[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za waszą ekipą interwencyjną. Albo jeszcze lepiej: umówilibyśmy się na miejscu
jakiegoś zdarzenia i pokazali, jak funkcjonariusze MO ujmują sprawcę.
Wirski powiedział do swojego mikrofonu:
- Ale jak sobie to wyobrażacie, redaktorze? Sprawca, powiedzmy złodziej czy
zabójca, daje znać milicji lub telewizji, gdzie i kiedy zamierza popełnić przestępstwo?
- Faktycznie, trudno liczyć na współpracę z elementem przestępczym. Ale,
towarzyszu kapitanie, szczęściu trzeba pomóc. Na pewno coś wymyślimy.
Z tym akurat Wirski skłonny był się zgodzić. Zapytał więc, na czym, zdaniem
Wiśniewskiego, polegać ma owo wspomaganie szczęścia.
- Mogę sobie wyobrazić wyjaśnił entuzjasta telewizji że ktoś taki jak towarzysz
kapitan, oficer dysponujący doświadczeniem w ściganiu przestępców, organizuje w
końcowej fazie śledztwa jakąś prowokację, powiedzmy pułapkę, w którą wpadnie
przestępca. Telewizja towarzyszy mu dyskretnie i widz na żywo ogląda całe zdarzenie.
Jasiński roześmiał się i powiedział do mikrofonu:
- Fantazjujecie, kolego, i nabieracie pana kapitana. Dyskretnie towarzyszyć
oficerowi w jego akcji? Jak to możliwe z tym naszym majdanem? Kamerami,
mikrofonem, światłem, łączami, antenami?
86
Kamerzysta dokonał zbliżenia, na którym ujrzeli wyraz niekłamanego zawodu na
twarzy redaktora:
- Wiem, wiem, na razie musimy się zadowolić przedświąteczną transmisją na temat
służby gazowniczej.
Zakończyli pokaz.
Jasiński pożegnał się już z kapitanem, zostawiając go z dziennikarzem. Ten zaprosił
gościa na kawę do bufetu i nie zrażony niczym roztaczał przed nim perspektywy
atrakcyjnych relacji na temat pracy Milicji Obywatelskiej.
Nagle zmienił temat, by zapytać, czy kapitan nie ma przypadkiem znajomości w
PPPG OG3 W-S?
- PPPG OG3 W-S? - zdziwił się Wirski, choć skrót ten wydał się mu znajomy.
- Kryje się pod nim Państwowe Przedsiębiorstwo Przemysłu Gazowniczego, Okręg
Gazowniczy nr 3, Warszawa - Zródmieście. Wyjątkowa klika biurokratów i
popaprańców z ulicy Bagatela 13. Przeciwnicy postępu, nierozumiejącą dziejowej roli
telewizji! Od tygodnia mnożą trudności, jeśli idzie o udział ich ekip w programie Na
miejscu z ludzmi pracy. Interweniowałem już w komitecie dzielnicowym, rozmawiałem z
ich sekretarzem POP. I nic. Mgliste obietnice, a czas płynie. Ja muszę zrobić program
już jutro, w piątek 16 kwietnia.
- Jestem sąsiadem tych z PPPG OG3 W-S. Mieszkam na Flory, więc tuż za rogiem.
Przechodziłem niedawno obok ich biura. Była ósma rano; nie widziałem tam
jakichkolwiek oznak życia, jak zawsze, zresztą. Sądzę, że to PPPG OG nr 3 to jakiś
fantom, zjawa, a nie instytucja służąca społeczeństwu.
- A więc towarzysz kapitan ma to samo wrażenie, co i ja! Tymczasem kierownictwo
telewizji uparło się, żeby robić program właśnie o nich. Jak to rozumieć?
- Nie mnie osądzać politykę waszej instytucji  odparł kapitan. Pomyślał zaś, że
może właśnie dlatego, iż PPPG OG 3 W-S istnieje tylko na papierze, Wiśniewski ma
pokazać jego dokonania. - Nie mogę też obiecać interwencji w tym PPPG OG 3 W-S.
W każdym razie nie dziś i nie jutro. Ale powiedzcie mi coś więcej o waszym
programie. Może wspólnie coś wymyślimy.
Wirski daleki był od zamiaru bezinteresownego wspierania młodego reportera.
Przyszło mu jednak do głowy, że Wiśniewski wraz z kamerami mógłby okazać się
kiedyś przydatny w jego pracy. Przyjął więc zaproszenie dziennikarza, by obejrzeć wóz
transmisyjny. Grzecznie też wysłuchał, na czym polegać miałby telewizyjny reportaż o
pracy interwencyjnej ekipy gazowniczej.
Pomyślał, że na miejscu redaktora machnąłby ręką na to całe PPPG OG 3 W-S,
zaangażował paru ludzi znających się na robocie i pokazał telewidzom wzorową akcję
usuwania awarii sieci gazowniczej.
Koło południa dotarł do komendy stołecznej.
Wysiadając z taksówki, starej skody z numerem bocznym 031, zauważył dwie
charakterystyczne postacie gdzieś w okolicach kina powstającego przy skrzyżowaniu
Trasy W-Z i Nowotki: za daleko, aby dostrzec rysy twarzy, ale wystarczająco blisko,
aby rozpoznać sylwetki Kiki i Tomasza Dankowskich, teraz jednak Nowaków.
Chwała Bogu, że się znalezli! Dlaczego jednak tutaj i dlaczego właśnie teraz, kiedy
nie będę miał dla nich nawet minuty? - myślał zdesperowany.
Kazał kierowcy dryndy podwiezć się kawałek z powrotem.
87
Niecodzienne zachowanie jego przyjaciół dowodziło, że byłoby nie fair i
nierozsądnie odesłać ich z kwitkiem. Zatrzymawszy wóz, podbiegł do Nowaków.
- Czekałem na was wczoraj, a także dziś rano. Niestety, o ósmej musiałem ruszyć do
mych obowiązków - tłumaczył i już miał na końcu języka propozycję, aby umówić się
wieczorem, kiedy Kika, bardziej od swego męża zaprzyjazniona z kapitanem,
oświadczyła:
- Rozumiemy doskonale, w jakim pośpiechu żyjesz, drogi Ryszardzie. I jak poważne
są twoje obowiązki. Jednak sprawa, z którą przyjechaliśmy tu ze Szczecina, jest
niezwykle pilna, a my sami znajdujemy się w wielkim niebezpieczeństwie!
Znał zbyt dobrze tych dwoje, aby nie wiedzieć, że bez naprawdę ważnego powodu
nie czyniliby alarmu i nie obciążali zapracowanego kapitana.
Powrócił więc do taksówki, zapłacił za kurs i wskazał Nowakom najbliższą ławkę na
skwerze przed wykańczanym właśnie kinem. Tak jak cała nowa dzielnica nazywać
miało się Muranów.
- Zanim zaproszę was do siebie, do komendy, wolałbym z pewnych względów
porozmawiać tutaj - wyjaśnił.
Rozumieli to doskonale. Usiedli, kapitan zapalił belwedera, a Kika podjęła swoją
historię. Chodziło o szantażystę, prawdopodobnie oficera bezpieki, który od pewnego
czasu groził obecnym Nowakom, że ujawni ich prawdziwą tożsamość i jak sugerował,
niechlubną sanacyjną przeszłość.
W zamian za milczenie oczekiwał nie tylko  lojalnej współpracy na gruncie
szczecińskim, lecz także pieniędzy oraz kosztowności, które rzekomo zgromadzili
podczas okupacji, no i oczywiście określonych świadczeń ze strony wciąż atrakcyjnej
eks-tancerki. Ustalenie tożsamości szantażysty nie było wszak łatwe, gdyż do
kontaktów z Nowakami używał różnych pośredników. Jedynie treść i forma informacji
mogły by wskazywać, że mają swe zródło przy ulicy Koszykowej w Warszawie.
Wirski gotów był zgodzić się z podobną sugestią; zastanawiał się przy tym, czy
szantaż w równym stopniu co Nowaków nie dotyczy jego samego.
W końcu to on był twórcą nowej tożsamości obojga. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl