[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brak danych. Oddziaływując na siebie z innymi polami czy te\ ciałami - a wydaje się to
nieuniknione - śurawie podlegają tylu wpływom, \e jest rzeczą bardzo wątpliwą, czy mo\na w
ogóle mówić o orbitach w normalnym znaczeniu tego słowa. I jeśli na Ziemi uczony z góry wie,
gdzie mo\na zobaczyć \urawie, a gdzie szanse na to równe są zeru, to ja przez cały czas działam po
omacku.
- Nigdy więcej ich pan nie spotkał?
- Raz... Wtedy nie miałem jeszcze tego statku. Skonstruowałem delta-pułapkę na wypadek
spotkania z nimi i zainstalowałem ją na "Aomonosowie", na którym wtedy latałem. Włóczyłem się
nim po kosmosie dwa lata. Program badań bliski był zakończenia, kiedy poszczęściło mi się
natknąłem się na śurawie. Zbli\yłem się do nich i wyrzuciłem pułapkę, innymi słowy,
wytworzyłem mocne ładunki, których statyczne pole...
Igor kiwnął głową skupiając uwagę na informacjach o wektorze napięcia, superpozycji pól i
innych sprawach odnoszących się do pułapki. Pózniej udało mu się wtrącić kilka słów:
- Ale nie udało się panu?...
- Przecie\ mówię: pod wpływem działania pola śurawie powinny były wytracić szybkość. I
dzięki temu jedna z płaszczyzn wpadła do pułapki. Krzyczałem z radości, dopóki nie przekonałem
się, \e moc moich urządzeń okazała się niewystarczająca. Ciału udało się wyrwać, a ściślej
przeszło ono przez pułapkę jak przez pustkę. Postarzałem się tego dnia - a dokładniej w chwili,
kiedy zrozumiałem, \e uchodzą: Dogonić ich nie mogłem, prędkość "Aomonosowa" w porównaniu
z dzisiejszymi statkami była niewielka. śurawie bezdzwięcznie przelatywały obok statku... Słowo
honoru, było w tym coś mistycznego. Tak, człowiek starzeje się tylko na skutek rozczarowań.
- Tak... - zgodził się Igor.
- Ale nawiasem mówiąc, właśnie wtedy udało mi się udowodnić, \e śurawie nie mogą być
jedynie ruchomymi elementami przejścia, innymi słowy - projekcją jakichś wydarzeń, mających
miejsce w nadprzestrzeni, na nasze czterowymiarowe kontinuum. Były bowiem i takie hipotezy
dotyczące natury śurawi. Po tym wydarzeniu stało się jednak jasne, \e śurawie to zjawisko mające
związek tylko z naszą przestrzenią. A to ju\ coś.
- A czy widział je ktoś jeszcze oprócz pana?
- Oczywiście. Za pierwszym razem trudno je zobaczyć, dopiero kiedy wiadomo, czego
nale\y się spodziewać, ludzie starają się wykorzystać ka\dą mo\liwość. Mam zapisy wskazań
przyrządów, raporty kapitanów statków... Ale nie wnoszą one niczego nowego. Tak \e poznać
trzeba jeszcze wiele rzeczy; do wyczerpania problemu, jak się pan wyraził, jeszcze daleko.
- Mimo to sądzę, \e przed tym problemem nie ma przyszłości. Nie wątpię, \e zostanie on
rozwiązany, pan wszystko zbada i opisze. Ale co dalej? Nic. A ja chcę iść dalej. I zagadnienia mnie
interesujące mogą wybiegać daleko w przyszłość. Tak czy inaczej nasze zainteresowania są
krańcowo ró\ne.
- Jest pan tego pewny?
- Owszem. Zbyt odległe dziedziny. Mnie interesują Nowe, pana - Czarne śurawie. śadnych
punktów wspólnych. Poza tym ja mam przed sobą praktyczny cel: znalezienie mo\liwości
prognozowania wybuchu. A jakie praktyczne znaczenie mogą mieć śurawie?
- Nie jestem przedstawicielem nauk stosowanych powiedział Starzec - ale w zasadzie nie
mo\na sobie wyobrazić czegoś, czego człowiek nie potrafiłby wykorzystać. Jeśli w przyrodzie są
rzeczy dla nas bezu\yteczne, to tłumaczyć to nale\y tylko niskim poziomem naszej wiedzy o niej.
A to znaczy, \e postępuję słusznie.
Igor wzruszył ramionami.
- Ju\ nie liczę na to - powiedział - \e zmieni pan kurs i pójdzie ku Nowej.
- I dobrze pan robi. Gdybym nie miał innych powodów, wystarczyłoby mi to, \e nie znajdę
tam śurawi: zbyt silne delta-tło, nieuniknione kłopoty.
- Rozumiem. Ale ja przecie\ nie mogę siedzieć tyle czasu bez pracy!
- Czy\by nie miał się pan czym zająć? Nie sądzę, by zdą\ył się pan zapoznać w
wystarczającym stopniu z całą delta-aparaturą statku. Niech pan ją poznaje, kiedyś się to panu
przyda; jeśli nie zrezygnuje pan ze swoich zamierzeń.
Igor uśmiechnął się.
- To mi nie grozi. Ale poznawanie aparatury to trochę za mało.
- A czego panu jeszcze trzeba? Niech się pan zajmie swoimi teoriami. Lepszych warunków
do pracy nie znajdzie pan nigdzie. Ma pan do swej dyspozycji całą cybernetykę. - Swymi teoriami
zajmuję się i bez cybernetyki.
- W takim razie doprawdy nie wiem... - Starzec rozło\ył ręce.
- Nie umiem kierować statkiem. Starzec zachmurzył się.
- Miliony młodych ludzi nie potrafią kierować statkiem.
- Ale ich tu nie ma, a ja jestem.
- No i co z tego?
- Dysponując określonymi nawykami w razie potrzeby mógłbym panu pomóc.
- Dziękuję za dobre chęci - odparł chłodno Starzec - ale ja ju\ dziesiątki lat latam sam i jak
dotąd nie był mi potrzebny drugi pilot.
- Jednak\e obaj mamy sporo wolnego czasu i gdyby zechciał pan mi pomóc...
- Oczywiście po to, \eby pewnego pięknego dnia obudzić się i stwierdzić, \e statek leci w
stronę Nowej.
- Naprawdę pan tak pomyślał?
- Myślę, \e nie jest pan jeszcze wystarczająco dojrzały, by zawsze zdawać sobie sprawę ze
wszystkich swych postępków... i hipotez.
Igor podniósł się.
- Nie ma mi pan nic innego do powiedzenia? Starzec westchnął.
- Niech pan poczeka...
Mocno potarł czoło. Jak we wszystkim, co dotyczyło kosmosu, tak i w psychologii lotu
orientował się o wiele lepiej ni\ ten chłopiec i dobrze znał wszystkie nieszczęścia, którymi groziła
powstała sytuacja.
Napięcie, kiedy wydało mu się, \e zbli\ają się śurawie, sprawiło, \e nie zachowywał się tak
jak zwykle. Takie napięcie winno być rozładowywane... Zamiast sto\ka śurawi los podsunął mu
wtedy zwykłą kometę, okruchy skał lecące z dala od ciał niebieskich. Na moment rozkleił się. Pod
rękę nawinął się chłopiec i został zwymyślany...
A chłopiec? Zarzucił mu tchórzostwo. Jemu! Oczywiście chłopiec te\ się zdenerwował.
Tyle czasu bez pracy... No to po co leciał?
A po co go brałeś?
Wziąłem i tyle. Miałem powody... Wszystkiego nie zabierze się ze sobą, powinien zostać
ktoś, komu mo\na zaufać... Szkoda, \e nic z tego nie wychodzi. Chłopca interesują Nowe, ciebie
nie. Masz rację, bo jesteś starszy i masz mniej czasu. Chciałbyś oczywiście latać, ale statystyka nie
daje ci na to wielkich szans.
Wściekłość człowieka ogarnia, gdy pomyśli sobie, \e do kierowania statkiem trzeba
dopuścić drugą osobę i \e ma to zrobić on, który nie dopuszczał do sterów przyjaciół, wspaniałych,
pierwszorzędnych pilotów, pilotów ekstraklasy. Tym niemniej... Jeśli nie da się chłopakowi
pasjonującej pracy, wybuchnie otwarty konflikt. Chłopak nie będzie się hamować, bo nie wie, co to
takiego. A ty wiesz.
Wrogość dwóch ludzi, przedstawicieli ró\nych pokoleń, zamkniętych w małym statku i
rzuconych tam, skąd dostać się na Ziemię mo\na jedynie przez nadprzestrzeń. Wrogość na
miesiące, a być mo\e i lata. Tak, wyjścia nie ma. Starzec raz jeszcze westchnął i powiedział:
- Dobrze.
Igor podniósł oczy, była w nich radość.
- Dobrze. Ale pod jednym warunkiem: obieca mi pan, \e bez mojej zgody nie zmieni pan
kursu statku nawet wtedy, gdy nauczy się pań to robić.
Igor powiedział:
- Obiecuję.
- Umie się pan posługiwać stereomapą? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl