[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Od kogo ten list? - zapytała Rowena, nie mogąc
powstrzymać ciekawości.
- Od generała Franklina z Overton House - rzekł doktor
Winsford.
- Od generała Franklina? Nie słyszeliśmy już o nim od lat.
- Pisze, że tyle od markiza nasłuchał się pochwał pod
moim adresem, że pragnąłby, abym się zajął zdrowiem jego i
jego rodziny. Pyta, czy mógłbym się z nim skontaktować jutro
rano.
- To fantastycznie, tatusiu! - wykrzyknęła Hermiona. -
Overton House jest imponujący. Widziałam go z daleka i
zawsze marzyłam, aby chociaż raz pójść tam na bal.
- Generał prosi mnie, abym został jego domowym
lekarzem - rzekł doktor. - A to w żadnym wypadku nie jest
równoznaczne z nawiązaniem jakichkolwiek towarzyskich
kontaktów.
- Nigdy nic nie wiadomo - z uśmiechem powiedziała
Hermiona. - Może tak jak markiz poczuje do ciebie sympatię,
a wtedy wszyscy na tym dobrze wyjdziemy. Odpisz mu
szybko, że czujesz się zaszczycony i że zjawisz się u niego
jutro.
- Właśnie chciałem to zrobić - odrzekł doktor Winsford i
usiadł przy biurku. - Czy mamy jakiś przyzwoity papier
listowy, Roweno? - zapytał.
Rowena podała mu elegancką papeterię, ale zupełnie nie
miała ochoty uczestniczyć w rozmowach na temat nowego i
bogatego pacjenta, ani zwłaszcza tym się ekscytować.
Nienawidzę markiza! - powiedziała sobie, a jednak znowu
poczuła ten sam dreszcz, który przebiegł jej ciało, kiedy
mówił jej o swojej miłości.
Po bezsennie spędzonej nocy, Rowena zeszła na dół i ze
zdziwieniem stwierdziła, że jej brat zjadł już śniadanie i
wyszedł z domu.
- To panicz Mark wstał dzisiaj tak wcześnie? - zagadnęła
panią Hansen.
- Zdaje się, że wybierał się na piknik, panienko. - Na
piknik? - zaniepokoiła się Rowena. - To niemożliwe! O
jedenastej powinien mieć lekcje u pastora.
- Poprosił, żebym mu zapakowała do torby parę kanapek -
odrzekła staruszka. - Dałam mu więc kilka plasterków tej
szynki, którą przywiezli wczoraj ze Swayneling Park. To
wspaniała, soczysta szynka, jakiej nie widziałam od lat.
- Czy jest pani pewna, że mówił o pikniku? - dopytywała
się Rowena.
- Nie pamiętam dokładnie, co powiedział, panienko. Po
prostu prosił mnie o kanapki, wrzucił je do tornistra i wyszedł.
Rowena spojrzała na kucharkę z niedowierzaniem, po
czym pobiegła na górę do sypialni ojca. Zapukała i weszła do
środka, ojciec właśnie kończył się golić. W nocy był wzywany
do pacjenta i tego ranka wstał pózniej niż zwykle.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, tatusiu - powiedziała.
- Ale czy Mark wspominał ci wieczorem, że wybiera się na
piknik?
Doktor zastanawiał się chwilę.
- Nie przypominam sobie, Roweno. Kiedy wróciłem do
domu, rozmawiałem z nim chwilę o szkole w Eton. Ale
Hermiona była tak podekscytowana Florencją, że nie dała
Markowi dojść do słowa.
- Wydaje mi się, że podczas obiadu był dziwnie milczący
- zauważyła Rowena. - Miejmy nadzieję, że chce iść do Eton.
- Oczywiście, że chce! - powiedział doktor. - Każdy
chłopiec chciałby się uczyć w najlepszej szkole w Anglii. -
Skończył wiązać krawat i kiedy Rowena pomagała mu włożyć
płaszcz, powiedział w zadumie: - Chciałbym, aby wasza
matka mogła również cieszyć się z perspektyw, jakie rysują
się przed Hermiona i Markiem. Tak bardzo tego pragnęła,
szczególnie dla Hermiony. Już wkrótce, kochanie, twoja
siostra będzie tak samo piękna jak ty. - Rowena milczała i po
chwili doktor Winsford nieśmiało dodał: - Dziwi mnie tylko,
moja droga, że markiz pominął cię w swoich planach. Nie
pamiętał nawet o prezencie dla ciebie, chociaż z takim
oddaniem go pielęgnowałaś.
- Nie mam ochoty znalezć się pod jego patronatem.
- Byłoby mi przykro, gdybyś się czuła tym dotknięta -
rzekł ojciec.
W jego głosie czuło się tyle niepokoju i troski, że Rowena
pochyliła się ku niemu i serdecznie go ucałowała.
- Nic takiego nie czuję, tatusiu. A jeśli ty cieszysz się, że
markiz tyle chce zrobić dla dzieciaków, to ja również cieszę
się z tobą.
- Moja kochana dziewczynka - rzekł doktor, głaszcząc ją
po plecach.
Rowena wiedziała, że ojciec ogromnie był zakłopotany
tym, iż markiz ją tak potraktował. Nie mogła mu jednak
wyjawić prawdziwych motywów jego postępowania, a
szczególnie jego nadzwyczajnej wspaniałomyślności.
Odgrodził mnie murem od mojej własnej rodziny,
doprowadził do tego, że nie możemy być już ze sobą
szczerzy" - pomyślała z żalem.
- Muszę zjeść szybko śniadanie - rzekł doktor Winsford. -
Czeka mnie przed południem wiele pracy, a o wpół do trzeciej
mam być w Overton House.
- Bardzo się cieszę, że włożyłeś swój najlepszy garnitur,
tatusiu.
Doktor uśmiechnął się.
- Twoja matka zawsze powtarzała, że pierwsze wrażenie
jest najważniejsze.
- Jesteś dziś nadzwyczaj elegancki! - z podziwem
zauważyła Rowena.
Doktor pospiesznie zszedł na dół, a Rowena wzięła się do
sprzątania pokoju i słania łóżka. Po chwili usłyszała, jak ojciec
wychodzi z domu, a z nim Hermiona, którą miał podrzucić do
pani Graham na drugi koniec wioski. Spojrzała na zegar. Było
dopiero wpół do dziesiątej. Myśl, że Mark tak wcześnie dziś
wyszedł, wciąż nie dawała jej spokoju. Zazwyczaj trudno go
było wyciągnąć z łóżka. Uwielbiał przesiadywać wieczorami,
natomiast rano, kiedy nadchodziła pora wstawania, spał jak
suseł.
- Mam nadzieję, że nie ma zamiaru opuścić lekcji -
mruknęła pod nosem. - Pastor bardzo tego nie lubi.
Weszła do gabinetu ojca, przypominając sobie, jak
wytwornie wyglądał markiz, kiedy stał tu wczoraj na tle
kominka, i jak wspaniale odbijały się jego ciemne włosy w
wiszącym z tyłu lustrze. Zbliżyła się do biurka, aby
uporządkować rozrzucone na nim papiery, i nagle zobaczyła
opartą o kałamarz kopertę, na której widniało jedno słowo:
Tata". Nie miała wątpliwości, od kogo był ten list. Bez chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
- Od kogo ten list? - zapytała Rowena, nie mogąc
powstrzymać ciekawości.
- Od generała Franklina z Overton House - rzekł doktor
Winsford.
- Od generała Franklina? Nie słyszeliśmy już o nim od lat.
- Pisze, że tyle od markiza nasłuchał się pochwał pod
moim adresem, że pragnąłby, abym się zajął zdrowiem jego i
jego rodziny. Pyta, czy mógłbym się z nim skontaktować jutro
rano.
- To fantastycznie, tatusiu! - wykrzyknęła Hermiona. -
Overton House jest imponujący. Widziałam go z daleka i
zawsze marzyłam, aby chociaż raz pójść tam na bal.
- Generał prosi mnie, abym został jego domowym
lekarzem - rzekł doktor. - A to w żadnym wypadku nie jest
równoznaczne z nawiązaniem jakichkolwiek towarzyskich
kontaktów.
- Nigdy nic nie wiadomo - z uśmiechem powiedziała
Hermiona. - Może tak jak markiz poczuje do ciebie sympatię,
a wtedy wszyscy na tym dobrze wyjdziemy. Odpisz mu
szybko, że czujesz się zaszczycony i że zjawisz się u niego
jutro.
- Właśnie chciałem to zrobić - odrzekł doktor Winsford i
usiadł przy biurku. - Czy mamy jakiś przyzwoity papier
listowy, Roweno? - zapytał.
Rowena podała mu elegancką papeterię, ale zupełnie nie
miała ochoty uczestniczyć w rozmowach na temat nowego i
bogatego pacjenta, ani zwłaszcza tym się ekscytować.
Nienawidzę markiza! - powiedziała sobie, a jednak znowu
poczuła ten sam dreszcz, który przebiegł jej ciało, kiedy
mówił jej o swojej miłości.
Po bezsennie spędzonej nocy, Rowena zeszła na dół i ze
zdziwieniem stwierdziła, że jej brat zjadł już śniadanie i
wyszedł z domu.
- To panicz Mark wstał dzisiaj tak wcześnie? - zagadnęła
panią Hansen.
- Zdaje się, że wybierał się na piknik, panienko. - Na
piknik? - zaniepokoiła się Rowena. - To niemożliwe! O
jedenastej powinien mieć lekcje u pastora.
- Poprosił, żebym mu zapakowała do torby parę kanapek -
odrzekła staruszka. - Dałam mu więc kilka plasterków tej
szynki, którą przywiezli wczoraj ze Swayneling Park. To
wspaniała, soczysta szynka, jakiej nie widziałam od lat.
- Czy jest pani pewna, że mówił o pikniku? - dopytywała
się Rowena.
- Nie pamiętam dokładnie, co powiedział, panienko. Po
prostu prosił mnie o kanapki, wrzucił je do tornistra i wyszedł.
Rowena spojrzała na kucharkę z niedowierzaniem, po
czym pobiegła na górę do sypialni ojca. Zapukała i weszła do
środka, ojciec właśnie kończył się golić. W nocy był wzywany
do pacjenta i tego ranka wstał pózniej niż zwykle.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, tatusiu - powiedziała.
- Ale czy Mark wspominał ci wieczorem, że wybiera się na
piknik?
Doktor zastanawiał się chwilę.
- Nie przypominam sobie, Roweno. Kiedy wróciłem do
domu, rozmawiałem z nim chwilę o szkole w Eton. Ale
Hermiona była tak podekscytowana Florencją, że nie dała
Markowi dojść do słowa.
- Wydaje mi się, że podczas obiadu był dziwnie milczący
- zauważyła Rowena. - Miejmy nadzieję, że chce iść do Eton.
- Oczywiście, że chce! - powiedział doktor. - Każdy
chłopiec chciałby się uczyć w najlepszej szkole w Anglii. -
Skończył wiązać krawat i kiedy Rowena pomagała mu włożyć
płaszcz, powiedział w zadumie: - Chciałbym, aby wasza
matka mogła również cieszyć się z perspektyw, jakie rysują
się przed Hermiona i Markiem. Tak bardzo tego pragnęła,
szczególnie dla Hermiony. Już wkrótce, kochanie, twoja
siostra będzie tak samo piękna jak ty. - Rowena milczała i po
chwili doktor Winsford nieśmiało dodał: - Dziwi mnie tylko,
moja droga, że markiz pominął cię w swoich planach. Nie
pamiętał nawet o prezencie dla ciebie, chociaż z takim
oddaniem go pielęgnowałaś.
- Nie mam ochoty znalezć się pod jego patronatem.
- Byłoby mi przykro, gdybyś się czuła tym dotknięta -
rzekł ojciec.
W jego głosie czuło się tyle niepokoju i troski, że Rowena
pochyliła się ku niemu i serdecznie go ucałowała.
- Nic takiego nie czuję, tatusiu. A jeśli ty cieszysz się, że
markiz tyle chce zrobić dla dzieciaków, to ja również cieszę
się z tobą.
- Moja kochana dziewczynka - rzekł doktor, głaszcząc ją
po plecach.
Rowena wiedziała, że ojciec ogromnie był zakłopotany
tym, iż markiz ją tak potraktował. Nie mogła mu jednak
wyjawić prawdziwych motywów jego postępowania, a
szczególnie jego nadzwyczajnej wspaniałomyślności.
Odgrodził mnie murem od mojej własnej rodziny,
doprowadził do tego, że nie możemy być już ze sobą
szczerzy" - pomyślała z żalem.
- Muszę zjeść szybko śniadanie - rzekł doktor Winsford. -
Czeka mnie przed południem wiele pracy, a o wpół do trzeciej
mam być w Overton House.
- Bardzo się cieszę, że włożyłeś swój najlepszy garnitur,
tatusiu.
Doktor uśmiechnął się.
- Twoja matka zawsze powtarzała, że pierwsze wrażenie
jest najważniejsze.
- Jesteś dziś nadzwyczaj elegancki! - z podziwem
zauważyła Rowena.
Doktor pospiesznie zszedł na dół, a Rowena wzięła się do
sprzątania pokoju i słania łóżka. Po chwili usłyszała, jak ojciec
wychodzi z domu, a z nim Hermiona, którą miał podrzucić do
pani Graham na drugi koniec wioski. Spojrzała na zegar. Było
dopiero wpół do dziesiątej. Myśl, że Mark tak wcześnie dziś
wyszedł, wciąż nie dawała jej spokoju. Zazwyczaj trudno go
było wyciągnąć z łóżka. Uwielbiał przesiadywać wieczorami,
natomiast rano, kiedy nadchodziła pora wstawania, spał jak
suseł.
- Mam nadzieję, że nie ma zamiaru opuścić lekcji -
mruknęła pod nosem. - Pastor bardzo tego nie lubi.
Weszła do gabinetu ojca, przypominając sobie, jak
wytwornie wyglądał markiz, kiedy stał tu wczoraj na tle
kominka, i jak wspaniale odbijały się jego ciemne włosy w
wiszącym z tyłu lustrze. Zbliżyła się do biurka, aby
uporządkować rozrzucone na nim papiery, i nagle zobaczyła
opartą o kałamarz kopertę, na której widniało jedno słowo:
Tata". Nie miała wątpliwości, od kogo był ten list. Bez chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]