[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała rzeczowo:
- Nie jechaliśmy pociągiem. Karl Berglund zawiózł nas do dziadka.
Zrobiliśmy sobie posłanie na tylnym siedzeniu jego samochodu. Nikt
nas nie widział.
- Dlaczego nie chcesz pamiętać, mamo?! - krzyknęła Katarina. -
Dlaczego fałszujesz rzeczywistość?
- Do Grynasu nie jeżdżą pociągi - spokojnie skonstatowała Elisabeth.
- Nie ma tam peronu, na którym mógłby czekać dziadek. A co do tych
ludzi z wioski, którzy w twoim śnie tak strasznie się gapili, to
praktycznie nikogo przy tym nie było. Mieszkaliśmy na nowym
osiedlu na przedmieściach Vasterasu i tak jak wszyscy inni byliśmy
raczej anonimowi.
Katarina usiadła na łóżku, zamknęła usta i wpatrywała się w matkę.
- A więc sny kłamią - szepnęła.
- Tego bym nie powiedziała. Sny są jak mity, symboliczne i trudne
do wyjaśnienia.
- Co masz na myśli?
- %7łe są odzwierciedleniem określonych doznań, potęgują je. Uczucie
paraliżu, jakiego doświadczyła dziewczynka siedząca w pociągu, jest
na pewno prawdziwe. Podobnie jak to straszliwe uczucie opuszczenia,
kiedy pociąg ruszył dalej, w noc.
Długo patrzyły na siebie w milczeniu.
- Możliwe, że to mój wstyd przeżywałaś we śnie - powiedziała
pózniej Elisabeth. - Boże, jak ja się wstydziłam...
- Bo godziłaś się na upokorzenia?
- Tak, to też... Ale wtedy było mi wstyd, że pozwoliłam, by dziecko
wzięło całą odpowiedzialność na siebie. To ty postanowiłaś poprosić o
pomoc. Zrobiłaś coś, co ja powinnam była zrobić dużo wcześniej. To
było niedorzeczne, niewybaczalne.
- Czy czujesz siÄ™ wobec mnie winna, mamo?
- A jak ci się zdaje?! - Elisabeth podniosła głos. - Czuję się winna za
tamten wieczór i za wszystko, co musiałaś znosić w najgorszych
chwilach. Myślisz, że kiedykolwiek zapomnę o tym, że ty,
sześcioletnia dziewczynka, przemywałaś mi rany i kładłaś mnie do
łóżka?
Katarina drżała z zimna.
- Nie miałam o tym pojęcia - szepnęła.
- To moje poczucie winy stanowi mur między nami - powiedziała
Elisabeth.
W następnej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Jon wsunął głowę
do pokoju.
- Mama mówi, że jeśli macie sobie dużo do powiedzenia, to musicie
najpierw coś zjeść.
- Kawa - przypomniała sobie Katarina. - Już idziemy. Erika
poczęstowała je świeżo upieczonym chlebem i mocną
kawą. Darowała sobie niezobowiązujące pogawędki, za co były jej
wdzięczne.
W kuchni panowało milczenie.
Deszcz zacinał o szyby.
Wróciły do pokoju gościnnego. Katarina usiadła na łóżku i owinęła
się kołdrą. Mimo gorącej kawy nadal marzła. Elisabeth usiadła na
wiklinowym krześle.
- Po tym śnie przypomniałam sobie cały ten okropny piątek
-powiedziała Katarina. - Ale może ze wspomnieniami jest tak samo jak
ze snami.
- Całkiem możliwe. Zapamiętujemy werbalnie, a język przetwarza
rzeczywistość. Przebiera jak w ulęgałkach. Ale tak jak w wypadku
snów wcale to nie znaczy, że wspomnienia w głębszym znaczeniu są
kłamliwe. Powiedz mi, co zapamiętałaś.
Katarina zdała bardzo szczegółową relację z tamtego nieszczęsnego
piątku. Twarz Elisabeth stężała.
- O ile wiem, to właśnie się wydarzyło - powiedziała. Katarina
skinęła głową i uśmiechnęła się krzywo.
- Mówisz, że język przetwarza przeszłość. Ja nie jestem w tym zbyt
dobra. Zapamiętuję obrazy, które, być może, są bardziej wiarygodne.
Elisabeth z pewnym wysiłkiem zdobyła się na uśmiech.
- Dużo rozmawiałyśmy z Eriką o wstydzie, no, wiesz, że okropnie
wstydzę się tego, że Jack mnie uderzył. Tak jak się wstydzą kobiety
zgwałcone.
- I co ona powiedziała?
- %7łe mam powód do wstydu. Chodziło jej o to, że bawiłam się
drugim człowiekiem i nie zadawałam sobie pytań, kim on jest i jakie są
jego... ciemne strony.
Elisabeth długo się zastanawiała.
- Nie wiem - powiedziała na koniec. - Ja w każdym razie tego nie
doświadczyłam. Bardzo było mi żal... twojego ojca. Chciałam mu
wynagrodzić jego okropne dzieciństwo, pocieszać i minimalizować
jego poczucie niższości, znosić wybuchy zazdrości, przechwałki i stałą
potrzebę rywalizacji. Usprawiedliwiałam nawet jego brutalność. Tak
byłam wyrozumiała, że unicestwiłam samą siebie.
Zaległa bolesna cisza.
- To był długi proces - podjęła Elisabeth. - Trwał całe lata. A koniec
był taki, że straciłam wolę działania. I wtedy zaczął mnie bić.
Katarina chciała płakać, ale nie mogła.
- Kiedy się pożegnałyśmy tam u mnie, w lesie, pomyślałam, że
muszę przywołać wszystkie wspomnienia, żeby jeszcze raz spróbować
zrozumieć. I ze wzglÄ™du na ciebie. WracajÄ…c do Gâvle, podjęłam
decyzję, że to spiszę.
- Spiszesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
powiedziała rzeczowo:
- Nie jechaliśmy pociągiem. Karl Berglund zawiózł nas do dziadka.
Zrobiliśmy sobie posłanie na tylnym siedzeniu jego samochodu. Nikt
nas nie widział.
- Dlaczego nie chcesz pamiętać, mamo?! - krzyknęła Katarina. -
Dlaczego fałszujesz rzeczywistość?
- Do Grynasu nie jeżdżą pociągi - spokojnie skonstatowała Elisabeth.
- Nie ma tam peronu, na którym mógłby czekać dziadek. A co do tych
ludzi z wioski, którzy w twoim śnie tak strasznie się gapili, to
praktycznie nikogo przy tym nie było. Mieszkaliśmy na nowym
osiedlu na przedmieściach Vasterasu i tak jak wszyscy inni byliśmy
raczej anonimowi.
Katarina usiadła na łóżku, zamknęła usta i wpatrywała się w matkę.
- A więc sny kłamią - szepnęła.
- Tego bym nie powiedziała. Sny są jak mity, symboliczne i trudne
do wyjaśnienia.
- Co masz na myśli?
- %7łe są odzwierciedleniem określonych doznań, potęgują je. Uczucie
paraliżu, jakiego doświadczyła dziewczynka siedząca w pociągu, jest
na pewno prawdziwe. Podobnie jak to straszliwe uczucie opuszczenia,
kiedy pociąg ruszył dalej, w noc.
Długo patrzyły na siebie w milczeniu.
- Możliwe, że to mój wstyd przeżywałaś we śnie - powiedziała
pózniej Elisabeth. - Boże, jak ja się wstydziłam...
- Bo godziłaś się na upokorzenia?
- Tak, to też... Ale wtedy było mi wstyd, że pozwoliłam, by dziecko
wzięło całą odpowiedzialność na siebie. To ty postanowiłaś poprosić o
pomoc. Zrobiłaś coś, co ja powinnam była zrobić dużo wcześniej. To
było niedorzeczne, niewybaczalne.
- Czy czujesz siÄ™ wobec mnie winna, mamo?
- A jak ci się zdaje?! - Elisabeth podniosła głos. - Czuję się winna za
tamten wieczór i za wszystko, co musiałaś znosić w najgorszych
chwilach. Myślisz, że kiedykolwiek zapomnę o tym, że ty,
sześcioletnia dziewczynka, przemywałaś mi rany i kładłaś mnie do
łóżka?
Katarina drżała z zimna.
- Nie miałam o tym pojęcia - szepnęła.
- To moje poczucie winy stanowi mur między nami - powiedziała
Elisabeth.
W następnej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Jon wsunął głowę
do pokoju.
- Mama mówi, że jeśli macie sobie dużo do powiedzenia, to musicie
najpierw coś zjeść.
- Kawa - przypomniała sobie Katarina. - Już idziemy. Erika
poczęstowała je świeżo upieczonym chlebem i mocną
kawą. Darowała sobie niezobowiązujące pogawędki, za co były jej
wdzięczne.
W kuchni panowało milczenie.
Deszcz zacinał o szyby.
Wróciły do pokoju gościnnego. Katarina usiadła na łóżku i owinęła
się kołdrą. Mimo gorącej kawy nadal marzła. Elisabeth usiadła na
wiklinowym krześle.
- Po tym śnie przypomniałam sobie cały ten okropny piątek
-powiedziała Katarina. - Ale może ze wspomnieniami jest tak samo jak
ze snami.
- Całkiem możliwe. Zapamiętujemy werbalnie, a język przetwarza
rzeczywistość. Przebiera jak w ulęgałkach. Ale tak jak w wypadku
snów wcale to nie znaczy, że wspomnienia w głębszym znaczeniu są
kłamliwe. Powiedz mi, co zapamiętałaś.
Katarina zdała bardzo szczegółową relację z tamtego nieszczęsnego
piątku. Twarz Elisabeth stężała.
- O ile wiem, to właśnie się wydarzyło - powiedziała. Katarina
skinęła głową i uśmiechnęła się krzywo.
- Mówisz, że język przetwarza przeszłość. Ja nie jestem w tym zbyt
dobra. Zapamiętuję obrazy, które, być może, są bardziej wiarygodne.
Elisabeth z pewnym wysiłkiem zdobyła się na uśmiech.
- Dużo rozmawiałyśmy z Eriką o wstydzie, no, wiesz, że okropnie
wstydzę się tego, że Jack mnie uderzył. Tak jak się wstydzą kobiety
zgwałcone.
- I co ona powiedziała?
- %7łe mam powód do wstydu. Chodziło jej o to, że bawiłam się
drugim człowiekiem i nie zadawałam sobie pytań, kim on jest i jakie są
jego... ciemne strony.
Elisabeth długo się zastanawiała.
- Nie wiem - powiedziała na koniec. - Ja w każdym razie tego nie
doświadczyłam. Bardzo było mi żal... twojego ojca. Chciałam mu
wynagrodzić jego okropne dzieciństwo, pocieszać i minimalizować
jego poczucie niższości, znosić wybuchy zazdrości, przechwałki i stałą
potrzebę rywalizacji. Usprawiedliwiałam nawet jego brutalność. Tak
byłam wyrozumiała, że unicestwiłam samą siebie.
Zaległa bolesna cisza.
- To był długi proces - podjęła Elisabeth. - Trwał całe lata. A koniec
był taki, że straciłam wolę działania. I wtedy zaczął mnie bić.
Katarina chciała płakać, ale nie mogła.
- Kiedy się pożegnałyśmy tam u mnie, w lesie, pomyślałam, że
muszę przywołać wszystkie wspomnienia, żeby jeszcze raz spróbować
zrozumieć. I ze wzglÄ™du na ciebie. WracajÄ…c do Gâvle, podjęłam
decyzję, że to spiszę.
- Spiszesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]