[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Florydę, żeby cię odwieść od romansu. Ten Noah, od
którego nie mogłaś wczoraj w kościele oderwać oczu.
I ten Noah, który był twoim pierwszym mężczyzną.
 Ach, o tego Noaha ci chodzi.
John mówił cichym, rzeczowym głosem, jakby
rozmawiali o pogodzie.
 Tam, na Florydzie, coś między wami zaszło,
prawda? Mam na myśli coś poza seksem  zapytał
John.
Sabrina przełknęła ślinę, wzięła do ręki serwetkę
i zaczęła ją skręcać w rulon.
 Wiem, o czym myślisz, ale to nie to  powiedziała
cicho.
John przyglądał się jej przez długą chwilę.
 Wiesz, że nigdy bym cię o to nie wypytywał, ale
zależy mi na tym, żebyś była szczęśliwa. Robię to tylko
z troski o ciebie. Teraz kiedy Mona i Cliff są małżeń-
stwem, czuję jakbyśmy byli rodziną.
Sabrina roześmiała się radośnie.
 Wiesz, że mnie też na tobie zależy. Szczerze
mówiąc, cieszę się z tej rozmowy. Kiedy powiedzia-
łeś, że teraz jesteśmy jakby rodziną, naprawdę mi
ulżyło. Od pierwszej chwili, kiedy tylko się spotka-
liśmy, czułam, że między nami powstała jakaś więz.
Ale potem, kiedy poświęcałeś mi tyle uwagi, zaczęłam
się obawiać, że... no wiesz, że jesteś mną zaintereso-
wany.
 Muszę przyznać, że byłem.  John pochylił głowę.
 Och  szepnęła Sabrina.
 Ale chyba jesteśmy do siebie zbyt podobni, a poza
tym wygląda na to, że udało się nam zaprzyjaznić.
Wiesz, chyba poznałem interesującą dziewczynę.
Pamięć podsunęła Sabrinie obraz Darcy otwierającej
drzwi domu Noaha. W pierwszym odruchu chciała
ostrzec przed nią Johna, ale pomyślała, że w końcu
i Darcy, i Noah byli samotni. W tym, że spędzili razem
noc, nie było nic złego z wyjątkiem tego, że ona
poczuła się nieszczęśliwa. Noah nie miał wobec niej
żadnych zobowiązań i nie miała prawa czuć się urażo-
na jego zachowaniem.
 Masz na myśli Darcy, prawda?  zapytała.
 Tak, jest w niej coś, co mnie pociąga. Nie mogę
przestać o niej myśleć  powiedział John, patrząc na
Sabrinę rozbłysłymi nagle oczami.
Czy powinna mu powiedzieć, że Darcy spotkała się
z Noahem? Czy w ten sposób osiągnie coś poza tym, że
go do niej zniechęci? Może idąc do Noaha, Darcy nie
wiedziała jeszcze, że John się nią interesuje?
 Ma dziewczyna szczęście. Jesteś marzeniem każ-
dej kobiety. Zanim cię poznałam, zaczynałam już
wątpić, że tacy mężczyzni naprawdę istnieją. Szkoda,
że nie masz brata blizniaka  zażartowała Sabrina.
 Tobie potrzebny jest ktoś inny. Czarnowłosy,
z ciemnymi oczami i z sercem, które doceni, jaką
cudowną jesteś kobietą  powiedział John, biorąc ją za
rękę.
Nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa
i znowu poczuła napływające do oczu łzy.
 Jeżeli chcesz, to mogę mu powiedzieć do słuchu
 zaoferował się John.
 Nie trzeba, ale dziękuję za dobre chęci.
 Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli umówię się
z Darcy? Jesteś pewna?  upewniał się John, biorąc ją
znowu za rękę.
Kiwnęła głową, czując że żołądek ciąży jej jak
kamień. Czy do końca życia będzie się tylko przyglądać
szczęściu innych?
 Jestem absolutnie pewna i życzę wam szczęścia.
 I pozostaniemy przyjaciółmi?  zapytał John.
 Oczywiście, nie wyobrażam sobie, żeby mogło
być inaczej  odpowiedziała Sabrina.
Sabrina przeciągnęła wzdłuż półek miotełką do
kurzu i całe powietrze wypełniło się wirującymi pył-
kami. Kichnęła i zmrużyła oczy. Zwietnie. Jak widać,
dzisiaj nawet odkurzanie jest dla niej za trudne.
Bez żadnego ostrzeżenia łzy ponownie napłynęły jej
do oczu. Boże, tylko nie kolejny atak hormonów!
Tylko tego jej brakowało. Cudem udało jej się prze-
trwać bajkowy ślub Mony. Nie załamała się planowa-
nym przez rodziców rozwodem i przez większą część
poranka nawet nie myślała o Noahu.
Zadzwonił dzwonek przy drzwiach i Sabrina zeszła
ze stołka. Otarła łzy i popatrzyła na parę młodych
ludzi, którzy weszli do księgarni, objęci, głowa tuż przy
głowie. Zadziwiające, że chodząc w ten sposób, nie
potykali się przy każdym kroku.
 Dzień dobry  przywitała ich, przywołując na
twarz uśmiech.
Dziewczyna wpatrywała się w Sabrinę ogromnymi,
okrągłymi oczami, a jej towarzysz odpowiedział na
powitanie.
 Nie ma pani nic przeciwko temu, żebyśmy się
trochę rozejrzeli?  zapytał.
 Oczywiście, że nie. Mam na imię Sabrina, jeżeli
będziecie czegoś potrzebowali, po prostu mnie zawo-
łajcie.
Dziewczyna przyciągnęła chłopca za kołnierz
i szeptała mu coś do ucha. Uśmiechnięty odwrócił
się do Sabriny.
 Czy ma pani dział poezji? Może coś Elizabeth
Barrett Browning albo Keatsa?  zapytał.
 Chodzcie za mną  powiedziała i poprowadziła
ich między rzędami półek.  Tutaj są wydania w twar-
dych oprawach  pokazała.  Coś tańszego możecie
znalezć w dziale z książkami używanymi.
 Dziękujemy  powiedziała dziewczyna i ode-
rwała się od chłopaka na tyle, żeby sięgnąć po książkę.
Młodzi pochylili się nad wybranym tomikiem. Sab-
rina westchnęła i skierowała się z powrotem w stronę
lady. Dlaczego para dzieciaków zapatrzonych w Keatsa
i w siebie nawzajem wprawiała ją w zły humor?
Dzwonek nad drzwiami znowu zadzwonił i Sabrina
zobaczyła Libby Conrad. Jaskrawe loki miała dziś
przewiązane turkusową chustką, a w ręku trzymała
koszyczek.
 Dzień dobry  zawołała na przywitanie.
 Dzień dobry, Libby, jak się masz?  zapytała
Sabrina, wychodząc zza lady.
 Wspaniale, kochana, wspaniale. Rano na moim
parapecie śpiewał drozd. To dobry znak. Dzisiaj będzie
mój szczęśliwy dzień  powiedziała Libby, a jej oczy
błyszczały.  Mój Henry na pewno dziś zadzwoni.
Sabrina przycisnęła dłoń do piersi. Czekał ją ciężki
dzień. W jaki sposób go przetrwa?
 Mam nadzieję, że tak będzie  powiedziała drżą-
cym głosem.
 Czemu jesteś taka przygnębiona? Czy już tęsk- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl