[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No i dobrze. Ale jeżeli będziesz chciała jeszcze
porozmawiać, wiesz, gdzie mnie znalezć. Poza tym,
musimy się razem gdzieś wybrać. Teraz nie spotykam
się z nikim. A ty?
61
S
R
Michelle natychmiast pomyślała o Nicku. Ale nie
mogła powiedzieć, że się z nim spotyka. Nigdy nie by-
li na randce.
Co się z nią dzieje? Ciągle jeszcze czuła jego wargi
na swoich ustach. Gdyby tylko znalazła jakiś talizman,
by wyegzorcyzmować jego obraz z myśli.
- Nie, ja też się z nikim nie spotykam. Zadzwoń do
mnie w przyszłym tygodniu. Ta kampania reklamowa
już dobiega końca i może uda mi się zafundować sobie
kilka wolnych dni.
- To jesteśmy umówione. A teraz muszę wracać do
pracy. Mam jeszcze dziś przynajmniej tysiąc kartotek
do uzupełnienia. - Cassie wstała i jeszcze raz uważnie
spojrzała na Michelle. - Na pewno dobrze się czujesz?
Jesteś okropnie blada.
Chyba dlatego, że w pokoju jest tak gorąco, a nie z
powodu Nicka Kempnera, pomyślała Michelle. Na-
piłaby się zimnej wody. I dobrze by jej zrobiła po-
rządna drzemka. Ale że było dopiero trochę po dwu-
nastej, będzie musiała zadowolić się wodą.
- Nic mi nie jest - powiedziała wstając. I nagle
uświadomiła sobie, że wcale nie czuje się dobrze.
Pokój zaczął wirować, światło migało jej przed
oczami, a potem świat stanął na głowie i nastała ciem-
ność.
- Z radością widziałbym cię w łóżku, chociaż wo-
lałbym, żeby powód był inny.
62
S
R
Ten męski głos. Głos, który ostatnio stał się aż za bar-
dzo znajomy. I o wiele zbyt chętnie witany. Zmuszając się
do obudzenia z tego surrealistycznego snu, Michelle otwo-
rzyła oczy. Nick pochylał się nad nią, w jego ciemnych
oczach malowało się zmartwienie, które starał się ukryć
pod uśmiechem.
Rozejrzała się. Sterylny pokój z wejściem osłoniętym
kotarą, cienki materac na łóżku, zapach środków odkaża-
jących.
Spojrzała w dół i nagle uświadomiła sobie, że spód-
niczkę ma podkasaną aż do ud. A Nick Kempner to wi-
dział.
To na pewno nie jest sen. Raczej koszmar.
Z pewnym wysiłkiem podniosła ręce do twarzy. Wy-
dawały jej się niewiarygodnie ciężkie. W głowie czuła za-
męt, pamiętała tylko, że gdzieś ją przenoszono.
- Czy mogę spytać, co się tu dzieje?
- Zemdlałaś w swoim gabinecie. Jedna z pracownic
działu opieki społecznej zdążyła cię podtrzymać, zanim
udało ci się rozbić głowę o biurko.
- Cassie mnie złapała? To niemożliwe. Jest o wiele
niższa niż ja.
- Mimo to jej się udało. Gdy następnym razem ją zo-
baczysz, powinnaś jej podziękować.
Nick przykrył ją prześcieradłem. Przynajmniej czę-
ściowo jej godność została uratowana.
- Pamiętasz, co się stało? - spytał, siadając na brzegu
łóżka.
63
S
R
Michelle wysilała umysł, by przypomnieć sobie
chwilę przed utratą przytomności.
- Stałam. Nic więcej nie wiem.
- A pamiętasz, jak upadłaś?
- Nie. - Nie pamiętała nic prócz tego, że przecież
Nick nie pracuje w izbie przyjęć. - A co ty tu robisz?
- Byłem obok. Wezwano mnie do pacjenta, który
złamał obojczyk na nartach wodnych.
- A nie powinien się mną zająć ktoś z izby przyjęć?
- Ja ci nie wystarczę?
Och, tak, całkowicie by jej wystarczył.
- Ale nie zauważyłam, żebyś coś robił.
W tym momencie do pokoju wpadła zaaferowana
pielęgniarka. Nick odchrząknął, bo przypomniał sobie,
że powinien odegrać rolę doktora w prawdziwym tego
słowa znaczeniu.
- Zaraz pójdę wykonać prześwietlenie żeber, tylko
najpierw cię zbadam. Wydaje mi się, że, upadając, mu
siałaś się uderzyć o biurko.
Michelle spróbowała usiąść i natychmiast poczuła
ostry ból w boku.
- Au!
- No, właśnie. Leż spokojnie. - Nick podłożył jej
rękę pod plecy i uniósł ją, rozpiął bluzkę, a potem za-
czął ugniatać jej żebra.
- Boli?
Tak, bolało, ale najbardziej ucierpiała jej duma.
- Troszeczkę.
64
S
R
- Usiądz powoli i oddychaj głęboko. - Gdy zrobiła,
co kazał, osłuchał jej pierś stetoskopem. - Dobrze.
Możesz się już położyć. - Zapiął jej z powrotem bluz-
kę. - Nie wydaje mi się, byś sobie złamała żebra, ale
będziesz miała potężnego siniaka. Na szczęście to nie
głowa. - Uśmiechnął się. - Dobrze, że przy okazji nie
połamałaś biurka.
Zanim Michelle zdążyła wymyślić ripostę, Nick już
wyliczał pielęgniarce całą litanię analiz, które należy
wykonać. Potem zwrócił się do Michelle:
- Nancy pobierze ci krew, a ty spokojnie tu leż, do-
póki nie dostaniemy wyników. Musimy się dowie-
dzieć, dlaczego zemdlałaś.
- Nic mi nie jest. Po prostu za szybko wstałam.
- Możliwe, ale nigdzie stąd nie pójdziesz, póki się
nie upewnię, że wszystko jest w porządku. - Nick za-
czekał, aż pielęgniarka wyjdzie, a potem spojrzał badaw-
czo na Michelle. - Czy to mogło być z powodu ciąży?
Ilu upokorzeniom człowiek może być poddany w
ciągu jednego dnia?
- Najpierw musiałaby zaistnieć okazja - mruknęła.
- To znaczy, że na pewno nie jesteś w ciąży?
- Na pewno. Nie ma najmniejszej szansy, chyba że
byłaby to najdłuższa ciąża w historii - całe trzy lata.
- Trzy lata? - Na twarzy Nicka odmalowało się za-
dowolenie.
Michelle była zła na siebie. Po co w ogóle mu to
powiedziała?
65
S
R
- Tak. Czy to dla ciebie jakiś problem? Bo ja nie
wierzę, by celibat prowadził do omdleń. - Jednak gdyby
Nick przerwał jej celibat, mogłoby dojść do omdlenia.
Nick uśmiechnął się, jakby czytał w jej bezwstyd-
nych myślach.
- Teraz odpoczywaj. Pójdę wypisać zlecenie na
rentgen i zaraz wracam.
- Czy to naprawdę konieczne?
- Tak. Więc nigdzie stąd nie odchodz. - I już go nie
było.
Michelle zamknęła oczy. Och, gdyby to wszystko
było tylko snem, z którego zaraz się obudzi. Albo gdy-
by była w domu, w swoim łóżku... z Nickiem. Ten
mężczyzna jest jak zaraza, której nie sposób zwalczyć.
Michelle już zasypiała, ale pod powiekami miała ciągle
obraz Nicka.
- Michelle, jak się czujesz?
Otworzyła oczy. W progu stała Cassie.
- Już dobrze. Dziękuję ci, że mnie złapałaś, zanim
upadłam.
- Niestety nie zdążyłam... Zasłona znów została
odsunięta.
- Shelly, co się stało? - To była Brooke. Czy ktoś
zawiadomił lokalne media?
- Brooke, co ty tu robisz? Miałaś być w domu i od-
poczywać.
- Nic mi nie jest, a poza tym nie rozmawiamy w tej
chwili o moim zdrowiu. Bardziej martwię się o ciebie.
66
S
R
Niech to szlag!
- Brooke, nie patrz na mnie tak, jakbym już stała nad
grobem. Czuję się dobrze. Naprawdę. Po prostu za szyb- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl