[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mam nową pracę, którą sama sobie znalazłam, bez niczyjej pomocy,
jestem zadowolona i mam się dobrze, a będę się mieć jeszcze lepiej, gdy
ta cała żałosna farsa wreszcie się skończy i wrócę do normalnego życia.
- OK, skoro już tyle zostało powiedziane - podszedł do niej bliżej,
naruszając tym samym jej strefę bezpieczeństwa - pozwólmy dojść do
głosu prawdziwym emocjom, zamiast traktować się nawzajem tak
chłodno.
- Odejdz!
- Nigdy nie wyjaśniłaś mi powodu swego odejścia, powiedziałaś tylko
lodowatym tonem, że to koniec, że nie chcesz mnie znać...
- A ty przyjąłeś to bez zmrużenia oka.
- Zarzuciłaś mi, że zrujnowałem ci życie, co miałem zrobić?
Gdybyś mnie kochał, nie pozwoliłbyś mi tak po prostu odejść, pomyślała
rozpaczliwie.
- Nie ufałeś mi...
- Nie pojmujesz, że to był jedyny sposób, żeby cię chronić?
- A więc może powinnam ci być wdzięczna?
- Gdybym nie wkroczył do akcji, nie tylko wyleciałabyś z pracy, ale
również wylądowałabyś w sądzie. Chyba naprawdę nie zdawałaś sobie
sprawy z powagi sytuacji.
- Sąd by mnie uniewinnił.
- Chciałem ci oszczędzić tego procesu i całego rozgłosu.
- I tak jestem osądzona przez wielu...
- Mało kto o tym wie...
- Bo zatuszowałeś całą sprawę, ale nie jestem przekonana, że chodziło tu
o mnie.
- Właśnie, że o ciebie! - Złapał ją za przegub ręki, ale mu się natychmiast
wyrwała.
- Ty wiesz najlepiej, że jestem niewinna! Gdyby sąd poznał kulisy tej
mojej wieczornej wizyty w firmie, umarliby wszyscy ze śmiechu. Ale
najgorsze jest, że ty mi nie wierzyłeś.
- To bzdura, nawet przez moment cię nie podejrzewałem!
- Ale zwolniłeś mnie.
- Kto, ja? O tym zadecydował zarząd, mnie tam w ogóle nie było, Jo.
- Twój ojciec mnie zawiesił.
- A ja cofnąłem to zawieszenie, gdy tylko wróciłem do firmy, ale
odrzuciłaś moją propozycję.
- Dziękuję za taką ofertę...
- Nie mogłaś podczas dochodzenia pracować na tym samym stanowisku!
- Jakiego dochodzenia, przecież twój ojciec chciał jak najprędzej
zamknąć tę sprawę, a ja byłam wspaniałym potencjalnym kozłem
ofiarnym.
- Wiem, mylił się... Wszcząłem dochodzenie, gdy tylko wróciłem i wciąż
jeszcze trwa. Będziesz oczyszczona z zarzutów, to mogę ci obiecać.
Powinnaś była zostać w firmie...
Dlaczego nie rozumiał, że nie mogła pracować w firmie, w której
wszyscy ją mieli za złodziejkę?
- Czy kiedykolwiek choćby wspomniałeś o nas swojemu ojcu?
Matt skulił się, jakby nagle zmalał. Przykucnął przy szafce, której miejsce
miała zająć zmywarka, i zajrzał do środka.
- Tak, wspominałem. Co z tym robimy? - zmienił temat. - Gdzie to
przenieść?
- Wiedział? - Jo zszokowała ta informacja.
- Esther dzisiaj nikogo nie oszczędziła, jego też nie.
- I co? Jak zareagował? Chyba większego zawodu nie mogłeś mu
sprawić? Był wściekły?
Matt zajął się opróżnianiem szafki.
- Raczej rozgoryczony, przepełniony wstrętem.
- Wstrętem?
- Powiedz, Jo, czy ty nigdy się nie zastanawiałaś nad
tym, co by było, gdybym wyjawił prawdziwy powód twoich wieczornych
wizyt w biurze? W jakim by cię to postawiło świetle?
Jo zamarła, a jej twarz na moment rozświetliło zrozumienie, które jednak
już po chwili przerodziło się w panikę. Zupełnie tak, jak ktoś, do kogo po
czasie dociera naga, brutalna prawda, której wcześniej sobie nie uświa-
domił.
- No tak... - To jedyne, co udało jej się wyartykułować.
- Przede wszystkim dlatego właśnie musieliśmy się kryć. Zasady w firmie
są jasne i klarowne... Wybrałem rozwiązanie, które wydawało mi się
najkorzystniejsze dla nas obojga. Prawda jest już w zasięgu ręki, ale czy
wiesz, jak się wtedy poczułem, gdy po długich pertraktacjach udało mi się
wywalczyć dla ciebie cofnięcie zawieszenia, a ty oświadczyłaś mi, że nie
masz zamiaru przyjąć mojej propozycji?
Może rzeczywiście nie miała racji, ale wówczas wszystko wydawało się
jej takie oczywiste. Poczuła się jak ofiara przyparta do muru i zirytowało
ją to.
- Fantastycznie, więc powinnam ci może jeszcze podziękować? A może
cię przeprosić?
- Nie o to chodzi, o niczym innym nie marzyłem jak tylko ó tym, by
oczyścić cię z zarzutów. Dlaczego tego nie rozumiesz?
- Zaraz usłyszę, że nie powinnam była z tobą zrywać!
- Przecież cała ta afera nie miała z nami nic wspólnego, Jo. Oboje
pozwoliliśmy, żeby się to wszystko zepsuło.
W duchu przyznała mu rację, co wcale nie znaczyło, że nie czuła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl