[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ni, pokrojeni i w buraczkach.
Zerknęła spód oka na Hallihana. Za maską łagodności
i obojętnego uśmiechu kryły się nieodgadnione uczucia.
- Cóż, panowie, chyba możemy posunąć się o krok
i dać pani doktor Lovelace szansÄ™ sprawdzenia siÄ™ w konta­
kcie z prawdziwą publicznością - zaproponował Ellis. -
Nagramy program, a eksperci od dystrybucji pokażą go
w kilku ośrodkach, aby zbadać reakcje rynku.
Producenci patrzyli na siebie przez przerażająco długą
chwilÄ™, po czym entuzjastycznie wyrazili zgodÄ™. Fala ulgi
zalaÅ‚a serce Caroline. Wszyscy Å›ciskali jej rÄ™kÄ™ i gratulo­
wali. Udało się! Doktor Carly Lovelace zdała pierwszy
egzamin.
Ellis przytulił ją i pocałował jako ostatni.
- Dobra robota - oświadczył. - Zaczynałem się już
martwić, ale wreszcie objawiła się nam doktor Lovelace,
którą wszyscy znamy i kochamy. - Nachylił się do jej ucha.
Anula & Irena
scandalous
- Tylko niech nie zniknie w dniu nagrania, dobrze? - sze­
pnął rozpaczliwie błagalnym tonem.
Nieco zesztywniała, więc zwolnił uścisk.
- Oczywiście. Nie martw się.
Ogarnęły ją wątpliwości. Tym razem postać CarlyLove-
lace pojawiÅ‚a siÄ™ na zawoÅ‚anie, lecz czy uda siÄ™ jÄ… przy­
wołać w chwili najwyższej konieczności, przed kamerami
i publicznoÅ›ciÄ… obserwujÄ…cÄ… jej każdy gest? Caroline rzuci­
Å‚a nerwowe spojrzenie przez ramiÄ™ Ellisa. Marianne Stone
czyhała na nią niczym jastrząb. Tę sprawę trzeba było
załatwić natychmiast, aby pózniej, w studiu telewizyjnym,
nie stracić panowania nad sobą.
Zwróciła się do Hallihana.
- Kochanie, udało nam się!
Spontanicznie objęła go z szyję i przycisnęła wargi do
ust mężczyzny. I sama nie wiedziała, co ją pchnęło do tego
pocałunku - czy wściekłość na gapiącą się Marianne, czy
wdzięczność dla detektywa i podniecenie sukcesem, czy
też chwilowa niepoczytalność. Kiedy jednak zaczęła, nie
mogła się wycofać, jak gdyby nagle opuściła ją energia.
Ciepłe, sprężyste wafgi Tru rozchyliły się, a kiedy język
dotknął jej języka, jakby poraził ją prąd. Nogi ugięły się
pod niÄ…, w gÅ‚owie zawirowaÅ‚o. To nie do pomyÅ›lenia! Mu­
siaÅ‚a resztkÄ… przytomnoÅ›ci powstrzymać Hallihana. Z wiel­
kim wysiłkiem oderwała się od niego.
Zamglone oczy mężczyzny Å›wiadczyÅ‚y o rosnÄ…cym po­
żądaniu, lecz wolała je wziąć za zakłopotanie.
- Interesujący zwrot akcji - szepnął. - Sądzę jednak, że
potrzeba nam więcej prób.
Gdyby nie otaczajÄ…cy ich tÅ‚um, z pewnoÅ›ciÄ… Tru po­
szedłby za ciosem i wykorzystał słabość Caroline. Pragnął
Anula & Irena
scandalous
pocałować ją znów, długo i namiętnie. Gzytała to w jego
oczach. I coś więcej.
Rozejrzała się po sali; Producenci wciąż ściskali sobie
dłonie i poklepywali się po plecach na potwierdzenie świeżo
ubitego interesu. Marianne Stone nie spuszczała wzroku
z  Leightonów". Wyraz podejrzliwości na jej twarzy ustąpił
miejsca zazdroÅ›ci.  Tylko spróbuj zabrać mi męża!" - pomy­
ślała Caroline. I, jak gdyby odczytawszy tę grozbę, Marianne
przyłączyła się do Ellisa i jego rozmówców.
- Czy ten punkt programu mamy za sobą? - spytał Tru
półgłosem. - Bo jesli tak, chciałbym omówić z tobą pewną
kwestię z zakresu protokołu małżeńskiego. Na osobności..
Nie zważajÄ…c na goÅ›ci, chwyciÅ‚ Caroline za Å‚okieć i de­
likatnie pociÄ…gnÄ…Å‚ w stronÄ™ wnÄ™ki kryjÄ…cej wejÅ›cie do hote­
lowej kuchni.
- Dokąd mnie prowadzisz? - Próbowała się wyrwać,
lecz trzymał mocno. - Tru, przestań. Nie możemy ot tak, po
prostu wyjść. Puść mnie!
- Musimy porozmawiać -oznajmiÅ‚ surowo. - Natych­
miast.
- O czym? Wszystko idzie dobrze. Udało nam się.
Wciągnął ją do wnęki i przyparł do ściany.
- Czy zechciaÅ‚abyÅ› wyjaÅ›nić, co ty wÅ‚aÅ›ciwie wypra­
wiasz, Caroline?
- Przepraszam, ale nie miałam wyboru. Podsłuchałam
rozmowÄ™ Marianne Stone w toalecie. PodejrzewaÅ‚a, że na­
sze małżeństwo przeżywa kryzys, więc postanowiłam jej
udowodnić, że... że się myli.
- Ośmieszyłaś Lance'a na oczach wszystkich.
Nie! PocaÅ‚owaÅ‚am ciÄ™! PomyÅ›laÅ‚am, że to jedyny spo­
sób, aby pokazać, że wciąż namiętnie się kochamy.
Anula & Irena
scandalous
- Nie mówię o pocałunku, tylko o tym, że publicznie
odarłaś mnie z męskości. Caroline, wszyscy mężczyzni na
sali patrzyli na mnie jak na pantoflarza, półgłówka, który
pozwala żonie grać pierwsze skrzypce w rodzinie.
- Nie bądz śmieszny. Nic takiego nie zrobiłam. A poza
tym mówiłam o Lansie, nie "o tobie - stwierdziła ironicznie.
- tylko szaleÅ„cowi przyszÅ‚oby do gÅ‚owy, że oddaÅ‚byÅ› ja­
kiejkolwiek kobiecie palmę pierwszeństwa, nie mówiąc
o własnej żonie.
- Wyszedłem na idiotę. Wszyscy się nade mną litują.
Uważają mnie za ofermę.
- Nieprawda. Uważają cię za dobrego, wrażliwego
mężczyznÄ™, który pragnie jak najlepiej dla swojego maÅ‚­
żeństwa,
- Uważają mnie za ofermę - upierał się.
- Nie jesteÅ›...
. ZamknÄ…Å‚ jej usta pocaÅ‚unkiem, krótkim, ale gwaÅ‚tow­
nym. Zadrżała aż po koniuszki palców. Ujął jej twarz
w dłonie, cofnął się o, krok i zajrzał głęboko w zielone
oczy.
- Nie jestem Lance'em i nie jestem ofermą. Nazywam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl