[ Pobierz całość w formacie PDF ]

końcu Cade.
Właściwie należało udawać, że nie widzi jej negliżu, ale nie potrafił się do tego
zmusić. Nie mógł po prostu oderwać od niej wzroku. Stał i wpatrywał się w Mac
szeroko otwartymi oczami. Dotąd nie zdawał sobie sprawy, że natura obdarzyła ją tak
wspaniałą figurą.
Ona także próbowała udawać, że nie widzi jego zachwyconego spojrzenia, ale
zażenowanie wzięło górę. Posłała mu olśniewający uśmiech, żeby ukryć zakłopotanie.
- Zaspałam. - Odwróciła się na pięcie i pospieszyła z powrotem do sypialni. -
Udało mi się zasnąć dopiero przed jakimś kwadransem! - zawołała, znikając za
drzwiami.
Z trudem powstrzymał się od tego, żeby jej nie towarzyszyć.
- To i tak nie tłumaczy twojego dość niecodziennego stroju - zauważył.
- Z reguły sypiam nago.
To wyjaśnienie w mgnieniu oka zawładnęło jego wyobraznią, skierowując
myśli na inne tory. Powoli, bardzo powoli odetchnął, mówiąc sobie, że mężczyzna w
jego wieku nie ma prawa tak reagować.
Ale to kazanie wcale mu nie pomogło.
- To wszystko wyjaśnia. - Skoro nie otworzyła po dwóch pierwszych
dzwonkach i owinęła się tym, co miała pod ręką, musiał ją po prostu obudzić. Spojrzał
na zegarek. Nie ma cudów. Nie zdążą już na samolot.
- Hmm... posłuchaj - podniósł głos, niepewny, jak ona na to zareaguje. - Mogę
przesunąć rezerwację.
- Nie! - Przytrzymując klamkę, Mac wychyliła głowę z sypialni. Cade'owi
wydało się, że jedyne, co miała na sobie w tej chwili, to była właśnie ta jej
rozgniewana mina. Poczuł dziwny ucisk w żołądku. - Będę gotowa za minutę.
Mocno w to wątpił, ale nie było sensu tracić bezcennych minut na kolejną
kłótnię. Dlatego ugryzł się w język.
- 68 -
S
R
Zaczął się rozglądać po pokoju. Dom musiał być bardzo przytulny -
przynajmniej sądząc po tym, co zobaczył w saloniku. Zarazem widać było, że Mac nie
ma obsesji na punkcie utrzymywania pedantycznego porządku. W przeciwieństwie do
Elaine. Pod jej wpływem nigdy nie wyrzuciłby gazety, nie złożywszy jej uprzednio.
Zawsze też pamiętał o sortowaniu śmieci. Wprawdzie on sam uważał, że lekki
nieporządek sprawia, że w domu robi się przyjemniej, ale jego żona miała inny pogląd.
Zajrzał do kuchni i stwierdził, że Mac z całą pewnością nie jadła śniadania.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zawołał.
Odpowiedzią była cisza. Dopiero po chwili Mac powiedziała:
- W czym? Może chcesz mi zapiąć z tyłu suwak?
Nie zamierzał ryzykować. Przynajmniej na razie. Doszedł do wniosku, że im
większy uda mu się zachować dystans, tym trzezwiejszy będzie miał umysł.
Podszedł do telefonu z zamiarem dokonania nowej rezerwacji na jakiś
pózniejszy lot. Zdążyłby w ten sposób porozumieć się z Megan przed wyjazdem i
sprawdzić, czy się czegoś dowiedziała.
Rozejrzał się wkoło, szukając książki telefonicznej.
- Myślałem o tym, czy by ci nie usmażyć jajek na śniadanie! - zawołał do Mac.
- A umiesz to robić?
Nagle zamrugał oczami i zapomniał o książce telefonicznej. Mac spokojnie
wyłoniła się z sypialni, zakładając kolczyk. Pod pachą niosła parę granatowych
bucików w kolorze zamszowej spódnicy. Poza tym była już całkowicie gotowa. Nawet
jeżeli się spieszyła, nie było tego po niej widać.
- Tak - odparł, wpatrując się w z podziwem. - Kanapki ze smażonym jajkiem to
moja specjalność. Jak ty to robisz?
- Co?
Mac wyglądała jak członkini zarządu jakiejś bardzo zamożnej spółki, a on się
spodziewał, że włoży dżinsy i sweter.
Poza wszystkim, miał ją wciąż przed oczami owiniętą w szydełkową narzutę,
spod której prześwitywało na tyle dużo, żeby zmącić mu spokój.
Nagle przypomniał sobie, że rozmawiali i że to on powinien teraz coś
powiedzieć. Momentalnie otrząsnął się z rozmarzenia.
- 69 -
S
R
- Szybko się ubrałaś - stwierdził. - A może nauczyłaś się tego, żeby uniknąć
podejrzeń ojca?
Mac była już w połowie drogi do drzwi. Odwróciła się i spojrzała na Cade'a.
Bezwiednie zatrzepotała rzęsami, po czym powiedziała zmysłowym głosem:
- Ależ panie Townsend! Za kogo pan mnie bierze?
Po raz drugi w przeciągu bardzo krótkiego czasu Cade stwierdził, że nie jest w
stanie sklecić poprawnego zdania. W końcu wziął się w garść i spróbował wycofać z
godnością. Ledwo otworzył usta, zrozumiał, że mu się to nie uda.
- Przepraszam, wcale nie miałem na myśli... to znaczy, to nie mój interes... -
Spróbował jeszcze raz, wracając do jedynej rzeczy, jaką można było uznać za pewnik.
- Więc jesteś już gotowa, tak?
Mac nagle uświadomiła sobie, że jej to pochlebia. Poczuła na sobie
zachwycony wzrok mężczyzny, który, jak sądziła, raczej rzadko obdarzał kobiety
swoimi względami.
Nie pora i miejsce na takie rozmyślania, zganiła się w duchu.
Chwyciła torebkę i małą walizeczkę, którą spakowała w nocy, po czym głośno
oświadczyła:
- Tak. - Szybkim krokiem ruszyła do wyjścia i już była za progiem, nim Cade ją
dogonił.
- Nie zamierzasz zamknąć frontowych drzwi?! - zawołał. Odwróciła się.
- Zainstalowałam automatyczny zatrzask. Chodzmy. - Pomknęła w stronę
samochodu.
Musiała zaczekać, aż Cade podejdzie i otworzy jej drzwi.
Kiedy opadła na fotel, odetchnęła głęboko. Nie lubiła latać samolotem nawet w
zwykłych okolicznościach, a co dopiero w tym stanie nerwów.
To, że tak szybko potrafiła się przygotować do wyjazdu, uznała za swój wielki
sukces. Nigdy dotąd nie udało jej się ubrać prędzej niż w pięć minut. Nawet wtedy,
kiedy w akademiku zdarzyło jej się rano zaspać.
Odwróciła się i spojrzała na Cade'a, który właśnie przekręcał kluczyk w
stacyjce. Wyglądał, jakby go coś dręczyło. Ciekawe dlaczego. Może coś przed nią
ukrywał?
- 70 -
S
R
- Widzę, że jesteś trochę zdenerwowany - powiedziała. - Czy coś się stało?
Wyjechali z osiedla na skróty, żeby ominąć skrzyżowanie. O tej porze dnia z
pewnością były tam korki.
- Nie. Jestem tylko zdumiony twoim tempem. - Zerknął na Mac, a potem znowu
skupił się na ulicznym ruchu. - Większości ludzi samo złożenie podpisu na czeku
zajmuje więcej czasu niż tobie przygotowanie się do podróży.
Mac wzruszyła ramionami. Wprawdzie wolałaby wziąć jeszcze prysznic, ale
trudno, coś za coś.
- Nie chciałam się spóznić na samolot.
Nie każdy potrafiłby się przygotować w tak szybkim tempie, nawet z równie
istotnych przyczyn. To, że potrafiła tego dokonać, postawiło ją jeszcze wyżej w
oczach Cade'a.
Nagle przyłapał się na tym, że zadaje sobie pytanie, jaka byłaby w łóżku. Jak to
jest kochać się z nią? Czy tak, jakby człowiek próbował okiełznać wiatr? A może
inaczej - jakby kogoś porwał wir Missouri i wessał go w swoją przepastną głębię.
Ale oczywiście to pytanie - jak również hipotetyczna odpowiedz - nie miały
żadnego znaczenia w obecnej sytuacji.
Wbił wzrok w drogę i spróbował skoncentrować się na jezdzie. Muszą przecież
zdążyć na lotnisko.
- Dzwoniłeś do tego znajomego?
Pytaniem tym znowu zburzyła jego koncentrację.
- Co?
- Do znajomego, tego, który miał mieć kogoś w Phoenix - przypomniała mu.
Nie mogła sobie uświadomić, czy padło przy tym jakieś nazwisko.
Kiedy na nią spojrzał, poczuła, że się rumieni. Nie musiała nawet patrzeć w tym
celu do lusterka. Miała wrażenie, że czyta w myślach Cade'a. Pewnie uważał ją za
jakąś dziwaczkę, która paraduje po domu okryta kapą.
Przystanęli na czerwonych światłach. Cade znowu na nią popatrzył. Widząc jej
zarumienione policzki, niemal zapomniał o odpowiedzi. Nigdy przedtem czyjś
rumieniec nie wydał mu się aż tak pociągający. Poza tym nigdy by nie przypuszczał,
- 71 -
S
R
że kobieta tak niezależna jak McKayla może się rumienić. Wniosek z tego, że wcale
nie jest taka twarda, za jaką chciałaby uchodzić.
- O tak - powiedział. - Dzwoniłem do Kane'a. Podał mi nazwisko niejakiego
Grahama Redhawka.
Mac pokiwała głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl