[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyszczerbionych szklankach wkładanych w metalowe ażurowe ochraniacze z uszkiem. Fusy sięgają do
wysokości ochraniacza. Wyżej brązowa woda. Osiem i pół tysiąca starych złotych, osiemdziesiąt pięd
nowych groszy. Cukiernica na bufecie pamięta czasy, kiedy było to miłe, modne, nowoczesne miejsce.
Teresa płaci za swoją kawę, a bufetowa leje powoli wrzątek z aluminiowego czajnika na grubą warstwę
fusów, po czym schyla się nad szufladą w bufecie w poszukiwaniu reszty. Wtedy szklanka z kawą wydaje
z siebie donośne ping!" i pęka, prawie eksploduje. Czarna ciecz z fusami rozlewa się nieapetycznie po
laminowanej powierzchni bufetu. Wrzątek pryska na rękę Teresy, zostawiając kilka czerwonych plamek
na przedramieniu i grzbiecie dłoni. Bufetowa podskakuje jak oparzona, a może też się oparzyła. Wyciera
kawę ściereczką. Teresa zapomina o swojej reszcie, wpatruje się jak zahipnotyzowana w resztki szklanki
utrzymywane już tylko dzięki ażurowemu koszyczkowi i, wbrew zdrowemu rozsądkowi, czuje, jakby
właśnie dostała jakiś znak.
Już zawsze będzie pamiętała ten dzwięk przewiercający małe, ciasne wnętrze kawiarenki, parzące krople
na dłoni skojarzone z ciemnowłosym chłopakiem w czarnym swetrze, który wstaje zza małego stolika z
zatroskaną miną i pyta:
- Co się stało? Pomóc ci?
- Nie, nic, nawet mnie nie poparzyło - mówi Teresa beznamiętnie. Odbiera nową kawę, a w głowie
dzwięczy jej coś jak ostrzeżenie: Uważaj, bo się sparzysz!".
- Kobieto, przestao już nareszcie z tą szklanką! - wścieka się Anka w tramwaju dwa dni pózniej. Tramwaj
jedzie przez jakieś kompletnie nieznane Teresie rejony. Za oknem przesuwają się jakieś kominy, mały
kościółek, cmentarz, puste pola. Jadą do Agaty, wróżki. Ledwo wchodzą w drzwi maleokiego
mieszkanka w bloku z wielkiej płyty, wita je sama Agata - trochę przed trzydziestką, pucołowata, z
włosami ufarbowanymi na rudo. Zupełnie nie sprawia wrażenia wróżki ani osoby dziwnej" - wygląda jak
urzędniczka, sekretarka. Zresztą podobno pracuje w jakiejś firmie handlowej.
- Agata, ratuj i uwolnij mnie od tej wariatki - woła Anka, potrząsając głową. Jej czarne loki rozsypują się
malowniczo. - Szklanka jej pękła w knajpie i teraz o niczym innym nie mówi.
Teresa rozsiada się na podłodze w jedynym pokoju, jego umeblowanie stanowi regał z książkami,
rozkładany fotel i stół jamnik na wysoki połysk. Anka siada obok. Gospodyni rzuca im poduszki z fotela,
przynosi kawę i jakieś ciastka. Powoli tasuje karty. Patrzy badawczo na Teresę.
- Wiesz, że ty możesz mied rację, że to znak... - mówi.
Ma niski, przyjemny głos. Jakby wypaliła w życiu tysiące papierosów. Rzeczywiście, nawet teraz pali.
Papieros tli się na popielniczce niewątpliwie ukradzionej z jakiejś knajpy - czarnej popielniczce z napisem
Marlboro".
- Coś jest przed tobą - ciągnie Agata, odkładając karty na ławę obok popielniczki. - Coś, wielkiego, jakiś
związek, który cię naznaczy do kooca życia.
Teresa czuje, jak ciarki przechodzą jej po plecach, mimo że przez okno wpada jeszcze wieczorne słooce
wydłużające cienie i rzucające czerwone odblaski na ściany.
- On teraz wyjechał - mówi Agata powoli.
- Wyjechał... do swojej dziewczyny, do Skierniewic czy gdzieś - wpada jej w słowo Teresa,
podekscytowana.
- Wyjechał, ale wróci. Do ciebie zawsze wróci. Chodby musiał łapad okazję, to wróci. Tylko czekaj
cierpliwie.
Agata wreszcie rozkłada karty, rozrzuca je niedbale. Każe Teresie wybrad dziesięd, po czym odkłada je na
bok i układa w kształt krzyża obrazkami do dołu. Pierwsza odsłonięta karta przedstawia nagich kobietę i
mężczyznę. Pomiędzy nimi wije się wąż. Z drugiej karty szczerzy zęby szatan otoczony złowieszczymi
atrybutami swojej władzy. Agata kręci głową.
- Czegoś takiego jeszcze nie widziałam... - mówi z namysłem. Teresa ma w domu talię tarota. Ma też
kilka podręczników, ale nigdy dotąd nie odważyła się stawiad sobie kart. Teraz jednak mniej więcej
domyśla się, co powie wróżka.
- Ty jesteś mężatką? - zaskakuje ją pytanie Agaty, która zaraz sama sobie odpowiada. - Nieee, ale masz
kogoś. To teraz tylko od ciebie zależy, jak to rozegrasz. Masz decyzję do podjęcia. A i tak, cokolwiek
wybierzesz, będziesz cierpiała. Albo ktoś inny będzie cierpiał przez ciebie.
Agata składa karty z suchym trzaskiem i tasuje je jeszcze raz, dla Anki. Zdane egzaminy, sukces
zawodowy, ciąża... Odsłaniają się kolejne miecze, puchary i monety. Szatan razem z parą kochanków
zasnęli bezpiecznie ukryci wewnątrz talii. Dla Ani przeznaczone są bezpieczne, spokojne karty. A potem
już szelest składanych kart, czerwony aksamitny woreczek, w którym zostają schowane do szuflady,
wróżka na powrót przemienia się w rudą dziewczynę z lekką nadwagą, na stole pojawia się butelka sofii
merlot i rozmowa zbacza na codzienne tematy.
Dwa dni pózniej Teresa i Krzysiek idą do kina, przed seansem popijają kawę, siedząc na białych
plastikowych krzesełkach w bufecie kina Polonia, które już podupada, ale jeszcze wyświetla całkiem
przyzwoite filmy.
- Wiesz - mówi Teresa - chyba najlepiej byłoby, gdybyśmy się na jakiś czas rozstali.
Mówi to spokojnie. Nie spodziewa się gwałtownej reakcji. W koocu ich związek jest bardzo przyjacielski.
Nie ma w nim wybuchów namiętności, nie ma buzujących hormonów. Czasami nawet wydaje się jej, że
woli z nim rozmawiad, niż sypiad, chod jak już lądują w łóżku, jest bardzo dobrze. Krzysztof zaskakuje ją
kompletnie, wygląda na przerażonego.
- Dlaczego? - pyta. - Co się stało?
- Nie mówmy o tym. Po prostu chyba tak byłoby lepiej...
- Zrozum - mówi on. - Nie chcę się z tobą rozstawad. Kocham cię. Jest nam dobrze. Dlaczego chcesz to
zepsud?
- Nie wiem - odpowiada z wahaniem. - Może zawsze psuję wszystko, co idzie za dobrze. Ale wydaje mi
się, że tak będzie najlepiej. Nie mówię na zawsze, na jakiś czas. Chcę sobie coś uporządkowad w głowie.
- Czy to ma jakiś związek z tym... Marcinem? Czy chcesz powiedzied, że spotykasz się z nim?
- Spotykam się - odpowiada ona - ale nie tak, jak myślisz. Chyba... lubię spędzad z nim czas,
rozmawiad...
Mówi prawdę, a przynajmniej nie kłamie i sprawia jej to niewyobrażalną ulgę. Nie wie, czy potrafiłaby [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
wyszczerbionych szklankach wkładanych w metalowe ażurowe ochraniacze z uszkiem. Fusy sięgają do
wysokości ochraniacza. Wyżej brązowa woda. Osiem i pół tysiąca starych złotych, osiemdziesiąt pięd
nowych groszy. Cukiernica na bufecie pamięta czasy, kiedy było to miłe, modne, nowoczesne miejsce.
Teresa płaci za swoją kawę, a bufetowa leje powoli wrzątek z aluminiowego czajnika na grubą warstwę
fusów, po czym schyla się nad szufladą w bufecie w poszukiwaniu reszty. Wtedy szklanka z kawą wydaje
z siebie donośne ping!" i pęka, prawie eksploduje. Czarna ciecz z fusami rozlewa się nieapetycznie po
laminowanej powierzchni bufetu. Wrzątek pryska na rękę Teresy, zostawiając kilka czerwonych plamek
na przedramieniu i grzbiecie dłoni. Bufetowa podskakuje jak oparzona, a może też się oparzyła. Wyciera
kawę ściereczką. Teresa zapomina o swojej reszcie, wpatruje się jak zahipnotyzowana w resztki szklanki
utrzymywane już tylko dzięki ażurowemu koszyczkowi i, wbrew zdrowemu rozsądkowi, czuje, jakby
właśnie dostała jakiś znak.
Już zawsze będzie pamiętała ten dzwięk przewiercający małe, ciasne wnętrze kawiarenki, parzące krople
na dłoni skojarzone z ciemnowłosym chłopakiem w czarnym swetrze, który wstaje zza małego stolika z
zatroskaną miną i pyta:
- Co się stało? Pomóc ci?
- Nie, nic, nawet mnie nie poparzyło - mówi Teresa beznamiętnie. Odbiera nową kawę, a w głowie
dzwięczy jej coś jak ostrzeżenie: Uważaj, bo się sparzysz!".
- Kobieto, przestao już nareszcie z tą szklanką! - wścieka się Anka w tramwaju dwa dni pózniej. Tramwaj
jedzie przez jakieś kompletnie nieznane Teresie rejony. Za oknem przesuwają się jakieś kominy, mały
kościółek, cmentarz, puste pola. Jadą do Agaty, wróżki. Ledwo wchodzą w drzwi maleokiego
mieszkanka w bloku z wielkiej płyty, wita je sama Agata - trochę przed trzydziestką, pucołowata, z
włosami ufarbowanymi na rudo. Zupełnie nie sprawia wrażenia wróżki ani osoby dziwnej" - wygląda jak
urzędniczka, sekretarka. Zresztą podobno pracuje w jakiejś firmie handlowej.
- Agata, ratuj i uwolnij mnie od tej wariatki - woła Anka, potrząsając głową. Jej czarne loki rozsypują się
malowniczo. - Szklanka jej pękła w knajpie i teraz o niczym innym nie mówi.
Teresa rozsiada się na podłodze w jedynym pokoju, jego umeblowanie stanowi regał z książkami,
rozkładany fotel i stół jamnik na wysoki połysk. Anka siada obok. Gospodyni rzuca im poduszki z fotela,
przynosi kawę i jakieś ciastka. Powoli tasuje karty. Patrzy badawczo na Teresę.
- Wiesz, że ty możesz mied rację, że to znak... - mówi.
Ma niski, przyjemny głos. Jakby wypaliła w życiu tysiące papierosów. Rzeczywiście, nawet teraz pali.
Papieros tli się na popielniczce niewątpliwie ukradzionej z jakiejś knajpy - czarnej popielniczce z napisem
Marlboro".
- Coś jest przed tobą - ciągnie Agata, odkładając karty na ławę obok popielniczki. - Coś, wielkiego, jakiś
związek, który cię naznaczy do kooca życia.
Teresa czuje, jak ciarki przechodzą jej po plecach, mimo że przez okno wpada jeszcze wieczorne słooce
wydłużające cienie i rzucające czerwone odblaski na ściany.
- On teraz wyjechał - mówi Agata powoli.
- Wyjechał... do swojej dziewczyny, do Skierniewic czy gdzieś - wpada jej w słowo Teresa,
podekscytowana.
- Wyjechał, ale wróci. Do ciebie zawsze wróci. Chodby musiał łapad okazję, to wróci. Tylko czekaj
cierpliwie.
Agata wreszcie rozkłada karty, rozrzuca je niedbale. Każe Teresie wybrad dziesięd, po czym odkłada je na
bok i układa w kształt krzyża obrazkami do dołu. Pierwsza odsłonięta karta przedstawia nagich kobietę i
mężczyznę. Pomiędzy nimi wije się wąż. Z drugiej karty szczerzy zęby szatan otoczony złowieszczymi
atrybutami swojej władzy. Agata kręci głową.
- Czegoś takiego jeszcze nie widziałam... - mówi z namysłem. Teresa ma w domu talię tarota. Ma też
kilka podręczników, ale nigdy dotąd nie odważyła się stawiad sobie kart. Teraz jednak mniej więcej
domyśla się, co powie wróżka.
- Ty jesteś mężatką? - zaskakuje ją pytanie Agaty, która zaraz sama sobie odpowiada. - Nieee, ale masz
kogoś. To teraz tylko od ciebie zależy, jak to rozegrasz. Masz decyzję do podjęcia. A i tak, cokolwiek
wybierzesz, będziesz cierpiała. Albo ktoś inny będzie cierpiał przez ciebie.
Agata składa karty z suchym trzaskiem i tasuje je jeszcze raz, dla Anki. Zdane egzaminy, sukces
zawodowy, ciąża... Odsłaniają się kolejne miecze, puchary i monety. Szatan razem z parą kochanków
zasnęli bezpiecznie ukryci wewnątrz talii. Dla Ani przeznaczone są bezpieczne, spokojne karty. A potem
już szelest składanych kart, czerwony aksamitny woreczek, w którym zostają schowane do szuflady,
wróżka na powrót przemienia się w rudą dziewczynę z lekką nadwagą, na stole pojawia się butelka sofii
merlot i rozmowa zbacza na codzienne tematy.
Dwa dni pózniej Teresa i Krzysiek idą do kina, przed seansem popijają kawę, siedząc na białych
plastikowych krzesełkach w bufecie kina Polonia, które już podupada, ale jeszcze wyświetla całkiem
przyzwoite filmy.
- Wiesz - mówi Teresa - chyba najlepiej byłoby, gdybyśmy się na jakiś czas rozstali.
Mówi to spokojnie. Nie spodziewa się gwałtownej reakcji. W koocu ich związek jest bardzo przyjacielski.
Nie ma w nim wybuchów namiętności, nie ma buzujących hormonów. Czasami nawet wydaje się jej, że
woli z nim rozmawiad, niż sypiad, chod jak już lądują w łóżku, jest bardzo dobrze. Krzysztof zaskakuje ją
kompletnie, wygląda na przerażonego.
- Dlaczego? - pyta. - Co się stało?
- Nie mówmy o tym. Po prostu chyba tak byłoby lepiej...
- Zrozum - mówi on. - Nie chcę się z tobą rozstawad. Kocham cię. Jest nam dobrze. Dlaczego chcesz to
zepsud?
- Nie wiem - odpowiada z wahaniem. - Może zawsze psuję wszystko, co idzie za dobrze. Ale wydaje mi
się, że tak będzie najlepiej. Nie mówię na zawsze, na jakiś czas. Chcę sobie coś uporządkowad w głowie.
- Czy to ma jakiś związek z tym... Marcinem? Czy chcesz powiedzied, że spotykasz się z nim?
- Spotykam się - odpowiada ona - ale nie tak, jak myślisz. Chyba... lubię spędzad z nim czas,
rozmawiad...
Mówi prawdę, a przynajmniej nie kłamie i sprawia jej to niewyobrażalną ulgę. Nie wie, czy potrafiłaby [ Pobierz całość w formacie PDF ]