[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oraz list informujący, że prawnicy służą wszelką radą, jakiej
sobie zażyczy.
Nawet nie wiem, o co pytać, pomyślała Kelsa, wpatrując się
bezradnie w rzędy cyfr i wykresów.
Po godzinnej lekturze dokumentów postanowiła pójść na
spacer.
Zrozumiała z nich między innymi to, że sprawy spadkowe
ciągną się bardzo długo i dopiero po roku będzie mogła
swobodnie dysponować majątkiem. To nawet lepiej, pomyślała.
Będę miała czas, żeby zastanowić się nad tym, co chcę dalej
robić w życiu.
Pomyślała nawet przez chwilę, żeby niczego nie przyjmować.
Ale wtedy przypomniała sobie, jak Nadine powiedziała w
biurze: ,,Hetherington niczego nie robi bez powodu". Te słowa
utkwiły jej w pamięci i zaczęła zastanawiać się nad motywami,
jakimi mógł kierować się Hetherington.
Dlaczego właśnie jej powierzył taki majątek? Nie była
przecież specjalistką od spraw biznesu, nie znała specyfiki
firmy, nie miała nawet ekonomicznego wykształcenia. Czy
możliwe, aby jedynym powodem jego decyzji była nić
wzajemnej sympatii i przyjazni, jaka się między nimi zawiązała?
Kiedy w poniedziałek Kelsa pojawiła się w pracy, Nadine
przywitała ją pytaniem:
- Nie powiedziałaś mi, że Hetherington wspomniał o mnie w
swoim testamencie.
- Przepraszam - usprawiedliwiła się Kelsa. - Byłam wtedy pod
tak silnym wrażeniem, że zupełnie o tobie zapomniałam.
Dostałaś list z kancelarii?
Nadine skinęła głową.
- Poinformowali mnie o zapisie. Chociaż znając szybkość, z
jaką toczą się sprawy spadkowe, podejrzewam, że jeszcze długo
RS
52
nie dostanę tych pieniędzy. Ale to miło, że Hetherington o mnie
pamiętał.
Zabrały się do pracy, ale po pół godzinie do gabinetu wszedł
Lyle. Kelsa domyśliła się, iż on również otrzymał list,
informujący o podziale majątku ojca.
Lyle przywitał się z Nadine, a następnie zwrócił się do Kelsy:
- Muszę z tobą pomówić.
Nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie, Nadine taktownie
opuściła pokój. Kelsa czuła, że serce bije jej coraz szybciej, ale
starała się zachowywać spokojnie.
- O co chodzi? - zapytała chłodno.
- To nie jest miejsce na takie rozmowy - odpowiedział
niecierpliwie. - Spotkajmy się gdzieś na mieście, powiedzmy o
siódmej trzydzieści...
- Akurat tak się składa, że nie mam żadnych planów na
dzisiejszy wieczór - przerwała mu, zdziwiona własną reakcją na
jego propozycję. Poczuła się nagle tak, jak gdyby zależało jej na
tym obiedzie. - Wolałabym jednak, aby rozmowa z tobą nie
przyprawiła mnie o skręt kiszek. - Myślała, że za chwilę Lyle
rzuci się na nią z wściekłością, ale stał tylko z zaciśniętymi
rękami i pozwalał jej mówić. - Wpadnij do mnie do domu, kiedy
będziesz gotowy - zakończyła.
Nic nie mówiąc, Lyle wyszedł z pokoju, a Kelsa zamknęła za
nim drzwi. Trzęsę się jak galareta, pomyślała. Boże, po co ja go
do siebie zaprosiłam?
Po chwili jednak uspokoiła się i pomyślała, że w gruncie
rzeczy woli go gościć u siebie, niż iść z nim do restauracji.
- No i co, wszystko się wyjaśniło? - zapytała Nadine, która
właśnie weszła.
- Chciał ze mną porozmawiać, ale nie w biurze.
Zaproponowałam mu, żeby przyszedł do mnie do domu.
- Nietrudno się domyślić, o czym chce rozmawiać -
powiedziała Nadine i usiadła za swoim biurkiem.
RS
53
Po jakimś czasie odwiedził ich Ford, który miał kilka spraw
do Nadine i omawiał je z nią w gabinecie Hetheringtona. Przez
uchylone drzwi Kelsa zobaczyła, jak siedzi za biurkiem szefa i
żal ścisnął ją za gardło.
Jej myśli zaczęły krążyć wokół zbliżającej się wizyty Lyle'a.
Wprawdzie młody Hetherington nie powiedział, iż przyjdzie na
pewno, ale Kelsa nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
Wiedziała, że sprawy firmy są dla niego najważniejsze.
Kiedy znalazła się u siebie, natychmiast poszła do łazienki i
wzięła prysznic. Następnie delikatnie się umalowała, uczesała
włosy i zamiast dżinsów, które zawsze nosiła w domu, założyła
eleganckie spodnie i jedwabną bluzkę.
Chociaż zwykle o tej porze jadła kolację, tym razem w ogóle
nie czuła głodu. Zastanawiała się, o której godzinie przyjdzie
Lyle. Ostatnim razem odwiedził ją o wpół do dziewiątej, lecz
kiedy dziś zapraszał ją na obiad, wspomniał o siódmej
trzydzieści.
O siódmej Kelsa chodziła jak na szpilkach, żałując teraz, że
nie wyznaczyła konkretnej godziny spotkania. Przypomniała
sobie ostatnią wizytę Lyle'a, kiedy to jego pocałunki
doprowadziły ją niemal do nieprzytomności. Jak to się stało, że
wpajane jej przez lata zasady nagle przestały mieć jakiekolwiek
znaczenie? Nawet w najśmielszych marzeniach Kelsa nie
wyobrażała sobie, że mężczyzna może mieć tak wszechmocny
wpływ na kobietę. Kiedy trzymał ją w ramionach, czuła, że
wszystkie jej pragnienia skupiły się właśnie na nim.
Rozmyślania przerwał dzwonek u drzwi i Kelsa natychmiast
zerwała się na równe nogi. Poprawiła ubranie, przejrzała się w
lustrze i starając się zapanować nad zdenerwowaniem, podeszła
do drzwi. Nie oczekiwała, że Lyle się z nią przywita,
powiedziała więc krótko:
- Wejdz.
Po chwili jednak zapytała go, czy ma ochotę na kawę.
- Nie, dziękuję. Chciałbym od razu przejść do rzeczy.
RS
54
- No cóż. W takim razie słucham - powiedziała, nie prosząc
go nawet, aby usiadł.
- Będziemy rozmawiać na stojąco? - zapytał.
- Proszę - powiedziała, wskazując na kanapę.
- Domyślam się, że zostałaś już poinformowana o szczegółach
spadku - zaczął bez wstępu.
- Tak, dostałam szczegółowy list w sobotę. Szczerze mówiąc,
trochę się w tym wszystkim gubię - przyznała, sama nie
wiedząc, dlaczego mu o tym mówi.
Ironiczny wyraz twarzy Lyle'a wskazywał, że wcale nie jest
zdziwiony, iż osoba z jej wykształceniem może nie zrozumieć
listu. Kelsa poczuła się tym dotknięta i powiedziała ostrzejszym
tonem:
- Zamierzam prosić prawników o wyjaśnienie
niezrozumiałych dla mnie kwestii. Myślę więc, że szybko
uporam się z wszelkimi problemami. No, ale wróćmy do ciebie.
Rozumiem, że przychodzisz do mnie z jakąś sprawą.
- Myślę, że jesteś na tyle bystra, iż doskonale wiesz, o co mi
chodzi. Nie muszę zmieniać moich planów pod warunkiem, że
ty wstrzymasz się z podjęciem niektórych decyzji.
Kelsa nie miała pojęcia, o czym on mówi. Zrozumiała tylko
tyle, że prosi ją o wyświadczenie jakiejś przysługi.
- %7łe wstrzymam się z podjęciem decyzji? - powtórzyła jego
słowa. - Czy mógłbyś wyrażać się nieco jaśniej?
Tym razem Lyle nie mógł się powstrzymać od ironicznego
uśmiechu.
- Pracując tak długo z Nadine i moim ojcem, nie mogłaś
przecież nie słyszeć o planach rozwojowych firmy, jakie
zamierzam przeprowadzić.
- Owszem, to i owo obiło mi się o uszy - przyznała Kelsa.
- Rozumiesz więc chyba - powiedział wyraznie zirytowany, iż
musi jej mówić oczywiste rzeczy - że potrzebuję bardzo silnego
poparcia.
RS
55
Kelsa nie była pewna, czy dobrze go rozumie. Czy Lyle prosi
ją o popieranie jego projektów na walnym zgromadzeniu? Nie
wiedziała nawet, ile głosów jej przysługuje.
- Ale o co ci konkretnie chodzi? - zapytała, nadal nie
rozumiejąc, na czym miałaby polegać jej pomoc.
- Zmierzam do tego, że w interesie firmy leży jej dalszy
rozwój. A dalszy rozwój uzależniony jest od dodatkowych
funduszy.
- To znaczy, że potrzebujesz jakichś pieniędzy?
- Przestań udawać idiotkę - krzyknął. - Przyjście tutaj i tak
kosztowało mnie sporo wysiłku. Czy muszę cię prosić na
kolanach, żebyś nie zrujnowała firmy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl
oraz list informujący, że prawnicy służą wszelką radą, jakiej
sobie zażyczy.
Nawet nie wiem, o co pytać, pomyślała Kelsa, wpatrując się
bezradnie w rzędy cyfr i wykresów.
Po godzinnej lekturze dokumentów postanowiła pójść na
spacer.
Zrozumiała z nich między innymi to, że sprawy spadkowe
ciągną się bardzo długo i dopiero po roku będzie mogła
swobodnie dysponować majątkiem. To nawet lepiej, pomyślała.
Będę miała czas, żeby zastanowić się nad tym, co chcę dalej
robić w życiu.
Pomyślała nawet przez chwilę, żeby niczego nie przyjmować.
Ale wtedy przypomniała sobie, jak Nadine powiedziała w
biurze: ,,Hetherington niczego nie robi bez powodu". Te słowa
utkwiły jej w pamięci i zaczęła zastanawiać się nad motywami,
jakimi mógł kierować się Hetherington.
Dlaczego właśnie jej powierzył taki majątek? Nie była
przecież specjalistką od spraw biznesu, nie znała specyfiki
firmy, nie miała nawet ekonomicznego wykształcenia. Czy
możliwe, aby jedynym powodem jego decyzji była nić
wzajemnej sympatii i przyjazni, jaka się między nimi zawiązała?
Kiedy w poniedziałek Kelsa pojawiła się w pracy, Nadine
przywitała ją pytaniem:
- Nie powiedziałaś mi, że Hetherington wspomniał o mnie w
swoim testamencie.
- Przepraszam - usprawiedliwiła się Kelsa. - Byłam wtedy pod
tak silnym wrażeniem, że zupełnie o tobie zapomniałam.
Dostałaś list z kancelarii?
Nadine skinęła głową.
- Poinformowali mnie o zapisie. Chociaż znając szybkość, z
jaką toczą się sprawy spadkowe, podejrzewam, że jeszcze długo
RS
52
nie dostanę tych pieniędzy. Ale to miło, że Hetherington o mnie
pamiętał.
Zabrały się do pracy, ale po pół godzinie do gabinetu wszedł
Lyle. Kelsa domyśliła się, iż on również otrzymał list,
informujący o podziale majątku ojca.
Lyle przywitał się z Nadine, a następnie zwrócił się do Kelsy:
- Muszę z tobą pomówić.
Nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie, Nadine taktownie
opuściła pokój. Kelsa czuła, że serce bije jej coraz szybciej, ale
starała się zachowywać spokojnie.
- O co chodzi? - zapytała chłodno.
- To nie jest miejsce na takie rozmowy - odpowiedział
niecierpliwie. - Spotkajmy się gdzieś na mieście, powiedzmy o
siódmej trzydzieści...
- Akurat tak się składa, że nie mam żadnych planów na
dzisiejszy wieczór - przerwała mu, zdziwiona własną reakcją na
jego propozycję. Poczuła się nagle tak, jak gdyby zależało jej na
tym obiedzie. - Wolałabym jednak, aby rozmowa z tobą nie
przyprawiła mnie o skręt kiszek. - Myślała, że za chwilę Lyle
rzuci się na nią z wściekłością, ale stał tylko z zaciśniętymi
rękami i pozwalał jej mówić. - Wpadnij do mnie do domu, kiedy
będziesz gotowy - zakończyła.
Nic nie mówiąc, Lyle wyszedł z pokoju, a Kelsa zamknęła za
nim drzwi. Trzęsę się jak galareta, pomyślała. Boże, po co ja go
do siebie zaprosiłam?
Po chwili jednak uspokoiła się i pomyślała, że w gruncie
rzeczy woli go gościć u siebie, niż iść z nim do restauracji.
- No i co, wszystko się wyjaśniło? - zapytała Nadine, która
właśnie weszła.
- Chciał ze mną porozmawiać, ale nie w biurze.
Zaproponowałam mu, żeby przyszedł do mnie do domu.
- Nietrudno się domyślić, o czym chce rozmawiać -
powiedziała Nadine i usiadła za swoim biurkiem.
RS
53
Po jakimś czasie odwiedził ich Ford, który miał kilka spraw
do Nadine i omawiał je z nią w gabinecie Hetheringtona. Przez
uchylone drzwi Kelsa zobaczyła, jak siedzi za biurkiem szefa i
żal ścisnął ją za gardło.
Jej myśli zaczęły krążyć wokół zbliżającej się wizyty Lyle'a.
Wprawdzie młody Hetherington nie powiedział, iż przyjdzie na
pewno, ale Kelsa nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
Wiedziała, że sprawy firmy są dla niego najważniejsze.
Kiedy znalazła się u siebie, natychmiast poszła do łazienki i
wzięła prysznic. Następnie delikatnie się umalowała, uczesała
włosy i zamiast dżinsów, które zawsze nosiła w domu, założyła
eleganckie spodnie i jedwabną bluzkę.
Chociaż zwykle o tej porze jadła kolację, tym razem w ogóle
nie czuła głodu. Zastanawiała się, o której godzinie przyjdzie
Lyle. Ostatnim razem odwiedził ją o wpół do dziewiątej, lecz
kiedy dziś zapraszał ją na obiad, wspomniał o siódmej
trzydzieści.
O siódmej Kelsa chodziła jak na szpilkach, żałując teraz, że
nie wyznaczyła konkretnej godziny spotkania. Przypomniała
sobie ostatnią wizytę Lyle'a, kiedy to jego pocałunki
doprowadziły ją niemal do nieprzytomności. Jak to się stało, że
wpajane jej przez lata zasady nagle przestały mieć jakiekolwiek
znaczenie? Nawet w najśmielszych marzeniach Kelsa nie
wyobrażała sobie, że mężczyzna może mieć tak wszechmocny
wpływ na kobietę. Kiedy trzymał ją w ramionach, czuła, że
wszystkie jej pragnienia skupiły się właśnie na nim.
Rozmyślania przerwał dzwonek u drzwi i Kelsa natychmiast
zerwała się na równe nogi. Poprawiła ubranie, przejrzała się w
lustrze i starając się zapanować nad zdenerwowaniem, podeszła
do drzwi. Nie oczekiwała, że Lyle się z nią przywita,
powiedziała więc krótko:
- Wejdz.
Po chwili jednak zapytała go, czy ma ochotę na kawę.
- Nie, dziękuję. Chciałbym od razu przejść do rzeczy.
RS
54
- No cóż. W takim razie słucham - powiedziała, nie prosząc
go nawet, aby usiadł.
- Będziemy rozmawiać na stojąco? - zapytał.
- Proszę - powiedziała, wskazując na kanapę.
- Domyślam się, że zostałaś już poinformowana o szczegółach
spadku - zaczął bez wstępu.
- Tak, dostałam szczegółowy list w sobotę. Szczerze mówiąc,
trochę się w tym wszystkim gubię - przyznała, sama nie
wiedząc, dlaczego mu o tym mówi.
Ironiczny wyraz twarzy Lyle'a wskazywał, że wcale nie jest
zdziwiony, iż osoba z jej wykształceniem może nie zrozumieć
listu. Kelsa poczuła się tym dotknięta i powiedziała ostrzejszym
tonem:
- Zamierzam prosić prawników o wyjaśnienie
niezrozumiałych dla mnie kwestii. Myślę więc, że szybko
uporam się z wszelkimi problemami. No, ale wróćmy do ciebie.
Rozumiem, że przychodzisz do mnie z jakąś sprawą.
- Myślę, że jesteś na tyle bystra, iż doskonale wiesz, o co mi
chodzi. Nie muszę zmieniać moich planów pod warunkiem, że
ty wstrzymasz się z podjęciem niektórych decyzji.
Kelsa nie miała pojęcia, o czym on mówi. Zrozumiała tylko
tyle, że prosi ją o wyświadczenie jakiejś przysługi.
- %7łe wstrzymam się z podjęciem decyzji? - powtórzyła jego
słowa. - Czy mógłbyś wyrażać się nieco jaśniej?
Tym razem Lyle nie mógł się powstrzymać od ironicznego
uśmiechu.
- Pracując tak długo z Nadine i moim ojcem, nie mogłaś
przecież nie słyszeć o planach rozwojowych firmy, jakie
zamierzam przeprowadzić.
- Owszem, to i owo obiło mi się o uszy - przyznała Kelsa.
- Rozumiesz więc chyba - powiedział wyraznie zirytowany, iż
musi jej mówić oczywiste rzeczy - że potrzebuję bardzo silnego
poparcia.
RS
55
Kelsa nie była pewna, czy dobrze go rozumie. Czy Lyle prosi
ją o popieranie jego projektów na walnym zgromadzeniu? Nie
wiedziała nawet, ile głosów jej przysługuje.
- Ale o co ci konkretnie chodzi? - zapytała, nadal nie
rozumiejąc, na czym miałaby polegać jej pomoc.
- Zmierzam do tego, że w interesie firmy leży jej dalszy
rozwój. A dalszy rozwój uzależniony jest od dodatkowych
funduszy.
- To znaczy, że potrzebujesz jakichś pieniędzy?
- Przestań udawać idiotkę - krzyknął. - Przyjście tutaj i tak
kosztowało mnie sporo wysiłku. Czy muszę cię prosić na
kolanach, żebyś nie zrujnowała firmy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]