[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śniadanie i wędrowały sobie po wulkanicznych kraterach, zbierały siarkowe kwiaty lub łowiły w
jeziorach smoły dusze lichwiarzy, wydawców i agentów handlu nieruchomościami.
Był to bardzo przyjemny sport, gdyż lichwiarze, wydawcy i agenci handlu nieruchomościami
łatwo dawali się złowić. Sami pchali się na haczyk i wściekle walczyli o przynętę, zażarcie i
zabawnie protestując przeciwko prawom i przepisom nakazującym natychmiast wrzucić złapanych
z powrotem do jeziora ognia.
Czasami, kiedy miał wolny dzień, diabeł chodził przez saletrzane wydmy, gdzie rośnie czarcie
ziele i kwitnie wiedzmia miotła, aż do przystani promu, skąd szeroka droga wiedzie pośród sklepów
i banków Via Dolorosa aż po gmach Sądu Ostatecznego. Patrzył na tłumy potępieńców,
przybywające parowcami Towarzystwa %7łeglugowego  Charon . Takie przyglądanie się
przypływającym parowcom wydaje się tam równie popularną rozrywką, jak w Folkestone.
Niemal codziennie przybywają nowe osobistości, a ponieważ diabły doskonale orientują się w
ziemskich sprawach (gdyż, oczywiście, w piekle można znalezć wszystkie ziemskie gazety 
jakżeby mogło być inaczej?), witają ich żywiołowymi owacjami. Czasem te okrzyki i pohukiwania
słychać aż na pastwiskach, na których pasą się dzikie osły. I właśnie to zgubiło tego diabła.
Zawsze interesowała go kariera szanownego W.E. Gladstone a&
Pilnował dzikich osłów. Wiedział, czym ryzykuje. Zdawał sobie sprawę z konsekwencji. Jednak
słysząc ogłuszający aplauz i niosący się ognistą aleją okrzyk  To Gladstone! Nareszcie! , kiedy
ujrzał jak cicho i spokojnie pasą się dzikie osły, nie oparł się pokusie. Wymknął się na przystań.
Zobaczył, jak słynny Anglik, po krótkim oporze, staje na brzegu. Diabeł dołączył do tłumu głośno
domagającego się przemowy. Usłyszał pierwsze kwieciste słowa liberała, obiecującego zerwać
ostatnie słabe okowy imperialnej władzy Niebios.
A tymczasem dzikie osły uciekły  wedle wszelkich reguł i słów przepowiedni&
Pisarz siedział i słuchał tej zadziwiającej opowieści, w której prawdziwość nie zwątpił ani przez
chwilę. Za smaganym deszczem oknem jego domu flotylla rybackich kutrów kołysała się na falach,
wracając do portu Folkestone&
Dzikie osły uciekły.
Pobiegły w świat. Zwierzchnicy wezwali biednego pasterza, przesłuchali go, osądzili i wydali
wyrok. Miał udać się na Ziemię i odnalezć dzikie osły, po czym wypowiedzieć szereg
odpowiednich zaklęć, których nie mógł nikomu wyjawić. Dzięki nim okiełzna te stworzenia i
sprowadzi je z powrotem do piekieł. Tylko w ten sposób albo posypując im ogony solą. Nieważne
jak. Musi sprowadzić jednego zbiega po drugim, zapędzając je zaklęciami i klątwami na towarowy
pokład promu. Dopóki nie schwyta ich i nie przyprowadzi z powrotem, nie będzie mógł powrócić
do wygód swego dawnego życia. Taki był wyrok i taka kara. Potem wepchnęli go do szrapnela i
wystrzelili w gwiazdy, a kiedy wreszcie doszedł do siebie, pozbierał się i ruszył w świat.
Jednak nigdzie nie mógł znalezć dzikich osłów i po pewnym czasie nawet przestał szukać.
Przestał, ponieważ dzikie osły, wyrwawszy się spod kontroli, wykazały zdumiewające
umiejętności. Na przykład, mogły przybierać dowolną ludzką postać, a od normalnego człowieka
różniły się jedynie (według ulotki z instrukcjami, którą otrzymał na odchodne od swoich sędziów)
swoim postępowaniem,  typowym dla diabelskiego dzikiego osła .
 A jak należy to rozumieć?  zapytał słuchający tego pisarz.
Na jedną noc w roku  Noc Walpurgii  dzikie osły zmieniały się w widzialne, wielkie,
czarne, dzikie bestie, wściekle wierzgające i ryczące. Musiały tak robić.
 Jednak, oczywiście  rzekł diabeł  starają się zamknąć w jakimś ustronnym miejscu, kiedy
nadchodzi ten czas.
Jak większość słabych charakterów, diabeł palacz był potwornym egoistą. Pragnął mówić
wyłącznie o własnych nieszczęściach, przykrościach, kłopotach i niesprawiedliwym traktowaniu,
niechętnie i ogólnikowo wypowiadając się na temat dzikich osłów, które to zagadnienie najbardziej
interesowało pisarza. Diabeł zanudzał go swoją żałosną historią, więc pisarz musiał raz po raz
przerywać mu, zadając pytania, żeby uzyskać jasny obraz sytuacji.
Diabeł tłumaczył swoją nerwowość głęboką nieznajomością ludzkiej natury.
 Jeśli o mnie chodzi  rzekł  oni wszyscy mogą być dzikimi osłami. Raz spróbowałem&
 Czego?
 Zaklęcia. No, wie pan.
 Tak?
 Na niejakim sir Edwardzie Carsonie.
 I co?
 Uff!  sapnął diabeł.
 Zostałeś ukarany?
 Nie mówmy o tym. Okazał się zawodowym prawnikiem i politykiem, który stracił poczucie
wartości& Skąd miałem wiedzieć? Jednak moi przełożeni z pewnością wiedzą, jak zadać ból&
Najwidoczniej po tym wydarzeniu biedny diabeł poniechał dalszych prób odzyskania utraconych
podopiecznych. Próbował cieszyć się chwilą i uczynić swoje ziemskie życie na tyle znośnym, na ile
mógł. Nie ulegało wątpliwości, że nienawidził tego świata. Uważał go za zimny, wilgotny i
wietrzny&
 Nie mogę zrozumieć, dlaczego wszyscy upierają się, żeby mieszkać na zewnątrz  rzekł. 
Jeśli wejść do&
Szukał miejsca, gdzie jest ciepło i sucho. Raz znalazł odpowiednią posadę przy nagrzewnicy
powietrza w kopalni, a potem przy wentylatorach. Wtedy przeczytał interesującą relację o
piekielnych upałach na Morzu Czerwonym i wpadł na pomysł, że gdyby dostał pracę palacza na
indyjskim liniowcu, przez część podróży cieszyłby się chwilami prawdziwego szczęścia. Przez
jakiś czas wrodzona nieudolność nie pozwalała mu zrealizować tego pomysłu, ale w końcu, po
przykrych doświadczeniach bezdomnego londyńczyka w grudniu, zdołał zamustrować się na statek
płynący do Indii. Niestety, statek złamał śrubę i diabeł ugrzązł w Folkestone. I oto jest!
Zamilkł.
 A co z dzikimi osłami?  zapytał pisarz.
Smutne, czarne oczy spojrzały na niego bezradnie.
 Czy one nie wyrządzą jakichś szkód?
 Wyrządzą ogromne szkody  rzekł przygnębiony diabeł.
 Jednak w końcu je schwytasz?
 Hmm  mruknął gość, usiłując o tym nie myśleć.
No cóż, duch romantycznej przygody kryje się w zupełnie nieoczekiwanych miejscach, a już
wam mówiłem o niezadowoleniu naszego pulchnego pisarza. Już od kilku lat był jak tykająca
bomba.
Teraz wybuchnął. Nagle poczuł przypływ entuzjazmu, energii, chęci działania.
Stanął nad załamanym diabłem.
 Drogi chłopcze!  rzekł.  Musisz wziąć się w garść. Stać cię na coś więcej. Te okropne
bestie mogą narobić wiele złego. Podczas gdy ty rozczulasz się nad sobą.
I tak dalej. Istne kazanie.
 Gdybym tylko miał kogoś do pomocy. Kogoś, kto zna teren.
Podekscytowany autor pociągnął łyk whisky. Zaczął bardzo szybko krążyć po pokoju i
energicznie gestykulować. Wiadomo, jak takie emocje działają na człowieka.
 Musimy obrać sobie jakąś bazę wypadową  rzekł.  Może na początek niech to będzie
Londyn.
Wyruszyli niecałe dwie godziny pózniej, pisarz i diabeł, z którym się skumał. Ruszyli w
płaszczach i ciepłej bieliznie (pisarz pożyczył diabłu swój myśliwski strój i dwa bawełniane
komplety), zdecydowani odnalezć diabelskie dzikie osły i jak najszybciej posłać je z powrotem do
piekła. Przynajmniej tego chciał pisarz. Na zdjęciu widzicie go z zawieszoną na szyi lornetką,
przydatną do obserwowania podejrzanych. W kieszeni ma garść soli, zawiniętą w pergamin, na
wypadek, gdyby znalazł dzikie osły pod nieobecność diabła z jego tajemnym zaklęciem. Ruszyli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl