[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kariery pod kierunkiem twego Prahnimaka. Idzie mi o ciebie.
 Dbasz o moją cnotę bardziej ni\ ja sama  zaśmiała się Ołena, ale wyczułem, \e wcale
nie było jej do śmiechu.  Mo\e to i racja. A nu\ Prahnimak ju\ wrócił? Nie chcę, \eby mu
było przykro. W razie czego wyjdę ci naprzeciw. Druga klatka, mieszkania dwadzieścia
sześć.
A\ mi się zimno zrobiło. Nigdy nie lubiłem ryzyka, a zwłaszcza teraz, kiedy zmiana pracy w
ogóle nie wchodziła w rachubę: miałem inne plany. Przecie\ w tym domu mo\e mieszkać
ktoś znajomy. Plotki na pewno od razu dotarłyby do Prahnimaka. A dla niego zro-
34
bić mi kuku to jak strącić chrabąszcza z rękawa. W najlepszym razie poczeka na kolejną
kompresję etatów. Ale mo\e te\ wlepiać mi jedną naganę za drugą i w końcu będę musiał
odejść na własną prośbę. Dotychczas ceniono mnie, zwolnić samodzielnego projektanta te\
nie tak łatwo, ale straszyłem sam siebie, by usprawiedliwić lęk  mój tupet zawsze był
tchórzem podszyty.
Ołena skinęła porozumiewawczo i skręciła' w podwórze. Poczułem się pewniej. Poszedłem
chodnikiem wzdłu\ domu. Była to okazała kamienica o wysokich oknach, w takich domach
są zwykle wysokie pokoje, przestronne kuchnie i korytarze, osobne łazienki i ubikacje.
 Mieszkając w takim domu człowiek zawsze traktuje siebie z szacunkiem  pomyślałem,
mimo woli u\ywając sformułowań Petra.  Zciany nie walą się na ciebie, głową nie uderzasz
co chwila w \yrandol." Pospacerowałem trochę po ulicy, a potem wszedłem na podwórze.
Idąc po schodach wypatrywałem małych blaszanych rombów z numerami mieszkań. Ten,
którego szukałem, był na drugim piętrze. Na klatce pachniało kotletami z drobiu. Od
przycisku dzwonka biegło w dół dziewięć liter: P-r-a-h-n-i-m-a-k...
Całe to wnętrze, szerokie schody, obite dermą drzwi mieszkań sprawiły, \e czułem się trochę
nieswojo.  Zupełnie jakbyś stał przed generałem w szarej karakułowej papasze. Niby nie
masz nic na sumieniu: przepustka w porządku, sprzączki i guziki wyczyszczone, a mimo to
czujesz się jakoś łyso"  mawiał Petro wspominając czasy, kiedy sam paradował z
naszywkami kaprala.
Ołena zdą\yła się przebrać  miała na sobie czerwone elastyczne spodnie, obcisły
pulower uwydat-
3*
35
niający wcią\ jeszcze smukłą figurę i domowe pantofelki obszyte srebrzystym futerkiem.
Przestąpiłem próg i poło\yłem ręce na jej ramionach. Gest był spontaniczny: kiedy na dworze
mróz, odruchowo tulimy się do ciepłego pieca. Ołena zarumieniła się i ukryła twarz na mojej
piersi. Załaskotała mnie chmura miękkich włosów, jak jedwabista trawa, która kiedyś rosła
pod oknami chaty Charłana. Chocia\ nie  to była moja chata: ten rozło\ysty
srebrzystozielony krzak rósł na przyzbie, tu\ obok ście\ki do ogrodu. Kiedy
przeprowadziliśmy się do miasta, w naszym ogródku były ju\ tylko miastowe kwiaty: narcyzy
i tulipany. Pierwszy raz tego dnia poczułem, \e robi mi się jakby cieplej: coś jednak pozostało
jeszcze z prawdziwego Andrija Szyszyhy.
 Taki jesteś teraz dobry  szeptała Ołena.  Czuję to. Od razu, gdy usłyszałam w
słuchawce twój głos, wyczułam, jaki jesteś: kapryśny, zmienny jak pogoda w jesieni. Kiedy
zadzwoniłeś, byłeś jakiś inny, nie taki, pomyślałam nawet, \e nie bardzo chcesz się ze mną
zobaczyć, \e mną gardzisz... za tamten wieczór. Tyle tam było młodych dziewcząt...
Myślałam, \e dla mnie ju\ wszystko minęło, a tu nagle zjawiłeś się ty. Nie szukam
usprawiedliwienia, wiem, \e powinnam być trochę bardziej powściągliwa, ale chyba dosyć
\yłam tylko dla Prahnimaka, chyba mam prawo do czegoś dla siebie? Zresztą, nie ma o czym
mówić. Interesuje mnie Wszystko, co ciebie dotyczy, moje problemy nie powinny cię
obchodzić. Wszyscy mę\czyzni są tacy i nie mogę ci tego mieć za złe. Nie gniewasz się ju\?
 Głuptasku  powiedziałem z odruchową czułością.  Bardzo mi z tobą dobrze. To
najpiękniejszy wieczór w moim \yciu.
36
Poczułem na ustach lekkie muśnięcie warg. W tym pocałunku nie było najmniejszej aluzji do
minionego czy dopiero spodziewanego zbli\enia. Ołena ujęła mnie za rękę i weszliśmy do
pokoju.
 Oto moje królestwo  prztyknęła wyłącznikiem. W kącie koło drzwi balkonowych
zapłonął ró\owy grzybek domowego barku. Zwietlisty krąg obejmował dwa fotele i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl