[ Pobierz całość w formacie PDF ]
psiego ciała. Widziałem, jak przepływa równomiernie przez każdy jego zakamarek, a następnie tryska
przez każdy włos psiej sierści. Widziałem, jak ów opalizujący płyn przepływa przez każdy włosek, by
następnie wydostać się z sierści i utworzyć długą, jedwabistą grzywę.
Wtedy to ogarnęły mnie silne konwulsje i w mgnieniu oka znalazłem się wewnątrz tunelu bardzo
niskiego i wąskiego, twardego i dziwnie zimnego. W dotyku przypominał ścianę z mocnej cynfolii.
Stwierdziłem, że siedzę na dnie tunelu. Spróbowałem wstać, ale uderzyłem głową o metalowe
sklepienie, a tunel kurczył się, dopóki nie zacząłem się dusić. Pamiętam, że musiałem doczołgać się
do kolistego miejsca, gdzie kończył się tunel; gdy tam wreszcie dotarłem jeśli dotarłem zupełnie
zapomniałem o psie, don Juanie i o sobie samym. Byłem wykończony. Ubranie miałem przesiąknięte
zimną, lepką cieczą. Przetaczałem się tam i z powrotem, próbując znalezć miejsce, gdzie mógłbym
odpocząć, gdzie serce nie tłukłoby się tak strasznie. W którymś momencie ponownie ujrzałem psa.
Wówczas natychmiast odzyskałem pamięć i nagle wszystko stało się absolutnie jasne. Odwróciłem
się, szukając wzrokiem don Juana, ale nie byłem w stanie dostrzec niczego lub nikogo. Mój wzrok
mógł dostrzec wyłącznie psa, który zaczynał opalizować; jego ciało promieniowało intensywnym
światłem. Znowu ujrzałem przepływającą przezeń wodę, jarzącą się niczym żar ogniska. Dopadłem
naczynia z wodą, zanurzyłem w nim twarz i piłem razem z psem. Ręce oparłem na ziemi przed sobą i
pijąc, widziałem, jak ciecz przepływająca przez moje żyły mieni się na czerwono, żółto, zielono. Piłem
coraz więcej.
Piłem tak długo, aż sam się cały rozjarzyłem i rozpłomieniłem. Piłem, dopóki ciecz nie uszła
wszystkimi porami mej skóry, wydostając się na zewnątrz w postaci jedwabistych włókien, aż i mnie
urosła długa, błyszcząca i mieniąca się barwami tęczy grzywa. Spojrzałem na psa miał taką samą
grzywę. Najwyższa błogość ogarnęła całe moje ciało i pobiegliśmy razem w stronę żółtego ciepła
promieniującego z jakiegoś nieokreślonego miejsca. Dotarłszy tam, zaczęliśmy figle. Figlowaliśmy i
mocowaliśmy się tak długo, aż poznałem jego pragnienia, a on poznał moje. Na zmianę poruszaliśmy
sobą, niczym w teatrze lalek. Zaciskając palec u nóg, mogłem wprawić w ruch jego łapy, ilekroć
natomiast pies pochylił łeb, odczuwałem nieodpartą chęć skakania. Największy jednak psi figiel
polegał na tym, że zmuszał mnie do drapania się nogą po głowie w pozycji siedzącej; dokonywał tej
sztuczki, machając zamaszyście uszami. Ta psota wydawała mi się nadzwyczaj śmieszna. Cóż za
wdzięk i ironia, jakie mistrzostwo, myślałem. Ogarnęła mnie nie dająca się ^opisać euforia. Zmiałem
się, dopóki nie zaczęło mi brakować tchu.
Poczułem wyraznie, że nie mogę otworzyć oczu; mój wzrok natrafia na taflę wody. Ten bardzo
nieprzyjemny stan trwał długo; wielki ból pomieszany był z trwogą, że choć nie mogę się obudzić, nie
jestem pogrążony we śnie. A potem z wolna świat stawał się przejrzysty i odzyskał ostrość konturów.
Pole mego widzenia było znów koliste i rozległe, czemu towarzyszył normalny odruch świadomości
nakazujący rozejrzeć się w poszukiwaniu tamtej wspaniałej istoty. Wówczas to nadszedł najtrudniejszy
moment. Przejście z mego stanu normalnego odbyło się w ten sposób, że prawie nie zdałem sobie z
niego sprawy: zachowałem świadomość, a moje odczucia i myśli były tego logicznym wynikiem, samo
przejście zaś nastąpiło gładko i wyraznie. Ale owa druga zmiana, przebudzenie do świadomości
poważnej i trzezwej, była autentycznym szokiem. Zapomniałem, że jestem człowiekiem! Smutek tej w
żaden sposób nie dającej się naprawić sytuacji był tak dojmujący, że się rozpłakałem.
Sobota, 5 sierpnia 1961
Póznym rankiem po śniadaniu właściciel domu, don Juan i ja pojechaliśmy z powrotem do domu
don Juana. Choć byłem bardzo zmęczony, nie mogłem zasnąć w ciężarówce. Dopiero po odejściu
tamtego człowieka zdołałem usnąć na werandzie.
Obudziłem się po zapadnięciu zmroku; don Juan nakrył mnie kocem. Szukałem don Juana, ale nie
było go w domu. Nadszedł trochę pózniej z garnkiem smażonej fasoli i stertą podpłomyków. Byłem
głodny jak wilk.
Kiedy odpoczywaliśmy po posiłku, poprosił mnie, bym mu opowiedział wszystko, co wydarzyło się
poprzedniej nocy. Zdałem mu relację z moich przeżyć, czyniąc to szczegółowo i możliwie jak
najdokładniej.
Gdy skończyłem, kiwnął głową i powiedział: Sądzę, że wypadłeś znakomicie. Trudno mi teraz
wyjaśnić, w jaki sposób i dlaczego. Ale uważam, że wszystko poszło świetnie. Bo widzisz, niekiedy on
psoci jak małe dziecko, czasami zaś bywa straszny, przerażający. Albo figluje, albo zachowuje się
śmiertelnie poważnie. Nie sposób przewidzieć z góry, jaki będzie z daną osobą, chyba że ktoś zna go
dobrze. Dziś w nocy bawiłeś się z nim. Nie znam nikogo oprócz ciebie, kto spotkałby się z nim w taki
sposób.
Na czym polega różnica między moimi przeżyciami a doznaniami innych?
Nie jesteś Indianinem, dlatego trudno mi się zorientować, w czym rzecz. Ale on albo przyjmuje,
albo odrzuca ludzi, obojętnie jakiego są pochodzenia. Tyle wiem. Byłem nieraz tego świadkiem. Wiem
także, że to psotnik, że rozśmiesza niektórych do łez, ale nigdy nie widziałem, żeby się z kimś bawił.
Czy możesz mi teraz powiedzieć, don Juanie, w jaki sposób pejotl chroni...
Nie pozwolił mi dokończyć. Energicznie dotknął mego ramienia.
Nie nazywaj go nigdy w ten sposób. Widziałeś go za mało i nie znasz go bliżej.
W jaki sposób Mescalito ochrania ludzi?
Doradza. Odpowiada na wszelkie pytania.
Więc Mescalito istnieje naprawdę? Można go zobaczyć? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
psiego ciała. Widziałem, jak przepływa równomiernie przez każdy jego zakamarek, a następnie tryska
przez każdy włos psiej sierści. Widziałem, jak ów opalizujący płyn przepływa przez każdy włosek, by
następnie wydostać się z sierści i utworzyć długą, jedwabistą grzywę.
Wtedy to ogarnęły mnie silne konwulsje i w mgnieniu oka znalazłem się wewnątrz tunelu bardzo
niskiego i wąskiego, twardego i dziwnie zimnego. W dotyku przypominał ścianę z mocnej cynfolii.
Stwierdziłem, że siedzę na dnie tunelu. Spróbowałem wstać, ale uderzyłem głową o metalowe
sklepienie, a tunel kurczył się, dopóki nie zacząłem się dusić. Pamiętam, że musiałem doczołgać się
do kolistego miejsca, gdzie kończył się tunel; gdy tam wreszcie dotarłem jeśli dotarłem zupełnie
zapomniałem o psie, don Juanie i o sobie samym. Byłem wykończony. Ubranie miałem przesiąknięte
zimną, lepką cieczą. Przetaczałem się tam i z powrotem, próbując znalezć miejsce, gdzie mógłbym
odpocząć, gdzie serce nie tłukłoby się tak strasznie. W którymś momencie ponownie ujrzałem psa.
Wówczas natychmiast odzyskałem pamięć i nagle wszystko stało się absolutnie jasne. Odwróciłem
się, szukając wzrokiem don Juana, ale nie byłem w stanie dostrzec niczego lub nikogo. Mój wzrok
mógł dostrzec wyłącznie psa, który zaczynał opalizować; jego ciało promieniowało intensywnym
światłem. Znowu ujrzałem przepływającą przezeń wodę, jarzącą się niczym żar ogniska. Dopadłem
naczynia z wodą, zanurzyłem w nim twarz i piłem razem z psem. Ręce oparłem na ziemi przed sobą i
pijąc, widziałem, jak ciecz przepływająca przez moje żyły mieni się na czerwono, żółto, zielono. Piłem
coraz więcej.
Piłem tak długo, aż sam się cały rozjarzyłem i rozpłomieniłem. Piłem, dopóki ciecz nie uszła
wszystkimi porami mej skóry, wydostając się na zewnątrz w postaci jedwabistych włókien, aż i mnie
urosła długa, błyszcząca i mieniąca się barwami tęczy grzywa. Spojrzałem na psa miał taką samą
grzywę. Najwyższa błogość ogarnęła całe moje ciało i pobiegliśmy razem w stronę żółtego ciepła
promieniującego z jakiegoś nieokreślonego miejsca. Dotarłszy tam, zaczęliśmy figle. Figlowaliśmy i
mocowaliśmy się tak długo, aż poznałem jego pragnienia, a on poznał moje. Na zmianę poruszaliśmy
sobą, niczym w teatrze lalek. Zaciskając palec u nóg, mogłem wprawić w ruch jego łapy, ilekroć
natomiast pies pochylił łeb, odczuwałem nieodpartą chęć skakania. Największy jednak psi figiel
polegał na tym, że zmuszał mnie do drapania się nogą po głowie w pozycji siedzącej; dokonywał tej
sztuczki, machając zamaszyście uszami. Ta psota wydawała mi się nadzwyczaj śmieszna. Cóż za
wdzięk i ironia, jakie mistrzostwo, myślałem. Ogarnęła mnie nie dająca się ^opisać euforia. Zmiałem
się, dopóki nie zaczęło mi brakować tchu.
Poczułem wyraznie, że nie mogę otworzyć oczu; mój wzrok natrafia na taflę wody. Ten bardzo
nieprzyjemny stan trwał długo; wielki ból pomieszany był z trwogą, że choć nie mogę się obudzić, nie
jestem pogrążony we śnie. A potem z wolna świat stawał się przejrzysty i odzyskał ostrość konturów.
Pole mego widzenia było znów koliste i rozległe, czemu towarzyszył normalny odruch świadomości
nakazujący rozejrzeć się w poszukiwaniu tamtej wspaniałej istoty. Wówczas to nadszedł najtrudniejszy
moment. Przejście z mego stanu normalnego odbyło się w ten sposób, że prawie nie zdałem sobie z
niego sprawy: zachowałem świadomość, a moje odczucia i myśli były tego logicznym wynikiem, samo
przejście zaś nastąpiło gładko i wyraznie. Ale owa druga zmiana, przebudzenie do świadomości
poważnej i trzezwej, była autentycznym szokiem. Zapomniałem, że jestem człowiekiem! Smutek tej w
żaden sposób nie dającej się naprawić sytuacji był tak dojmujący, że się rozpłakałem.
Sobota, 5 sierpnia 1961
Póznym rankiem po śniadaniu właściciel domu, don Juan i ja pojechaliśmy z powrotem do domu
don Juana. Choć byłem bardzo zmęczony, nie mogłem zasnąć w ciężarówce. Dopiero po odejściu
tamtego człowieka zdołałem usnąć na werandzie.
Obudziłem się po zapadnięciu zmroku; don Juan nakrył mnie kocem. Szukałem don Juana, ale nie
było go w domu. Nadszedł trochę pózniej z garnkiem smażonej fasoli i stertą podpłomyków. Byłem
głodny jak wilk.
Kiedy odpoczywaliśmy po posiłku, poprosił mnie, bym mu opowiedział wszystko, co wydarzyło się
poprzedniej nocy. Zdałem mu relację z moich przeżyć, czyniąc to szczegółowo i możliwie jak
najdokładniej.
Gdy skończyłem, kiwnął głową i powiedział: Sądzę, że wypadłeś znakomicie. Trudno mi teraz
wyjaśnić, w jaki sposób i dlaczego. Ale uważam, że wszystko poszło świetnie. Bo widzisz, niekiedy on
psoci jak małe dziecko, czasami zaś bywa straszny, przerażający. Albo figluje, albo zachowuje się
śmiertelnie poważnie. Nie sposób przewidzieć z góry, jaki będzie z daną osobą, chyba że ktoś zna go
dobrze. Dziś w nocy bawiłeś się z nim. Nie znam nikogo oprócz ciebie, kto spotkałby się z nim w taki
sposób.
Na czym polega różnica między moimi przeżyciami a doznaniami innych?
Nie jesteś Indianinem, dlatego trudno mi się zorientować, w czym rzecz. Ale on albo przyjmuje,
albo odrzuca ludzi, obojętnie jakiego są pochodzenia. Tyle wiem. Byłem nieraz tego świadkiem. Wiem
także, że to psotnik, że rozśmiesza niektórych do łez, ale nigdy nie widziałem, żeby się z kimś bawił.
Czy możesz mi teraz powiedzieć, don Juanie, w jaki sposób pejotl chroni...
Nie pozwolił mi dokończyć. Energicznie dotknął mego ramienia.
Nie nazywaj go nigdy w ten sposób. Widziałeś go za mało i nie znasz go bliżej.
W jaki sposób Mescalito ochrania ludzi?
Doradza. Odpowiada na wszelkie pytania.
Więc Mescalito istnieje naprawdę? Można go zobaczyć? [ Pobierz całość w formacie PDF ]