[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do diabła, podziewał się Baldwin? Podczas rozmowy wyczuła jego entuzjazm i
teraz nie mogła przestać rozmyślać o sprawie. Nie znała jednak szczegółów, więc
czuła się coraz bardziej sfrustrowana. Najchętniej wyruszyłaby w pościg za
mordercą. Miała świadomość, że pomogła Baldwinowi, ale wolałaby uczestniczyć
w polowaniu, z bronią w ręku.
Drgnęła, gdy Lincoln i Marcus weszli do gabinetu. Właśnie sobie
wyobrażała, że posyła kulkę prosto między oczy sukinsyna. Uśmiechnęła się ze
skruchą - od ponad godziny nie poświęciła ani jednej myśli sprawie Betsy
Garrison i Slotnika.
- Cześć - odezwała się na powitanie. - Macie gwałciciela?
- Będziemy mieli - zapowiedział Lincoln.
- Czyli na razie muszę czekać?
- Na razie. Odcisk palca, który zdjęłaś, należy do Briana Posta. Zatem nie
tędy droga. Razem z Marcusem przejrzałem teczki osobowe policjantów, którzy
mieszkają w pobliżu i mogliby chodzić do wskazanych sklepów i korzystać z
siłowni. Pytaliśmy o nią naszych ludzi i wiemy, że kilka osób tam ćwiczy. Ale
żadna z nich nie pasuje do opisu podanego przez ostatnią ofiarę. Betsy
potwierdziła, że z całą pewnością nie był to żaden z wytypowanych policjantów.
Zna ich na tyle dobrze, aby definitywnie wykluczyć ich z grona podejrzanych.
Taylor ruchem głowy wskazała im krzesła, sama rozparła się w fotelu.
- Marcus, co ty na to? Twoim zdaniem, szukamy gliniarza?
- Wątpię. Na pewno nie chodzi o człowieka z policji miejskiej. Nie
wykluczam, że pomyliła mundury albo samochody. Może sprawca jest
policjantem z okręgu Williamson.
Na razie nie mamy zezwolenia na przejrzenie ich akt osobowych. Wiemy
za to co nieco o ofierze. Trafiła za kratki za stawianie oporu podczas zatrzymania,
ma na karku sprawę sądową z oskarżenia prywatnego. Wniósł je niejaki Edward
Hunt. Chyba warto byłoby z nim pogadać, sprawdzić, czy nie kręci się po okolicy.
Może dziewczynie się przywidziało.
Gwałt to traumatyczne przeżycie, mówiłem przecież.
- No dobrze. Kontynuujcie, ja muszę się spotkać z Baldwinem i będę z
nim przez resztę dnia, ale w razie czego dzwońcie.
Spojrzeli na nią pytająco, ale nie skomentowali tego ani słowem. Miała
prawo spędzić popołudnie poza miejscem pracy, jeśli nie załatwiała przy tym
prywatnych spraw. Pokiwali głowami i wyszli z gabinetu, a Taylor otworzyła
laptop Whitney Connolly. Wyświetliła okienko z pocztą, lecz nie przyszedł żaden
nowy list, więc zajęła się przeglądaniem plików. Jeden z nich przykuł jej uwagę.
Nosił nazwę Notatki" i był datowany na dzień wypadku. Whitney
zapisywała coś rankiem, niedługo przed śmiercią.
Taylor otworzyła plik i ujrzała całkowicie niezrozumiałą mieszaninę
uwag, komentarzy i spostrzeżeń. Whitney prowadziła zapiski osobiście
opracowaną, indywidualną metodą stenograficzną. W rezultacie tekst wyglądał
jak list napisany szyfrem przez nastolatkę do najlepszej przyjaciółki. Wiele słów
było zapisanych w formie skrótów, lecz wśród nich znalazło się sześć pełnych
fragmentów wierszy, wraz z dopiskami. W kilku miejscach przewinęła się litera
Q, a także zbitka QJB, która zapewne odnosiła się do Quinn i Jake'a Buckleyów.
Z reszty notatek nic się nie dało wywnioskować. Taylor wiedziała, że
dziennikarze czasami sporządzali notatki w niezrozumiały dla
niewtajemniczonych sposób, aby nikt nie ukradł im pracy. Whitney najwyrazniej
stosowała tę metodę.
Zamknęła plik i przejrzała pozostałe. Wszystkie miały formę nietypowych
stenogramów.
Taylor pomyślała, że może Baldwin albo koledzy Whitney z pracy coś z
tego zrozumieją.
W tym samym momencie na progu gabinetu stanął Baldwin. Jej serce
mocniej zabiło, wstała zza biurka i zaprosiła go ruchem ręki.
Zamknął za sobą drzwi, a wtedy Taylor objęła go, mocno przytuliła i
pocałowała. Trwali w objęciach przez kilka długich chwil, aż w końcu Taylor
oderwała usta od jego warg i uśmiechnęła się ciepło. Bez słowa obróciła komputer
ekranem w jego stronę i wskazała dłonią krzesło.
Baldwin usiadł, odetchnął głęboko i całą uwagę skupił na pracy.
- To jest poczta Whitney Connolly? - spytał.
- Tak. Przeglądałam mejle i usiłowałam się rozeznać w notatkach, ale nic
nie rozumiem z tych zapisków. Wiem za to na pewno, że mąż Quinn Buckley jest
wiceprezesem Health Partners. Poza tym, jak wspomniałeś, trzy ofiary pracowały
w szpitalach tej firmy, a Whitney otrzymuje mejle z fragmentami wierszy z miejsc
zbrodni. Nikt nie wie o tych listach, zatem morderca musiał wybrać Whitney, aby
za jej pośrednictwem skontaktować się z nami. Nie złożyłam prośby o
drobiazgową kontrolę samochodu i sprawdzenie, czy nie doszło do sabotażu,
wszystko wyglądało na zwykły wypadek. Mogę jednak zażądać wszczęcia
śledztwa, jeśli sobie życzysz. Poza tym chyba powinniśmy zapoznać się z
rozkładem wyjazdów Jake'a Buckieya, prawda?
Baldwin z uwagą stukał palcami w klawiaturę komputera.
- Zatem ostatni mejl przyszedł po wypadku Whitney, zgadza się?
- Tak. Możesz to sprawdzić, ale z całą pewnością ona już nie żyła. Co o
tym myślisz?
- Moim zdaniem, morderca nie ma pojęcia o śmierci Whitney. To oznacza,
że nie przebywa w Nashville, bo w mediach nie mówi się o niczym innym.
- Fakt. W telewizji mówią o tym bezustannie. Emitowane są programy
wspominkowe, dziennikarze wypowiadają się na temat Whitney, znajomi mówią
o jej życiu. Wiadomo.
Nikt ani słowem się nie zająknął o porwaniu Whitney i Quinn. Powtarzane
są tylko przesłodzone, pełne nabożnej czci opowiastki. Można by pomyśleć, że
Whitney miała samych przyjaciół.
- Idę o zakład, że nic podobnego nie pojawiło się w stacjach
ogólnokrajowych.
- Tego nie wiem na pewno, ale możemy zadzwonić do sieci i spytać. Czy
to istotne?
- Właściwie nie. Po drodze tutaj rozmawiałem z Garrettem. Zgodnie z
geograficznym profilem przestępcy Nashville stanowi jeden z trzech centralnych
punktów jego działalności. Znajduje się niecały dzień drogi od każdego miejsca
zbrodni. Jeśli profil jest trafny, a morderca pochodzi z Nashville i nie wie o
śmierci Whitney, mogłoby to tłumaczyć, dlaczego nadal przysyła jej mejle.
Musimy wyśledzić, skąd nadano list. Poza tym pojadę do siedziby Health Partners
i zamienię słowo z Louisem Sherwoodem. Czy rozmawiałaś już z Quinn?
- Nie, wolałam najpierw zebrać jak najwięcej informacji.
- Chyba już pora z nią pogadać. Wpadnij do jej domu i spróbuj ją
pociągnąć za język. Nie mów, co wiesz, po prostu czekaj, aż sama zwierzy ci się z
czegoś godnego uwagi. Spotkamy się pózniej w domu. Zgoda?
Pochylił się nad biurkiem i pocałował ją w usta. Następnie uśmiechnął się
krzepiąco i ruszył w stronę drzwi. Zanim zdążył wyjść na korytarz, odezwała się
jego komórka.
Dzwonił Grimes.
- Baldwin, mamy doniesienie o znalezieniu zwłok w Louisville w stanie
Kentucky.
- O ile wiem, nie otrzymaliśmy jeszcze żadnego zgłoszenia o zaginięciu
człowieka w Asheville, prawda?
- Nie. Mam nadzieję, że te zwłoki nie mają nic wspólnego z naszą sprawą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
do diabła, podziewał się Baldwin? Podczas rozmowy wyczuła jego entuzjazm i
teraz nie mogła przestać rozmyślać o sprawie. Nie znała jednak szczegółów, więc
czuła się coraz bardziej sfrustrowana. Najchętniej wyruszyłaby w pościg za
mordercą. Miała świadomość, że pomogła Baldwinowi, ale wolałaby uczestniczyć
w polowaniu, z bronią w ręku.
Drgnęła, gdy Lincoln i Marcus weszli do gabinetu. Właśnie sobie
wyobrażała, że posyła kulkę prosto między oczy sukinsyna. Uśmiechnęła się ze
skruchą - od ponad godziny nie poświęciła ani jednej myśli sprawie Betsy
Garrison i Slotnika.
- Cześć - odezwała się na powitanie. - Macie gwałciciela?
- Będziemy mieli - zapowiedział Lincoln.
- Czyli na razie muszę czekać?
- Na razie. Odcisk palca, który zdjęłaś, należy do Briana Posta. Zatem nie
tędy droga. Razem z Marcusem przejrzałem teczki osobowe policjantów, którzy
mieszkają w pobliżu i mogliby chodzić do wskazanych sklepów i korzystać z
siłowni. Pytaliśmy o nią naszych ludzi i wiemy, że kilka osób tam ćwiczy. Ale
żadna z nich nie pasuje do opisu podanego przez ostatnią ofiarę. Betsy
potwierdziła, że z całą pewnością nie był to żaden z wytypowanych policjantów.
Zna ich na tyle dobrze, aby definitywnie wykluczyć ich z grona podejrzanych.
Taylor ruchem głowy wskazała im krzesła, sama rozparła się w fotelu.
- Marcus, co ty na to? Twoim zdaniem, szukamy gliniarza?
- Wątpię. Na pewno nie chodzi o człowieka z policji miejskiej. Nie
wykluczam, że pomyliła mundury albo samochody. Może sprawca jest
policjantem z okręgu Williamson.
Na razie nie mamy zezwolenia na przejrzenie ich akt osobowych. Wiemy
za to co nieco o ofierze. Trafiła za kratki za stawianie oporu podczas zatrzymania,
ma na karku sprawę sądową z oskarżenia prywatnego. Wniósł je niejaki Edward
Hunt. Chyba warto byłoby z nim pogadać, sprawdzić, czy nie kręci się po okolicy.
Może dziewczynie się przywidziało.
Gwałt to traumatyczne przeżycie, mówiłem przecież.
- No dobrze. Kontynuujcie, ja muszę się spotkać z Baldwinem i będę z
nim przez resztę dnia, ale w razie czego dzwońcie.
Spojrzeli na nią pytająco, ale nie skomentowali tego ani słowem. Miała
prawo spędzić popołudnie poza miejscem pracy, jeśli nie załatwiała przy tym
prywatnych spraw. Pokiwali głowami i wyszli z gabinetu, a Taylor otworzyła
laptop Whitney Connolly. Wyświetliła okienko z pocztą, lecz nie przyszedł żaden
nowy list, więc zajęła się przeglądaniem plików. Jeden z nich przykuł jej uwagę.
Nosił nazwę Notatki" i był datowany na dzień wypadku. Whitney
zapisywała coś rankiem, niedługo przed śmiercią.
Taylor otworzyła plik i ujrzała całkowicie niezrozumiałą mieszaninę
uwag, komentarzy i spostrzeżeń. Whitney prowadziła zapiski osobiście
opracowaną, indywidualną metodą stenograficzną. W rezultacie tekst wyglądał
jak list napisany szyfrem przez nastolatkę do najlepszej przyjaciółki. Wiele słów
było zapisanych w formie skrótów, lecz wśród nich znalazło się sześć pełnych
fragmentów wierszy, wraz z dopiskami. W kilku miejscach przewinęła się litera
Q, a także zbitka QJB, która zapewne odnosiła się do Quinn i Jake'a Buckleyów.
Z reszty notatek nic się nie dało wywnioskować. Taylor wiedziała, że
dziennikarze czasami sporządzali notatki w niezrozumiały dla
niewtajemniczonych sposób, aby nikt nie ukradł im pracy. Whitney najwyrazniej
stosowała tę metodę.
Zamknęła plik i przejrzała pozostałe. Wszystkie miały formę nietypowych
stenogramów.
Taylor pomyślała, że może Baldwin albo koledzy Whitney z pracy coś z
tego zrozumieją.
W tym samym momencie na progu gabinetu stanął Baldwin. Jej serce
mocniej zabiło, wstała zza biurka i zaprosiła go ruchem ręki.
Zamknął za sobą drzwi, a wtedy Taylor objęła go, mocno przytuliła i
pocałowała. Trwali w objęciach przez kilka długich chwil, aż w końcu Taylor
oderwała usta od jego warg i uśmiechnęła się ciepło. Bez słowa obróciła komputer
ekranem w jego stronę i wskazała dłonią krzesło.
Baldwin usiadł, odetchnął głęboko i całą uwagę skupił na pracy.
- To jest poczta Whitney Connolly? - spytał.
- Tak. Przeglądałam mejle i usiłowałam się rozeznać w notatkach, ale nic
nie rozumiem z tych zapisków. Wiem za to na pewno, że mąż Quinn Buckley jest
wiceprezesem Health Partners. Poza tym, jak wspomniałeś, trzy ofiary pracowały
w szpitalach tej firmy, a Whitney otrzymuje mejle z fragmentami wierszy z miejsc
zbrodni. Nikt nie wie o tych listach, zatem morderca musiał wybrać Whitney, aby
za jej pośrednictwem skontaktować się z nami. Nie złożyłam prośby o
drobiazgową kontrolę samochodu i sprawdzenie, czy nie doszło do sabotażu,
wszystko wyglądało na zwykły wypadek. Mogę jednak zażądać wszczęcia
śledztwa, jeśli sobie życzysz. Poza tym chyba powinniśmy zapoznać się z
rozkładem wyjazdów Jake'a Buckieya, prawda?
Baldwin z uwagą stukał palcami w klawiaturę komputera.
- Zatem ostatni mejl przyszedł po wypadku Whitney, zgadza się?
- Tak. Możesz to sprawdzić, ale z całą pewnością ona już nie żyła. Co o
tym myślisz?
- Moim zdaniem, morderca nie ma pojęcia o śmierci Whitney. To oznacza,
że nie przebywa w Nashville, bo w mediach nie mówi się o niczym innym.
- Fakt. W telewizji mówią o tym bezustannie. Emitowane są programy
wspominkowe, dziennikarze wypowiadają się na temat Whitney, znajomi mówią
o jej życiu. Wiadomo.
Nikt ani słowem się nie zająknął o porwaniu Whitney i Quinn. Powtarzane
są tylko przesłodzone, pełne nabożnej czci opowiastki. Można by pomyśleć, że
Whitney miała samych przyjaciół.
- Idę o zakład, że nic podobnego nie pojawiło się w stacjach
ogólnokrajowych.
- Tego nie wiem na pewno, ale możemy zadzwonić do sieci i spytać. Czy
to istotne?
- Właściwie nie. Po drodze tutaj rozmawiałem z Garrettem. Zgodnie z
geograficznym profilem przestępcy Nashville stanowi jeden z trzech centralnych
punktów jego działalności. Znajduje się niecały dzień drogi od każdego miejsca
zbrodni. Jeśli profil jest trafny, a morderca pochodzi z Nashville i nie wie o
śmierci Whitney, mogłoby to tłumaczyć, dlaczego nadal przysyła jej mejle.
Musimy wyśledzić, skąd nadano list. Poza tym pojadę do siedziby Health Partners
i zamienię słowo z Louisem Sherwoodem. Czy rozmawiałaś już z Quinn?
- Nie, wolałam najpierw zebrać jak najwięcej informacji.
- Chyba już pora z nią pogadać. Wpadnij do jej domu i spróbuj ją
pociągnąć za język. Nie mów, co wiesz, po prostu czekaj, aż sama zwierzy ci się z
czegoś godnego uwagi. Spotkamy się pózniej w domu. Zgoda?
Pochylił się nad biurkiem i pocałował ją w usta. Następnie uśmiechnął się
krzepiąco i ruszył w stronę drzwi. Zanim zdążył wyjść na korytarz, odezwała się
jego komórka.
Dzwonił Grimes.
- Baldwin, mamy doniesienie o znalezieniu zwłok w Louisville w stanie
Kentucky.
- O ile wiem, nie otrzymaliśmy jeszcze żadnego zgłoszenia o zaginięciu
człowieka w Asheville, prawda?
- Nie. Mam nadzieję, że te zwłoki nie mają nic wspólnego z naszą sprawą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]