[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanęliśmy.
Nie mogę. . . wykrztusiła.
Powoli posadziliśmy ją na posadzce.
147
Zamknęła oczy, uniosła głowę ku niebu i wielkimi haustami łapała powietrze.
Na jej czole perlił się pot, co jak na Dragaeriankę było ostatecznym dowodem
wyczerpania. Spojrzeliśmy na siebie z Morrolanem, ale żaden z nas nic nie po-
wiedział.
* * *
Dobry kwadrans pózniej nadal staliśmy nad siedzącą Aliera, zastanawiając
się, czy przypadkiem jej śmiertelnie nie obrazimy propozycją niesienia, kiedy do-
strzegliśmy postać zbliżającą się miarowym krokiem.
Dopiero gdy przybysz podszedł bliżej, dało się dostrzec szczegóły w świetle
gwiazd. Był niezwykle wysoki i miał rozłożyste bary. Na plecach nosił napraw-
dę imponujący, półtoraręczny miecz, a rysy twarzy jednoznacznie wskazywały na
przedstawiciela Domu Smoka. Ubrany też był w odpowiednie kolory, tylko krój
stroju był dziwaczny workowate portki wpuszczone w buty i bezkształtny skó-
rzany kaftan. Włosy miał ciemne i lekko kręcone, oczy czarne. Zginął w średnim
wieku, ale czoło miał nawykłe do myślenia, sądząc po zmarszczkach. Silny pod-
bródek wskazywał na charakter, ale coś mi mówiło, że musiał przywyknąć do
zaciskania zębów.
Zatrzymał się parę kroków przed nami i przyglądał nam równie uważnie jak
my jemu. Ciekaw byłem, co Morrolan o nim sądzi, ale nie mogłem oderwać wzro-
ku od twarzy przybysza, by to sprawdzić. Nie wiedzieć czemu musiałem prze-
łknąć ślinę i poczułem dziwną miękkość w kolanach. . .
Kiedy się odezwał, mówił do Aliery.
Powiedziano mi, że cię tu znajdę.
Przytaknęła, ale nic nie powiedziała. Wyglądała naprawdę nieszczęśliwie.
Morrolan, który nie był, jak sądzę, przyzwyczajony, by go ignorowano, ode-
zwał się:
Witam cię, panie. Jestem Morrolan e Drien.
Mężczyzna spojrzał na niego i skłonił głowę.
Dobrego dnia powiedział. Jestem Kieron.
Poczułem, że opada mi szczęka.
Kieron Zdobywca.
Ojciec i założyciel Imperium. Najstarszy z najdumniejszej linii Domu Smo-
ka. Bohater legend i historii. Pierwszy z wielkich rzezników masakrujących na
Wschodzie rasę ludzką. . .
Długo można by wymieniać. Prędzej śmierci bym się spodziewał niż spotka-
nia z nim.
148
Morrolan powoli przyklęknął na jedno kolano.
A ja z nie wyjaśnionych powodów nie wiedziałem, gdzie podziać oczy.
* * *
Zawsze mówiłem, że rozsądek nie idzie w parze z wiekiem.
Nie słyszałem jeszcze, by ktoś należący do Domu Jherega przeżył złożenie
oficjalnego zeznania przeciwko innemu należącemu do tegoż Domu, a mimo to
co i raz zdarzali się naiwniacy próbujący tego numeru. Jeden z drugim cymbał
patentowany uważał, że wszystko sobie obmyślił, będzie żył długo i szczęśliwie,
ciesząc się opieką władz. A może po prostu do żadnego z nich nie dociera, że jest
śmiertelny. Albo że góra pieniędzy, którą płaciło Imperium, była warta ryzyka.
Cóż, nie był to mój problem, toteż nie było sensu martwić się wyjaśnieniami.
Zostałem wynajęty w sumie przez co najmniej czterech pośredników. Spotka-
nie nastąpiło przed sklepem, a rozmowa miała miejsce w trakcie spaceru. Ponie-
waż był ranek, okolica świeciła pustkami. Mój rozmówca zwany był potocznie
Platfus z oczywistego powodu. Wiedziałem, dla kogo pracuje, stąd też gdy zło-
żył mi propozycję roboty , zdawałem sobie sprawę, że musi chodzić o coś po-
ważnego. Sam stał dość wysoko w hierarchii organizacji, więc zlecenie musiało
pochodzić z rejonów zbliżonych do szczytów.
Powiedziałem mu to co zwykle.
Znam kogoś, kto się zajmuje podobnymi usługami. Chcesz mi opowie-
dzieć, o co chodzi?
Chodzi o to, że między dwoma z naszych przyjaciół wyniknął pewien
konflikt, który stał się poważny, i sytuacja przestała być przyjemna dla wszyst-
kich. Jeden z nich zaczął się bać o swoje zdrowie i spanikował do tego stopnia, że
udał się do władz po ochronę.
Gwizdnąłem z uznaniem: oznaczało to bowiem poważną rozgrywkę na górze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
stanęliśmy.
Nie mogę. . . wykrztusiła.
Powoli posadziliśmy ją na posadzce.
147
Zamknęła oczy, uniosła głowę ku niebu i wielkimi haustami łapała powietrze.
Na jej czole perlił się pot, co jak na Dragaeriankę było ostatecznym dowodem
wyczerpania. Spojrzeliśmy na siebie z Morrolanem, ale żaden z nas nic nie po-
wiedział.
* * *
Dobry kwadrans pózniej nadal staliśmy nad siedzącą Aliera, zastanawiając
się, czy przypadkiem jej śmiertelnie nie obrazimy propozycją niesienia, kiedy do-
strzegliśmy postać zbliżającą się miarowym krokiem.
Dopiero gdy przybysz podszedł bliżej, dało się dostrzec szczegóły w świetle
gwiazd. Był niezwykle wysoki i miał rozłożyste bary. Na plecach nosił napraw-
dę imponujący, półtoraręczny miecz, a rysy twarzy jednoznacznie wskazywały na
przedstawiciela Domu Smoka. Ubrany też był w odpowiednie kolory, tylko krój
stroju był dziwaczny workowate portki wpuszczone w buty i bezkształtny skó-
rzany kaftan. Włosy miał ciemne i lekko kręcone, oczy czarne. Zginął w średnim
wieku, ale czoło miał nawykłe do myślenia, sądząc po zmarszczkach. Silny pod-
bródek wskazywał na charakter, ale coś mi mówiło, że musiał przywyknąć do
zaciskania zębów.
Zatrzymał się parę kroków przed nami i przyglądał nam równie uważnie jak
my jemu. Ciekaw byłem, co Morrolan o nim sądzi, ale nie mogłem oderwać wzro-
ku od twarzy przybysza, by to sprawdzić. Nie wiedzieć czemu musiałem prze-
łknąć ślinę i poczułem dziwną miękkość w kolanach. . .
Kiedy się odezwał, mówił do Aliery.
Powiedziano mi, że cię tu znajdę.
Przytaknęła, ale nic nie powiedziała. Wyglądała naprawdę nieszczęśliwie.
Morrolan, który nie był, jak sądzę, przyzwyczajony, by go ignorowano, ode-
zwał się:
Witam cię, panie. Jestem Morrolan e Drien.
Mężczyzna spojrzał na niego i skłonił głowę.
Dobrego dnia powiedział. Jestem Kieron.
Poczułem, że opada mi szczęka.
Kieron Zdobywca.
Ojciec i założyciel Imperium. Najstarszy z najdumniejszej linii Domu Smo-
ka. Bohater legend i historii. Pierwszy z wielkich rzezników masakrujących na
Wschodzie rasę ludzką. . .
Długo można by wymieniać. Prędzej śmierci bym się spodziewał niż spotka-
nia z nim.
148
Morrolan powoli przyklęknął na jedno kolano.
A ja z nie wyjaśnionych powodów nie wiedziałem, gdzie podziać oczy.
* * *
Zawsze mówiłem, że rozsądek nie idzie w parze z wiekiem.
Nie słyszałem jeszcze, by ktoś należący do Domu Jherega przeżył złożenie
oficjalnego zeznania przeciwko innemu należącemu do tegoż Domu, a mimo to
co i raz zdarzali się naiwniacy próbujący tego numeru. Jeden z drugim cymbał
patentowany uważał, że wszystko sobie obmyślił, będzie żył długo i szczęśliwie,
ciesząc się opieką władz. A może po prostu do żadnego z nich nie dociera, że jest
śmiertelny. Albo że góra pieniędzy, którą płaciło Imperium, była warta ryzyka.
Cóż, nie był to mój problem, toteż nie było sensu martwić się wyjaśnieniami.
Zostałem wynajęty w sumie przez co najmniej czterech pośredników. Spotka-
nie nastąpiło przed sklepem, a rozmowa miała miejsce w trakcie spaceru. Ponie-
waż był ranek, okolica świeciła pustkami. Mój rozmówca zwany był potocznie
Platfus z oczywistego powodu. Wiedziałem, dla kogo pracuje, stąd też gdy zło-
żył mi propozycję roboty , zdawałem sobie sprawę, że musi chodzić o coś po-
ważnego. Sam stał dość wysoko w hierarchii organizacji, więc zlecenie musiało
pochodzić z rejonów zbliżonych do szczytów.
Powiedziałem mu to co zwykle.
Znam kogoś, kto się zajmuje podobnymi usługami. Chcesz mi opowie-
dzieć, o co chodzi?
Chodzi o to, że między dwoma z naszych przyjaciół wyniknął pewien
konflikt, który stał się poważny, i sytuacja przestała być przyjemna dla wszyst-
kich. Jeden z nich zaczął się bać o swoje zdrowie i spanikował do tego stopnia, że
udał się do władz po ochronę.
Gwizdnąłem z uznaniem: oznaczało to bowiem poważną rozgrywkę na górze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]