[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czym mogę panu służyć?  spytał Janek z lekkim
niepokojem.
- Przede wszystkim muszę się przedstawić. Nazywam
się... Rudolf
Nordau...
Janek zerwał się z miejsca. Twarz jego pobladła, stalowe
oczy pociemniały tak, że wydawały się prawie czarne. Teraz
wiedział już dlaczego jest taki podobny do tego człowieka.
Dumnym ruchem odrzucił głowę w tył. Nigdy jeszcze nie był do
swego ojca tak podobny jak w tej chwili.
 Rudolf Nordau?  spytał ochryple i spojrzał niemal
groznie na swego ojca.
 Tak... Tak się nazywam... Widzę, że nie mam potrzeby
mówić ci, że jestem twoim ojcem...
Jan Jurgen zacisnął zęby. Po chwili odparł szorstko:
 Trochę za pózno przypomniał pan sobie, że pan ma
syna... Co
prawda jestem tylko takim synem, do jakiego może się pan nie
przyznać...
Rudolf Nordau zwrócił ku niemu pobladłą twarz.
 Czy twoja matka tak surowo oskarżyła mnie przed tobą,
że
przemawiasz do mnie tym tonem?
Jan Jurgen zadrżał z podniecenia.
 Przecież pan prawdopodobnie wie najlepiej, że moja
biedna
matka nie potrafiła nikogo surowo oskarżyć. Nie, nie skarżyła
się,
64
przeciwnie starała się jeszcze bronie pana. Opowiedziała mi
pewnego dnia, że mój ojciec porzucił ją w nieszczęściu, że
ignorował zupełnie fakt, iż ma dziecko. Ona jednak, pełna
dobroci, tłumaczyła go jeszcze. Nie potrzeba mi było
oskarżenia mojej matki. Ja sam w głębi serca potępiłem pana,
bo wzruszał mnie ciężki los mojej matki. Pana nie obchodził jej
los. Pozostawił ją pan samą, bez pociechy, bez słowa
współczucia, gdy doniosła panu o moim urodzeniu. Ja sobie z
tego nic nie robię, że pan nie troszczył się o mnie, może pan
się nadał zachowywać obojętnie, jak dotąd. Nie przebaczę
panu jednak nigdy krzywdy, wyrządzonej mojej matce.
Przecież pan wiedział, że nie była pierwszą lepszą i że nie
zasługiwała na takie traktowanie. Znałem ją dobrze i wiem, że
zgrzeszyła tylko z wielkiej miłości, o ile można to nazwać
grzechem. Mimo to ceniłem i szanowałem moją matkę,
kochałem ją całym sercem. Dla mego ojca nie mogę odczuwać
ani miłości ani szacunku  pan nie spodziewał się chyba
czego innego...
Rudolf Nordau, pochylony, ze spuszczoną głową, słuchał
tego płomiennego oskarżenia. Gdy podniósł oczy, Janek
spostrzegł w nich wyraz takiego bólu, że mimo woli ogarnęło
go współczucie.
 Nie  powiedział, zgnębiony  nie spodziewałem się
czego
innego...
Wtedy Jankiem wstrząsnął dreszcz. Coś w jego duszy
przemawiało za tym człowiekiem, który siedział przed nim
nędzny i znękany. Zwalczył w sobie jednak to tkliwe uczucie i
starał się myśleć wyłącznie o cierpieniach swojej matki.
 Zdaje mi się, że nie mamy sobie już nic do powiedzenia.
Nie wiem w ogóle w jakim celu przybył pan do mnie. Mój
ojczym był człowiekiem prostym, lecz uczciwym i dobrym,
on mi całkowicie zastępował ojca. Jego tylko uważam za
ojca.
 Tak prędko skończyłeś porachunki ze mną? Nie
zapytasz nawet, czy nie mam nic na moje
usprawiedliwienie?  spytał ze smutkiem Rudolf Nordau,
czując przy tym, że kocha swego syna właśnie za jego
nieugiętą dumę.
 Wygląda pan na człowieka zamożnego  rzekł Janek
ostro.  Moja matka przypuszczała zawsze, że pan jest w
złych warunkach i dlatego nie może pan jej pomóc.
Przytaczała to zawsze na pańską obronę. Gdyby był pan
ubogim, prześladowanym przez los, wówczas
5 
65
Znalezione
dziecko
znalazłbym może jakieś usprawiedliwienie. Zdaje mi się
jednak, że powodzi się panu dobrze. Tymczasem moja matka
żyła w niedostatku, odejmowała sobie od ust, miała palce
pokłute od haftu, aby mi stworzyć możliwy byt. Pan żył w
zbytku, a nie zapytał pan nawet, co się dzieje z kobietą, która
tak wiele poświęciła dla pana. Nie zapytał pan o swoje
dziecko. Zawdzięczam panu życie, tak, nic poza tym. I nie
chcę zawdzięczać panu więcej. Czego pan chce jeszcze?
Zdaje mi się, że skończyliśmy ze sobą.
Rudolf Nordau wyprostował się i wstał.
 Nie, mój synu! Wysłuchałem wszystkiego spokojnie,
zniosłem te
surowe wyrazy, uważając je za pokutę. Należała mi się za to,
że
zapomniałem o twojej matce. Wobec ciebie jednak nie
zawiniłem. Daję
ci słowo, że dopiero przed kilkoma tygodniami dowiedziałem
się, że
mam syna. Od owej chwili żyła we mnie jedna myśl:
Pośpieszyć do ciebie
i uznać cię za syna.
Janek spojrzał na niego ze zdumieniem. Ze słów tych
tchnęła bezwzględna prawda, nie mógł o tym wątpić.
Jak mam to rozumieć? Przecież moja matka pisywała do
pana, doniosła panu o moim urodzeniu?
 Tak, ale ja zaledwie kilka tygodni temu otworzyłem te
listy.
Gdy otrzymałem je w swoim czasie, nie miałem odwagi ich
przeczy
tać. Powodziło mi się wtedy bardzo zle, zdawało mi się, że nie
mam
prawa wiązać się z ukochaną kobietą. Obawiałem się, że listy
zawierają prośby i skargi, nie chciałem się roztkliwiać.
Wiedziałem
przecież, że nie mogę zapewnić bytu twojej matce. Zależało
mi na
tym, by zapomniała o mnie, ja także chciałem zapomnieć.
Dlatego
schowałem te listy, nie czytając ich, nie odpowiadałem na nie.
Nie
miałem pojęcia, że mam dziecko. Przyznaję, że nie kochałem
twojej
matki tą gorącą żarliwą miłością jaką ona mnie darzyła, lecz
przysięgam ci, że nigdy nie porzuciłbym jej w nieszczęściu.
Pózniej
przestała do mnie pisywać, a ja myślałem, że może znalazła
nowe
szczęście. Po jakimś czasie zaczęło mi się powodzić trochę
lepiej
i stanąłem wreszcie na własnych nogach. Miewałem jednak
czasy, że
dosłownie umierałem z głodu.
Janka ogarnęło dziwne uczucie. Słowa ojca brzmiały tak
przekonywująco, że nie mógł wątpić o ich prawdzie. Wezbrało
w nim gorące
66
wspólczcie dla tego znękanego człowieka. Nie mógł wydobyć
słowa, miał ściśniętą krtań.
Rudolf Nordau spokojniej już opowiedział Jankowi swoje
dzieje. Dowiedział się, że jego ojciec uratował życie Jerzemu
Warrenowi, który pózniej wyrobił mu posadę. Pan Nordau
opowiedział mu także o swojej żonie i córeczce i o ciężkim
nieszczęściu, jakie go dotknęło. Mówił, że mimo bogactw i
powodzenia czuje się samotny i nieszczęśliwy. Pózniej
wspomniał o tym, jak dowiedział się od Mildred Warren o
istnieniu Janka i jak znalazł listy jego matki.
Wyjął listy z portfela i położył je na stole przed synem.
 Spójrz na te pożółkłe koperty i na białe brzegi. Moja
gospodyni
poświadczy ci, że owego wieczoru, po balu, listy były
zaklejone. Możesz
mi wierzyć, że nie porzuciłbym twej matki, gdybym wiedział, że
spodziewa się dziecka. Nie mógłbym jej wprawdzie zapewnić
dostatku,
lecz byłbym przynajmniej dał nazwisko memu dziecku. Wierzaj
mi, że to
prawda. Nawet najsurowszy sędzia znalazłby dla mnie
łagodzące
okoliczności. Czy mój syn okaże się bardziej surowy? Czy
wyrzeknie się
swego ojca, który przecież nie wiedział dotąd, że ma syna?
Rudolf Nordau spojrzał płonącymi oczyma na bladą,
drgającą twarz syna. I oto Janek nagle ukrył twarz w dłoniach i
pochylił się nad stołem. Po ciele jego przebiegały drgawki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl