[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odmówiła, zezłościłby się na nowo.
- Pragnę ciebie - powiedział, podnosząc usta do jej ucha. Kiedyś, przed laty, na takie
słowa serce by jej zaczęło skakać z radości. Ale teraz wiedziała lepiej. Serce to nie akrobata.
Serce to po prostu pompa ssąco - tłocząca. Jej ciało to mechanizm wdychający i wydychający,
w którym odbywa się krążenie krwi, a pokarm jest trawiony, wchłaniany i wydalany. Myślenie
o sobie w taki właśnie, pozbawiony romantyzmu sposób, sugerowało, że jej ciało jest tylko
zestawem kości i mięśni. Dzięki temu jednak łatwiej było jej znieść nieprzyjemne uczucie,
kiedy Rory zdjął z niej bluzkę i przywarł twarzą do jej piersi. Zakończenia nerwowe
zareagowały obowiązkowo na ruchy jego języka. Ale dla niej nadal była to tylko lekcja
anatomii. Stała tak, zatopiona w myślach, i nie ruszała się.
Teraz Rory zaczął się rozbierać. Spostrzegła nabrzmiałego członka, kiedy uderzył nim z
lekka o jej udo. Rozwarł jej nogi i zsunął jej majtki tyle tylko, żeby mieć do niej dostęp. Nie
sprzeciwiała się i bezgłośnie przyzwoliła na to, żeby w nią wszedł.
On zaś od razu zaczął jęczeć. Słuchała tego jednym uchem, dając mu się zabawiać.
Zamknęła oczy i usiłowała wyobrazić sobie lepsze czasy, ale błyskawica wybiła ją z tych myśli.
Otwarła oczy na dzwięk grzmotu i zauważyła, że drzwi pokoju na poddaszu są teraz lekko
uchylone. W wąskiej szczelinie między drzwiami i futryną zauważyła połyskującą postać,
obserwującą parę małżonków.
Nie widziała oczu Franka, ale czuła jego wyostrzony złością i zazdrością wzrok. Nie
odwróciła oczu, ale wpatrywała się w cień nawet wtedy, gdy pojękiwania Rory'ego zrobiły się
bardzo głośne.
I w końcu w wyobrazni ta chwila stała się inną. I znowu leżała na łóżku gniotąc swoją
suknię ślubną. Między nogami czarna i wierzgająca bestia dawała jej posmak miłości.
- Biedna kruszynko - powiedział w końcu Rory i zapadł w sen. Leżał na łóżku, wciąż
ubrany. Julia nie miała najmniejszej ochoty zajmować się rozbieraniem go. Kiedy chrapanie
przybrało miarowy rytm, zostawiła go tam i poszła do pokoju na poddaszu.
Frank stał koło okna, obserwując jak burza przesuwa się na południowy wschód.
Zerwał rolety. Zwiatło latarni zalało pokój.
- On cię słyszał - powiedziała.
- Musiałem zobaczyć burzę - odpowiedział. - Potrzebowałem tego.
- Do cholery! On cię prawie odnalazł. Frank potrząsnął głową.
- Nie ma czegoś takiego jak  prawie - powiedział, nie odrywając wzroku od scenerii na
zewnątrz, I po chwili dodał: - Chcę tam być. Chcę mieć to wszystko znowu.
- Wiem.
- Nie, nie wiesz - powiedział. - Nie masz pojęcia, jaki głód we mnie siedzi...
- Jutro - powiedziała. - Jutro zdobędę następne ciało.
- Tak. Zrób to. I potrzebuję jeszcze trochę innych rzeczy. Po pierwsze radio. Muszę
wiedzieć, co się tu dzieje. I jedzenie: odpowiednie jedzenie. Zwieży chleb...
- Czegokolwiek ci potrzeba.
-... i imbir. Wiesz, w zaprawach. W syropie.
- Wiem.
Rzucił na nią okiem, ale nie widział jej. Było zbyt wiele do zobaczenia.
- Nie zdawałem sobie sprawy, że jest jesień - powiedział i wrócił do okna i do burzy.
ROZDZIAA DZIEWITY
Kirsty zauważyła, że z okna na piętrze zniknęła roleta. Było to pierwsze jej
spostrzeżenie, kiedy następnego dnia pojawiła się na Lodovico Street. Zamiast rolet do szyby
poprzyklejane były stare gazety.
Bez trudu wyszukała sobie kryjówkę w zaroślach, za żywopłotem, z której chciała
obserwować dom, sama pozostając niewidoczna. Zaczaiła się i uzbroiła w cierpliwość.
Nieprędko jednak cierpliwość jej miała zostać nagrodzona. Dopiero po dwóch
godzinach zobaczyła Julię, jak wyjeżdża do miasta samochodem. Po jakiejś godzinie wróciła.
Kirsty była do tego czasu zziębnięta do szpiku kości.
Julia nie wróciła sama. Był z nią mężczyzna, którego Kirsty nie znała. Nie wyglądał, jej
zdaniem, na nikogo z paczki Julii. Z odległości wyglądał na faceta w średnim wieku; z
brzuszkiem i łysiejący. Kiedy szedł za Julią do domu, oglądał się nerwowo za siebie.
Kirsty nie opuszczała swego dogodnego punktu obserwacji przez następny kwadrans,
nie wiedząc, co robić dalej. Czy czekać, aż mężczyzna sobie pójdzie i zagadnąć go? A może
powinna wejść do środka i rozmówić się z Julią teraz? %7ładna z możliwości nie przypadła jej do
gustu. Postanowiła więc, że na razie nie będzie nic robić. Dostanie się tylko nieco bliżej domu i
pomyśli, co dalej.
Lecz na nic konkretnego nie wpadła. Podeszła w stronę domu, ale zaczęło ją coś korcić,
by zawrócić i odejść stąd. Kiedy była o krok od takiej decyzji, usłyszała nagle krzyk
dobiegający z wnętrza domu.
* * *
Mężczyzna nazywał się Sykes, Stanley Sykes. Nie było to wszystko, co powiedział Julii
w samochodzie, kiedy jechali z miasta. Dowiedziała się, że ma żonę (Maudie), że z zawodu jest
chiropedą. Pokazał jej nawet zdjęcia dzieci: Rebeki i Ethana. Zdawało się, że Julia traci chęć
uwiedzenia tego człowieka. Uśmiechała się z lekka. Powiedziała mu, że jest szczęściarzem.
Ale skoro tylko weszli do domu, sprawy zaczęły się komplikować. W połowie drogi na
górę Sykes nagle oznajmił, że postępują grzesznie, obrażają Pana Boga. A On widzi ich serca i
widzi ich pożądanie. Robiła, co mogła, by go uspokoić, ale on nie dał się przekonać, skoro już
raz zaczął myśleć o Bogu. Stracił miłosny zapał. Raczej wpadł w gniew. Rzucił się na Julię i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl