[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwili - rzekł Adam. Blythe upierała się, żeby prowa-
dzić firmę bez niczyjej pomocy. Zastanawiał się, co ona
próbuje udowodnić i komu.
Miał dla niej niespodziankę. Nie był pewien, czy jej
się to spodoba, ale z pewnością było to coś, czego po-
trzebowała. Spodziewał się, że zrobi mu awanturę, a po-
tem przez dzień lub dwa nie będzie się do niego odzy-
wać, postanowił jednak, że po prostu to przeczeka. Mu-
siał kierować się przede wszystkim dobrem Blythe
i dziecka.
- Czy przystąpiłeś już do konkursu na wykona-
nie projektu River Walk? - zapytała Blythe, obierając
banana.
- Co takiego?
- Wczoraj wieczorem mówiłeś mi, że w rejonie De-
catur powstają nowe inwestycje budowlane Hwoja firma
ma szansę działać tutaj, na miejscu.
Adam cieszył się, że może rozmawiać z Blythe
S
R
o sprawach swojej firmy. Większość kobiet, z którymi
spotykał się wcześniej, nie interesowała się tym w naj-
mniejszym stopniu. Rozmowy o firmie uważały za
śmiertelnie nudne. Blythe rozumiała jego oddanie pracy
i podniecenie nowym projektem, może dlatego, że sama
też prowadziła firmę. Gdy po raz pierwszy poddała mu
kilka sugestii, zignorował je, potem jednak zastanowił
się i stwierdził, że jego żona ma w tych sprawach niezłe
wyczucie.
- Budownictwo w naszym rejonie szybko się rozwija
- powiedział teraz. - Nie chodzi tylko o projekt zago-
spodarowania terenów nad rzeką. Są plany zbudowania
nowej oczyszczalni ścieków, mostu na Tennessee, a
w dalszej przyszłości ma dojść do powstania centrum
administracji i przebudowy starej przystani.
- Jedna firma na pewno nie da sobie z tym wszy-
stkim rady - zauważyła Blythe. - Posłuchaj, gdyby uda-
ło ci się wygrać konkurs na zabudowę terenów nad rze-
ką, czy zechciałbyś mnie zatrudnić jako podwykonawcę?
- A czym ty mogłabyś się zająć?
- Zagospodarowaniem krajobrazu - wyjaśniła. -
Wiem prawie wszystko o roślinach, kwiatach, krzewach,
drzewach, trawie. I zawsze chciałam rozbudować fir-
mę, założyć szkółkę roślin i filię kwiaciarni w centrum
miasta.
- Jak znajdziesz czas na prowadzenie dwóch firm
i wychowywanie dziecka?
Blythe poczuła się tak, jakby Adam uderzył ją w
twarz. Nigdy jeszcze nie zwierzyła się z tych marzeń
S
R
nikomu oprócz Joy. Niepotrzebnie teraz powiedziała
o tym Adamowi. Sądziła, że on to zrozumie, może nawet
okaże jej wsparcie. Gorzko się rozczarowała.
Adam poznał po wyrazie jej twarzy, że zrobił coś nie
tak. Zdumiony był tylko, że Blythe nie wybuchnęła od
razu. Siedziała nieruchomo, patrząc na niego i zaciska-
jąc zęby. Zauważył już, że Blythe jest o wiele bardziej
niebezpieczna, gdy milczy, niż wtedy, gdy wybucha.
- Co tym razem masz ochotę ze mną zrobić? - za-
pytał. - Chcesz mnie wrzucić do wrzącego oleju czy do
oceanu, na pożarcie rekinom?
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj. Zawsze, gdy masz taki wyraz twarzy,
wyobrażasz sobie, jak mogłabyś mnie zamordować.
Usta Blythe drgnęły leciutko. A niech go! Potrafił ją
rozzłościć, ale także rozbawić.
- Chyba lepiej, żebyś o tym nie wiedział. Nie będę
ci nigdy więcej mówić o swoich marzeniach.
Adam sięgnął przez stół i wziął ją za rękę. Zesztyw-
niała, ale nie próbowała się wyrywać.
- Chciałbym poznać wszystkie twoje marzenia,
szczególnie jeśli mają jakiś związek ze mną.
- Właśnie próbowałam powiedzieć ci o jednym
z nich, a ty...
- Zakwestionowałem twoją umiejętność poradzenia
sobie jednocześnie z rolą matki i kobiety interesu. -
Podniósł jej dłoń do ust. - Kochanie, bardzo się staram
nie być takim męskim szowinistą, ale czasami mi się nie
udaje.
S
R
- Jeśli ty możesz prowadzić wielką firmę i jedno-
cześnie być dobrym ojcem, to dlaczego ja nie miałabym
prowadzić kwiaciarni i szkółki roślin i być przy tym
dobrą matką?
- Masz rację - odrzekł.
- Co takiego? Czy to znaczy, że zgadzasz się ze
mną?
- Oczywiście. Jeśli chcemy być dobrymi rodzicami,
obydwoje musimy z czegoś zrezygnować. Czasem trze-
ba będzie przedłożyć dobro dziecka nad sprawy zawo-
dowe. Moje, a także twoje.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, w jaki sposób
podzielimy się opieką nad... - Dziecko znów się poru-
szyło. Blythe powstrzymała się, by nie położyć ręki na
brzuchu. - To znaczy... Jak możemy podzielić się opie-
ką nad nim w ciągu pierwszego pół roku czy roku, skoro
mam zamiar karmić je piersią?
Adam nie był pewien, czy dobrze usłyszał. Blythe
nic wcześniej nie wspominała o karmieniu piersią. Spoj-
rzał na jej nabrzmiałe piersi i przełknął ślinę.
- Naprawdę chcesz to robić?
- Tak. Doktor Meyers uważa, że to o wiele zdrow-
sze dla mnie i dla dziecka. Naprawdę chcę to robić.
- To cudownie. Ale nie sądziłem, że będziesz
chciała. Większość kobiet już chyba tego nie robi?
- Niektóre karmią piersią, i niekoniecznie są to te
słodkie, posłuszne i staroświeckie. - Blythe odsunęła
krzesło i wstała. - Niezależne, inteligentne kobiety tak-
że karmią piersią. To, że potrafię samodzielnie myśleć,
S
R
mam własną firmę i pewne ideały, nie znaczy jeszcze,
że nie ma we mnie żadnych uczuć macierzyńskich!
Chciała wyjść z kuchni, ale Adam przytrzymał ją za
ramię.
- Dziecko będzie mieszkało z tobą przez cały pier- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl