[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaniechał przyjść jej z pomocą. A cóż ten biedak mógł dla niej
uczynić? Sam zdajesz sobie sprawę z tej sprzeczności.
 Oczywiście.
 Ale to nie wszystko. Teraz gdy o tym myślę,
przypominam sobie, że śledztwo wykazało, iż w tej samej
chwili, w której rozległ się ryk lwa i krzyk kobiety, słyszano
przerażony głos męski.
 To był niewątpliwie głos Rondera.
 Skoro leżał ze strzaskaną czaszką, to chyba nie mógł
wydobyć z siebie głosu. Co najmniej dwóch świadków
stwierdziło, że krzyk mężczyzny zabrzmiał równocześnie z
krzykiem kobiety.
 Wydaje mi się, że wszyscy w obozie wrzeszczeli jeden
przez drugiego. A jeśli chodzi o tamte uwagi, to nasuwa mi się
sposób ich wytłumaczenia.
 Słucham cię chętnie.
 Ronder i jego żona znajdowali się razem w odległości
około dziesięciu jardów od klatki, w chwili gdy lew z niej
wyskoczył. Mężczyzna odwrócił się i zaraz potem padł pod
uderzeniem lwiej łapy. Kobieta wpadła na pomysł, aby wejść do
klatki i zamknąć jej drzwi za sobą To było dla niej jedyne dostępne
schronienie. Pobiegła więc ku klatce i w chwili gdy znalazła się przy
niej, zwierzę ją dopadło, i rzuciło się na nią. Zła była na męża za to,
że odwracając się rozdrażnił lv a. Gdyby oboje spokojnie stawili mu
czoło, może lew nie ośmieliłby się rzucić na nich. Stąd jej okrzyk.
 Ty tchórzu .
- Brawo! W tym rozumowaniu jest tylko jedna skaza.
 A mianowicie?
 Jeśli oboje znajdowali się w odległości dziesięciu jardów
od klatki, w jaki sposób lew mógł się z niej wydostać?
 Może wypuścił go ktoś wrogo nastawiony do Ronderów?
 A dlaczego lew miałby się na nich rzucić, skoro znał ich
dobrze, był do nich przyzwyczajony i brał udział w ich występach
wewnątrz klatki?
 Ta sama wrogo do Ronderów usposobiona osoba mogła
lwa podniecić.
 Na rzecz tej twojej teorii przemawia to, że Ronder miał
istotnie wielu wrogów. Edmunds mi mówił, że oń po pijanemu był
strasznym człowiekiem. Prześladować i terroryzował całe swoje
otoczenie. Okrzyki:  Ty potworze , o których wspominała pani
Merrilow są, jak przypuszczam, nocną reminiscencją po zmarłym
mężusiu. Jednakże nasze rozważania nie na wiele się zdadzą tak
długo, jak nie znamy wszystkich faktów. Na bufecie znajdziesz
kuropatwę na zimno oraz butelkę francuskiego wina. Przystąpmy do
odnowienia zapasu naszych sił, zanim będą nam potrzebne.
Dorożkarz zawiózł nas do domu pani Merrilow i zastaliśmy
jej pulchną postać blokującą drzwi prowadzące do wewnątrz jej
skromnej i na uboczu położonej siedziby. Jej główną troską było
niewątpliwie zachowanie cennej lokatorki i zanim nas do niej
zaprowadziła, prosiła, abyśmy nic nie powiedzieli lub nie uczynili,
co mogłoby do takiej straty doprowadzić. Uspokoiwszy ją pod tym
względem, weszliśmy na piętro stromymi, pokrytymi wytartym
chodnikiem schodami i znalezliśmy się w pokoju owej tajemniczej
lokatorki. Było to ciasne, zatęchłe, zle wietrzone pomieszczenie, co
nas nie zdziwiło, jako że zamieszkująca je osoba rzadko je
opuszczała. Kobieta, która była właścicielką zwierząt w klatce,
upodobniła się sama, jakby przez odwet losu, do zwierzęcia w klatce.
Siedziała w kulawym fotelu w zaciemnionym kącie pokoju. Długie
lata bezczynności pogrubiły zarys jej talii, która niegdyś musiała być
bardzo pociągająca i zachowała nadal zmysłową pełność. Gruba,
czarna woalka zakrywała jej twarz, lecz była ucięta ponad ślicznie
zarysowanymi ustami i powabnie zaokrąglonym podbródkiem.
Aatwo mogłem sobie wyobrazić, że zaliczano ją kiedyś do bardzo
pięknych kobiet. Nawet jej głos był dzwięczny i miło zmodulowany.
 Moje nazwisko jest panu znane, panie Holmes, i
spodziewałam się, że pana do mnie przywiedzie.
 Nie neguję, aczkolwiek nie wiem, dlaczego pani sądzi, że
interesowałem się tą sprawą.
 Dowiedziałam się o tym po powrocie do zdrowia, podczas
przesłuchiwania mnie przez pana Edmundsa z policji hrabstwa
Berkshire. Zataiłam przed nim prawdę a może byłoby lepiej,
gdybym wówczas nie była skłamała.
 Prawda opłaca się na ogół, ale dlaczego pani wolała
kłamać?
 Od tego - zależał los innej osoby. Wiem, że to była
bezwartościowa istota ale nie chciałam mieć na sumieniu jej zguby.
Osoba ta była mi niegdyś bardzo, bardzo bliska!
 Czy ta przeszkoda już nie istnieje?
- Tak, osoba którą mam na myśli, nie żyje.
 Dlaczego więc pani nie chce poinformować policji o
wszystkim, co pani wie?
 Chodzi o inną osobę, a mianowicie o mnie. Chcę uniknąć
skandalu i rozgłosu, jakie musi pociągnąć za sobą ingerencja policji.
Niewiele mi już życia pozostało i pragnę umrzeć w spokoju. A
jednak zależało mi na znalezieniu uczciwego i rozsądnego
człowieka, któremu mogłabym opowiedzieć moją straszną tajemnicę,
aby po mojej śmierci wszystko mogło być wyjaśnione.
 Wdzięczny jestem za tak wysokie o mnie mniemanie, lecz
ja mam ze swojej strony duże poczucie odpowiedzialności i nie
gwarantuję, że po wysłuchaniu pani nie uznam za stosowne
powiadomić policję.
 Nie sądzę, aby pan zechciał to uczynić. Zbyt dobrze znam
pańskie metody i charakter. Lektura jest jedyną przyjemnością, jaką
mi los pozostawił, i niewiele z tego, co się dzieje na świecie, uchodzi
mojej uwagi. Może pan z mojej tragedii zrobić dowolny użytek,
chętnie przyjmuję to ryzyko. Wyznanie jej ulży memu sumieniu.
 Mój przyjaciel i ja chętnie panią wysłuchamy.
Kobieta powstała i wydobyła z szuflady fotografię
mężczyzny. Rozpoznaliśmy w nim od razu zawodowego atletę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl