przypomina tę Hinduskę, z całą jej kobiecością, mądrością i
słodyczą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl