[ Pobierz całość w formacie PDF ]
człowiek, który jest w swoim żywiole.
Granice dają mi zarobić.
Mallory pokiwał głową. Bez Jaime'a nie znalezliby Chemin des Anges ani labiryntu
jaskini. Bez Jaime'a byliby martwi.
"Stella Maris" podeszła do brzegu. Po dwustu jardach szarego, wzburzonego morza
klify wystrzeliły na trzysta stóp w brudne niebo, osłonięte białym pyłem
niezliczonych mew. Millerowi nie podobał się widok tych skał. Kiedy ich kaik został
rzucony na południowy klif Nawarony, przynajmniej było przyzwoicie ciemno. Jeśli
Miller miał roztrzaskiwać się na kawałki, wolał, żeby nie nastąpiło to w środku dnia.
Hugues wyszedł na pokład. Wyglądał na równie zdenerwowanego co Miller.
Wszystko gra powiedziała Lisette, pokazując białe zęby. Jaime pływał tym
szlakiem wiele razy.
Nie wiedziałem, że łowisz rzekł Miller. Jaime wyszczerzył zęby, jego ciemne oczy
błyszczały pod beretem.
Wielu ludzi łowi papierosy. Czasem łowisz z muła, czasem z kutra.
Tu w wiecięrzach znajdziesz nie tylko homary powiedziała Lisette.
Chociaż żołądek straszliwie dawał mu się we znaki, Miller zdołał zauważyć w niej
coś nowego pewność siebie, której nie miała we Francji. Oczywiście, wymknięcie
się gestapo i przejście na terytorium neutralnego państwa znacznie zwiększa
pewność siebie, szczególnie jeśli przewodnikiem na tym neutralnym terytorium jest
Jaime.
Nierówno zwieńczona góra wody dostała się pod dziób "Stella Maris" i rzuciła ją w
dolinę między falami. Przez chwilę, po raz kolejny, Miller był lekki jak piórko. Od
strony morza w wodzie pojawiła się wielka dziura z dnem w postaci obrośniętej
wodorostami skały.
Caja del Muerto powiedział Jaime. Pierś nieboszczyka.
Wody z hukiem zamknęły się nad skałą, tryskając z głębin białą jak lód, wysoką na
sto stóp fontanną. Porwał ją wiatr.
Przez następne dwie godziny "Stella Maris" szła bliskim brzegu kanałem,
niewidoczna z lądu. Mallory zaczął odzyskiwać pewność siebie. Podszedł do Millera
leżącego na luku odpływowym przy sterówce i powiedział:
Cztery godziny snu. Potem sprawdz swój ekwipunek;
zrobię odprawę zespołowi.
Miller zajęczał i powlókł się do kubryka, w którym Hugues chrapał na koi. Wczołgał
się na dolną koję i zasnął jak zabity.
Mallory oparł się o sterówkę, pozornie obserwując mewy na klifach. Myślał o mapie
Guy pokazującej Cabo de la Calavera
i port San Eusebio. Dojście było od strony nabrzeża miasta, przez port i linie
obronne na plażach, na przylądek i do doków U-Bootów. To było oczywiste.
O wiele za oczywiste.
Tuż po zmierzchu nastąpi odpływ. Plaża będzie sucha i łatwa do przebycia.
O wiele za łatwa.
Mallory zapalił papierosa i oparł głowę o framugę drzwi sterówki. Pewne szczegóły
mapy San Eusebio kazały mu intensywnie zastanowić się nad klifami; szczególnie
jeśli, jak to się zapowiadało, utrzyma się zachodni wiatr.
Capitaine odezwał się Jaime niezwykłym ostrym głosem i podniósł palec.
Mallory podążył za nim wzrokiem.
W połowie horyzontu ukazała się sylwetka szarej łodzi motorowej. Gdy Mallory się
jej przypatrywał, sylwetka zarysowała się w skrócie perspektywicznym i wąsy piany
wyrosły po obu stronach dziobu.
Poczuł, jak mięśnie brzucha napinają mu się i sztywnieją. Nagle San Eusebio
odsunęło się bardzo daleko.
No cóż powiedział spokojny jak akwarium ze złotymi rybkami. Sądzę, że
nadszedł czas zarzucić więcierze.
El teniente Diego Menendez y Zurbaran był w pieskim humorze. Nie chodziło o to,
że sprawował służbę w tym mokrym, zielonym zakątku Hiszpanii; podczas wojny
domowej ciężko walczył dla nacjonalistów, więc nie miał nic przeciwko ruinie
baskijskich miast i głodowaniu baskijskich dzieci. Było coś gorszego niż deszcze i
Baskowie. Tydzień temu podczas nieprzyjemnej rozmowy z almirante Juanem de
Saniucarem, jego kuzynem i dowódcą, usłyszał, że ma podwoić patrole i generalnie
zwiększyć czujność. Teniente zauważył, że jego czujność jest zawsze maksymalna, a
łódz patrolowa znana załodze pod nazwą "Caca-fuego" operuje na okrągło, jak na to
tylko pozwalają stary silnik i przeciążone nity. Saniucar przybrał grozną wojowniczą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
człowiek, który jest w swoim żywiole.
Granice dają mi zarobić.
Mallory pokiwał głową. Bez Jaime'a nie znalezliby Chemin des Anges ani labiryntu
jaskini. Bez Jaime'a byliby martwi.
"Stella Maris" podeszła do brzegu. Po dwustu jardach szarego, wzburzonego morza
klify wystrzeliły na trzysta stóp w brudne niebo, osłonięte białym pyłem
niezliczonych mew. Millerowi nie podobał się widok tych skał. Kiedy ich kaik został
rzucony na południowy klif Nawarony, przynajmniej było przyzwoicie ciemno. Jeśli
Miller miał roztrzaskiwać się na kawałki, wolał, żeby nie nastąpiło to w środku dnia.
Hugues wyszedł na pokład. Wyglądał na równie zdenerwowanego co Miller.
Wszystko gra powiedziała Lisette, pokazując białe zęby. Jaime pływał tym
szlakiem wiele razy.
Nie wiedziałem, że łowisz rzekł Miller. Jaime wyszczerzył zęby, jego ciemne oczy
błyszczały pod beretem.
Wielu ludzi łowi papierosy. Czasem łowisz z muła, czasem z kutra.
Tu w wiecięrzach znajdziesz nie tylko homary powiedziała Lisette.
Chociaż żołądek straszliwie dawał mu się we znaki, Miller zdołał zauważyć w niej
coś nowego pewność siebie, której nie miała we Francji. Oczywiście, wymknięcie
się gestapo i przejście na terytorium neutralnego państwa znacznie zwiększa
pewność siebie, szczególnie jeśli przewodnikiem na tym neutralnym terytorium jest
Jaime.
Nierówno zwieńczona góra wody dostała się pod dziób "Stella Maris" i rzuciła ją w
dolinę między falami. Przez chwilę, po raz kolejny, Miller był lekki jak piórko. Od
strony morza w wodzie pojawiła się wielka dziura z dnem w postaci obrośniętej
wodorostami skały.
Caja del Muerto powiedział Jaime. Pierś nieboszczyka.
Wody z hukiem zamknęły się nad skałą, tryskając z głębin białą jak lód, wysoką na
sto stóp fontanną. Porwał ją wiatr.
Przez następne dwie godziny "Stella Maris" szła bliskim brzegu kanałem,
niewidoczna z lądu. Mallory zaczął odzyskiwać pewność siebie. Podszedł do Millera
leżącego na luku odpływowym przy sterówce i powiedział:
Cztery godziny snu. Potem sprawdz swój ekwipunek;
zrobię odprawę zespołowi.
Miller zajęczał i powlókł się do kubryka, w którym Hugues chrapał na koi. Wczołgał
się na dolną koję i zasnął jak zabity.
Mallory oparł się o sterówkę, pozornie obserwując mewy na klifach. Myślał o mapie
Guy pokazującej Cabo de la Calavera
i port San Eusebio. Dojście było od strony nabrzeża miasta, przez port i linie
obronne na plażach, na przylądek i do doków U-Bootów. To było oczywiste.
O wiele za oczywiste.
Tuż po zmierzchu nastąpi odpływ. Plaża będzie sucha i łatwa do przebycia.
O wiele za łatwa.
Mallory zapalił papierosa i oparł głowę o framugę drzwi sterówki. Pewne szczegóły
mapy San Eusebio kazały mu intensywnie zastanowić się nad klifami; szczególnie
jeśli, jak to się zapowiadało, utrzyma się zachodni wiatr.
Capitaine odezwał się Jaime niezwykłym ostrym głosem i podniósł palec.
Mallory podążył za nim wzrokiem.
W połowie horyzontu ukazała się sylwetka szarej łodzi motorowej. Gdy Mallory się
jej przypatrywał, sylwetka zarysowała się w skrócie perspektywicznym i wąsy piany
wyrosły po obu stronach dziobu.
Poczuł, jak mięśnie brzucha napinają mu się i sztywnieją. Nagle San Eusebio
odsunęło się bardzo daleko.
No cóż powiedział spokojny jak akwarium ze złotymi rybkami. Sądzę, że
nadszedł czas zarzucić więcierze.
El teniente Diego Menendez y Zurbaran był w pieskim humorze. Nie chodziło o to,
że sprawował służbę w tym mokrym, zielonym zakątku Hiszpanii; podczas wojny
domowej ciężko walczył dla nacjonalistów, więc nie miał nic przeciwko ruinie
baskijskich miast i głodowaniu baskijskich dzieci. Było coś gorszego niż deszcze i
Baskowie. Tydzień temu podczas nieprzyjemnej rozmowy z almirante Juanem de
Saniucarem, jego kuzynem i dowódcą, usłyszał, że ma podwoić patrole i generalnie
zwiększyć czujność. Teniente zauważył, że jego czujność jest zawsze maksymalna, a
łódz patrolowa znana załodze pod nazwą "Caca-fuego" operuje na okrągło, jak na to
tylko pozwalają stary silnik i przeciążone nity. Saniucar przybrał grozną wojowniczą [ Pobierz całość w formacie PDF ]