[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co zobaczył, nurkując w boczną uliczkę. Na czele szturmującej grupy stał Paul
Gertler.
Długi i powolny proces zdrady zapoczątkowanej w dniu wyrzucenia Paula ze
szkoły znalazł dziś kulminację. Jonathan chce biec z powrotem, wyjaśnić Pau-
lowi, że wcale tego nie chciał, że nie czuje do niego nienawiści, nie chce, żeby
zginął czy zniknął. To tylko pozory, Paul; to tylko gra . Ciągle ma przed oczami
twarz przyjaciela, jego przerażenie na swój widok, a potem ból, gniew i odrazę
błyskawicznie po sobie następujące. Samotność przytłacza go niczym rzeczywi-
sty ciężar.
Po demonstracji Jonathan zarzuca politykę. Za trudno się w tym wszystkim
połapać. W pazdzierniku, obrzucona błotem plotek o szpiegach i moskiewskim
złocie, Partia Pracy przegrywa wybory. Oksford wydaje westchnienie ulgi. Zdecy-
dowane zwycięstwo konserwatystów przywróciło niebiosom Boga, a światu wła-
ściwą hierarchię. Pewnego ranka, krótko po rozpoczęciu nowego semestru, obok
dzbanka z kawą Willis kładzie zaproszenie. Selwyn Tredgold ma przyjemność
277
prosić Jonathana Bridgemana na cocktail party i czytanie poezji w mieszkaniu la-
dy Tredgold w Mayfair. Na odwrocie jest kilka pospiesznie nabazgranych słów:
Przyjdz, kochany A. . W tej samej chwili wszystkie postanowienia Jonathana
zapomnieć o niej, skoncentrować się na nauce ulegają przedawnieniu.
Wieczorem w dniu przyjęcia Jonathan zjawia się pod wskazanym adresem.
Szef domowej służby prowadzi go przez chromowany korytarz, który zdobią im-
ponujące trofea myśliwskie. Z błyszczących ścian zwieszają się rogi, kły, poroża
jeleni i całe zwierzęce łby. Nad drzwiami zatłoczonego salonu szczerzy zębiska
goryl. Jonathan oddaje lokajowi płaszcz i wchodzi do środka. Powietrze jest szare
od dymu papierosowego. Zwierzęce motywy zdobnicze i figurki (wszystko we-
dług pomysłu Star) widać jak przez mgłę. Jakby się patrzyło na kadr z filmu grozy.
Od gości bije wyszukana elegancja. Jest wiele twarzy znanych z kronik filmowych
i plotkarskich rubryk w ilustrowanych tygodnikach. Jedyną osobą, którą Jonathan
zna osobiście, jest Levine. Wciśnięty między wypchane żyrafiątko a kompozycję
karłowatych palm, usiłuje przekonać sławnego dyrektora teatru do wystawienia
jego sztuki. Jonathan przystaje na chwilę obok nich. Lekka komedia idealnie
pasuje do naszych czasów klaruje Levine. Napisałem coś w rodzaju jeu
d esprit. Akcja rozgrywa się w akademii dobrych manier dla dziewcząt. Są dwie
pary blizniaczek. . . . Dyrektor teatru jest pod wrażeniem. Przeczuwając sukces,
Levine ciągnie swoją opowieść, kwitując obecność Jonathana machnięciem ręki.
Nagle Jonathan widzi Star. Pędząc ku niemu, omal nie przewraca kelnera z ta-
cą pustych szklaneczek po whisky z wodą sodową.
Bogu dzięki, że jesteś! syczy. Umieram z nudów. Selwyn będzie
czytał swoją elegię. Zaprosił mnóstwo krytyków, wydawców i ludzi. A może to
eulogia? Mniejsza z tym. Marzy o spotkaniu z tobą. Idziemy do niego. Gdzie twój
drink?
Jonathan nie ma drinka, więc Star wręcza mu koktajl, coś nowego, amerykań-
skiego, z mnóstwem dżinu. Nie pytając, co u niego, nie zdradzając ani słowem,
jak minęło jej ostatnie pół roku, holuje Jonathana w stronę Selwyna, który wspar-
ty o wielki fetysz z kości słoniowej rozmawia z grupką literackich znakomitości.
Gdy Star i Jonathan stają obok, Selwyn robi kwaśną minę. Nie sprawia wraże-
nia, że marzy o spotkaniu z Jonathanem. Star przedstawia ich sobie. Selwyn rzuca
zdawkowe: Jak się masz i lekko dotyka palców Jonathana swoimi palcami.
Ważne podejmuje przerwany wątek, zwracając się znów do kobiety
o haczykowatym nosie, przystrojonej w jedwabny turban monstrualnych rozmia-
rów by wyzbyć się nadziei. Jeśli tego nie zrobimy, negujemy czasy, w jakich
przyszło nam żyć. Doświadczamy fatalnych następstw przeszłości. Czy jest dla
nas jakaś nadzieja?
Słuchacze wydają z siebie pomruk aprobaty. Selwyn zagłębia się w temat.
Mówi o potrzebie nowego modelu człowieka, nowego modelu społeczeństwa i no-
wego modelu sztuki, oferując siebie i swoją poezję jako prototyp , Jonathan po
278
raz pierwszy ma okazję przyjrzeć się rywalowi z bliska. Selwyn jest niski i śnia-
dy. Przypomina dzikusa. Kiedy mówi, pomaga sobie wolnymi gestami chudych
rąk. Braki w prezencji nadrabia wyjątkową pewnością siebie. Promieniując nią na
cały salon, urabia słuchaczy, jak chce. Wszystkim wydaje się oczywiste, że jest
wielkim pisarzem.
Star nie przejawia zainteresowania przemową Selwyna. Sączy drinka i roztar-
gnionym spojrzeniem ogarnia salon. Jonathanowi wydaje się piękniejsza niż kie-
dykolwiek. Ma upudrowaną twarz i ponętnie umalowane usta. Odsłaniająca plecy
suknia z tkaniny imitującej tygrysią skórę zaskakująco kontrastuje z angielskim
różem jej własnej skóry. Efekt przyprawia o zawrót głowy. Wygląda jak dziewica
atakowana przez dzikie bestie. Po jakimś czasie Star odciąga Jonathana od litera-
tów i wreszcie pyta, co porabiał w starym nudnym Oksfordzie . Selwyn zdaje się
nie zauważać, że zniknęli. Jonathan uświadamia sobie, że nie odezwał się do Star [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
co zobaczył, nurkując w boczną uliczkę. Na czele szturmującej grupy stał Paul
Gertler.
Długi i powolny proces zdrady zapoczątkowanej w dniu wyrzucenia Paula ze
szkoły znalazł dziś kulminację. Jonathan chce biec z powrotem, wyjaśnić Pau-
lowi, że wcale tego nie chciał, że nie czuje do niego nienawiści, nie chce, żeby
zginął czy zniknął. To tylko pozory, Paul; to tylko gra . Ciągle ma przed oczami
twarz przyjaciela, jego przerażenie na swój widok, a potem ból, gniew i odrazę
błyskawicznie po sobie następujące. Samotność przytłacza go niczym rzeczywi-
sty ciężar.
Po demonstracji Jonathan zarzuca politykę. Za trudno się w tym wszystkim
połapać. W pazdzierniku, obrzucona błotem plotek o szpiegach i moskiewskim
złocie, Partia Pracy przegrywa wybory. Oksford wydaje westchnienie ulgi. Zdecy-
dowane zwycięstwo konserwatystów przywróciło niebiosom Boga, a światu wła-
ściwą hierarchię. Pewnego ranka, krótko po rozpoczęciu nowego semestru, obok
dzbanka z kawą Willis kładzie zaproszenie. Selwyn Tredgold ma przyjemność
277
prosić Jonathana Bridgemana na cocktail party i czytanie poezji w mieszkaniu la-
dy Tredgold w Mayfair. Na odwrocie jest kilka pospiesznie nabazgranych słów:
Przyjdz, kochany A. . W tej samej chwili wszystkie postanowienia Jonathana
zapomnieć o niej, skoncentrować się na nauce ulegają przedawnieniu.
Wieczorem w dniu przyjęcia Jonathan zjawia się pod wskazanym adresem.
Szef domowej służby prowadzi go przez chromowany korytarz, który zdobią im-
ponujące trofea myśliwskie. Z błyszczących ścian zwieszają się rogi, kły, poroża
jeleni i całe zwierzęce łby. Nad drzwiami zatłoczonego salonu szczerzy zębiska
goryl. Jonathan oddaje lokajowi płaszcz i wchodzi do środka. Powietrze jest szare
od dymu papierosowego. Zwierzęce motywy zdobnicze i figurki (wszystko we-
dług pomysłu Star) widać jak przez mgłę. Jakby się patrzyło na kadr z filmu grozy.
Od gości bije wyszukana elegancja. Jest wiele twarzy znanych z kronik filmowych
i plotkarskich rubryk w ilustrowanych tygodnikach. Jedyną osobą, którą Jonathan
zna osobiście, jest Levine. Wciśnięty między wypchane żyrafiątko a kompozycję
karłowatych palm, usiłuje przekonać sławnego dyrektora teatru do wystawienia
jego sztuki. Jonathan przystaje na chwilę obok nich. Lekka komedia idealnie
pasuje do naszych czasów klaruje Levine. Napisałem coś w rodzaju jeu
d esprit. Akcja rozgrywa się w akademii dobrych manier dla dziewcząt. Są dwie
pary blizniaczek. . . . Dyrektor teatru jest pod wrażeniem. Przeczuwając sukces,
Levine ciągnie swoją opowieść, kwitując obecność Jonathana machnięciem ręki.
Nagle Jonathan widzi Star. Pędząc ku niemu, omal nie przewraca kelnera z ta-
cą pustych szklaneczek po whisky z wodą sodową.
Bogu dzięki, że jesteś! syczy. Umieram z nudów. Selwyn będzie
czytał swoją elegię. Zaprosił mnóstwo krytyków, wydawców i ludzi. A może to
eulogia? Mniejsza z tym. Marzy o spotkaniu z tobą. Idziemy do niego. Gdzie twój
drink?
Jonathan nie ma drinka, więc Star wręcza mu koktajl, coś nowego, amerykań-
skiego, z mnóstwem dżinu. Nie pytając, co u niego, nie zdradzając ani słowem,
jak minęło jej ostatnie pół roku, holuje Jonathana w stronę Selwyna, który wspar-
ty o wielki fetysz z kości słoniowej rozmawia z grupką literackich znakomitości.
Gdy Star i Jonathan stają obok, Selwyn robi kwaśną minę. Nie sprawia wraże-
nia, że marzy o spotkaniu z Jonathanem. Star przedstawia ich sobie. Selwyn rzuca
zdawkowe: Jak się masz i lekko dotyka palców Jonathana swoimi palcami.
Ważne podejmuje przerwany wątek, zwracając się znów do kobiety
o haczykowatym nosie, przystrojonej w jedwabny turban monstrualnych rozmia-
rów by wyzbyć się nadziei. Jeśli tego nie zrobimy, negujemy czasy, w jakich
przyszło nam żyć. Doświadczamy fatalnych następstw przeszłości. Czy jest dla
nas jakaś nadzieja?
Słuchacze wydają z siebie pomruk aprobaty. Selwyn zagłębia się w temat.
Mówi o potrzebie nowego modelu człowieka, nowego modelu społeczeństwa i no-
wego modelu sztuki, oferując siebie i swoją poezję jako prototyp , Jonathan po
278
raz pierwszy ma okazję przyjrzeć się rywalowi z bliska. Selwyn jest niski i śnia-
dy. Przypomina dzikusa. Kiedy mówi, pomaga sobie wolnymi gestami chudych
rąk. Braki w prezencji nadrabia wyjątkową pewnością siebie. Promieniując nią na
cały salon, urabia słuchaczy, jak chce. Wszystkim wydaje się oczywiste, że jest
wielkim pisarzem.
Star nie przejawia zainteresowania przemową Selwyna. Sączy drinka i roztar-
gnionym spojrzeniem ogarnia salon. Jonathanowi wydaje się piękniejsza niż kie-
dykolwiek. Ma upudrowaną twarz i ponętnie umalowane usta. Odsłaniająca plecy
suknia z tkaniny imitującej tygrysią skórę zaskakująco kontrastuje z angielskim
różem jej własnej skóry. Efekt przyprawia o zawrót głowy. Wygląda jak dziewica
atakowana przez dzikie bestie. Po jakimś czasie Star odciąga Jonathana od litera-
tów i wreszcie pyta, co porabiał w starym nudnym Oksfordzie . Selwyn zdaje się
nie zauważać, że zniknęli. Jonathan uświadamia sobie, że nie odezwał się do Star [ Pobierz całość w formacie PDF ]