[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Oni nie mają nic przeciwko tobie jako człowiekowi. - Holly położyła dłoń na
jego udzie. Nie spodziewała się takiej niechęci ze strony całego klanu. - Ale
rzeczywiście zachowują się okropnie. Przepraszam cię za nich, Rafe.
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina. - Przykrył jej dłoń swoją. - Mnie nawet do
głowy nie przyszło, żeby cię przeprosić za niezbyt elegancki sposób, w jaki Flint i Eva
traktują ciebie.
- Nie możemy odpowiadać za to, co wyprawiają nasi bliscy. Cieszę się, że ze
mną przyjechałeś.
- Ja też się cieszę, kochanie.
- Chociaż zanosi się na to, że przez dwa dni będziemy musieli walczyć z całym
światem?
- Nie obchodzi mnie reszta świata, póki ty jesteś po mojej stronie.
- Mnie także. - Holly była szczerze wzruszona tą deklaracją. A ponieważ
martini uderzyło jej do głowy, zapomniała, że nie lubi publicznie okazywać uczuć.
Przysunęła się do. Rafe'a i pocałowała go w policzek.
Rafe nie czekał na zaproszenie. Pocałował ją namiętnie, jakby byli zupełnie
sami.
- 109 -
S
R
- Holly!
Powoli dotarło do niej, że ktoś ją woła. To nie mógł być Rafe, ponieważ w tej
chwili ją całował. Właśnie przestał, ale ona ani myślała się od niego odsuwać.
- Powiedziałaś nam, że jesteście tylko przyjaciółmi! Oboje z Rafe'em
jednocześnie odwrócili głowy. Nad ich stolikiem stały dwie wzburzone matrony.
Holly westchnęła i wtuliła twarz w ramię Rafe'a.
Rafe pamiętał, że te dwie panie także były wcześniej na przyjęciu. Jakieś
kuzynki Holly czy coś takiego. Z całą pewnością jednak ich imiona zaczynały się na
H. Rafe pomyślał, że panujący w tej rodzinie idiotyczny zwyczaj nadawania dzieciom
imion zaczynających się na H doskonale pasuje do tego oryginalnego klanu.
Postanowił też od razu, że kiedy on i Holly będą mieli dzieci, żadne z nich nie dostanie
imienia zaczynającego się na tę literę.
- Chyba jednak łączy was coś więcej - powiedziała z nie ukrywanym
obrzydzeniem jedna z kuzynek.
- Nigdy nie widziałyśmy, żeby Holly i jej tak zwany przyjaciel, Devlin
Brennan, trzymali się za ręce, że o takiej poufałości nie wspomnę - dodała druga.
- Owszem, łączy nas coś więcej - oświadczył Rafe. - Zamierzamy się pobrać.
Nie chciał, żeby Holly musiała się przyznawać, że są kochankami. Wprawdzie
byli kochankami i przyjaciółmi, ale oprócz tego łączyło ich dużo, dużo więcej.
- Boże wielki! - zawołała ciotka Hillary.
- Domyśliłam się tego, jak tylko was zobaczyłam razem - dodała ciotka Hayley.
- Moje gratulacje!
- Czy masz świadomość, że obie na pewno już wiszą na telefonie? - zapytała
Holly, gdy ciotki pospiesznie wybiegły z baru. - Za dziesięć minut cała rodzina będzie
wiedziała, że się pobieramy.
- No i dobrze. - Rafe wstał. Wziął Holly za ręce i podniósł ją z krzesła. - Dzieci
zajęły apartament, więc jeśli chcemy mieć trochę spokoju, musimy coś wymyślić.
Holly zachwiała się. Rafe objął ją ramieniem i przytulił do siebie.
- Zakręciło ci się w głowie? - zapytał, wyprowadzając ją z baru.
- 110 -
S
R
- Troszeczkę - odparła Holly. Natychmiast zauważyła obie ciotki siedzące przy
telefonach w hotelowym holu. - Powinnam napić się kawy. Muszę spokojnie
pomyśleć, jak odkręcić tę plotkę, którą one właśnie rozsiewają.
- To nie żadna plotka. Ja naprawdę chcę się z tobą ożenić.
- Czy ty aby nie za dużo wypiłeś, Rafe?
- Tylko jedno martini. Nie jestem pijany. Przysięgam. - Oparł obie dłonie na
ramionach Holly i spojrzał jej głęboko w oczy. - Mówiąc szczerze, nigdy w życiu nie
byłem bardziej przytomny. Kocham cię. Wiem, że ty też mnie kochasz. Zostań moją
żoną, dobrze?
- Dwa tygodnie temu zapewniłeś swego brata, że nie jesteś zainteresowany
małżeństwem. - Holly omal się nie rozpłakała.
- Dwa tygodnie temu... - Spojrzał na nią zdumiony. - Dwa tygodnie temu
zachowałem się jak idiota - powiedział cicho, tuląc ją do siebie.
- Trudno ci odmówić racji.
- Dobrze, że się zgadzasz, bo nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Wynajmę
pokój, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Najpierw będziemy się kochać, a potem ci się
oświadczę. Zgoda? A może wolisz, żebym postąpił odwrotnie?
- Niech będzie po twojemu - mruknęła Holly.
- Tak bardzo cię kocham, Rafe - powiedziała, kiedy wyczerpani leżeli obok
siebie. - Nie przypuszczałam, że można kogoś aż tak kochać. Te ostatnie dwa
tygodnie...
- Czy moglibyśmy wymazać je z pamięci? - przerwał jej Rafe. - Nigdy w życiu
nie było mi tak zle. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie miałem pojęcia, co to
takiego. Tak bardzo się zmieniłaś. Byłaś tuż obok mnie, a ja mimo to bardzo za tobą
tęskniłem. Nie rozumiałem, co się dzieje.
- Strasznie jesteś tępy, kochanie - powiedziała słodko Holly.
- Jak długo miałaś zamiar mnie dręczyć?
- Nie miałam żadnego konkretnego planu, ale musiałam się jakoś bronić.
- To znaczy, że nie jesteś wiele lepsza ode mnie - ucieszył się Rafe. -
Zapomniałaś o pierwszym przykazaniu psychologa: szczera rozmowa.
- 111 -
S
R
- Zapomniałam. - Holly przytuliła się do niego. - Nie pozwól mi nigdy więcej
powtórzyć tego błędu.
- Nie pozwolę. - Rafe ją pocałował. - A tobie nie wolno wątpić w moją miłość.
Tak bardzo cię kocham, Holly. Ale jest jeden problem. Od rana cała twoja rodzina
będzie cię przekonywać, że nie jestem dla ciebie odpowiednią partią. Sam nie wiem,
czy nie mają racji.
- Nie mają - odparła zdecydowanie Holly. - Jesteś najlepszą partią na świecie.
Całe życie na ciebie czekałam.
- O Boże, jak dobrze - westchnął uszczęśliwiony Rafe. - Tak właśnie powinno
być. Wreszcie ze mną rozmawiasz. Nie odwracasz się do mnie plecami, nie
zasypiasz...
- Każdy lubi posłuchać, jaki jest wspaniały. - Holly uśmiechnęła się tajemniczo.
- Ty rzeczywiście jesteś cudowny, chociaż łatwo cię wyprowadzić w pole. Ja wcale
nie zasypiałam, Rafe. Udawałam, ale nie spałam.
- Mam nadzieję, że było ci tak samo zle jak mnie.
- Przypuszczam, że znacznie gorzej.
Następnego ranka obudził ich dzwonek telefonu. Zaspany Rafe podniósł
słuchawkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl