[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Drgnęła lekko, ale nie odwróciła się od razu. Dopiero po chwili spojrzała na
niego zaczerwienionymi oczami. Zauważył, że coś jest nie tak.
- Co się dzieje?
- Nic - odparła szybko.
- Jak to nic? Powiedz, Molly, proszę, stało się coś? Spróbuję ci pomóc, jak
tylko będę mógł.
- Och, Carter, nie możesz nic zrobić...
- Będę wiedział, jak powiesz, co się dzieje.
Molly odwróciła się, by raz jeszcze popatrzeć na horyzont, gdzie słońce
wynurza się zza gór.
- Jest dopiero czwarta trzydzieści, czy to nie niezwykłe, że wstaje już słońce?
- Molly, proszę...
- Mam chwilę słabości, dziś przypada pewna rocznica... - powiedziała i
mocniej zacisnęła palce na balustradzie. - Dziesięć lat temu straciłam męża.
65
S
R
Carter milczał. Nie wiedział, co można powiedzieć w takiej chwili. Wszystko
wydawało mu się zbyt banalne. Pozwolił więc, by kołysała ich otaczająca cisza.
Potem lekko uścisnął jej dłoń.
- Tak mi przykro - wydusił w końcu. - Ze wszystkich ludzi, których dotąd
poznałem, ty najbardziej zasługujesz na szczęście.
- Jestem szczęśliwa, tylko chodzi o to, że czasami... - przełknęła łzy - tęsknię
za nim.
- Wiem - powiedział cicho Carter - dobrze to rozumiem, bo minęło piętnaście
lat, odkąd zginęła matka Larkin, a wciąż jeszcze czasem mam wrażenie, że
wystarczy wejść do pokoju obok, żeby z nią porozmawiać.
- To dziwne, jak nagle to powraca - szepnęła Molly. - Czasem mija wiele
miesięcy i myślisz, że masz to już za sobą, a potem nagle masz wrażenie, jakby to
wszystko wydarzyło się zaledwie wczoraj. - Wytarła chusteczką oczy. - Wybacz, że
mnie taką widzisz, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Chłopcy zabrali mnie na ten
rejs, żeby odwrócić moją uwagę od tej rocznicy. Nie chciałabym, żeby mieli
poczucie klęski.
Carter uśmiechnął się. To była cała Molly, zawsze się troszczyła o innych.
- Potrafię dochować tajemnicy.
Jakby się umówili, oboje jednocześnie odsunęli się od balustrady i ruszyli
przed siebie. Wyglądała uroczo w promieniach wschodzącego słońca.
- Dlaczego nie wyszłaś ponownie za mąż? - zapytał. - Kobieta taka jak ty...
- Miałam dzieci, farmę, nie było czasu o tym myśleć.
- Ale czy to ci wystarcza?
- Jestem zadowolona, kocham swoją rodzinę.
- To nie jest odpowiedz.
- Nie jestem pewna, czy mam odpowiedz na to pytanie. Często tęsknię za
mężem, czasem nawet rozmawiam z nim. - Uśmiechnęła się niepewnie. - To jedna z
66
S
R
zalet życia w samotności. Możesz rozmawiać z kimś, kogo nie ma, i nikt nie posyła
cię z tego powodu do psychiatry.
Carter zatrzymał się przy balustradzie i spojrzał w dół na spienioną wodę.
- Ja też czasem rozmawiałem z Beth, szczególnie o Larkin. Nigdy nie
zapomnę, jak obudziłem się spanikowany następnego dnia po jej odejściu, z myślą,
że mam śliczną małą córeczkę i żadnego pomysłu na to, jak ją wychować bez jej
pomocy.
- Ale udało ci się to doskonale - Molly uśmiechnęła się.
- Dzięki tobie zmieniła się z dziewczynki w uroczą młodą kobietę.
- Raczej pomimo mnie - poprawił ją Carter. - Zachowałem się jak dupek. Nie
dawałem sobie rady, kiedy byłem sam. Chciałem odzyskać poczucie stabilności i
ożeniłem się z pierwszą kobietą, w której towarzystwie czułem się dobrze. Ależ
byłem durniem... Chciałem matki dla Larkin, chciałem żony... i myślałem, że to da
się zrobić. Ale to okazało się znacznie trudniejsze... - Wbił wzrok w wodę. - To, co
było między mną i Beth było czymś wyjątkowym, wiedzieliśmy o tym od pierwszej
chwili, byliśmy...
- Wiem, wiem - przerwała mu Molly.
- Nie byłem tak mądry jak ty, nie rozumiałem wtedy, jakie to wyjątkowe.
Spotkałem kolejną kobietę, posmakowałem namiastki tamtego uczucia i
pomyślałem, że to może to, że znowu to znalazłem. Ale to nie było to, próbowałem
raz po raz, wciąż od nowa, a za każdym razem wciągałem w to Larkin.
- Nie obwiniaj siebie, nie możesz cofnąć czasu. Wierzę, że chciałeś dobrze.
- Nie wiem, co ja sobie właściwie myślałem.
- Chyba coś musiałeś zrobić dobrze, bo masz wspaniałą córkę, z której możesz
być dumny.
- Obawiam się, że nie ma w tym mojej zasługi. Zawsze szła swoją drogą.
- A czy dzieci nie postępują tak zawsze?
67
S
R
- Nie mogę uwierzyć, że zapomnieliśmy kupić prezent dla Raudy -
powiedziała Lainie do Christophera, gdy weszli do butiku na terenie galerii na
statku. Dobrze, że mamy coś dla mamy, taty i Daniela. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Drgnęła lekko, ale nie odwróciła się od razu. Dopiero po chwili spojrzała na
niego zaczerwienionymi oczami. Zauważył, że coś jest nie tak.
- Co się dzieje?
- Nic - odparła szybko.
- Jak to nic? Powiedz, Molly, proszę, stało się coś? Spróbuję ci pomóc, jak
tylko będę mógł.
- Och, Carter, nie możesz nic zrobić...
- Będę wiedział, jak powiesz, co się dzieje.
Molly odwróciła się, by raz jeszcze popatrzeć na horyzont, gdzie słońce
wynurza się zza gór.
- Jest dopiero czwarta trzydzieści, czy to nie niezwykłe, że wstaje już słońce?
- Molly, proszę...
- Mam chwilę słabości, dziś przypada pewna rocznica... - powiedziała i
mocniej zacisnęła palce na balustradzie. - Dziesięć lat temu straciłam męża.
65
S
R
Carter milczał. Nie wiedział, co można powiedzieć w takiej chwili. Wszystko
wydawało mu się zbyt banalne. Pozwolił więc, by kołysała ich otaczająca cisza.
Potem lekko uścisnął jej dłoń.
- Tak mi przykro - wydusił w końcu. - Ze wszystkich ludzi, których dotąd
poznałem, ty najbardziej zasługujesz na szczęście.
- Jestem szczęśliwa, tylko chodzi o to, że czasami... - przełknęła łzy - tęsknię
za nim.
- Wiem - powiedział cicho Carter - dobrze to rozumiem, bo minęło piętnaście
lat, odkąd zginęła matka Larkin, a wciąż jeszcze czasem mam wrażenie, że
wystarczy wejść do pokoju obok, żeby z nią porozmawiać.
- To dziwne, jak nagle to powraca - szepnęła Molly. - Czasem mija wiele
miesięcy i myślisz, że masz to już za sobą, a potem nagle masz wrażenie, jakby to
wszystko wydarzyło się zaledwie wczoraj. - Wytarła chusteczką oczy. - Wybacz, że
mnie taką widzisz, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Chłopcy zabrali mnie na ten
rejs, żeby odwrócić moją uwagę od tej rocznicy. Nie chciałabym, żeby mieli
poczucie klęski.
Carter uśmiechnął się. To była cała Molly, zawsze się troszczyła o innych.
- Potrafię dochować tajemnicy.
Jakby się umówili, oboje jednocześnie odsunęli się od balustrady i ruszyli
przed siebie. Wyglądała uroczo w promieniach wschodzącego słońca.
- Dlaczego nie wyszłaś ponownie za mąż? - zapytał. - Kobieta taka jak ty...
- Miałam dzieci, farmę, nie było czasu o tym myśleć.
- Ale czy to ci wystarcza?
- Jestem zadowolona, kocham swoją rodzinę.
- To nie jest odpowiedz.
- Nie jestem pewna, czy mam odpowiedz na to pytanie. Często tęsknię za
mężem, czasem nawet rozmawiam z nim. - Uśmiechnęła się niepewnie. - To jedna z
66
S
R
zalet życia w samotności. Możesz rozmawiać z kimś, kogo nie ma, i nikt nie posyła
cię z tego powodu do psychiatry.
Carter zatrzymał się przy balustradzie i spojrzał w dół na spienioną wodę.
- Ja też czasem rozmawiałem z Beth, szczególnie o Larkin. Nigdy nie
zapomnę, jak obudziłem się spanikowany następnego dnia po jej odejściu, z myślą,
że mam śliczną małą córeczkę i żadnego pomysłu na to, jak ją wychować bez jej
pomocy.
- Ale udało ci się to doskonale - Molly uśmiechnęła się.
- Dzięki tobie zmieniła się z dziewczynki w uroczą młodą kobietę.
- Raczej pomimo mnie - poprawił ją Carter. - Zachowałem się jak dupek. Nie
dawałem sobie rady, kiedy byłem sam. Chciałem odzyskać poczucie stabilności i
ożeniłem się z pierwszą kobietą, w której towarzystwie czułem się dobrze. Ależ
byłem durniem... Chciałem matki dla Larkin, chciałem żony... i myślałem, że to da
się zrobić. Ale to okazało się znacznie trudniejsze... - Wbił wzrok w wodę. - To, co
było między mną i Beth było czymś wyjątkowym, wiedzieliśmy o tym od pierwszej
chwili, byliśmy...
- Wiem, wiem - przerwała mu Molly.
- Nie byłem tak mądry jak ty, nie rozumiałem wtedy, jakie to wyjątkowe.
Spotkałem kolejną kobietę, posmakowałem namiastki tamtego uczucia i
pomyślałem, że to może to, że znowu to znalazłem. Ale to nie było to, próbowałem
raz po raz, wciąż od nowa, a za każdym razem wciągałem w to Larkin.
- Nie obwiniaj siebie, nie możesz cofnąć czasu. Wierzę, że chciałeś dobrze.
- Nie wiem, co ja sobie właściwie myślałem.
- Chyba coś musiałeś zrobić dobrze, bo masz wspaniałą córkę, z której możesz
być dumny.
- Obawiam się, że nie ma w tym mojej zasługi. Zawsze szła swoją drogą.
- A czy dzieci nie postępują tak zawsze?
67
S
R
- Nie mogę uwierzyć, że zapomnieliśmy kupić prezent dla Raudy -
powiedziała Lainie do Christophera, gdy weszli do butiku na terenie galerii na
statku. Dobrze, że mamy coś dla mamy, taty i Daniela. [ Pobierz całość w formacie PDF ]