[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gene uwolnił się od Siwary i przyklęknął obok starca, patrząc jednocześnie niespokojnie na Froara.
Nic ci nie zrobi zapewnił go Yanuk, zauważywszy jego wzrok. Dla wygody po-wiedzmy, że
jest zahipnotyzowany. Przekręcił Kaspela, dotykając jego zranionej głowy.
Chciałbym pomóc waszemu przyjacielowi, ale uderzenie było bardzo silne. Ma pękniętą czaszkę
pokiwał smutno głową.
Siwara uklęknęła obok Kaspela i przyłożyła głowę do jego piersi. Oddychał jeszcze, ale oczy miał
zamknięte i leżał bezwładnie; krew przestała już płynąć z rany. Nagle wstrząsnął
nim gwałtowny dreszcz i ranny poruszył się, jakby chciał usiąść; po chwili zakaszlał i opadł
na wznak.
Nie żyje powiedział Yanuk.
Milczeli przez moment. Siwara uniosła wzrok, była bardzo blada.
Kaspel nie żyje powiedziała. Umarł, służąc Nanich! Modlił się do tego, którego zwiesz
Orcherem, o pomoc w nadchodzącej wojnie z Kof! Och, gdyby tylko jego modlitwa została
wysłuchana! Powiedziałeś, że możesz wezwać Orchera. A więc zawołaj go! Pozwólcie mi pomodlić
się do niego! Kapsel nie może odejść... jej głos załamał się na próżno.
Zerwała się na nogi, chwytając miecz Gene'a.
A Froara zabiję własnoręcznie! Bestia! Bezlitosna, zbrodnicza bestia!
Gene powstrzymywał ją, poważnie potrząsając głową. Yanuk wstał, wzruszając ramionami.
Teraz nic to już nie da. Lepiej nich żyje i cierpi. Nic teraz nie wie, nic nie widzi...
Stopniowo złość jej minęła. Zwróciła się do Yanuka.
Wezwij swego boga! spojrzała na ołtarz. Wezwij swego boga powtórzyła i ruszyła naprzód.
Yanuk i Gene pospieszyli za nią. Froar stał jak wyrzezbiony, malowany posąg, patrząc pustymi
oczami.
Dotarli do ogromnej płyty, która była ołtarzem.
Yanuk ręką starł z płyty kurz. Gruba szklana tafla kryła skomplikowany mechanizm, który nieco
przypominał wnętrze zegara. Starłszy pył tak daleko, dokąd mógł sięgnąć, Yanuk wszedł na szybę i
posuwając się na kolanach, dosyć dokładnie oczyścił całą płytę. Zrobiwszy to zszedł i stał,
spoglądając na urządzenie.
Nie posiada żadnej dzwigni wyjaśnił Gene'owi, ściszając głos i kątem oka obserwując Siwarę,
która ukryła twarz w dłoniach. Włącznik jest wewnątrz, aby przez przypadek nikt go nie nacisnął.
Tylko ja wiem, jak to uruchomić. Patrz!
Wyciągnął łapę. Znowu niebieska poświata pojawiła się na jego dłoni. Zwietlna kula spłynęła z
palców jak bańka mydlana i dotarła do szyby, z łatwością przez nią przenikając.
Dotknęła jednego z trybów i zniknęła. Ale kółko zakręciło się ze słabym szczękiem, wprawia-jąc w
ruch pozostałe zębatki. Tykanie narastało w różnym rytmie, rozprzestrzeniając się jak krągłe fale na
kamiennej tafli cichego jeziora, w miarę jak ruch każdego kółka przydawał nowych tonów. Tykanie
było coraz głośniejsze, dzwięczało pełną gamą słyszalnych dzwięków, szybkich i wysokich, wolnych
i niskich, aż wydawało się, że zebrały się tu wszystkie zegary, jakie wyszły spod ludzkiej ręki.
I to koniec? zapytał Gene, obejmując Siwarę, która przestała już płakać i obserwowała dziwne
zjawisko.
To wszystko, co ja mam do zrobienia odparł Yanuk. Ale patrzcie dalej.
Machinę otoczyła błękitna mgiełka. Wirujące koła wydawały się wysnuwać świetliste promienie.
Zębatki niby palce chwytały świetliste nitki i przędły je, pasmo za pasmem, w skomplikowany wzór,
który rósł z każdym obrotem tysięcy kółek.
Zwietlisty twór, wiszący nisko nad szklaną taflą Machiny, stawał się coraz jaśniejszy.
Zwiecił coraz mocniej, aż jego blask zaczął sprawiać ból patrzącym. Potem na pulsującej sieci
pojawiła się mała, niebieska iskierka i przebiegła po zwojach jak oszalały pająk po splątanej
pajęczynie, rosnąc z każdą chwilą.
Gene'owi i Siwarze z wrażenia zaparło dech w piersiach. Yanuk złożył ręce na swoim krągłym
brzuchu i promieniał dumą. Niebieska iskierka urosła do rozmiarów dużej gwiazdy, potem księżyca,
następnie stała się jeszcze większa. A kiedy kula przybrała rozmiary ludzkiej istoty, Gene cofnął się,
a wraz z nim Siwara. Niebieskie ciało wciąż rosło, miało nieregularne kształty, które to
nabrzmiewały, to kurczyły się, nieustannie zmieniając wielkość. Czy to kula czy też dysk? nie
można było tego jednoznacznie stwierdzić.
Była teraz ogromna i ciągle rosła! Drgała cała jak światło odbite od wzburzonej wody, jej
postrzępione brzegi poruszały się zgodnie z tysiącami obrotów zębatek. Mimo że zbudowana ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
Gene uwolnił się od Siwary i przyklęknął obok starca, patrząc jednocześnie niespokojnie na Froara.
Nic ci nie zrobi zapewnił go Yanuk, zauważywszy jego wzrok. Dla wygody po-wiedzmy, że
jest zahipnotyzowany. Przekręcił Kaspela, dotykając jego zranionej głowy.
Chciałbym pomóc waszemu przyjacielowi, ale uderzenie było bardzo silne. Ma pękniętą czaszkę
pokiwał smutno głową.
Siwara uklęknęła obok Kaspela i przyłożyła głowę do jego piersi. Oddychał jeszcze, ale oczy miał
zamknięte i leżał bezwładnie; krew przestała już płynąć z rany. Nagle wstrząsnął
nim gwałtowny dreszcz i ranny poruszył się, jakby chciał usiąść; po chwili zakaszlał i opadł
na wznak.
Nie żyje powiedział Yanuk.
Milczeli przez moment. Siwara uniosła wzrok, była bardzo blada.
Kaspel nie żyje powiedziała. Umarł, służąc Nanich! Modlił się do tego, którego zwiesz
Orcherem, o pomoc w nadchodzącej wojnie z Kof! Och, gdyby tylko jego modlitwa została
wysłuchana! Powiedziałeś, że możesz wezwać Orchera. A więc zawołaj go! Pozwólcie mi pomodlić
się do niego! Kapsel nie może odejść... jej głos załamał się na próżno.
Zerwała się na nogi, chwytając miecz Gene'a.
A Froara zabiję własnoręcznie! Bestia! Bezlitosna, zbrodnicza bestia!
Gene powstrzymywał ją, poważnie potrząsając głową. Yanuk wstał, wzruszając ramionami.
Teraz nic to już nie da. Lepiej nich żyje i cierpi. Nic teraz nie wie, nic nie widzi...
Stopniowo złość jej minęła. Zwróciła się do Yanuka.
Wezwij swego boga! spojrzała na ołtarz. Wezwij swego boga powtórzyła i ruszyła naprzód.
Yanuk i Gene pospieszyli za nią. Froar stał jak wyrzezbiony, malowany posąg, patrząc pustymi
oczami.
Dotarli do ogromnej płyty, która była ołtarzem.
Yanuk ręką starł z płyty kurz. Gruba szklana tafla kryła skomplikowany mechanizm, który nieco
przypominał wnętrze zegara. Starłszy pył tak daleko, dokąd mógł sięgnąć, Yanuk wszedł na szybę i
posuwając się na kolanach, dosyć dokładnie oczyścił całą płytę. Zrobiwszy to zszedł i stał,
spoglądając na urządzenie.
Nie posiada żadnej dzwigni wyjaśnił Gene'owi, ściszając głos i kątem oka obserwując Siwarę,
która ukryła twarz w dłoniach. Włącznik jest wewnątrz, aby przez przypadek nikt go nie nacisnął.
Tylko ja wiem, jak to uruchomić. Patrz!
Wyciągnął łapę. Znowu niebieska poświata pojawiła się na jego dłoni. Zwietlna kula spłynęła z
palców jak bańka mydlana i dotarła do szyby, z łatwością przez nią przenikając.
Dotknęła jednego z trybów i zniknęła. Ale kółko zakręciło się ze słabym szczękiem, wprawia-jąc w
ruch pozostałe zębatki. Tykanie narastało w różnym rytmie, rozprzestrzeniając się jak krągłe fale na
kamiennej tafli cichego jeziora, w miarę jak ruch każdego kółka przydawał nowych tonów. Tykanie
było coraz głośniejsze, dzwięczało pełną gamą słyszalnych dzwięków, szybkich i wysokich, wolnych
i niskich, aż wydawało się, że zebrały się tu wszystkie zegary, jakie wyszły spod ludzkiej ręki.
I to koniec? zapytał Gene, obejmując Siwarę, która przestała już płakać i obserwowała dziwne
zjawisko.
To wszystko, co ja mam do zrobienia odparł Yanuk. Ale patrzcie dalej.
Machinę otoczyła błękitna mgiełka. Wirujące koła wydawały się wysnuwać świetliste promienie.
Zębatki niby palce chwytały świetliste nitki i przędły je, pasmo za pasmem, w skomplikowany wzór,
który rósł z każdym obrotem tysięcy kółek.
Zwietlisty twór, wiszący nisko nad szklaną taflą Machiny, stawał się coraz jaśniejszy.
Zwiecił coraz mocniej, aż jego blask zaczął sprawiać ból patrzącym. Potem na pulsującej sieci
pojawiła się mała, niebieska iskierka i przebiegła po zwojach jak oszalały pająk po splątanej
pajęczynie, rosnąc z każdą chwilą.
Gene'owi i Siwarze z wrażenia zaparło dech w piersiach. Yanuk złożył ręce na swoim krągłym
brzuchu i promieniał dumą. Niebieska iskierka urosła do rozmiarów dużej gwiazdy, potem księżyca,
następnie stała się jeszcze większa. A kiedy kula przybrała rozmiary ludzkiej istoty, Gene cofnął się,
a wraz z nim Siwara. Niebieskie ciało wciąż rosło, miało nieregularne kształty, które to
nabrzmiewały, to kurczyły się, nieustannie zmieniając wielkość. Czy to kula czy też dysk? nie
można było tego jednoznacznie stwierdzić.
Była teraz ogromna i ciągle rosła! Drgała cała jak światło odbite od wzburzonej wody, jej
postrzępione brzegi poruszały się zgodnie z tysiącami obrotów zębatek. Mimo że zbudowana ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]